piątek, 21 listopada 2014

7. Niewiele mniej niż wiele

- Myślę, że to już odpowiedni moment? – chłopak  zrobił tajemniczą minę.
- Odpowiedni moment  na co?
- Na to, żebyś dała mi swój numer. 
- Nie udzielam poufnych danych obcym mężczyzną.  – posłała mu sarkastyczny uśmiech.
-  A ja nie zabieram nieznajomych kobiet do Nowego Jorku  – Jade przewróciła oczami.
- No dobrze, chłopcze. Chyba nie mam wyjścia.  – Wzięła do ręki  komórkę leżącą na stole i wpisała numer . Oddała telefon blondynowi . Po chwili dziewczyna usłyszała dźwięk swojego telefonu.
-  Tylko sprawdzam  – chłopak wyszczerzył zęby.
- Myślałeś, że specjalnie podałam ci zły numer?
- Skądże znowu. To tylko takie rutynowe działania – uniósł ręce w obronnym geście.
Dotarli na miejsce jakieś trzy godziny temu. Niall zdążył wcześniej wynająć samochód, dlatego prosto z lotniska pojechali to kliniki. Teraz siedzieli w poczekalni, czekając na swoją kolej.
- No, Jade, o co chodzi? - Dziewczyna westchnęła.
- Ja po prostu nie chce znów mieszkać w szpitalu.
- Ale to nie szpital, tylko klinika.
- No, czyli wychodzi na to samo. Mam dość szpitali, czy jak wolisz klinik po dziurki w nosie. Nienawidzę tego zapachu, tych dźwięków wszędzie takich samych.  Mam tu być przez miesiąc i to mnie zwyczajnie przytłacza.  
Niall zamilkł na chwilę.
-  Dobra. Możemy zrobić tak: będziesz ze mną mieszkać, a codziennie rano będę cię tu przywoził. Wynająłem mieszkanie niedaleko stąd, więc jeżeli pasuje ci taki układ, to możemy ten problem rozwiązać w ten sposób.  – Jade posłała mu wdzięczne spojrzenie. Jeżeli kiedyś miała mu wybaczyć  to był na dobrej drodze.
-  Tak, możemy tak zrobić.

                                                                               ***

Wizyta u lekarza nie trwała długo. Ustali wszystkie szczegóły dotyczące rehabilitacji. Jade miała mieć zajęcia codziennie, nie licząc niedziel od godziny dziesiątej do szesnastej.  Kiedy przyjechali do mieszkania obje byli padnięci.  Nie tracili czasu na wzięcie prysznica lub zjedzenie czegokolwiek. Jedyne co zdążyli ustalić to który pokój jest kogo.  Żadne z nich nie miało tej nocy problemów z bezsennością. Tak szybko jak znaleźli się w łóżkach tak szybko zasnęli.  Sen był dziś ich sprzymierzeńcem, z którym mogliby się nigdy nie rozstawać.  Tak dobrym sprzymierzeńcem, że prawie zaspali. Niall obudził się o 9.35, półprzytomny odszukał telefon. Gdy zobaczył, która jest godzina, zerwał się z łóżka i po chwili wpadł do pokoju Jade. 
- Szybko, wstawaj!  - dziewczyna tylko coś wymruczała. Najwyraźniej jeszcze nic do niej nie dotarło. – No ruszaj się, jest późno musimy jechać!
- Co?  -  powoli następowało przebudzenie.
- Mówię, że musimy za chwilę, jechać więc  lepiej się rusz, chyba że chcesz żebym władował  cię do auta w piżamie.
- Ok, już się zbieram. Nie marudź – powiedziała do poduszki.
- Masz 10 minut.

