poniedziałek, 28 października 2013

3. Wystarczy, że ona ci zaufa...

 Samochód pędził przez oświetlone blaskiem latarni ulice Londynu. Noc po cichu zakradła się do  miasta i ogarnęła je ciemnością.  Światła w oknach powoli zaczęły gasnąć.  Londyn kładł się do snu. Już nawet nocne Marki znużone ciężkim dniem, znalazły się w objęciach Morfeusza.  Niall należał do tych nielicznych, którym ta noc nie przyniosła snu.  Wydarzenia tego dnia przeplatały się przez jego myśli.  Rozmowa z Jade . Rozmowa z Louisem. Nie, zła kolejność. Najpierw rozmowa z Louisem, w której to… no właśnie. 

Chłopak był już w połowie drogi, kiedy usłyszał dźwięk swojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się  zdjęcie Tomlinsona. Niall wciąż był na niego zły. Odrzucił pierwsze połączenie. Kolejne też zignorował. Lecz przyjaciel dalej się do niego dobijał. Za 3 razem odebrał.
 - Czego chcesz?
-  Gdzie jesteś? – Lou  opowiedział pytaniem na pytanie.
- Jadę do niej! A czego się spodziewałeś? – nawet przez telefon dało się wyczuć jego zdenerwowanie.
- Miałem nadzieję, że  jednak sobie odpuścisz. Ale widzę, że nie! Nie uda mi się cię przekonać  – można było wyczuć drwinę w jego głosie.
- Dzwonisz tylko po to żeby sprawdzić, czy naprawdę to zrobię?! Możesz dać sobie spokój.  Wiesz twoje nadzieje są złudne.
-  Twoje też mogą się takie okazać.  Skoro jesteś taki pewny siebie to może się założysz?  Mogę się założyć, że nie masz czego u niej szukać. Wrócisz z podkulonym ogonem  -  Louis chciał wystawić blondyna na próbę,  liczył na to, że te słowa ostatecznie zdołają zniechęcić Nialla. Nie miał pojęcia jak się mylił.
-  Założyć się?   O co tylko chcesz!
-  Wystarczy , że ona ci zaufa…   -  przez chwilę panowała cisza po obu stronach, którą przerwał Niall. Padło ostatnie słowo.
- Załatwione! – połączenie zostało przerwane.

Dwa zakłady, jeden cel, pół roku. Tylko w jaki sposób?

***
Kolejny dzień wydawał się dłużyć bez końca. Zmęczenie Nialla po nieprzespanej nocy dawało o sobie znać. Chłopak nie mógł się na niczym skupić, a oczy same się mu zamykały. Nawet mocna kawa w tym przypadku nie mogła zdziałać cudu.  Blondyn odetchnął z ulgą, kiedy próby w końcu się skończyły.  Miał jeszcze w planach wizytę u Jade. Zamierzał pojechać do niej od razu po pracy lecz stwierdził, że potrzebuje choćby godziny snuk, dlatego jego pierwszym przystankiem był dom. Kiedy już uporał się ze zmęczeniem mógł ruszyć do dziewczyny.  Dotarcie na miejsce nie zajęło mu zbyt dużo czasu.  Wysiadłszy z samochodu popatrzył w okno jej pokoju . Firanka lekko się poruszyła. Przez głowę przeszła mu myśl, że Jade na niego czekała. Wziął to za plus, przynajmniej jego wizyta nie jest jej obojętna. Tym razem pewnym krokiem ruszył w stronę domu. Drzwi otwarła mu pani Seattle. Wydawała się zdziwiona jego ponowną wizytą.  Zaprosiła go do środka. Jade słyszała rozmowę  dobywającą się  z przedpokoju. Choć próbowała oszukać sama siebie, że nie przejmuje się tym, co powiedział wczoraj, i że  jego odwiedziny wcale ją nie obchodzą, to podświadomie cały  dzień czekała właśnie na tego chłopka. Zamierzała zachować skrajną obojętność wobec niego, a przynajmniej ją udawać lub też po prostu utrudnić mu zadanie, które sam sobie postawił.  Nie wiedziała jaki jest jego plan, może nawet on sam jeszcze go nie znał. Jakikolwiek by nie był, ona nie chciała dać wplątać się w tę gierkę. Dała mu szansę,  ale to nie oznaczało że ułatwi mu zadanie.  Usłyszała kroki na korytarzu, a po chwili pukanie do jej drzwi. Chłopak nie czekał na zaproszenie, po prostu wszedł. Nie odezwał się też ani słowem,  tylko  usiadł na łóżku i popatrzył się na nią. Jego spojrzenie przeszyło ją na wskroś.  Milczenie uznała za prowokację, dlatego postanowiła odpowiedzieć mu tym samym. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Zabieram cię do…
-Nigdzie mnie nie zabierasz. – dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć zdania.  Niall  spodziewał się
i takiej reakcji. 
- Masz rację zostańmy tutaj. Nie znasz mnie, a przecież mogę okazać się gwałcicielem i seryjnym mordercą. Mógłbym cię uprowadzić, zabrać do jakiegoś ciemnego lasu,  a tam… – chłopak starał  się zachować powagę, ale nie wytrzymał i parsknął śmiechem.  W końcu się uspokoił. –  Może po prostu poznaj mnie. Zobaczymy czy naprawdę jestem taki zły  – Jade próbowała ukryć uśmiech, który wkradał się na jej twarz. Rozbawiła ją wizja którą przytoczył blondyn.
-  Domyślam się, że wiesz  że nie o to mi chodziło, seryjny morderco.  No to co masz do powiedzenia?

