piątek, 15 sierpnia 2014

5. Największy przegrany

Niall podszedł do niej  i kucnął przy jej wózku.
- Dasz radę. – Posłał jej pokrzepiający uśmiech.  - A ja przypilnuję, żebyś go nie spotkała. Nawet nie będzie wiedział, że tu jesteś . Nie martw się.
- Jak chcesz to zrobić?
- Dzisiaj nagrywamy solówki, więc on będzie w innym pomieszczeniu – dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- W takim razie okej.
Kiedy znaleźli się w budynku Jade zobaczyła zagracony korytarz prowadzący do wielu sal, na których drzwiach były wypisane tabliczki informujące co gdzie się znajduje. Nie miała pojęcia, że studio nagrań może być tak wielkie. Niall pokierował ją do jednego z pomieszczeń. Otworzył przed nią drzwi, a potem wszedł zaraz po niej.  W sali siedziało dwóch mężczyzn.
- Cześć – przywitał się blondyn. – to Jade, pobędzie dzisiaj trochę z nami. – Mężczyźni wstali, by podejść do brunetki przywitać się.
- Cześć, Jade. Jestem Mark, a to Jake. Ja jestem tekściarzem, a on dźwiękowcem.
- Miło was poznać, panowie – uśmiechnęła się Jade po uściśnięciu dłoni.
- Przyjemność jest po naszej stronie. W końcu przyszło nam spędzić czas z kimś normalnym – powiedział Jake, a Mark przytaknął mu, śmiejąc się.
- Sugerujecie coś? – wtrącił się Niall z udawaną irytacją - Jestem nienormalny?
- Skoro tak mówisz, to… no cóż Horan przyznam ci rację. – Kolejne 5 minut minęło na wzajemnych docinkach. Jade próbował się nie śmiać, ale słysząc to, co do siebie mówią po prostu nie mogła. Zastanawiała się, czy to zawsze tak wygląda. Po jakimś czasie w końcu się uspokoili.
- No Nialler! Koniec tego, bierzemy się do roboty. Chyba, że chcesz tu siedzieć do rana – Niall przytaknął na znak, że jest gotów. Podszedł do dziewczyny.
- Zostawiam cię tu z tymi frajerami, ok? 
- Horan słyszałem! – krzyknął Mark, a Jade roześmiała się.
- Może być.  – Dziewczyna została wraz z dwoma mężczyznami w reżyserce, a Niall wszedł do studia nagraniowego, które było oddzielone grubą szybą.  W pomieszczeniu, w którym była, znajdowały się przeróżne urządzenia do nagrywania, obróbki i miksowania dźwięków. Mark powiedział, że może zająć miejsce pomiędzy nimi, dzięki temu będzie mogła wszystko lepiej obserwować.
- Niall możemy zaczynać?
- Chwila! – Chłopak założył słuchawki na uszy i pokazał kciuk na znak, że jest już gotowy.
- No to ciągniemy to, co wczoraj – Jake zaczął ustawiać jakieś przyciski, o których Jade nie miała pojęcia do czego służą. Wydawało jej się, że jest ich cała masa  i zastanawiała się jak Jake może się 
w tym połapać.