                                                                               ***

Ostatecznie spóźnili się 15 minut. Mogli jednak odetchnąć z ulgą, gdy okazało się, że rehabilitant też był po czasie. Wszedł do kliniki zaraz po nich. Wydawał się młody. Wyglądał na kogoś, kto ma 25 lat.
- Przepraszam długo musieliście czekać? – powiedział zdyszany.
- Właściwie to dopiero przyszliśmy. Trochę zaspaliśmy.
- Och, to w porządku.  Ja też. Budzik mnie dziś zawiódł.  Jestem Wren  – Mężczyzna podał im rękę na przywitanie.
-  Miło cię poznać. Jestem Niall, a to Jade.
- To co Jade, będziemy zaczynać?
- Tak jasne  – Dziewczyna lekko się do niego uśmiechnęła.
- Przyjadę po ciebie o 16. Jeśli bym się spóźnił, to dzwoń.  – powiedział Niall.
- Ok.
- No to lecę. Pa. – wychodząc uścisnął jeszcze dłoń Wren’a.  Gdy był na końcu korytarza pomachał  im.
- Gotowa?  - zapytał Wren.
- Chyba tak – niepewnie powiedziała Jade.

                                                                           ***

Chłopak stał oparty o ścianę i  wpatrywał się w swój telefon.  Za pięć minut Jade miała skończyć zajęcia.  Specjalnie wyjechał z mieszkania wcześniej, żeby się  nie spóźnić.  Teraz czekał już od  15 minut. Wszystkim czym się zajmował było sprawdzanie co chwilę, która godzina. Kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi  wyprostował się i  włożył komórkę do kieszeni.  Z pomieszczenia wyjechała brunetka. Rozejrzała się po korytarzu i dostrzegła Niall’a przy ścianie. Ten do niej podszedł. Wziął jej torbę i przełożył sobie przez ramię. 
- Jak było? – zapytał.
- Męcząco.  Nie widać? – dziewczyna była cała czerwona z wysiłku.  Wyglądała na wykończoną.
-  Widać. Tak tylko pytałem. Ubierz czapkę, żeby cię teraz nie zawiało.
- Powiedział  człowiek w podkoszulku.  – odparła sarkastycznie.
-  To nie ja jestem po wysiłku fizycznym. No ubieraj się  – powiedział poważnie.
- Stara zrzęda z ciebie – zażartowała, ale on na to nie zareagował.
-  Dbam tylko, żebyś nie zachorowała.
- Pan dzisiaj jakoś bez humoru? – Jade zauważyła , że chłopak zachowywał się inaczej niż zazwyczaj.
- Za to pani chyba aż w za dobrym  – Nie wiedziała o co mu chodziło. Postanowiła dać sobie spokój z utrzymaniem tej rozmowy.
- Ok, nie wnikam.  Jedźmy już, muszę się wreszcie ukąpać.