***
Czas, który spędzili razem minął bardzo szybko.  On opowiadał jej swoją historię. Ona słuchała, a Niall nie przestawał mówić.  Na początku nie wiedział od czego powinien zacząć, potem jego opowieść jakoś się potoczyła.  Otworzył się. Jade zastanawiała się, czy każdemu opowiada o swoich marzeniach i planach.  W tamtej  chwili wszystkie złe emocje zeszły na dalszy plan.  Słowa, które wydobywały się z jego ust brzmiały tak prawdziwie, szczerze.  Z opowieści wyłaniał się zwykły chłopak,  któremu los przyniósł niezwykłe życie.  Nikogo nie udawał, po prostu był sobą.  Dziewczyna ujrzała  jego postać w innym świetle.   Obraz, który wcześniej sobie stworzyła, nie pokrywał się z rzeczywistością.  Od początku przypisała mu najgorsze cechy. Nie potrafiła w nim zobaczyć człowieka.  Jej wyobraźnia wytworzyła potwora, któremu brak ludzkich odruchów. Myliła się. Teraz  padł  pierwszy promyk , który trochę rozjaśnił ciemne barwy płótna na którym wyobraźnia Jade namalowała Nialla.  

_____________________________________________________________________________________________

Wiem, że długo nic nie dodawałam, za co bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że spodoba wam się nowy rozdział.  Miłego czytania :)

