niedziela, 26 kwietnia 2015

13. Boję się

- Co, jej zrobiłeś, dlaczego płakała?  - Otworzył pilotem samochód i spojrzał na przyjaciela z wyrzutem.
- Nic jej nie zrobiłem – powiedział  Louis, kiedy oboje wsiadali do auta. Niall włożył kluczyki w stacyjkę i odpalił auto. - Tylko z nią rozmawiałem.
- A ona tylko zaczęła płakać? Zapnij pasy.  – Chłopak upewnił się, że nic za nim nie jedzie i wycofał samochód spod domu Jade. 
- Powiedziałem jej tylko, że chciałbym jej pomóc, a ona się wtedy zdenerwowała. Nie chciała żadnej pomocy, nie potrzebowała jej i wiesz? Miała rację. Poprosiłem ją, żeby  m i  pomogła, bo uświadomiłem sobie, że to ja tej tego potrzebuję, a ona wtedy zaczęła płakać, ale skinęła głową. Następnie wszedłeś ty i potem nie chciała już nic mówić. – Niall milczał przez chwilę, analizując to, co powiedział Louis.
- Z tą pomocą, to u niej ciężki temat. Ona musi się czuć samodzielna.  Lou, ona nie miała racji. Nie chce pomocy, ale tak naprawdę jej potrzebuje.  I nie chodzi mi tu o to, że jest na wózku. Jest pełna sprzeczności. Jednocześnie tak pewna i niepewna siebie. Stara się nie zwracać na siebie uwagi, jakby bała się, że patrzenie na nią boli. Chodzi o to, że ona nie potrafi zaakceptować siebie.  Ale my też jej potrzebujemy, a Jade nawet nie ma pojęcia jak bardzo. 
- Wydawało mi się, że tak jakby potrzebowała tego, że to ona może komuś pomóc, a nie ktoś jej.
- Bo pewnie tak było, teraz może poczuć się do czegoś potrzebna. Masz szczęście, że płakała tylko z tego powodu, bo uwierz marny byłby twój los - zażartował.
- Mam szczęście, że dała mi szansę.   – Oparł głowę o szybę i spojrzał na Nialla.
- Mamy szczęście, wielkie szczęście.

                                                                          ***

Położyła się na łóżku, poprawiła sobie poduszkę pod głową, wzięła głęboki wdech. Należało się w końcu uspokoić. Co się przed chwilą stało? Nie do końca to rozumiała.  Co się stanie teraz, czy to coś zmieni? Jak Niall i Louis wpłyną na jej życie? Nie miała pojęcia, jak to wszystko ma teraz wyglądać. Zastanawiała się, co powinna zrobić, jeśli chodzi o Louisa. Nie znała go i nie wiedziała czego tak naprawdę powinna się po nim spodziewać. Czy naprawdę zamierzał wkroczyć do jej życia i zostać w nim na dłuższy moment? Kiedy tu był, przeszło przez nią tak wiele różnych emocji, które wcale nie powinny się ze sobą spotkać.  Przecież nienawiść nie powinna się łączyć ze współczuciem, a strach z odwagą. Tylko czy to naprawdę była nienawiść? Chyba niekoniecznie. No może złość, a nawet wściekłość, ale nie nienawiść. Teraz wiedziała to na pewno. Nie żywiła już nienawiści do tych dwóch chłopaków. Odeszła ona wraz z kolejnymi spotkaniami z Niallem, na których Louis nieświadomie skorzystał. Jade zrobiła postęp jeśli chodzi o Nialla i Louisa, jednak wciąż tkwiła w martwym punkcie nienawiści do samej siebie.  
- Jade wszystko w porządku?- dziewczyna odwróciła się do ojca, który właśnie wszedł do jej pokoju. – Mama  mówiła, że był tu dzisiaj Niall z tym drugim chłopakiem.
- Wszystko ok. - Mężczyzna stał jeszcze chwilę przy drzwiach, patrząc na córkę. Po chwili podszedł i przysiadł na łóżku.
- Na pewno? Wiesz, że jeżeli nie chcesz to nie musisz się w to angażować? – Podniósł rękę,  jakby chciał pogłaskać ją po głowię niczym małą dziewczynkę, ale w połowie ruchu zawahał się i odłożył rękę.
- Dam sobie radę, tato. Nie martw się.  – Oboje czuli między sobą dystans stworzony przed laty, a który teraz tak trudno było przełamać.
- Dobrze. – Mężczyzna wstał z łóżka i podszedł do drzwi. – Wiem , że ci ciężko, ale myślę, że oni naprawdę chcą dla ciebie dobrze – uśmiechnął się do niej i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Wiem, tato - powiedziała cicho.