 - Niall, start! – Nie mogła powiedzieć, że nie ciekawiło jej to.  Coś sprawiało, że mimo tego co wcześniej powiedziała, chciała usłyszeć jego głos.  Nie spodziewała się jednak, że jest w tym naprawdę dobry, może oczekiwała, że skompromituje się przy niej. Poniesie małą porażkę, a ona będzie mogła go wyśmiać, zawstydzić. Ale gdy zaczął śpiewać  przekonała się jak bardzo się myliła. Jego głos był czysty, i niespodziewanie przyjemny, i  jakby tajemniczy. I naprawdę, naprawdę mogła by tego słuchać.  Już kiedyś słyszała jakąś ich piosenkę, ale on nie zapadł jej w pamięć. Dopiero po wypadku dowiadywała się więcej o zespole. Chciała wiedzieć komu zawdzięcza wózek.  Potem przesłuchała kilka ich piosenek,  wszystkie kręciły się wokół jednego tematu, oczywiście pieprzona miłość.  Łatwo było znienawidzić  ładne buzie z TV i przykleić im odpowiednią naklejkę. Ale w końcu zjawił się  on u niej w domu i chciał wszystko naprawić.  I już wiedziała, że nie jest do końca kimś kogo sobie wyobraziła. Nie zwracała uwagi na słowa, słuchała tylko jego głosu, który tak bardzo ją zadziwił.  Można by powiedzieć , że słuchając tego, była jak zaczarowana.  Siedziała pośród dwóch mężczyzn, ale oczy miała wlepione na tego, który stał za szybą. 
- Stop! Niall musisz zaśpiewać to trochę wyżej – Mark przerwał mu. 
- Dobra, spróbuję.
- Zacznij od nowa. - Zanim Mark stwierdził, że w końcu ma wersję, która się nadaje, minęły 2 godziny. Jade nie mogła uwierzyć, że tyle zajmuję nagranie jednej zwrotki i jakie to musi być męczące: śpiewanie w kółko jedno i to samo, aż do uzyskania idealnej wersji.
- No możecie się zbierać, w końcu mamy to.
- Ok, to lecimy – powiedział Niall. A Mark i Jake przytuli na pożegnanie Jade.
- Pa chłopaki – uśmiechnęła się do nich, a blondyn machnął ręką na odchodne. Wyszli 
z pomieszczenia i znów znaleźli się na korytarzu.

- Chcesz jakąś kawę albo coś?  - spytał Niall.
- Tak, może być kawa. Chciałam jeszcze skorzystać z ubikacji. Jest tu gdzieś? – Jade rozglądnęła się wokół siebie.
-  Czwarte drzwi na prawo. Poczekać na ciebie tutaj?
- Nie. Możesz iść po kawę.
-Będę tu za kwadrans. Tylko się nie zgub.  – Brunetka skinęła głową i udała się w stronę ubikacji.  Jednak kiedy wróciła, Nialla jeszcze nie było. Nagle światła w korytarzu zaczęły migać, aby po chwili całkiem zgasnąć. Dziewczynę ogarnęła ciemność.  Fantastycznie, jest sama w ciemnym korytarzu 
i w dodatku na wózku. Pomyślała, że czuje się, jakby była bohaterką jakiegoś  durnego horroru.  Po chwili usłyszała otwieranie drzwi jednego z pomieszczeń.