niedziela, 22 września 2013

2. Załóż się!

Chłopak, zaparkował koło domu dziewczyny. Spojrzał w oświetlone okna budynku. Zatrzasnął z łoskotem drzwiczki, zamknął je na klucz i ruszył  w stronę bramy. Wziął głęboki oddech. To już za chwilę, za chwilę ja zobaczy.  Nagle znów się zatrzymał, cofnął i usiadł na masce samochodu, zwieszając głowę i kopiąc czubkiem buta w krawężnik. Oddał się rozmyślaniom. Wreszcie zebrał się w sobie i podszedł energicznym krokiem do drzwi.  Nacisnął dzwonek, który wydał nieprzyjemny sygnał. Usłyszał czyjeś kroki i dźwięk otwieranego zamka. Drzwi się uchyliły. Stał w nich mężczyzna w średnim wieku. Jego mina nie była bynajmniej przyjazna. Niall skinął mu głową.
- Chyba nic z tego. Zamknęła się w łazience.  Siedzi tam odkąd powiedziałem jej, że przyjedziesz.  Raczej nie zanosi się na to, żeby miała wyjść. – słowa mężczyzny nie zniechęciły blondyna. Wciąż trwał w swoim postanowieniu. I tak się z nią zobaczy.
-  To może poczekam , jeśli pan pozwoli. Chyba nie będzie tam siedziała w nieskończoność, w końcu wyjdzie… - Ojciec Jade krzywo spojrzał na chłopaka. Choć w duchu przyznał mu rację, długo tam nie wytrzyma. Ona nie lubi bezczynnie siedzieć.
- Dobrze, możesz zostać, ale pamiętaj, że cię uprzedzałem. Ona naprawdę nie chce cię widzieć. To spotkanie na pewno nie będzie należało do najmilszych  -  Niall miał tego świadomość. Mężczyzna  zaprosił go ruchem ręki do środka.  Kiedy znaleźli się w przedpokoju zapadło krępujące milczenie, które przerwała żona pana Seattle.
- Dzień dobry, jestem mamą Jade – przedstawiła się. W jej głosie nie wyczuł wrogich emocji.
- Niall Horan, miło panią poznać – uśmiechnął się niepewnie. Szczerze mówiąc spodziewał się, że gdy tylko wejdzie do tego domu w jego stronę padnie mnóstwo obelg. Dziwne… nic takiego się nie stało.
- Może spróbujesz z nią porozmawiać,  hmm… przez drzwi łazienki?  - chłopak rozglądnął się po domu, próbując zgadnąć gdzie jest owe pomieszczenie . – To tam na korytarzu  po prawej stronie - padła odpowiedź na niezadane pytanie.  Blondyn skinął głową  i podszedł do wskazanego miejsca. Rodzice dziewczyny ruszyli za nim. W tej chwili wolał by zostać sam. Jak im powiedzieć, że jeżeli ma mówić „do drzwi” wolałby zrobić to na osobności. Dwie pary oczu były wlepione w  niego.  Chłopak odchrząknął . Nie dało to pożądanego skutku. Mężczyzna i kobieta  nie wyrazili chęci odejścia. Niall westchnął i po chwili przemówił:
- Jade, czy możemy porozmawiać? – brak odpowiedzi. – Bardzo  cię proszę, zależy mi na tej rozmowie – znowu nic. Chłopak spojrzał na  jej rodziców.  Z pomocą przyszła mama dziewczyny.
- Córeczko, proszę cię  zamień z nim kilka słów –  kolejny brak odpowiedzi, tym razem odezwał się mąż kobiety.
- Jade, proszę w tej chwili otworzyć drzwi! – Niall wzdrygnął się na dźwięk podniesionego głosu mężczyzny, ale jej widocznie to nie ruszyło, ponieważ w żaden sposób nie zareagowała. Ojcu dziewczyny przemknęło przez myśl, że coś chyba jest nie tak. Zazwyczaj gdy zwracał się do niej tym tonem od razu go słuchała. 
- Ona jakoś za długo tam siedzi. Co jeśli coś się jej stało? Co jeśli spadła z wózka? – słowa  żony tylko potwierdziły jego przypuszczenia. Mężczyzna szarpnął za klamkę, nic to nie dało. Zastanawiał się czy wyłamać drzwi. To chyba jednak głupi pomysł . Na szczęście kobieta myślała znacznie bardziej racjonalnie. Wyciągnęła klucz  z drzwi sąsiedniego pokoju. I wsunęła go  w dziurkę. Jak dobrze, że w każdym pomieszczeniu zamontowali takie same zamki.  Wypchała klucz,  który znajdował się po drugiej stronie. Słychać  było jak obija się o kafelki.  Drzwi pomieszczenia uchyliły się. Wszyscy troje z przestrachem zajrzeli do środka.   Po chwili wyraz ulgi zagościł na ich twarzach. Jade po prostu spała. Nawet nie było się co dziwić. Siedziała tu już dobre dwie godziny.  Nic dziwnego, że zasnęła,  takie monotonne przebywanie w jednym miejscu znużyło by każdego. Niall przyglądnął się jej. Wyglądała tak spokojnie. W duchu przyznał,  że jest bardzo ładna.  Ojciec dziewczyny bez słowa podszedł do wózka i przewiózł ją do jej pokoju.  Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Musiała mieć twardy sen.
- Czy mógłbym zaczekać aż  się obudzi? – blondyn niepewnie spojrzał na mężczyznę
- Skoro już tu jesteś możesz zostać – po chwili milczenia przemówił pan Seattle. 
- Ojej, przez to wszystko  zapomniałam, że zrobiłam kolację  – kobieta zastanowiła się, czy zaprosić chłopaka do stołu. Jade to by się nie spodobało. No ale nie może go tak samego zostawić, w końcu jest gościem – Niall może do nas dołączysz?  - Na twarzy Irlandczyka było wypisane wahanie.  Nie wiedział co bardziej wypadało, odmówić czy przyjąć zaproszenie. W końcu przekonał go boski zapach wydobywający się z kuchni. I myśl o tym, że podczas jedzenia nie będzie musiał podtrzymywać konwersacji z tymi ludźmi. Zresztą nawet nie wiedział o czym mogli by rozmawiać .  Nienawidził takich niezręcznych sytuacji. Mama  Jade zrobiła kluski na parze.  Jedli w milczeniu. Było słychać tylko stukot sztućców. Z piekarnika wydobywał się słodki zapach ciasta czekoladowego. Kobieta przyjrzała się chłopakowi. Widziała, że mu smakuje. Jego mina mówiła sama za siebie.  Nie wiedziała co powinna o nim myśleć. Częściowo to przez niego jej córka nie może teraz chodzić. Cóż czasu nie da się wrócić. Jednak było coś,  co nie pozwało myśleć o nim w zły sposób. Wygląda na dobrego chłopaka.  Dziwiła się, że zapragnął ich odwiedzić po pół roku od tego wydarzenia. Jednak to prawda. Nigdy nie jest za późno by spróbować naprawić swoje błędy, a on też powinien mieć taką szansę. Może jej córka kiedyś zdoła mu wybaczyć. Nagle z góry dobiegł głos Jade
 - Czy ten idiota już sobie poszedł? –  brzęk talerzy i  sztucy ucichł. Wszyscy troje spojrzeli po sobie.
- No, nie zupełnie - odezwał się ojciec dziewczyny. Ruchem ręki wskazał Niallowi, żeby się ruszył. Teraz jest jego szansa. Chłopak odsunął krzesło i  szedł w stronę, z której dobiegł  jej głos.  Nie pewność w nim zbierała. Stanął przy jej wózku i ze skruchą popatrzył w jej oczy, które aż się żarzyły od wściekłości. Przeszedł go dreszcz. Chciał przerwać krępujące milczenie.
 - Cześć…
 - Czego chcesz? – jej głos był przepełniony goryczą
 - Chciałem cię tylko zobaczyć i porozmawiać.
- No więc słucham, co masz mi do powiedzenia? -  spojrzała mu wyzywająco w oczy. Kolejny                  nieprzyjemny dreszcz przeszył jego ciało.
-  Może pogadamy u ciebie w pokoju? – dziewczyna wahała się przez chwilę, ale wizja rodziców którzy   przyglądają się ich rozmowie przekonała ją.  
-  Wchodź – gdy tylko znaleźli się w środku z hukiem zamknęła drzwi. – Teraz możesz mówić – chłopak stał na środku pokoju i nie wiedział co powinien zrobić z rękami. Ostatecznie zaplótł je na klatce piersiowej.
- Wiem , że to dziwne. Przychodzę tu po pół roku … ale wcześniej nie mogłem. Po prosty bałem się.  Każdej nocy myślę o tym, co się wtedy stało. Nie mogę przez to spać. Chce cię przeprosić.
- Ach tak… przeprosić?!  A mi się zdawało, że chcesz  uspokoić swoje skołatane nerwy . Uzyskać rozgrzeszenie . Wtedy mógłbyś zapomnieć o tym  wypadku i spać spokojnie… czy nie tak? – uśmiech satysfakcji pojawił się na jej twarzy. Czuła, że go rozgryzła i miała rację. Właśnie z takim zamiarem tu przyjechał, ale kiedy zobaczył ją taką niewinną śpiącą w łazience. Poczuł, że to nie wystarczy. Czuł się za nią odpowiedzialny. To wtedy przyszło mu do głowy, że musi jej pomóc.
- Jade to nie tak… Oczywiście, że chce żebyś mi wybaczyła. Nie oczekuję , że zrobisz to od razu. Jednak obiecuję, że zapracuje na to. Wierzę, że kiedyś będziesz mogła to zrobić.
- Jezus Maria! Czy do ciebie naprawdę nie dociera, że nie chcę cię widzieć.  Zapracujesz na moje wybaczenie?! Tylko ci się tak wydaje. To ci się nie uda.  Dla mnie jesteś po prosu bezmyślnym głąbem, który spieprzył mi życie!  -  jej złość wzbierała na sile.
-   A tobie wydaje się,  że zostałaś ogromnie skrzywdzona przez życie i dlatego możesz  każdego gnoić.  I wiesz co?  Mylisz się.  Sama jesteś bezmyślna i głupia.  Myślisz, że teraz możesz się na mnie wyżywać? Gówno prawda.  Może jeszcze tego nie wiesz, ale pewnego  dnia i tak mi wybaczysz. Czy tego chcesz czy nie będziesz mnie teraz widywać bardzo często -  są takie chwile, kiedy nie wiesz co powiedzieć.  Uświadamiasz sobie, że brak ci argumentów  i wszystkie słowa, które mogły by paść, były by bez sensowne. Jade właśnie nie wiedziała co powiedzieć. Poczuła, że przegrała tę wojnę słów. Chłopak miał rację. Od czasu wypadku, na każdym kroku obrażała wszystkich, nawet tych którzy byli jej bliscy . Jej  przemyślenia przerwał głos chłopaka – załóż się, załóż się ze mną że…
- Że co?
- Że mi wybaczysz
- Czyś ty zdurniał do reszty?  -   kpiący uśmiech wpłynął na jej twarz.  Przez chwilę myślała, że on żartuje, ale jego mina mówiła całkiem co innego .
- Po prostu się załóż – jeszcze nie wiedział jak to zrobi, ale był pewny, że jeśli tylko Jade się na to zgodzi, to właśnie on wygra.  Niall naprawdę nie miał zamiaru odpuścić. Widziała w jego oczach, to zacięcie.  A może jednak dać mu szanse? Albo nie, przecież na to nie zasłużył.  Chyba, że… Dziewczyna biła się ze swoimi myślami.  
- Masz na to pół roku i ani dnia więcej – Chłopak szeroko się uśmiechnął. Teraz naprawi swój błąd.  – Ja bym się na twoim miejscu tak nie cieszyła. 
-  Będę robił to, na co mam ochotę.  Do zobaczenia jutro  - nie czekał na jej odpowiedź tylko wyszedł z pokoju.  Po chwili odwróciła się w stronę okna i ujrzała Niall’a, który właśnie kierował się w stronę samochodu.  Jego słowa obijały się echem w jej głowie „ do zobaczenia jutro”  czyli już nie długo znów go zobaczy.