                                                                            ***

Niall i Louis wyszli ze studia i skierowali się w stronę parkingu.  Było już po dwudziestej, a oni dopiero skończyli nagrywać materiał. Cały zespół odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie mogli opuścić budynek i udać się na zasłużony odpoczynek.  Praca nad nowym albumem nie należała do najłatwiejszych.  A każdy z nich potrzebował wytchnienia i chwili na siebie. Jednak tempo jakie zostało im narzucone nie pozwalało na to. Trudno przewidzieć, kiedy będą mogli sobie znów pozwolić na jakąś dłuższą przerwę.  Dzień wolego, a potem znów trzeba skupić się na pracy.
- Jutro zamierzam jechać do Jade  - powiedział Louis opierając się o maskę swojego samochodu.
- To możemy pojechać razem. Też miałem ją odwiedzić.
- Tylko, że chciałem sam. - Niall spojrzał z zdezorientowaniem na Louisa.
- Mam nie jechać?
- Wolałbym nie.
- To co, chcesz się teraz umawiać na jakieś dyżury: raz ja, raz ty? - zapytał sarkastycznie.
- Nie, chcę tylko, żebyś nie jechał jutro. Chciałbym z nią jeszcze pogadać sam na sam. – Coś sprawiło, że Niall poczuł się odrzucony, wystawiony do wiatru i wykorzystany.  Jak na zasadzie odwal brudną robotę, a potem poradzę sobie sam. Był zły, zwyczajnie zły.
- Ok, powiedz Jade, że postaram się niedługo do niej przyjechać. – Odwrócił się i ruszył w stronę swojego samochodu.
- Powiem  - odpowiedział Louis wsiadają do auta.

                                                                         ***

- Cześć. - Louis niepewnie wszedł do pokoju dziewczyny. - Twoja mama mnie wpuściła.
- Cześć - mruknęła od niechcenia, sprawiając wrażenie jakby niepamiętała ich poprzedniej rozmowy.
- Mogę usiąść? - wskazał palcem na fotel.
- Czyli to nie będzie krótka wizyta? - Ściągnęła gumkę z ręki i związała włosy w kucyka. - Zamierzasz usiąść. To nie zapowiada pięciominutowej rozmowy - odpowiedziała na pytające spojrzenie Louisa.
- W pięć minut nie naprawię roku.  – Usiadł tym razem nie czekając na pozwolenie.
- Nie naprawisz go nawet za sto lat. - Oparła głowę na dłoni i uśmiechnęła się tym najgorszym z wszystkich rodzajów uśmiechów. Ale jego to nie wzruszyło. W końcu byli zawodnikami tej samej kategorii, choć jeszcze żadne z nich o tym nie wiedziało.
-  Ale mogę próbować przez następne pięćdziesiąt. Nie żyję złudzeniami,  sto lat mi nie pozostało. Jak pociągnę do siedemdziesiątki będzie dobrze - odpowiedział posyłając jej ten sam uśmiech.
- Nie ma co próbować, nie da się naprawić tego, co już minęło.
- Racja, przeszłości nie zmienię, więc popracuję nad przyszłością - pokiwał teatralnie głową. Jade nic mu na to nie odpowiedziała, tylko ruszyła w stronę drzwi  i wyjechała z pokoju. - Gdzie idziesz, znaczy jedziesz? - Chłopak wstał, ale nie zdążył nawet zrobić dwóch kroków, gdy drzwi sąsiedniego pokoju się zamknęły - Aha, okej… no to poczekam? 
 Stojąc w pokoju, rozglądnął się po nim. Pomieszczenie było niewielkie. W centralnym punkcie  znajdowało się łóżko, które zajmowało większą część miejsca. Przy oknie stało biurko, na którym walało się pełno książek i masa innych kartek. Nad łóżkiem wisiała fotografia uśmiechniętej dziewczyny na rowerze. Miała rozwiane włosy i wyglądała na szczęśliwą. To tak wyglądała dawna Jade, z której teraz tak niewiele zostało.  Była tu jeszcze drewniana  szafa i w kącie duży wygodny czarny fotel, na którym Louis z powrotem usiadł. Minęło kilka minut i Jade wróciła, podjechała do łóżka. Gdy chłopak zobaczył, że dziewczyna  ma zamiar się na nie przesiąść zerwał się z fotela, by jej pomóc.

