Leżała na łóżku. Jej ciało było ułożone na wznak, a oczy
były wlepione w sufit. Chłopak stał przez dłuższą chwilę w drzwiach pokoju, ale
ona chyba go nie zauważyła. Podszedł do łóżka i położył się na nim w tej samej
pozycji co ona. Zdziwiona odwróciła do niego głowę i spojrzała na Nialla, by po
chwili wrócić do gapienia się w ten sam punkt. Teraz oboje mieli oczy wlepione
w sufit.
- Wiesz, że jest dopiero siedemnasta? – rzucił jej ukradkowe
spojrzenie. – To jeszcze nie ta pora, o której powinnaś się znaleźć w łóżku.
- Mhm. -Usłyszał tylko ciche mruknięcie.
- Powiesz o co chodzi? – spytał z nadzieją, że uzyska jakąś
dłuższą odpowiedź. Jednak dziewczyna milczała.
– Jade, proszę. – Myślał, że tym razem usłyszy coś typu „Niall nie
musisz o wszystkim wiedzieć” lub „Nie interesuj, się to nie twoja sprawa i
jeśli raczysz, to rusz swój tyłek i stąd wyjdź”, to byłoby całkiem w jej stylu,
ale zdziwił się.
- Już nie pobiegnę. – Mogłoby się zdawać, że to już koniec
jej wypowiedzi, bo zrobiła długą pauzę. Jednak tak nie było. – Nie żebym
wcześniej jakoś lubiła to robić. Szczerze mówiąc, nie bardzo za tym
przepadałam. Wiesz przychodzi lekcja WF-u, i nauczyciel mówi „No to dziś
biegamy”, a w moich umyśle od razu pojawia się myśl: „znowu?”. Uwierz, bieg na
kilometr, to była dla mnie katorga. Miałam wrażenie, że równie dobrze mogłabym
wypluć płuca. Biegnę, wiatr świszczy mi w uszach. Z oczu zaczynają mi lecieć
łzy. Nie, nie myśl, że płaczę, to nie to. To tylko krople, które uwalnia wiatr.
Włosy obijają się o moją twarz. Przeszkadzają mi. Zaczyna mnie boleć głowa, a
okazuję się, że to dopiero dwieście metrów. I po prostu mam dość. Zresztą kogo,
jak nie mnie, może zacząć boleć głowa podczas biegu? Mam okropną kondycję.
Miałam. Tak naprawdę nienawidzę biegać, ale teraz wiem, że już nigdy tego nie
zrobię. Nie mogę tego znieść. I właśnie teraz chciałabym to zrobić. Wstać i
pobiec. Niech włosy lecą w każda możliwą stronę, niech wiatr zacznie świszczeć
mi w uszach. Niech łzy spadają po moich policzkach i niech zacznie mnie boleć głowa.
Niech moje nogi zaczną biegnąć, aż zabraknie im sił, by postawić następny krok,
ale nie mogą. Nienawidzę tego jeszcze bardziej niż biegu na tysiąc metrów. – Oczy dziewczyny powoli stawały się
szkliste. – Ale oprócz tego były przyjemne rzeczy. Spacer, łyżwy, narty, rower,
rolki i pewnie jeszcze wiele innych. Dwa lata temu byłam pierwszy raz na
łyżwach. Trochę się bałam. Jak weszłam na lód to okazało się tak przyjemnie
proste. Potem byłam jeszcze dwa razy, a późnej już nigdy. Nie mogłam. Czasami
budzę się rano i myślę, że to dobry dzień na spacer, ale chwile po tym
przypominam sobie, że to dobry dzień tylko dla kogoś, kto może chodzić. – Teraz
łzy, przed chwilą jeszcze powstrzymywane siłą woli i próbami niemrugania,
spadały swobodnie po twarzy Jade. – Wiesz, jeszcze nigdy z nikim nie tańczyłam.
Zawsze się wstydziłam. Pewnie podeptałabym komuś palce. To bardziej niż pewne.