    _______________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że spodoba wam się nowy rozdział. Cieszę się, że mam już 22 członków. Miło by było gdyby każdy z was skomentował. To naprawdę bardzo motywuję do dalszego pisania. I skoro jest was tu tak  dużo to 20 komentarzy do dla was żaden problem. Gdy zobaczę taką liczbę na pewno pojawi się nowy rozdział :))

Krikri

        
  
 
  


środa, 4 września 2013

1. List

Jade!
Przykro nam, że uległaś wypadkowi, tym bardziej, iż stało się to z Naszej winy. Czujemy się odpowiedzialni za to co się wydarzyło. Dlatego postaramy się to wynagrodzić Tobie i Twojej rodzinie. Pewnie nawet nie pamiętasz tego wypadku. Staraliśmy się w porę wyhamować, ale się nie udało. Dlatego teraz cierpisz. To co  stało się tamtej nocy nie może wyjść na jaw. Gdyby cały świat się o tym dowiedział, bylibyśmy skończeni. Należymy do znanej grupy One Direction, zatem chyba sama rozumiesz, że jakby ktoś się wiedział o tym, co wtedy zaszło,  to zapewne był by początek końca zespołu. Pewnie myślisz, że teraz będziesz musiała płacić za naszą głupotę, tak to prawda. W dodatku nie poniesiemy żadnych konsekwencji, to pewne boli, chciałabyś żebyśmy za to zapłacili. Uwierz, że gdybyśmy mogli cofnąć czas nie wsiedlibyśmy do tego cholernego samochodu. Masz menager poznał twoją sytuację rodzinną. Porozmawiał z Twoim ojcem, który zgodził się, by sprawa nie wylądowała w sądzie. W zamian spłacimy wszystkie Wasze długi.  Każdego miesiąca będziesz otrzymywała pewną sumę pieniędzy, a także opłacimy twoją rehabilitację. Rozumiemy, że nawet to nie jest w stanie wynagrodzić Ci tego co się wydarzyło. Nie mamy innego wyjścia. Należymy do świata, w którym takie sprawy nie mogą ujrzeć światła dziennego. Wszystko sprowadza się do tego: pieniądze za milczenie. Z racji tego, że nie jesteś pełnoletnia, twój ojciec podpisał za ciebie zobowiązanie. Nikt oprócz Waszej rodziny i nas nie ma prawa wiedzieć o wypadku.
Przepraszamy
Louis, Niall                                                                                                                                                      