- Jest tu ktoś? - dało się słyszeć czyjeś kroki.
- Tak. Szlag by to trafił, znów musieli wyłączyć prąd! – Jade usłyszała męski głos, w którym rozbrzmiewała pretensja.
- Masz telefon albo coś, żeby tu poświecić?
- Mam, ale padł mi jakieś 15 minut temu, więc nic z tego nie będzie.
-  A ja oczywiście zapomniałam swojego wziąć z domu…
- Czyżby skleroza? – zażartował nieznajomy, a dziewczyna zaśmiała się.
- Zapewne to właśnie to . Myślałam, żeby spróbować wyjść z tego korytarza, ale tu gdzieś koło mnie są jakieś sprzęty, a ja nie chcę ich rozwalić. Mógłbyś je przesunąć?
- A sama nie możesz się ruszyć i tego zrobić? – powiedział żartobliwym tonem.
- No właśnie, tak jakby nie mogę.  – Jade ogarnęła irytacja.
- Dlaczego?
-  O, to zabawna historia. Tak się składa, że siedzę sobie na takim wygodnym fotelu, innym znanym jako wózek inwalidzki, i owszem mogłabym to zrobić, ale musiałabym się bardzo, ale to bardzo wysilić, żeby to poprzesuwać. Mogło by się również zdarzyć, że spadłabym i prawdopodobnie utknęłabym na podłodze, czekając na zbawienie. – Dziewczyna pokusiła się o sarkazm, ale chłopak nic nie odpowiedział. – Zabrakło ci inteligentnych odpowiedzi? Nie martw się,  nie zarazisz się kalectwem.  – Nie wiedziała, co w nią wstąpiło, ale czuła potrzeba wyżycia się na kimś. Co z tego, że nawet go nie znała? Chłopak jednak znów nic nie odpowiedział, podszedł tylko i odsunął rzeczy, które znajdowały się wokół niej.  – Dziękuję. – Teraz zawstydziła się swoimi poprzednimi słowami.
-  Nie ma za co. – Dopiero teraz przemówił .W tej samej chwili prąd znów został włączony. Korytarz rozświetlił się blaskiem lamp, a Jade zobaczyła z kim rozmawia. Była porażona tym kogo zobaczyła.  To on stał przed nią. Louis Tomilnson , ten, z którym spotkania obawiała się odkąd tu przyszła. Jeszcze przed chwilą prowadził z nią rozmowę.  Miał wzrok wlepiony w podłogę. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na nią. Mierzyli się wzorkiem, dopóki nie usłyszeli czyichś kroków. Odwrócili się i zobaczyli Nialla, trzymającego w rękach dwie kawy i  idącego w ich stronę.  On też był zszokowany tym, co ujrzał.
- Co tu robisz?  - spytał blondyn, kiedy do nich dołączył.
- To co zawsze Niall, ale widzę, że ty bawisz się w organizację charytatywną.
- Louis zamknij mordę!  – Chłopak zdenerwował się.  Jego przyjaciel zachowywał się jak dupek, a Jade musiała tego słuchać. Było mu wstyd, wiedział że brunetka długo nie zapomni tego okropnego spotkania. Teraz wyrzucał sobie, że się nie pośpieszył. Może gdyby przyszedł tu wcześniej, Louis nie zdążyłby się pojawić.  Chciał coś jeszcze mu powiedzieć, ale Jade ruszyła wózkiem w stronę wyjścia. Obejrzał się jeszcze na Louisa i zmierzył go wściekłym wzrokiem, a potem pobiegł za dziewczyną.  Tomlinson został sam na korytarzu, odwrócił się w stronę ściany i oparł o nią ręce. Wziął głęboki oddech, by się uspokoić, ale to nic nie dało.  Był zdenerwowany, poirytowany, wściekły i  rozczarowany, rozczarowany sobą...

                                                                         ***

Próbowała, naprawdę próbowała nie płakać, ale kiedy usłyszała słowa Louisa, po prostu nie mogła. Przynajmniej on nie zobaczył jej łez. Jade udało się wyjść zanim zaczęła płakać. Chciała być twarda, chciała mu coś powiedzieć, ale nie udało się. Wystarczyło kilka jego słów, by ją zranić.  „Widzę, że bawisz się w organizację charytatywną”  echem powtarzało się w jej głowie. Poczuła się nic nie warta.
Zatrzymała się przy samochodzie Nialla, zaraz potem chłopak znalazł się przy niej. Nie chciała, żeby na nią patrzył. Miała wrażenie jakby doznała największego upokorzenia w jej życiu. Blondyn widząc jej łzy, starł je dłonią z policzka i mocno ją przytulił. O dziwo Jade nie odepchnęła go tylko jeszcze bardziej do niego przylgnęła. Potrzebowała tego, by ktoś okazał jej trochę otuchy  i wsparcia, a on właśnie to zrobił. Wziął ją na ręce i posadził bezpiecznie w aucie. Przez całą drogę powrotną milczeli. Jade nie chciała rozmawiać, a on to rozumiał. Obwiniał siebie za to co się stało. Słyszał jak cały czas pociąga nosem i próbuje się uspokoić, ale nie może. Nowe łzy napływają jej do oczu.  Kiedy znaleźli się pod domem dziewczyny znów wziął ją na ręce, ale tym razem nie posadził jej na wózku tylko wniósł do domu, w którym jeszcze nikogo nie było. Wszedł do pokoju Jade  i położył ją na łóżku. Brunetka obróciła się na bok i schowała głowę do poduszki. Niall domyślił się, że teraz potrzebuje samotności. Pogłaskał ją po włosach i powiedział:
- Przepraszam Jade. – Po tych słowach wstał i wyszedł z pokoju. 