                                                                              ***

Jeśli był jakiś powód dlaczego Niall był zły to był nim Louis. Zadzwonił po tym, jak blondyn odwiózł dziewczynę do kliniki.  Zaczął mówić na temat jego lekkomyślnej decyzji o tym wyjeździe, i co będzie kiedy ktoś się dowie co on tu robi i dlaczego ma zamiar przebywać w tym miejscu przez tak długi czas. Czy jest tak głupi, że myśli, iż nikt nie zainteresuję się co właśnie robi? Chłopak nie mógł dłużej tego słuchać i się rozłączył.  Przez cały dzień chodził zdenerwowany. Dał to nawet odczuć Jade. Teraz stał w kuchni  i czekał aż woda na herbatę się zagotuje. Jade brała jeszcze prysznic, ale powinna nie długo wyjść.  Wyciągnął dwa kubki z półki.  Zalał torebki z herbatą wrzątkiem. Dolał mleka i  mocno posłodził.  Postawił kubki na stole i usiadł.  Chwycił jeden i wziął łyka.  Taka herbata była najlepsza. Dużo mleka, dużo cukru.  Zamek drzwi łazienki właśnie się przekręcił. Do kuchni wjechała dziewczyna.  Blondyn spojrzał na nią. Miała na sobie spodnie od dresu i za duży sweter. Jej włosy były mokre.  Uśmiechnął się do niej.
- Zrobiłem herbatę. 
- Dzięki.  – dziewczyna podjechała do stołu. Wzięła do ręki kubek i zaplotła na nim palce.  Niall zauważył, że wcześniej widział taki sam ruch u jej ojca. – z mlekiem? – zdziwiła się.
- Nie lubisz?
- Piłam taką może raz w życiu. 
- Jak chcesz to zrobię ci inną – Dziewczyna pokręciła głową.
- Ta może być – napiła się i zrobiła dziwną minę. – Ile ty słodzisz?
- Trzy łyżeczki. Wtedy dobrze smakuje  – Jade zaśmiała się.
- Trochę mocna przesada, ale rzeczywiście nawet dobrze smakuje  – chłopak wyszczerzył zęby.
- Wszyscy to mówią. Co jemy? -   Niall otworzył lodówkę i zaczął analizować jej wnętrze.
- Co mamy?
- Niby zrobiłem dziś zakupy, ale z racji tego, że nie potrafię zbyt dobrze gotować, to może płatki?
- Może być. – Chłopak zamknął lodówkę i zaczął grzebać w półkach.
- Nesquik? - odwrócił się w stronę Jade.
- Nesquik.  - przytaknęła.
- Ciepłe,  zimne?
- Ciepłe  – Blondyn skinął głową. Włączył palnik i postawił na nim garnek, do którego wcześniej nalał mleka.  Znów odwrócił się do Jade.
- Przepraszam, że byłem dziś niemiły. – Dziewczyna spojrzała na niego.
 -Spoko,  to nie był twój największy grzech. -  Nic nie odpowiedział, wiedział co miała na myśli. – Lepiej uważaj  na to mleko, bo ci wykipi  – powiedziała, by przerwać cisze.  Nie spodziewała się jednak, że rzeczywiście się tak stanie. Zanim chłopak zdążył wyłączyć palnik, mleko wykipiało.  Jade zaczęła się śmiać.  – Rzeczywiście niezły z ciebie kucharz.
- Nie ma się z czego śmiać, tu się właśnie tragedia wydarzyła  – chłopak złapał za ścierkę.  – Okazuję się, że nawet mleka nie umiem przypilnować.  – Jade wciąż nie mogła się przestać śmiać.  Niall wylał resztę do zlewu. – Nawet garnek przy okazji przypaliłem.  – Powiedział rozżalonym głosem. Popatrzył się na Jade i zrobił najbardziej rozpaczliwą minę, jaką  brunetka widziała w swoim życiu. Już miała go pocieszać, gdy ten zaczął się śmiać. Pokręciła tylko głową i zawtórowała mu.  Jade miała wrażenie, że dostała głupawki. Kiedy w końcu  doszli do siebie,  Niallowi udało się zagrzać nowe mleko, tym razem bez przeszkód. Wyciągnął miski z półki i postawił je na stole. Jade nasypała płatków do obu naczyń i zalała je mlekiem.  Wzięła łyżkę do ręki i zaczęła topić kulki w mleku.
- Wolę jak są takie bardziej rozmoknięte  – powiedziała.
- Ja też  - spojrzała na Niall’a i zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że robi on praktycznie to samo ze swoimi płatkami.  Kiedy  wystarczająco nasiąkły mlekiem zaczęli jeść.    – Jesteś leworęczna?
- Jak widać.  – teraz spostrzegła, że on też je lewą ręką – Ty też?
- Też – uśmiechnął się.
- Nie myśl sobie. Wcale tak wiele nas nie łączy.
- Mi się wydaje, że niewiele mniej niż wiele.

_______________________________________________________________

Liczba komentarzy jest naprawdę powalająca, aż zaczyna się zastanawiać co ja tu jeszcze robię. Może lepiej pisać do szuflady? Tak myślę, że to dobry pomysł.







Szablon by S1K