Już sama nie wiedziała po raz który czyta ten list. Za każdym razem ogarniały ją te same uczucia. Złość, żal i smutek mieszały się ze sobą. Ile by dała by wtedy być pełnoletnią. Już by się postarała, by ich też spotkała odpowiednia kara. Minęło pół roku od tej strasznej nocy, pół roku odkąd znajduje się na wózku, który stał się jej prywatnym więzieniem. Z jednej strony była wściekła na tatę, że zgodził się na ich warunki, z drugiej rozumiała jego decyzję. Teraz byli wolni od wszelkich długów, które dręczyły ich przez tak długi czas. Ojciec pracował na dwie zmiany, wracał do domu padnięty. Matka nie mogła znaleźć nic na stałe. Czasami Jade pracowała dorywczo. To właśnie tego feralnego dnia wracała z restauracji, w której miała nocną zmianę. Znów myśli wróciły do wydarzenia, które tak często odtwarzała w pamięci.  Wystarczyło, że spojrzała na wózek i już miała przed oczami tamten dzień. Oni musieli tylko  zapłacić. To wydarzenie nie wpłynęło na ich życie, za to jej zmieniło się nieodwracalnie.
Gdyby to stało się teraz, byłaby już pełnoletnia, wolałaby sama podjąć tę decyzję. Poczuła, że została pozbawiona prawa głosu w sprawie, która dotyczyła bezpośrednio jej osoby. Miała żal do ojca, że zadecydował za nią. Louis i Niall, uważała ich za zwykłych tchórzy, którzy bali się spojrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć przepraszam. Zostawili tylko ten list, uważając sprawę za załatwioną. O tak, dużo by dała by powiedzieć im co o nich myśli…

***

Próba skończyła się o w pół do szóstej. Na ten dzień był to koniec pracy. Ze studia wyszło pięciu chłopaków. Kierowali się w stronę pobliskiego parkingu. Atmosfera była jakaś nieprzyjazna, od kiedy Zayn i Louis, pokłócili się  rano.  Przygnębienie udzieliło się wszystkim członkom zespołu. Dzisiaj jakoś nikomu nie było do śmiechu. Między chłopakami wciąż było czuć poranne spięcie.  Jak zwykle poszło o nic, a skończyło się na wielkiej kłótni. Zayn widocznie twierdził, że sprawa jest niezamknięta, bo znów powrócił do tematu.
- Ja przynajmniej nikomu nie spieprzyłem życia – chłopak popatrzył wyzywająco na Louisa. Ten temat był starannie przez wszystkich omijany, unikali go jak ognia. Sprawa  z przed pół roku powróciła w jednej chwili. Iskierki złości zatańczyły w oczach szatyna.
- Nie było cię tam, nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa! Nie masz prawa mnie oceniać! – chłopak pokręcił głową, by otrząsnąć się od niechcianych myśli.
- Tak masz rację to nie moja sprawa, bo to nie ja prowadziłem po pijaku i to nie przeze mnie dziewczyna spędzi życie na wózku. – Niall się nie odzywał, ale te słowa zabolały też jego, czuł się odpowiedzialny za wypadek. To on zagadał Louisa, to wszystko przez niego. Gdyby tylko siedział cicho nic takiego nie miałoby miejsca. Rozważania chłopaka przerwał Liam.
- Zayn, daj spokój. Nie musisz im tego wypominać, sami wiedzą co zrobili. -  żaden już się nie odezwał. Rozeszli się do aut.
Zarówno Louis jak i Niall starali się przez to pół roku zapomnieć o tym wydarzeniu. Wymazać je z pamięci lub zamknąć gdzieś tam w dalekich  wspomnieniach, które są szczelnie schowane. Zamknięte na największą z kłódek, do których klucz został dawno wyrzucony. O ile udawało się to Louisowi, do Nialla wspomnienie to wracało każdej nocy. Nie mógł zapomnieć  dziewczyny leżącej na szpitalnym łóżku. Oto powód bezsennych nocy blondyna. Jednak dzisiaj wszystko powróciło do obu chłopców ze zdwojoną siłą. Te same obrazy przeplatały się w ich głowach. Wyrzuty sumienia dawały  o sobie znać. Kiedy Niall dojechał do domu szybko wybrał numer Louisa. Pierwsze połączenie zostało odrzucone. Dopiero za drugim razem udało mu się z nim skontaktować.
- Louis, ja już dłużej nie mogę, muszę coś z tym zrobić – po drugiej stronie słuchawki słychać było głośno wypuszczone powietrze.
- Nie wiem Niall… Rób co chcesz. Ja naprawdę chcę o tym zapomnieć. Mam dość tej sprawy.  – blondyn milczał przez chwilę, musiał zebrać myśli
- Muszę ją zobaczyć, sprawdzić czy sobie radzi.  – Louis był wstrząśnięty.
- A co jeśli sobie nie radzi? Co zrobisz?! Człowieku ona nas nienawidzi! – myślał, że zdoła przekonać Nialla, żeby nie pokazywał się na oczy tej dziewczynie. Mylił się
-  Nie wiem co zrobię ale już postanowiłem – rozmowa została przerwana.
Ciężko usiadł na łóżku, jedną ręką przeczesując włosy. Był to jego odruch, powtarzany za każdym razem gdy miał jakieś zmartwienie lub gdy nie wiedział co zrobić.  Miał jedną wielką pustkę w głowie. Tak naprawdę bał się spojrzeć tej dziewczynie w oczy, choć w pewnym sensie jest jej to winien. Wtedy w szpitalu stchórzył, oboje z Louisem uciekli. Teraz był pewny, że musi to zrobić. Może to pozwoli mu się uspokoić. Może wreszcie będzie mógł spokojnie zasnąć. Ale co jeśli Lou  ma rację? Co jeśli rzeczywiście sobie nie radzi? No właśnie, nie umiał sobie odpowiedzieć na pytanie: co wtedy zrobi?  Mimo  to postanowił, że się z nią spotka. Musi tylko znaleźć kopię tego dokumentu, który podpisał jej ojciec. Tam gdzieś był numer do niego. Zadzwoni i powie, że przyjedzie. Tylko co jeśli dziewczyna nie będzie chciała go widzieć?  I tak tam pojedzie, teraz gdy wreszcie się zdecydował, nic nie jest w stanie go powstrzymać.  Po chwili poszukiwań znalazł dokument w szafce nocnej. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wystukał numer. Po trzech sygnałach usłyszał głos:
- Tak słucham?  
- Dzień dobry tu Niall Horan – chłopak nabrał powietrza w płuca. – Niall Horan z One Direction.
- Tak wiem kim jesteś.  Hmm, w jakiej sprawie dzwonisz? – blondyn nagle nabrał wątpliwości. Co miał powiedzieć? Nagle zainteresowałem się pańską córką? Bez sensu, ale musiał spróbować.
- Czy mógłbym się zobaczyć z Jade? – w słuchawce usłyszał jęk irytacji.
-  Nie sądzę, aby to był dobry pomysł… - odpowiedział pan Seattle.
- Nalegam… Chciałbym ją przeprosić -  znów, chwila ciszy.
- Nie sądzisz, że te przeprosiny są trochę spóźnione? O jakieś pół roku? – drwina w głosie ojca dziewczyny nie zniechęciła go.
- Na to nigdy nie jest za późno, a ja chciałbym naprawić swój błąd  – był pewien, co teraz usłyszy , że tego nie da się naprawić. W głowie układał już kolejne argumenty, które zresztą okazały się nieprzydatne. Odpowiedź go zaskoczyła.
- Dobrze możesz przyjechać, ale naprawdę uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. Jade pewnie nie zechce cię widzieć. Musisz się z tym liczyć… - drobny uśmiech wypłynął na twarz Irlandczyka.
- Dziękuję panu. Kiedy mógłbym przyjechać?
- Jeśli naprawdę ci zależy, możesz być za jakąś godzinę – przez głowę chłopaka przemknęła myśl, że to trochę mało czasu. Nawet  nie zdążył przemyśleć co jej powie.
- Dobrze, będę.