                                                                         ***

Są rzeczy, których nie można przewidzieć, i owe spotkanie właśnie do takich rzeczy należało. Nie spodziewał się tego.  Po tym jak zostawił list w szpitalu, nie miał zamiaru zobaczyć jej nigdy więcej.  Chciał zapomnieć, wymazać pamięci. Ale los czasami płata nam figle i my nie mamy nic do powiedzenia w tej kwestii. W jego głowie powstawało wiele myśli, które zaczynały się od gdyby, ale „gdyby” nigdy nic nie zmienia.  Pozostawia tylko, niesmak  świadomości, że coś mogło potoczyć się inaczej.  Wtedy na korytarzu,  w momencie, w którym wspomniała, że jest na wózku domyślił się, że to musi być ona. Bał się.  Przerażała go myśli, jak Jade zareaguje, gdy dowie się, że rozmawia właśnie z nim.  Miał świadomość, że dla niej jest potworem i tchórzem i choć próbował wymazać  wszystko, co było związane z nią, to w podświadomości myślał o sobie właśnie w ten sposób.  Potwór i tchórz, cholerny tchórz nic więcej.  Zasłaniał swoje prawdziwe emocje arogancją. To dlatego tak zareagował, przecież nie chciał tego powiedzieć.  Zrobił to. Wiedział, że rani ją po raz kolejny.  Nigdy nie chciał nikomu wyrządzić krzywdy, ale „nigdy”,  tak naprawdę nigdy nie jest pewne.  Czuł się jak ostatni dureń, który przejmuję się tylko sobą i wiedział, że to jest nie w porządku . Jednak jeszcze nie był gotowy na to, aby zmierzyć się z prawdą. Na początku wyśmiał pomysł Nialla i miał nadzieję,  że przyjaciel zrezygnuje ze swojego planu, ale nie udało się go przekonać.  Choć nie przyznawał się do tego nawet przed sobą, podziwiał blondyna za jego decyzję. Widział jaki jest zdeterminowany w tym co robi. Założył się z nim i myślał, że wygra, ale nagle uświadomił sobie, że tak naprawdę to on będzie przegranym bez względu na to co się wydarzy, bo Niall przynajmniej podjął próbę.  Miał świadomość, że przyjacielowi wcale nie zależy na ich zakładzie, tak naprawdę to nie on był ważny. Ważna była ona, ważne było jej wybaczenie i oto toczyła się walka.  Niall skupił się właśnie na niej, ale nie na obsesyjnym myśleniu jak wygrać.  Bo wiedział, że tak naprawdę zdobędzie wszystko, jeśli tylko ona zdoła mu wybaczyć. Louis uświadomił sobie że, jeśli nic nie zrobi to właśnie on będzie największym przegranym.