- Uspokój się - skarciła go. - Dam sobie radę. - Już po chwili siedziała na łóżku.  
- Myślałem…
- Wiem – przerwała mu. - Gdzie zgubiłeś Nialla? - Zmieniła temat. Ku jej zdziwieniu, chłopak usiadł na wózku.  Oparł ręce na kołach i zaczął się poruszać w przód i w tył.
- Wygodny  - stwierdził mimochodem. – Niall powiedział, że jak znajdzie czas, to niedługo cię odwiedzi. - Postanowił przemilczeć fakt, że sam wcześniej nie zgodził się na to, by wspólnie tu przyjechać.
- Tak wygodny, że prawdopodobnie zostanie ze mną do końca życia - uśmiechnęła się gorzko. Louis odchrząknął, zastanawiając się co mógłby odpowiedzieć.  
- Przepraszam. - Wstał i usiadł koło Jade.  – To było głupie.
- Trochę tak - roześmiała się, co go wyraźnie zdziwiło. - Naprawdę musisz być głupi.
- Całkiem, możliwe Jade, że się nie mylisz - powiedział też się śmiejąc.
- Chciałeś powiedzieć, że na pewno.
- Chciałem powiedzieć, że kiedyś razem wywalimy przez okno ten wózek. Jeszcze zobaczysz.