***

- Jade, ubierz się. Będziesz miała gościa – usłyszała głos ojca dochodzący z kuchni. O czym on mówi? Przecież nikogo się nie spodziewa.
- Jeśli  to znowu ciotka Alex z kolejną porcją sernika, możesz ją odprawić z kwitkiem –  od wypadku ciotka składała jej nader częste wizyty, które stały się zmorą domowników. Widocznie uznała, że spoczywa na niej dziejowa misja pomocy swej bratanicy. Za każdym razem, gdy się pojawiała w jej oczach można było wyczytać dumę z samej siebie. Czuła się bohaterką, która ratuję inwalidkę od śmierci głodowej. Nic, więc dziwnego, że wiadomości o wizytach tej damy nie  były przyjmowane z zachwytem.
- Nie, tym razem to nie ona. – ojciec stał już w drzwiach jej pokoju. Spojrzała na niego. Miał jakiś dziwny wyraz twarzy. To raczej  nie zwiastuje nic dobrego. -  Przyjdzie, ten chłopak… Niall, ma być za godzinę – ojciec przybrał przepraszający wyraz twarzy.
- Co jakim cudem? Czego on chce? Jakim prawem? – wszystkie te pytania wydobyły się z ust dziewczyny w zaledwie kilka sekund. Tyle razy myślała co by zrobiła gdyby ich spotkała. Teraz ma się pojawić w jej domu jeden z nich i… nie wie co robić. To nie będzie kolejne wyimaginowane spotkanie z gotowym scenariuszem w głowie. Nagle cała odwaga i pewność siebie uleciały. Kiedy przyszło co do czego ,ona nie chce go zobaczyć, nie chce z nim rozmawiać. Chyba już wie co zrobi. Jej ręce spoczęły na kołach wózka, wyminęła ojca i ruszyła korytarzem. Wjechała do łazienki,  zatrzasnęła za sobą drzwi. Po chwili było słychać dźwięk przekręcającego się klucza.

- Nie mam zamiaru się z nim widzieć, nie wyjdę stąd!