Albo nie, raz w życiu tańczyłam. – Brunetka wydała z siebie jakiś dziwny
dźwięk, coś na kształt śmiechu wymieszanego z płaczem. – Z Leą. To było
straszne, a nawet więcej niż straszne. Ona jest okropną nauczycielką. I wtedy
pomyślałam sobie „nigdy więcej” tylko nie miałam pojęcia, że moje życzenie się
spełni.
Czasami zaczynasz myśleć, że już ci przeszło,
i już wszystko z tobą w porządku. A potem nagle i niespodziewanie, to znów na ciebie spada. Nie masz siły tego
powstrzymać, więc tylko analizujesz kolejny i kolejny już raz. Nie chcesz tego robić, ale to nie ty
wybierasz. To twój umysł, któremu się poddajesz. Topisz się we własnych myślach, zapadasz
się i już chcesz po raz ostatni
utonąć. Teraz, tak właśnie czuła się
Jade. Ale wtedy ktoś wskakuje do wody przeszytej goryczą i wyciąga rękę. Już
wiesz, tym razem zostajesz wyłowiony.
Czy ratownikiem ma się okazać
oprawca? Co jeśli mu się nie uda, a ona znów zacznie tonąć. Przecież
lepiej utopić się raz a dobrze.
- Przepraszam, Jade… tak bardzo cię przepraszam.- Niall
przysunął jej drobne ciało do siebie i odwrócił w swoją stronę. Teraz byli do siebie zwróceni
twarzami. Mocną ją przytulił. Dziewczyna
miała ręce splecione na klatce piersiowej, i tylko powoli kręciła głową. Przytrzymał ją jeszcze mocniej i oparł
podbródek na jej włosach. – Za każdym razem kiedy odpalam samochód w
moich myślach pojawisz się ty i to co ci
zrobiliśmy. Przestrzegam każdego przepisu drogowego. Cały czas sprawdzam czy ktoś nie idzie
poboczem, bo boję się, że się zagapię i to znów się powtórzy. Mam w domu listę
miejsc, w których najczęściej zdarzają się wypadki i omijam je szerokim
łukiem. Mam obsesję, cholerną obsesję. Ale
to tak mało w porównaniu z tym co ty przeżywasz. Uwierz mi naprawdę staram się to wszystko
naprawić. I już nie robie tego dla siebie. To wszystko dla ciebie, tylko dla
ciebie. – wyszeptał dając jej nadzieję, że już nigdy nie będzie tonąć.
***
Niall niedawno wrócił z kliniki do której zawiózł Jade. Wyciągnął z lodówki mleko i położył je na
blacie. Sięgnął do jednej z szafek i wyciągnął płatki. Wsypał je do miski,
która leżała na stole i zalał je zimnym mlekiem. Wziął jedzenie do ręki, po drodze wyciągnął z
szuflady łyżkę i ruszył w stronę salonu. Usiadł na kanapie i po chwili wstał
gdy zobaczył, że pilot jest na fotelu.
Wziął go i wrócił na sofę. Włączył telewizor, przeskoczył kilka kanałów
i zatrzymał się na jakimś muzycznym programie. W chwili gdy sięgnął po płatki w
mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi . Chłopak odłożył miskę i niechętnie wstał by otworzyć. Przekręcił zamek, nie zdążył jednak nacisnąć
klamki, osoba za drzwiami pchnęła drzwi. Do przedpokoju z impetem wkroczył jego
przyjaciel. Przyjaciel, o ile mógł go jeszcze tak nazywać. Ostatnio wszystko między nimi się psuło.
Jednak Niall dobrze wiedział, że nie była to jego wina, Louis też to wiedział.
Mógł winić tylko siebie. Przecież blondyn wcale nie chciał go wykluczyć ze
swojego planu, on sam wolał się ulotnić zanim zaczęło się to dziać. A potem zwyczajnie
nie chciał przyznać , że się mylił. Widok Louis’a tutaj, zaskoczył Niall’a.
