Pół roku wcześniej
Burza zawładnęła ulicami
Londynu. Spadające krople deszczu z
coraz większą siłą obijały się o asfalt. Co chwilę słychać było grzmot a
zachmurzone niebo rozbłysło pod wpływem błyskawic. Z budynku wyszło dwóch
chłopaków, gdyby nie jutrzejsza gala, jeszcze by zostali, jednak czas
naglił. Jedno trzeba było przyznać
impreza naprawdę się udała. Skuleni
szybko ruszyli w stronę samochodu. Zimna woda spływała po ich karkach powodując
nieprzyjemnie uczucie. Dotarcie do auta
nie zajęło dużo czasu, mimo to ulewa nie
pozostawiła na nich suchej nitki. Ruszyli, deszcz walił w blachę dachu,
strumienie wody zalewały okna, które były już mocno zamglone co znacznie
ograniczało widoczność. Tuż nad ich głowami przetoczył się groźny grzmot. Louis
i Niall, zdawali się nie przejmować, tym co się dzieję na zewnątrz. Jeszcze nie
zdążyli ochłonąć po imprezie,
przytaczali najlepsze momenty. Obaj zgodnie twierdzili, że będą ją długo
wspominać. Dodatkowo udzielało im się podekscytowanie związanie z ich
jutrzejszym występem na gali. Ich zespół został nominowany w trzech
kategoriach. Tak ten rok trzeba uznać
zdecydowanie za udany. Miliony sprzedanych płyt i rzesze wiernych fanów.
Niewątpliwie One Direction odniosło ogromy sukces. Louis, który siedział za
kierownicą na chwilę spuścił wzrok. Kiedy
z powrotem spojrzał na jezdnię, samochód
przejeżdżający z przeciwka oślepił go, przez co nie był w stanie
zobaczyć dziewczyny, która szła poboczem. Dopiero krzyk Nialla uświadomił
go o niebezpieczeństwie. Starał się zatrzymać, lecz mokra nawierzchnia
wydłużyła drogę hamowania. Wszystko
stało się jakby w jednej chwili. Niall zobaczył przerażenie w oczach
dziewczyny. Już nic nie dało się zrobić,
hamulec awaryjny się zaciął. Potem tylko poczuli ciężar spadający na maskę samochodu. Zatrzymali się. Louisowi trzęsły się ręce, które wciąż były
oparte na kierownicy. Niall z
przerażeniem kręcił głową. Nagle poderwał się do wyjścia, lecz został uwięziony
przez pasy bezpieczeństwa, szybko je
odpiął i rzucił się ratować poszkodowaną. Louis pognał robić to samo. Dziewczyna się nie ruszała. Blondyn sprawdził
jej tętno, uff żyła. Ułożyli ją w bezpiecznej pozycji. Lou szybko zadzwonił na pogotowie. Podał wszystkie
potrzebne dane, i oznajmi, że karetka pojawi się jak najszybciej. Gdy nadjechała, ratownicy medyczni szybko
przenieśli młodą kobietę do ambulansu. Chłopcy także zostali przewiezieni do
szpitala, by sprawdzić czy nie doznali nagłego wstrząsu.
Czuła ucisk w klatce piersiowej, kręciło jej się w głowie.
Nie wiedziała co się dzieje. Słyszała czyjeś, głosy które obijały się echem,
lecz nic nie mogła zrozumieć nic z
tego co mówili. Nie miała pojęcia gdzie
jest. Nagle usłyszała otwierające się drzwi i poczuła, że jest podnoszona na
noszach. Ktoś krzyknął – Szybko! Budzi się! – ciągłe zawroty głowy nie pozwały
jej się skupić, zebranie myśli zdawało być się czynnością przekraczającą jej możliwości.
- Jak pani się nazywa? – znów usłyszała słowa obijające się
echem. Pokręciła głową, z trudem wydobyła z siebie głos, który wydał się być
prawie niesłyszalny.
- Ja, Jade – wypowiedzenie jednego składnego zdania
stanowiło trudność.
- Proszę podać
nazwisko – skumulowanie myśli wciąż stanowiło dla niej problem.
- Seattle. – chciała
zadać pytanie, lecz głos znów uwiązł jej w gardle. Tyle rzeczy było
niezrozumiałych. – Jade jesteś szpitalu,
uległaś wypadkowi. Zostaniesz teraz przewieziona do sali. Wykonamy wszystkie
obowiązkowe badania – Nagle wszystko
powróciło… przed oczami miała chwile z wypadku. Oślepiające światła, samochód,
który jechał prosto na nią i upadek na maskę pojazdu. Teraz czuła się otoczona
przez masę dźwięków. Ktoś coś upuścił. Gdzieś było słychać płacz. Szelest
kroków ludzi przechodzących w obuwiu ochronnym. Stukot butów pielęgniarek. Ktoś podszedł do automatu z napojami. Miała
wrażenie, że za chwilę pęknie jej głowa. Dopiero gdy znalazła się na sali,
poczuła pewne wytchnienie. Panowała tu względna cisza. Podszedł do niej lekarz.