_________________________________________________________________________________

Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że przypadnie wam go gustu.
Dziękuję wam za komentarze, które motywowały mnie do dalszego pisania. Cieszę się, że zjawiło się was już tyle.  Co do spamu, który pojawił się pod rozdziałem - proszę żeby się tam nie pojawiał. Prowadzę drugiego bloga, który nazwałabym wielkim spamowniekem wiec kieruję was na tą stronę ---> http://onedirectionfanfictionslist.blogspot.com/ , tam przeczytam każde wasze zgłoszenie i może na dłużej zainteresuję się opowiadaniem. 
Wracając do tego bloga bardzo proszę o komentarze, będzie mi bardzo miło gdy się pojawią. 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które mogą się pojawić. Usprawiedliwię się tym, że jestem dyslektykiem. Jak moja siostra twierdzi, nie umiem stawić kropek. Podobno zdania, które pisze są bardzo długie. Więc Anna dokonała poprawek. Jeżeli wypaczycie błędy winę zwalam także na nią :P
Napiszcie czy chcecie żeby pojawiły się jakieś nowe zakładki np. zapytaj bohatera, ulubione komentarze, lub jakieś inne, które możecie mi zaproponować.
Pozdrawiam 
Krikri

środa, 21 sierpnia 2013

Prolog

 Pół roku wcześniej


 Burza zawładnęła ulicami Londynu.  Spadające krople deszczu z coraz większą siłą obijały się o asfalt. Co chwilę słychać było grzmot a zachmurzone niebo rozbłysło pod wpływem błyskawic. Z budynku wyszło dwóch chłopaków, gdyby nie jutrzejsza gala, jeszcze by zostali, jednak czas naglił.  Jedno trzeba było przyznać impreza naprawdę się udała.  Skuleni szybko ruszyli w stronę samochodu. Zimna woda spływała po ich karkach powodując nieprzyjemnie uczucie.  Dotarcie do auta nie zajęło  dużo czasu, mimo to ulewa nie pozostawiła na nich suchej nitki. Ruszyli, deszcz walił w blachę dachu, strumienie wody zalewały okna, które były już mocno zamglone co znacznie ograniczało widoczność. Tuż nad ich głowami przetoczył się groźny grzmot. Louis i Niall, zdawali się nie przejmować, tym co się dzieję na zewnątrz. Jeszcze nie zdążyli ochłonąć po imprezie,  przytaczali najlepsze momenty. Obaj zgodnie twierdzili, że będą ją długo wspominać. Dodatkowo udzielało im się podekscytowanie związanie z ich jutrzejszym występem na gali. Ich zespół został nominowany w trzech kategoriach. Tak ten rok trzeba uznać  zdecydowanie za udany. Miliony sprzedanych płyt i rzesze wiernych fanów. Niewątpliwie One Direction odniosło ogromy sukces. Louis, który siedział za kierownicą na chwilę spuścił wzrok. Kiedy  z powrotem spojrzał na jezdnię, samochód  przejeżdżający z przeciwka oślepił go, przez co nie był w stanie zobaczyć dziewczyny, która szła poboczem. Dopiero krzyk Nialla   uświadomił go o niebezpieczeństwie. Starał się zatrzymać, lecz mokra nawierzchnia wydłużyła drogę hamowania.  Wszystko stało się jakby w jednej chwili. Niall zobaczył przerażenie w oczach dziewczyny.  Już nic nie dało się zrobić, hamulec awaryjny się zaciął. Potem tylko poczuli  ciężar spadający na maskę samochodu.  Zatrzymali się.  Louisowi trzęsły się ręce, które wciąż były oparte na kierownicy.  Niall z przerażeniem kręcił głową. Nagle poderwał się do wyjścia, lecz został uwięziony  przez pasy bezpieczeństwa, szybko je odpiął i rzucił się ratować poszkodowaną. Louis pognał robić to samo.  Dziewczyna się nie ruszała. Blondyn sprawdził jej tętno, uff żyła. Ułożyli ją w bezpiecznej pozycji.  Lou  szybko zadzwonił na pogotowie. Podał wszystkie potrzebne dane, i oznajmi, że karetka pojawi się jak najszybciej.  Gdy nadjechała, ratownicy medyczni szybko przenieśli młodą kobietę do ambulansu. Chłopcy także zostali przewiezieni do szpitala, by sprawdzić czy nie doznali nagłego wstrząsu.
Czuła ucisk w klatce piersiowej, kręciło jej się w głowie. Nie wiedziała co się dzieje. Słyszała czyjeś, głosy które obijały się echem, lecz nic nie mogła zrozumieć  nic z tego  co mówili. Nie miała pojęcia gdzie jest. Nagle usłyszała otwierające się drzwi i poczuła, że jest podnoszona na noszach. Ktoś krzyknął – Szybko! Budzi się! – ciągłe zawroty głowy nie pozwały jej się skupić, zebranie myśli zdawało być się czynnością przekraczającą  jej możliwości.
- Jak pani się nazywa? – znów usłyszała słowa obijające się echem. Pokręciła głową, z trudem wydobyła z siebie głos, który wydał się być prawie niesłyszalny.
- Ja, Jade – wypowiedzenie jednego składnego zdania stanowiło trudność.
-  Proszę podać nazwisko – skumulowanie myśli wciąż stanowiło dla niej problem.
- Seattle.  – chciała zadać pytanie, lecz głos znów uwiązł jej w gardle. Tyle rzeczy było niezrozumiałych.  – Jade jesteś szpitalu, uległaś wypadkowi. Zostaniesz teraz przewieziona do sali. Wykonamy wszystkie obowiązkowe badania –  Nagle wszystko powróciło… przed oczami miała chwile z wypadku. Oślepiające światła, samochód, który jechał prosto na nią i upadek na maskę pojazdu. Teraz czuła się otoczona przez masę dźwięków. Ktoś coś upuścił. Gdzieś było słychać płacz. Szelest kroków ludzi przechodzących w obuwiu ochronnym. Stukot butów pielęgniarek.  Ktoś podszedł do automatu z napojami. Miała wrażenie, że za chwilę pęknie jej głowa. Dopiero gdy znalazła się na sali, poczuła pewne wytchnienie. Panowała tu względna cisza. Podszedł do niej lekarz.
- Jade zaraz podamy ci środki uspokajające. Wygląda na to, że tylko nieźle się poobijałaś. W karetce założyliśmy ci kilka szwów. Wszystko powinno się  ładnie zagoić.  Pozostały jeszcze tylko rutynowe badania. Przyjdę do ciebie za jakiś czas by je wykonać. Zostaniesz w szpitalu na obserwacji jeszcze przez kilka dni - dziewczyna znów została sama w pokoju szpitalnym, z tego co mówił ten  mężczyzna nic poważnego jej nie grozi.  Kilka szwów i masa siniaków, oto co ją czeka. Zmęczenie dało o sobie znać, przymknęła oczy i już spała. Obudził ją głos kroków na korytarzu zmierzających w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowała. To znowu ten doktor.
- No panno Seattle, przyszła kolej na badania – podszedł do niej. Z kieszeni spodni wyjął latarkę, poświecił jej w oczy i stwierdził, że nie nastąpiły  żadne poważne zmiany. Oglądnął rany, jak na razie goją się dobrze. Nie wdało się żadne zakażenie. Obszedł łóżko i stanął przy jego końcu. Poprosił dziewczynę by poruszała palcem u nogi. Znów powtórzył swoją prośbę, gdyż Jade na nią nie zareagowała. Ta z przerażeniem popatrzyła w jego oczy, starała się napiąć mięśnie, i poruszyć tymi cholernymi palcami, ale nic, nie dała rady.  Wreszcie wykrztusiła z siebie:
- Ja, ja nie czuję nóg – zapadło milczenie, lekarz który jeszcze przed chwilą był pewny, że wszystko jest w porządku, teraz nabrał wątpliwości. Postukał w jej nogi, wyglądało na to, że dziewczyna rzeczywiście nic nie czuje. Przeprosił ją na chwilę i wyszedł z sali. Podążył w stronę dyżurki, by poprosić o konsultację swojego kolegi.