Zaskoczył, to chyba jednak za mało powiedziane. Zdecydowanie lepiej brzmi: zaszokował,
to słowo trafniej opisywało to, co właśnie czuł.
- Posłuchaj nie mam zamiaru cię dłużej kryć. Przeginasz! Rozumiesz? Przeginasz. Miesiąc?
Porąbało cię? Myślisz, że ludzie nie zaczną się zastanawiać gdzie przepadł ich
kochany Niall? – wypalił szatyn.
- Może lepiej mi
wytłumacz co ty tu robisz?
- Martwię się o nasz tyłek, skoro ty nie jesteś sam w stanie
o niego zadbać. Przecież tu też mieszkają fani. Co jak cię zauważą z jakąś
laską na wózku? Wszyscy będą o tym mówić, dosłownie wszyscy. Ciesz się, że Paul o tym nie wie, bo by ci
nakopał do dupy. – blondyn przewrócił
oczami.
- Jak widzisz do tej pory jeszcze nic się nie wydało, więc
nie masz się o co martwić. Dzięki za troskę.
- Nie wydało się, bo ja i chłopaki tłumaczymy się za ciebie.
– Niall spojrzał na przyjaciela i już wiedział, że wcale nie chodzi o to.
- Och, jak już mówiłem wielkie
dzięki. A teraz możesz mi powiedzieć po
co naprawdę tu jesteś?- Szatyn nie spodziewał się, że chłopak tak szybko
zorientuje się, że przyjechał po coś innego. – Przecież nie jesteś tu tylko po to, żeby mi
to powiedzieć, prawda? Równie dobrze mogłem to usłyszeć przez telefon. – Louis
zdjął kaptur z głowy i przeczesał włosy ręką.
Oparł się o drzwi i wlepił oczy w ścianę. Po chwili się odezwał.
- Chcę ją poznać. – Rzucił szybkie spojrzenie blondynowi.
- Genialny pomysł! – wykrzyknął
Niall zbyt entuzjastycznie. - Szczególnie
po twoim zachowaniu w studio. Jade będzie zachwycona.
- Niall poważnie. Chcę ją poznać.
- Wydawało mi się, że już to zrobiłeś. Zresztą w bardzo
delikatny, jak na ciebie sposób –
powiedział z wyrzutem.
- Nie wiedziałem, nie miałem pojęcia jak się zachować. Nie
rozumiesz? Wystraszyłem się tego, jak może zareagować kiedy mnie zobaczy… -
Louis próbował się tłumaczyć przed przyjacielem i samym sobą. Jednak tu nie było dobrego usprawiedliwienia. Wstydził się, cholernie się wstydził tego co
zrobił .
- I dlatego zachowałeś się jak skończony dupek?
- Co mam ci powiedzieć? Że żałuję? Tak żałuję i to cholernie. I chcę to naprawić, więc daj
mi szansę. Chcę w tym uczestniczyć.
- To nie ja przydzielam tutaj szanse – Nie mógł przecież mu obiecać, że Jade go
wysłucha. Nie mógł go zaprosić do salonu, posadzić wygodnie na fotelu i
przyprowadzić do niego niczego nieświadomą Jade.
- Ale możesz z nią porozmawiać. Proszę cię tylko o to. Nie chcę wchodzić do
jej życia bez jej zgody. Muszę wiedzieć, że ona jest gotowa na to, by uporać
się też ze mną. Nie mam zamiaru jej znów skrzywdzić. Chcę, żeby wiedziała, że na mnie też może
liczyć. Nie mogę być tym, który nie
zrobił nic żeby jej pomóc. – Niall dobrze
wiedział, co czuje jego przyjaciel. Jeszcze niedawno on był w tej samej
sytuacji. Nie mógł mu nie pomóc.