_______________________________________________________________

Rozdział trochę krótszy niż poprzednio, ale tak go zaplanowałam. Nie mogłam go przedłużyć. 
Wiem, że liczyliście na coś znaczniej dłuższego ale może następny rozdział wyjdzie bardziej obszerny. Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Ich liczba nie była powalająca ale myślę, że więcej w tym winy mojej niż czytelników. W końcu blog był zawieszony przez bardzo długi czas i pewnie większość zdążyła odejść. Tym bardziej chcę podziękować tym którzy zostali. Bardzo proszę wszystkich, którzy przeczytają rozdział aby zostawili choć malutki komentarz. Po boku bloga możecie twittować  o tym blogu - #TRUSTff, było by mi bardzo miło... To chyba tyle :))


piątek, 8 sierpnia 2014

4. Miłości nie ma

Od kilku dni Niall nie dawał znaku życia. Nie spodziewała się tego. Myślała, że od teraz chłopak będzie ją nękał częstymi wizytami. Jednak myliła się. Wmawiała sobie, że nawet się z tego cieszy, że nie musi znosić jego widoku, że nie musi słuchać jego głosu. Jednak podświadomie cały czas czekała, aż blondyn znów zawita w progi jej domu. Każdy dzwonek do drzwi był tym, który mógł zwiastować przyjście chłopaka, jednak do tej pory żaden z nich się nim nie okazał. Każdy dźwięk parkowanego samochodu przynosił jej na myśl, że to może on przyjechał, ale znowu okazywało się, że to tylko znajomi rodziców.  Trudno było przyznać przed samą sobą, że na niego czeka, choć tak właśnie przedstawiała się rzeczywistość. Chyba próbowała się oszukać, zresztą z marnym skutkiem.  Zaczęła się dziwić dlaczego myśli cały czas krążą wokół blondyna i dlaczego nie może ich odgonić. Nie przyszło jej jednak na myśl, że to może być jego taktyka, której  i tak nie zdążył dokładnie rozplanować.  Na początek postanowił jej dać czas. Niech dziewczyna wszystko przemyśli, niech zacznie się niecierpliwić. Czas dzięki, któremu myśli Jade zostaną zawładnięte jego osobą. Wtedy on znów się pojawi. Nie doszukiwała się w tym żadnego podstępu, nawet zaczęła go sobie tłumaczyć. Przecież tacy ludzie jak on są bardzo zapracowani, ciągle zabiegani. Nie mają czasu na nic.  Nie ma się co dziwić, że jeszcze go nie ma. Zresztą przy ostatnim spotkaniu powiedział tylko do zobaczenia, nic nie wspominał kiedy znów się zobaczą. W jakimś stopniu to on przejął kontrolę nad całą sytuacją, ona mogła tylko czekać na jego ruch. Pukanie do drzwi rozniosło się po pokoju.  Rytm serca Jade nagle przyśpieszył, nie mogła pojąć dlaczego tak zareagowała. Sama myśl o tym, że to może być on przyprawiała ją o gęsia skórkę, która wcale nie należała do tych nieprzyjemnych. To była ta, powstała na skutek miłego podekscytowania, oczekiwania na coś na co długo przyszło czekać.  Wszystko to znikło kiedy do pokoju weszła Lea.  Przyjaciółka, z którą znała się praktycznie od zawsze. Dziewczyna mieszkała zaledwie dwa domy dalej. Była starsza od niej o dwa lata, co równało się z tym, że była też bardziej doświadczona. Zawsze udzielała dobrych rad, a po wypadku starała się odwiedzać Jade jeszcze częściej. To było niesamowite, Lea zawsze emanowała dobrą energią.  Uśmiech nie schodził z jej twarzy.  Dzięki niej Jade nie popadła w totalna ruinę. Przyjaciółka nie pozwoliła jej się załamać. Co dziwne nigdy nie próbowała pocieszać dziewczyny. Wiedziała, że to nie pomoże. Po prostu była. Swoją obecnością potrafiła poprawić humor. Lea należała do typu ludzi których nie da się nie lubić. Potrafiła przekonać do  siebie każdego.  Ruszyła w stronę fotela, a po chwili wygodnie się w nim rozsiadła. Zamknęła oczy, i wydała błogie westchnienie.  Po chwili dziewczyna uniosła jedną powiekę i spojrzała na Jade. Podniosła rękę i wymierzyła na nią palec wskazujący.
- Czy tylko mi się zdawało, czy mina ci zrzedła kiedy tu weszłam? – chytry uśmiech wkradł się na twarz Lei.  Nie uszło jej uwadze, że przyjaciółka na coś wyczekiwała i bynajmniej  nie na nią.
-  Zdawało ci się. Nie mam pojęcia czemu tak uważasz –  brunetka próbowała ukryć swoje myśli. Szkoda tylko, że Lea czytała z niej jak z otwartej księgi.
- A mi się wydaje, że spodziewałaś się kogoś innego. Nie mam racji? – na twarz Jade wypłynął pewien grymas, który jednak ukrywał śmiech. 
- Czy ty zawsze musisz mnie przejrzeć? Nie mogę nic zachować dla siebie, bo i tak wszystko zauważysz. – w głosie Jade brzmiała pretensja wymieszana ze śmiechem. Pokręciła głową z niedowierzaniem, że Lea tak dobrze ją zna. W końcu obie wybuchły śmiechem .
-  No to co dziecinko, może mi opowiesz, kto  tak zawładnął twoimi myślami? – długo nie musiała czekać na tę historię. Brunetka potrzebowała się wygadać.  Przedstawiła całą sytuację.  Lea z zaciekawieniem przysłuchiwała  się. A kiedy dziewczyna przestała mówić odetchnęła z ulgą. Poczuła się lżejsza. Już nic jej nie ciążyło.
- I co pewnie ci się podoba? – kolejny chytry uśmiech pojawił się na twarzy Lei.