                                                                      ***

Jak na osobę, która nie wierzy w miłość, Jade była całkiem specyficzna. Natknięcie się na godzinę typu 22:22, powodowało klaśnięcie w dłonie i myśl, że ktoś o niej myśli. Nocami zaś kreowała niemożliwe scenariusze o rzeczy, która w jej oficjalnej wersji nie miała prawa bytu. Zwyczajnie nie istniała. Lecz gdzieś, tam w środku, głęboko Jade była niepoprawną romantyczką, czekającą na rycerza w pięknej zbroi. Nie lubiła tej wersji siebie, dlatego tak bardzo starała się ją ukryć, nawet przed samą sobą. Nie była stworzona do bycia tym, kim się stała, ale nie mogła tego powiedzieć nikomu, bo nie potrafiła przyznać tego samej sobie.  Ale noce odkrywały ją. Myśli krążyły nie chcąc się ulotnić. Choć tak bardzo chciała przestać myśleć, wyłączyć się i zapomnieć o wszystkim - nie dało się. Noc odsłania kłamstwo i choć w pewnym stopniu pozwala stanąć twarzą w twarz z prawdą. Jade nie miała pojęcia, czy kiedykolwiek będzie gotowa stać się sobą i przestać być kimś, kto wciąż udaje.  Gdzieś pośród tego wszystkiego zgubiła siebie, ale nawet nie próbowała się z powrotem odnaleźć. Była słabą kopią, tego kim kiedyś była. Jednak pojawił się on, a teraz jego przyjaciel i wyciągnęli ręce w poszukiwaniu Jade. Bo skoro ona nie próbowała się odnaleźć, oni postanowili to zrobić. Teraz tylko musiała uwierzyć, że może im się udać. Szkoda, że jej wiara też była słaba.  Dobrze, że oni nie zamierzali się poddać. W dzień Jade trzymała swoje myśli na uwięzi, pod ścisła kontrolą, ale w nocy spuszczała je ze smyczy, dając im trochę swobody. Bała się spustoszenia, jakie mogą wyrządzić, dlatego tak bardzo starała się je blokować. Niektóre jednak znajdywały ucieczkę i wędrowały w stronę prawdziwej Jade.  Wracając do rycerza w pięknej zbroi, Jade bała się tego, kim może się on okazać. A może nawet wiedziała już kim on jest i właśnie to przerażało ją najbardziej. Naprawdę  nie chciała się do tego przyznać. Chciała krzyczeć i uciec jak najdalej. Bała się. Starała się nie zauważać i ignorować własne uczucia. Bo miłość przecież nie istnieje, nie dla takiej Jade. Ale trudno było ukryć przed samą sobą, kto jest ostatnią osobą, która krąży w jej myślach przed każdym zaśnięciem.

                                                                     ***

Spał mocno, wtulając twarz w poduszkę, oddychał niespokojnie. Chyba śniło mu się coś złego.  Przewrócił się na drugi bok, wypowiadając jakieś niezrozumiałe słowo. Nagle w pokoju rozbrzmiał dźwięk telefonu. Chłopak przebudził się i sięgnął ręką po komórkę, która stała na szafce nocnej. Otworzył oczy w pokoju było ciemno, zerknął na budzik – wskazywał drugą w nocy. Spojrzał na telefon, a kiedy zobaczył kto dzwoni, szybko odebrał.
- Jade? Co się stało? - spytał wyraźnie przestraszony. W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem  i coś w rodzaju śmiechu.
- Muszę być strasznie zdesperowana, że do ciebie dzwonię - Chłopak dalej nic nie rozumiał. – Spałeś?
- Tak. Jade, o co chodzi?
- Przepraszam, jest późno. Nie mogłam spać. To było głupie. Rozłączam się. – Znów usłyszał, jak dziewczyna pociąga nosem.
- Nie, czekaj.  No kurde, Jade – powiedział, kiedy usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Wybrał jej numer, a ona  po chwili odebrała. - Teraz to ja chcę pogadać.
- Ok.
- Płaczesz? - Spytał, choć wiedział, że i tak nie otrzyma prawdziwej odpowiedzi.
- Nie. 
- Jade nie jestem głuchy. Przestań udawać - prawie krzyczał.
- Nie potrafię. - Pokręcił głową i potarł ręką czoło. Tak bardzo chciał jej pomóc, tak bardzo trudno było to zrobić.
-  Wiem - powiedział cicho, a w odpowiedzi usłyszał szloch w słuchawce.
- Boję się – nie powiedziała czego.
- Ja też. – Ale on wiedział, że to ten sam rodzaj strachu. – Przyjechać do ciebie?
- Nie musisz – teraz wiedział, że chciała.
-  Ale ja też chcę.