- Spróbuję, ale musisz mi dać czas . Ona się ciebie boi. Nie
widziałeś jej, kiedy dowiedziała się, że też możesz być w studiu. To nie jest dla niej łatwe. Najpierw ja, a teraz
ty. – Wszystko co ostatnio działo się
życiu Jade nie było łatwe. I Niall nie
chciał tego jeszcze bardziej utrudniać. Ale to mogła być już ostatnia szansa
Lousi’a. Może na nią nie zasługiwał , ale on nie miał prawa mu jej
odbierać. Zrobić mogła to tylko ona.
- Wiem, Niall, dobrze o tym wiem.
***
Powrót czucia głębokiego w stopach u pacjentów z urazem
rdzenia notowany jest najczęściej podczas pierwszej doby po wypadku. Śladowe
czynności porażonych kończyn pojawiają się zazwyczaj w pierwszym , czasami
jednak wiele tygodni po urazie. Ruchy
czynne są jeszcze później coś między
szóstym na dwunastym tygodniem
intensywnej rehabilitacji. Jednak u części pacjentów dzieję się to
trochę później. Do tych poszkodowanych należała Jade. Dlatego w pierwszej dobie
po wypadku lekarze nie mieli zbyt ciekawych min. Jednak czucie głębokie powróciło w trzecim
dniu. Ale wiadomo każdy przypadek jest inny.
Nie można się do nikogo
porównywać. Ta informacja była trudna
„Nie będziesz chodzić, nie wiadomo czy w
ogóle kiedyś to się zmieni”. Jade uwierzyła. Uwierzyła na słowo. Nie żądała
żadnego pytania. Po prostu przyjęła to do wiadomości. I znienawidziła adresatów koperty leżącej na
szpitalnej półce. Nie wiele można zdziałać, kiedy się nie wierzy, że to może
pomóc. Pierwsze tygodnie, jak to zwykle
bywa, były najgorsze. To co czuła to jedno, to do czego musiała się
przyzwyczaić to drugie. Na początku długi pobyt w szpitalu. Naprawdę trudno było tam wytrzymać. Potem przyzwyczajenie się do nowego sposobu
„poruszania się”, co nie było tak łatwe, jak mogło się wydawać. Po pierwsze utrzymanie poprawnej pozycji na
wózku. Potem uczenie się jazdy, najpierw na płaskim terenie przodem i tyłem.
Poruszanie się na dwóch kołach. Bezpieczne upadanie i podnoszenie się po to, by
z powrotem znaleźć się na wózku. Nauczenie się poruszać po powierzchniach
pochyłych. I to ciągle jeszcze nie
wszystko. Oprócz tego Jade musiała się
nauczyć radzenia sobie w codziennych
czynnościach. Przechodzenie z wózka na
krzesło, podnoszenie się z leżenia do pozycji siedzącej, ubieranie się, przemieszczanie się do wanny i
wiele innych rzeczy. To wszystko nie
było łatwe, ale możliwe do opanowania . Poza tym wszystkim była jeszcze
rehabilitacja. Bardzo intensywna
rehabilitacja. To nie tak, że to nic nie pomagało. Brunetka jednak nie potrafiła
dostrzec postępów. Czasami udawało jej się napiąć mięście lub delikatnie
poruszyć nogami na boki. To wcale nie było takie nic. Ale wciąż był to zbyt
mały powód, by uwierzyć, że coś może się zmienić. Ćwiczenia w Denver dawały większe postępy. Ktoś mógłby pomyśleć,
że miesiąc to mało, ale właściwie udało im się coś osiągnąć. Na początku trzeciego tygodnia pobytu
zaczynała chodzić za pomocą balkonika z asekuracją. Sama próba stania na nogach
to i tak przełom w tym wszystkim. Można to było odnotować jako sukces. Oczywiście
nie było tak, że dostała balkon, wstała z wózka i poszła, to wersja możliwa
może w snach. Przynajmniej nierealna jak na ten czas. Jednak wreszcie
spróbowała czegoś nowego, czegoś co dawało nadzieję, że do tej pory niewyobrażalne
rzeczy mogą się dziać naprawdę. Jade nie była by sobą, gdyby po tym nie
próbowała ćwiczyć sama, na własną rękę. Im więcej, tym lepsze efekty, więc gdy
tylko Niall wychodził ona próbowała powtarzać to, co robią w klinice. Dziewczyna podjechała w stronę szafy i wyciągnęła zza niej kule inwalidzkie,
które opierały się o ścianę. Tam była dla nich idealna skrytka. Niall nie miał pojęcia o ich istnieniu.