- Oszalałaś! Chyba sobie żartujesz, on?
- To dlaczego się zaczerwieniłaś? – w istocie Jade najpierw pobladła, by zaraz potem przybrać kolor dojrzałego pomidora. Nie musiała nic mówić, Lea wiedziała, że trafiła w sedno.
- Ej! Wcale nie! – te słowa nie były przekonujące. Nie dość, że nie nabrała się na nie Lea, to nawet ona sama nie umiała w nie uwierzyć. Głośno westchnęła – coś ci za wesoło, nie ma się z czego cieszyć. – przyjaciółka popatrzyła na brunetkę z politowaniem .
- Oj Jade, chłopak pojawił się tu tylko dwa razy a już zawrócił ci w głowie. Musi być niesamowity  – dziewczyna zabawnie poruszyła brwiami – No dobra moja droga, koniec tego dobrego. Muszę się zbierać, tenis na mnie już czeka. Ostatnio opuściłam trening i wolę się więcej nie narażać. Żegnam, zadzwonię w  niedalekiej przyszłości, więc łaskawie wyłącz tryb milczący na telefonie, bo nie idzie się do ciebie dodzwonić.  - Lea ruszyła do wyjścia, by po chwili przy nim przystanąć. Obróciła się w stronę Jade , pomachała jej i wyszła z pokoju. Za chwilę jednak jej głowa wychyliła się zza drzwi, na twarzy miała znowu ten swój chytry uśmieszek  - A  i tak wiem, że ci się podoba!
                                                                          ***
Nie minęły dwie minuty odkąd wyszła Lea, a znów dało się słyszeć kroki na schodach. Ta dziewczyna ma istną sklerozę , czego znów zapomniała? Skoro znowu tu była, Jade postanowiła zapobiegawczo unormować wybujałą wyobraźnie przyjaciółki.
- Wcale mi się nie podoba -  w sekundzie, w której  słowa wyszły z ust brunetki, drzwi otworzył Niall. Dziewczyna wpatrywała się w jego postać z osłupieniem.  Ten, którego wizyty niespokojnie oczekuje już od dłuższego czasu, nagle pojawia się i stoi z miną równie zdziwioną jak jej.  Chwila ciszy i chłopak odzyskał pewność siebie.
-  Czy było by bardzo nietaktowne spytać się co lub też kto?
- Co co? – mina Jade wyrażała zdezorientowanie.
-  Mówiłaś że coś wcale ci się nie podoba, no więc pytam co lub kto?
- Nic - kolor policzków Jade całkowicie zaprzeczał jej słowom.
- Nic?
- To nie było do ciebie.  Jak się wchodzi do czyjegoś domu to się puka – dziewczyna spróbowała ominąć temat.
- Trudno pukać do domu, w którym drzwi są otwarte na oścież. No to mówisz, że nie zdradzisz mi co ci się tak nie podoba?
- Dobre wychowanie wymaga poinformowania o swoim przybyciu, nawet mimo otwartych drzwi. Nie, nie zdradzę ci.
- Dlatego właśnie, że zostałem dobrze wychowany postanowiłem wkroczyć do twojego pokoju i poinformować cię o moim przybyciu, ale twoje zaskakujące słowa, powstrzymały mnie przed tym. Jednakże teraz mogę już powiedzieć. Oto jestem.  – słowa Nialla wypowiedziane tonem ważniaka, sprawiły, że dziewczyna wybuchła śmiechem a on jej zawtórował.
- Długo cię nie było.
- Tęskniłaś?  - ten uśmieszek na jego twarzy.
- Rozkoszowałam się dniami spokoju.
- Szkoda, bo ja myślałem o tobie codziennie.
                                                                        ***
Był jak Lea. Właśnie to przyszło jej na myśl. Jego sposób bycia, zachowanie, humor połączony z ironią. To ten sam typ człowieka.  Dał się lubić, a może nie dało się go nie lubić, choć przecież powinno być inaczej. Tak jest znacznie trudniej. Co było by lepsze? Na przykład gdyby okazał się dupkiem lub choćby nudziarzem, ale taki nie był.  To wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane i sprzeczne. Nie wiedziała co myśleć.  Przecież do tej pory był tym złym, tym który sprawił jej cierpienie i ból. Teraz wiedziała, że był też kimś, kto potrafi rozmawiać i rozbawić.  Był trudny do zinterpretowania.   
Siedział w fotelu i wyglądał jak by chciał coś powiedzieć ale nie był pewny czy powinien. Jade przyglądała mu się,  miał spuszczoną głowę i głośno wzdychał chyba nawet nieświadomy, że to robi.
- No to mów co masz mówić.
- Hę? – chłopak podniósł głowę zaskoczony.
- Siedzisz  i wzdychasz, nic nie mówisz, ale wyglądasz jakbyś chciał coś powiedzieć, no więc? Oddaję ci głos.   – dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zastanawiam się… Tak sobie myślę.
- No pośpiesz się, czas ci się kończy.
- Chciałem cię zabrać do studio, nagrywamy nowy album i…
- Oszalałeś?! – Jade przerwała mu.  Agresja, złość, wściekłość – teraz to można było zobaczyć na jej twarzy – Myślisz, że chcę słuchać waszych durnych piosenek?  Śpiewacie o czymś, czego tak naprawdę nie ma! Miłość i te inne bzdety, naprawdę nie chcę tego słuchać. Chwytacie ludzi na te denne teksty o uczuciu, które nie ma prawa bytu, a oni naiwnie wierzą, że ono kiedyś ich spotka i …  - mówiła by dalej gdyby nagle nie wstał. Wyglądał jakby zaraz miał w coś uderzyć. Przez chwilę poczuła, że się go boi. 
- Tak, masz racje, miłości nie ma. Przynajmniej  dopóki jej nie poznasz – powiedział gorzko i wyszedł trzaskając drzwiami.