- Jade zaraz podamy ci środki uspokajające. Wygląda na to,
że tylko nieźle się poobijałaś. W karetce założyliśmy ci kilka szwów. Wszystko
powinno się ładnie zagoić. Pozostały jeszcze tylko rutynowe badania. Przyjdę
do ciebie za jakiś czas by je wykonać. Zostaniesz w szpitalu na obserwacji jeszcze
przez kilka dni - dziewczyna znów została sama w pokoju szpitalnym, z tego co
mówił ten mężczyzna nic poważnego jej
nie grozi. Kilka szwów i masa siniaków,
oto co ją czeka. Zmęczenie dało o sobie znać, przymknęła oczy i już spała. Obudził
ją głos kroków na korytarzu zmierzających w stronę pomieszczenia, w którym się
znajdowała. To znowu ten doktor.
- No panno Seattle, przyszła kolej na badania – podszedł do
niej. Z kieszeni spodni wyjął latarkę, poświecił jej w oczy i stwierdził, że nie
nastąpiły żadne poważne zmiany. Oglądnął
rany, jak na razie goją się dobrze. Nie wdało się żadne zakażenie. Obszedł
łóżko i stanął przy jego końcu. Poprosił dziewczynę by poruszała palcem u nogi.
Znów powtórzył swoją prośbę, gdyż Jade na nią nie zareagowała. Ta z
przerażeniem popatrzyła w jego oczy, starała się napiąć mięśnie, i poruszyć
tymi cholernymi palcami, ale nic, nie dała rady. Wreszcie wykrztusiła z siebie:
- Ja, ja nie czuję nóg – zapadło milczenie, lekarz który
jeszcze przed chwilą był pewny, że wszystko jest w porządku, teraz nabrał
wątpliwości. Postukał w jej nogi, wyglądało na to, że dziewczyna rzeczywiście
nic nie czuje. Przeprosił ją na chwilę i wyszedł z sali. Podążył w stronę
dyżurki, by poprosić o konsultację swojego kolegi.
***
Niall i Louis zdenerwowani siedzieli na plastykowych
krzesełkach poczekalni, gdy do szpitala wpadł ich menager Paul.
- Czy wy jesteście świadomi co zrobiliście?! Louis, wsiadłeś
do samochodu nietrzeźwy! Macie szczęście że dziennikarze jeszcze was nie
dołapali. Nie macie pojęcia, co mogło
się stać. Nikt nie może się dowiedzieć o tym incydencie! Tyle dobrze, że
policja nie została powiadomiona o wypadku. Co z tą dziewczyną którą
potrąciliście? – potok słów wylewał się z ust Paula. Chłopaki popatrzyli po sobie, wciąż nie
otrząsnęli się po tym, co się wydarzyło. W końcu Niall wydobył z siebie głos.
- Nie wiemy co z nią, nikt nie chce nam udzielić
informacji – menager bez słowa ruszył w
stronę dyżurującego lekarza. Zamienił z
nim kilka słów i po chwili wrócił.
- Za chwilę przyjdzie
tu internista, który zajmuje się tą dziewczyną. Dowiemy się jak wygląda sprawa
– przez chwilę siedzieli w milczeniu. Było słychać tylko ciężkie wzdychanie obu
chłopców. Z pokoju dyżurnego wyłonił się lekarz, który szedł w ich stronę. Jego mina nie zwiastowała dobrych wieści.
- Straciła władzę w nogach. Niestety nie będzie chodzić –
słowa, które wydobyły się z jego ust zdawały się być ciężkie jak ołów. Niall
poczuł gulę w gardle, owładnęło nim poczucie winy. Louis był zły już sam nie
wiedział na kogo czy na siebie, czy na dziewczynę, która tak niespodziewanie
pojawiła się pod kołami samochodu. Gdyby tam tędy nie przechodziła nic by się
nie stało. Teraz będzie ją miał na sumieniu.
- Czy jest… czy można coś jeszcze dla niej zrobić ? – z
nadzieją w głosie spytał blondyn. Lekarz popatrzył na niego ze smutkiem w oczach.
- Zawsze jest jakaś nadzieja, ale nie liczył bym na to. To poważne uszkodzenie. Raczej trzeba się liczyć
z tym, że już nigdy nie stanie na nogach. Przykro mi.
***
Stali w drzwiach sali w której znajdowała się Jade. Dziewczyna
właśnie spała. Przez głowę Nialla przeszła myśl, że zrujnowali jej życie. Louis
też się jej przyglądał, w jednej ręce trzymał kopertę, która decydowała o
brunetce leżącej na szpitalny łóżku. Chłopcy
popatrzyli po sobie i smętnie pokiwali głowami. Szatyn podszedł do stolika, na
którym zostawił list i wyszedł.
_______________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że kogoś zainteresuje mój nowy blog. Jest to pierwsze opowiadanie, które piszę. Proszę o wasze opinie wyrażane w komentarzach, będzie mi bardzo miło jeśli jakieś się pojawią. Zapraszam również do zakładki z zwiastunem i z fabułą.
Krikri