Wreszcie przyszła pora, by je wypróbować. Chłopak pojechał po zakupy, więc
trzeba było to wykorzystać. Brunetka
postawiła kule na krześle i przesiadła się z wózka na krzesło. Tak będzie łatwiej
wstać. Wzięła do rąk kule. W myślach powtarzała sobie „dasz radę, dasz radę
Jade… to nie może być takie trudne.” Przesiedziała na łóżku jakieś dziesięć
minut, przekonując samą siebie, że to wcale nie głupi pomysł. Wdech, wydech to już czas. Postawiła kule na
ziemi. I jeszcze sekundę trwało zastanowienie.
Pierwszy raz: źle przeniesiony
ciężar ciała. Upadek - na szczęście z powrotem na łóżko. Jeszcze jeden raz,
tylko jeden raz. Wstała, tym razem
przenosząc ciężar ciała na ręce. Udało
się. Teraz krok, to zmieni wszystko. Ale
czy mogła dać sobie radę nie mając pojęcia, jak poruszać się z kulami?
Czterotaktowy, trzytaktowy, dwutaktowy -
rodzaje chodu o których ona nie ma pojęcia.
Klucz przekręca się w drzwiach. Krok. Otwierane drzwi
mieszkania. Upadek. Zdezorientowanie. Podłoga. Bieg.
Chłopak wleciał do jej pokoju i prawie się potknął o kule
leżące u drzwi. Spojrzał na nie zdziwiony, a potem na dziewczynę, leżącą na
podłodze. Miała mocno zaciśnięte oczy, które tamowały napływające łzy.
- Boże, Jade nic ci się nie stało? – Dziewczyna oparła ręce
na parkiecie i podniosła się do pozycji siedzącej. – Dlaczego – blondyn nie zdążył skończyć.
- Idź, wynoś się stąd! Rozumiesz? Wynoś się! – szlochała.
- Jade, proszę, daj
mi… - znów nie pozwoliła mu skończyć.
- Wypieprzaj! Słyszałeś co powiedziałam?! Masz się wynosić!
– Krzyczała na niego, a on stał osłupiały. Po chwili rzeczywiście wyszedł.
Zakryła usta ręką, próbują powstrzymać płacz. Znowu poniosła klęskę. Przecież
wiedziała, że to nie może być takie łatwe. Podniosła głowę gdy usłyszała, że Niall z
powrotem wchodzi do pokoju.
- Mówiłam ci coś – zaczęła, jednak nie powiedziała nic
więcej, kiedy chłopak przykucnął koło niej i popatrzył jej głęboko w oczy. Jakby
chciał powiedzieć, że już nie musi się o nic martwić, bo jest przy niej . Wziął
ją na ręce i posadził na łóżku.
- Nie jesteś w tym sama, wiesz? - a ona tylko skinęła głową.
________________________________________________________________________
Nie znam się na porażeniach kończyn, i całego związanego z tym żargonu medycznego. Wszystkie informacje związane z tym znalazłam w internecie. I nie koniecznie to co pisze pokrywa się z tym jak to jest w rzeczywistości jeśli chodzi o odzyskiwanie władzy w nogach. No ale w końcu to tylko fikcja literacka.
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział.Tak jak pisałam, prawdopodobnie jest to ostatni jaki tutaj dodaje, dlatego naprawdę zależy mi żeby poznać opinię każdego kto czyta to opowiadanie, więc proszę zróbcie mi taki prezent na święta i zostawicie komentarz.