                                                                         ***
Zostawił ją z tymi słowami. Tej nocy nie mogła zasnąć. Jej myśli ciągle krążyły wokół wściekłego Nialla. Wyczekiwany sen przyszedł dopiero nad ranem, ale chłopak nie mógł jej opuścić nawet we śnie. W głowie dziewczyny cały czas powtarzał się obraz blondyna, który trzaska drzwiami. Obudziła się rano cała spocona z pulsującym bólem głowy, była wymęczona ciężką nocą. Sięgnęła na szafkę nocną po tabletki przeciwbólowe i wodę. Przesiadła się na wózek i podjechała do łazienki by wziąć prysznic. Dopiero strumień zimnej wody, spadającej na ciało dziewczyny, dał jej ulgę. Zmyła z siebie ciężar tej nocy.
  Niall wrócił następnego dnia. Znalazł ją w kuchni.  Podszedł do niej i oparł ręce na jej wózku. Zaskoczona upuściła z ręki szklankę, która rozbiła się na podłodze. Chłopak nie zwrócił na to uwagi, tylko wpatrywał się w brunetkę.
-  Po prostu chcę, żebyś tam ze mną pojechała, więc jedź! - tym razem nie było to pytaniem, czy prośbą.  Zabrzmiało jak rozkaz. Jade pokręciła głową  ale coś jej mówiło, że tym razem to on postawi na swoim. Zbliżył się jeszcze bardziej - pojedziesz - powiedział z krzywym uśmiechem na twarzy. Znów chciała zaprzeczyć, ale nie zrobiła tego, powstrzymał ją strach przed jego obliczem, którego jeszcze nie znała.
- Rodzice będą się martwić jak zobaczą, że mnie nie ma – spróbowała się z tego wykręcić ostatni raz.
- Nie, nie będą.
- Skąd wiesz?
- Bo już z nimi rozmawiałem  - to ostatecznie zamknęło temat.  Chłopak chwycił za rączki od wózka 
i popchnął go.