                                                                            *** 

Było sporo po trzeciej, kiedy dotarł na miejsce.  Przeszło mu przez myśli, że Jade mogła już zasnąć. Jednak przekonał się, że się mylił w chwili kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, a on dopiero zamykał samochód. Czekała na niego. Wszedł do  domu, szybko zamykając za sobą drzwi, by nie wpuścić zimnego powierza do środka. Otrzepał się z zimna. Nie miał na sobie kurtki, dlatego tak zmarzł.
- Do twojego pokoju? – spytał, a ona skinęła głową. 
Oboje usiedli na łóżku, żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, więc oboje milczeli. Cisza dławiła ich gardła i przeszywała serca. Bolało, było gorsze niż ból fizyczny. To milczenie zawierało tak wiele słów, które teraz nie mogły zostać wypowiedziane. Każdy oddech wydawał się taki ciężki i pozbawiony chęci do życia. Jak długo jeszcze będą musieli się przed sobą ukrywać? To naprawdę było trudne. Tak bardzo potrzebowali siebie nawzajem, ale żadne z nich nie mogło się do tego przyznać. Kto by pomyślał, że niepewność może zabijać i równocześnie dawać nadzieję. Nic nie było oczywiste, ani jasne. Cały ich świat był pogmatwany. Milczenie nie mogło trwać wiecznie, ale minie jeszcze sporo czasu zanim zostanie wypełnione właściwymi słowami.
- Ciągle się trzepiesz. - Jade sięgnęła po koc i podała mu go. - Masz przykryj się.
- Dzięki. – Chłopak rozłożył go i okrył nim swoje plecy.
- Nie ma za co. - I znów zabrakło tematu do rozmowy. Spojrzeli na siebie i było to jak porażenie piorunem, nagłe i niebezpieczne. Tak jakby ta druga osoba wyrwała ci serce. Natychmiast oboje spuścili wzrok, siląc się na wmawianie sobie, że nic się nie dzieję.  
- To takie głupie, wiesz?  - powiedział ze smutkiem, a ona pokiwała głową, zgadzając się.
- Ale tak musi być. – Przynajmniej tak się jej wydawało.
- Jak długo? – Tak bardzo chciał dotknąć jej ręki, albo choćby odgarnąć za ucho ten zwisający kosmyk włosów na jej czole, jednak nie mógł przekroczyć bariery.
- Nie wiem. - Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedziała też, czy kiedykolwiek będzie mogła to zrobić.
- Dlaczego ciągle musimy udawać? To tak jakby prawda była gorsza.
- Tak jest łatwiej, przecież wiesz. – Chłopak pokręcił głową.
- Tak się tylko wydaje. Ukrywasz się przed kimś, ale nie możesz tego ukryć przed samą sobą.  Ja nie mogę, choćbym chciał. Czemu tak trudno nazwać rzecz po imieniu? Dlaczego rozmawiamy chorym szyfrem?
- Bo nie jesteśmy gotowi porozmawiać naprawdę – wyszeptała, starając się nie dopuścić, by jakaś łza spłynęła po jej policzku.
-  Wiem, że znów płaczesz. – Skoro już wiedział, przestała je zatrzymywać, uwolniła łzy. I tak bardzo chciała, żeby ją teraz przytulił, ale przecież nie mogła poprosić.
-  Jestem zmęczona tym wszystkim.
-  Ja też. – Wyciągnął paczkę chusteczek z kieszeni spodni i wyjął jedną. Wahał się przez chwilę, ale w końcu się zdecydował. – Mogę?  - Jade skinęła głową. Przybliżył się do niej jeszcze bardziej i zaczął delikatnie wycierać jej twarz mokrą od łez. Kiedy skończył przejechał kciukiem po jej policzku, ścierając zabłąkaną łzę. Dziewczyna przymknęła oczy, a on powtórzył swój ruch, chcąc zatrzymać ten dotyk na zawsze. Niepewnie, leciutko oparła głowę na jego ramieniu, mając wrażenie, że robiąc to ryzykuje życiem. Ale chwilę po tym, on przygarnął ją do siebie z całych sił, jakby nigdy nie miał zamiaru jej wypuścić. A kiedy to się stało, ona wreszcie poczuła ulgę.
- Dziękuję, Niall. – A żadne inne słowa tej nocy nie były potrzebne. 
Szablon by S1K