                                                                                ***
Niall i Louis zdenerwowani siedzieli na plastykowych krzesełkach poczekalni, gdy do szpitala wpadł ich menager Paul.
- Czy wy jesteście świadomi co zrobiliście?! Louis, wsiadłeś do samochodu nietrzeźwy! Macie szczęście że dziennikarze jeszcze was nie dołapali.  Nie macie pojęcia, co mogło się stać. Nikt nie może się dowiedzieć o tym incydencie! Tyle dobrze, że policja nie została powiadomiona o wypadku. Co z tą dziewczyną którą potrąciliście? – potok słów wylewał się z ust Paula.  Chłopaki popatrzyli po sobie, wciąż nie otrząsnęli się po tym, co się wydarzyło. W końcu Niall wydobył z siebie głos.
- Nie wiemy co z nią, nikt nie chce nam udzielić informacji  – menager bez słowa ruszył w stronę dyżurującego lekarza.  Zamienił z nim kilka słów i  po chwili wrócił.
-  Za chwilę przyjdzie tu internista, który zajmuje się tą dziewczyną. Dowiemy się jak wygląda sprawa – przez chwilę siedzieli w milczeniu. Było słychać tylko ciężkie wzdychanie obu chłopców. Z pokoju dyżurnego wyłonił się lekarz, który szedł w ich stronę.  Jego mina nie zwiastowała dobrych wieści.
- Straciła władzę w nogach. Niestety nie będzie chodzić – słowa, które wydobyły się z jego ust zdawały się być ciężkie jak ołów. Niall poczuł gulę w gardle, owładnęło nim poczucie winy. Louis był zły już sam nie wiedział na kogo czy na siebie, czy na dziewczynę, która tak niespodziewanie pojawiła się pod kołami samochodu. Gdyby tam tędy nie przechodziła nic by się nie stało. Teraz będzie ją miał na sumieniu.
- Czy jest… czy można coś jeszcze dla niej zrobić ? – z nadzieją w głosie spytał blondyn. Lekarz popatrzył  na niego ze smutkiem w oczach.
- Zawsze jest jakaś nadzieja, ale nie liczył bym na to.  To poważne uszkodzenie. Raczej trzeba się liczyć z tym, że już nigdy nie stanie na nogach. Przykro mi.

                                                                               ***
Stali w drzwiach sali w której znajdowała się Jade. Dziewczyna właśnie spała. Przez głowę Nialla przeszła myśl, że zrujnowali jej życie. Louis też się jej przyglądał, w jednej ręce trzymał kopertę, która decydowała o brunetce leżącej na szpitalny łóżku.  Chłopcy popatrzyli po sobie i smętnie pokiwali głowami. Szatyn podszedł do stolika, na którym zostawił list i wyszedł.

_______________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że kogoś zainteresuje mój nowy blog. Jest to pierwsze opowiadanie, które piszę. Proszę o wasze opinie wyrażane w komentarzach, będzie mi bardzo miło jeśli jakieś się pojawią. Zapraszam również do zakładki z zwiastunem i z fabułą. 

Krikri


Szablon by S1K