Minął tydzień od ich przyjazdu do Denver. Zdążyli już wejść
w rutynę. Pobudka o ósmej trzydzieści w porywach do dziewiątej. Godzina
dziesiąta: punktualnie na miejscu, w klinice pod salą numer 238. Godzina
szesnasta: koniec zajęć. I tak codziennie. Aż do dnia ósmego. Jade obudziła się o normalnej porze. Niall
chyba jeszcze nie wstał, przynajmniej w mieszkaniu nie było słychać
żadnych kroków. Zupełna cisza.
- Niall wstajesz? – krzyknęła do sąsiedniego pokoju. Jednak
chłopak nic nie odpowiedział. Przesiadła się na wózek, ruszyła do jego
pokoju. Blondyn leżał zwrócony głową do
poduszki. Jade podjechała do jego łóżka.
- Nie wiem, czy wiesz, ale robi się późno i jeżeli zaraz nie
wstaniesz, to się spóźnię. – Na jej
słowa Niall wydał tylko jakiś dziwny dźwięk.
–Mówię serio, wstawaj!
- Co? – głos chłopaka wydał się jakiś zachrypnięty.
Dziewczyna przyjrzała mu się. Teraz zauważyła, że jego podkoszulka była mocno
przepocona. A on sam był cały czerwony.
- Albo jesteś pijany,
albo chory. Pokaż czoło – chłopak uniósł się do pozycji siedzącej. Jade
przyłożyła mu rękę do czoła, które tak jak podejrzewała było rozpalone. – Masz
niezłą gorączkę. Jest tu w ogóle jakiś termometr?
- Nie sądzę.
- Lekarstw pewnie też żadnych nie ma. – brunetka podjechała
do jego szafy, wyciągnęła jakąś podkoszulkę i rzuciła mu ją na łóżko. –
Ściągnij tę koszulkę i ubierz tą, jesteś cały mokry. Jak sądzę dzisiaj nigdzie nie pojedziemy,
więc…
- Czekaj, to jakoś się pozbieram i cię zawiozę. – przerwał
jej.
- Dobra, dobra lepiej
leż. Zadzwonię do kliniki, że dzisiaj mnie nie będzie. – Nie czekała, aż Niall zaprotestuje tylko
opuściła pokój. Wzięła telefon do ręki i
poszukała odpowiedniego numeru.
Przekazała wiadomość komuś z
recepcji, że nie może dzisiaj przyjechać.
Miała nadzieję, że w kuchni znajdzie jakieś lekarstwa , ale nie było
niczego oprócz jakiegoś środka przeciwbólowego, który na nic się nie zda. Wzięła laptop i poszukała apteki
internetowej. Znalazła odpowiednią stronę i zamówiła potrzebne lekarstwa, które
miały do nich trafić w przeciągu godziny.
Kiedy była chora jej mama zawsze robiła jej mleko z miodem i czosnkiem.
Może to by jakoś mu pomogło. Na razie tylko tyle mogła dla niego zrobić.
Wyciągnęła potrzebne składniki z lodówki.
Dorze, że chociaż zakupy były robione na bieżąco. Przygotowała prowizoryczne lekarstwo i ostrożnie, żeby nie wylać zawiozła mu je.
- Mleko, miód i czosnek. Obrzydliwe, ale powinno trochę
pomóc. – Podała mu kubek, który chłopak niezdarnie chwycił. – Uważaj bo zaraz
to wylejesz.
- Dzięki – wziął łyk i skrzywił się. – Racja, obrzydliwe.
- No, teraz masz efekty chodzenia w samym podkoszulku, na
taką pogodę. Nie, żebym wcześniej nie wspominała nic na ten temat, ale
najwyraźniej ty zawsze wiesz lepiej. No nie?
- Będziesz się teraz
naśmiewała z obłożnie chorego?
- Chyba nie tak bardzo chorego, skoro ma siłę jeszcze żartować.
- Tak na poważnie, to
czuję się okropnie. Jest mi na przemian zimno i gorąco. – Jego głos wciąż był
zachrypnięty.
- Zamówiłam lekarstwa, będą tu za jakąś godzinę. Do gardła
nie będę ci zaglądać, ale po twojej chrypce domyślam się, że też cię pewnie
boli. Oddajesz już ten kubek, co? –
chłopak kiwnął głową i podał jej go. –
Śpij teraz, potem przyniosę ci leki.