- Zostaw, potrafię sama. Ręce mam jeszcze sprawne, chyba, że planujecie jeszcze raz mnie potrącić.  – powiedziała złośliwie. Chciała, żeby te słowa go dotknęły, zabolały, ukłuły w najczulszy punk i udało jej się to. Nic nie powiedział, tylko ruszył prosto do wyjścia, zatrzymał się przy samochodzie, czekając na to aż Jade zamknie dom. Kiedy znalazła się koło niego, uświadomiła sobie, że nie poradzi sobie wejściem do auta, które było bardzo wysokie.
- Tego chyba nie dasz rady zrobić sama, co? – pokręciła głową, zażenowana tym co się zaraz stanie. – Pomogę ci.  - Słowa zabrzmiały jak prośba o pozwolenie.
- Okej – powiedziała cicho dziewczyna.
- Chwyć mnie za szyję, będzie łatwiej. – Zrobiła jak powiedział, a on podniósł ją jednym silnym ruchem. Zawstydzona jego dotykiem spuściła głowę, by nie musieć na niego patrzeć. Chłopak sprawnie pomógł jej wsiąść do samochodu i przypiął ją pasami. Po chwili znalazł się po drugiej stronie. Od kiedy ruszyli nie odezwali się do siebie ani słowem. 
- Jesteśmy prawie na miejscu. - Po chwili Horan zatrzymał się przy dużym budynku, w którym mieściło się studio nagraniowe.  Wyszedł z samochodu, wyciągnął wózek z bagażnika  i otworzył drzwi od strony Jade.
- Więc zróbmy to tak jak przedtem. – Dziewczyna skinęła głową i po chwili znów znajdowała się w ramionach blondyna.  Spojrzeli na siebie, a Niall nieśmiało uśmiechnął się do niej, delikatnie kładąc ją na wózku.  Pięć metrów przed wejściem dziewczyna nagle stanęła wózkiem.  Popatrzył na nią z zdezorientowaniem.
- Co jest?
- Powiedz, że go tam nie ma. – Jade patrzyła na niego z przerażeniem. – Proszę, powiedz to.

Chłopak nic nie powiedział tylko spojrzał na nią w sposób nie pozostawiający wątpliwości.

_____________________________________________________________________________

Przepraszam, że trwało to tak długo...
Szablon by S1K