- Dziękuję Jade. – usłyszała wyjeżdżając z pokoju.
***
- No wreszcie, ty stara małpo! Ile można czekać, aż pogadasz
z najlepszą przyjaciółką! - usłyszała
Jade na wstępie rozmowy z Leą. Wreszcie miała czas, żeby się z nią skontaktować.
Dlatego zadzwoniła do niej na skypie.
- Nie miałam czasu wcześniej, ale jak widzisz teraz
wygospodarowałam audiencję dla ciebie. –
Jade wyszczerzyła zęby do ekranu laptopa.
- Jestem wielce zaszczycona,
pomijając fakt, że tutaj jest godzina 7.23 rano. Ty się wyspałaś, a ja biedna zrywam się z
łóżka i pędzę do komputera, żeby sprawdzić czy jeszcze tam żyjesz. Nie odzywałaś się przez ponad tydzień. Hańba
ci. Tak w ogóle, co robisz w mieszkaniu. Powinnaś mieć jeszcze zajęcia. Nie
myśl, że tego nie spostrzegałam. Wszystko dokładnie wyliczyłam. Masz szesnastą dopiero
za półtora godziny. – Potok słów
wypłynął z ust Lei.
- Nie byłam dziś na rehabilitacji. Niall jest chory, więc
zostałam w mieszkaniu.
- Niall jest chory? – przyjaciółka powtórzyła po niej.
- Tak, ma gorączkę i w ogóle wygląda źle.
- A ty pewnie
wielkodusznie się nim teraz opiekujesz? – Lea zrobiła wszystkowiedzącą
minę.
- A co mam udawać, że
nie widzę, że jest chory?
- Nie, nie skądże znowu, musisz pomóc biednemu chłopcu. – Jade miała wrażenie, że dziewczyna z niej
kpi. – Z pewnością musi się cieszyć, że
ma taką dobrą opiekę.
- Ta, z pewnością…
- No dobrze, dobrze. Wiem, ktoś w końcu musi się nim
zająć. Ale powiedz mi moja droga, jak to
jest z nim mieszkać? - mina Lei mówiła
wszystko.
- Nie wiem, co oczekujesz usłyszeć, ale jest zwyczajnie
normalnie. Jest miły, bo jak wiesz, musi taki być.
- A może jest miły, bo po prostu naprawdę jest miły, a nie
udaje? Zawsze wszystko czarno widzisz. –
Może Lea miała rację. Jade zwykła przypisywać Niallowi złe cechy, jeżeli tylko
nadarzyła się taka okazja. W końcu nie może tak łatwo dać się przekonać do
niego. – A tam gdzieś daleko w
podświadomości wiesz, że go lubisz.
- Teraz to go lubię? Już nie wmawiasz mi, że się mi podoba?
O jak miło z twojej strony. – zaśmiała się Jade.
- A tego to wcale nie powiedziałam. Dalej trwam przy swoim stanowisku. Oczywiście,
jest pewne prawdopodobieństwo, że jeszcze sobie tego nie uświadomiłaś i dlatego
wciąż zaprzeczasz. Ale ja swoje dobrze wiem,
w końcu znam cię lepiej niż ty samą siebie. – Brunetka przewróciła
oczami.
- Jak zwykle pełna psychoanaliza...
***
- Niall wstań, mam lekarstwa. – lekko go szturchnęła.
Chłopak przewrócił się na bok w jej stronę i otworzył oczy. – Masz zażyj to – podała mu lekarstwo do
ręki. – Tu masz wodę. - Blondyn wziął i
przepił tabletkę.
– Za godzinę musisz zażyć jeszcze to. – pokazała mu nowe opakowanie leków i
położyła je na szafce nocnej. Wzięła do ręki reklamówkę, która leżała na
podłodze i wyciągnęła z niej kolejne rzeczy. – Tu masz coś na ból gardła, weź
od razu. No i jeszcze tu kładę ci zapas chusteczek. Kupiłam też termometr, więc zmierz
temperaturę.
- Widzę, że to bardzo
nowoczesny model – zachrypiał.
- O co ci chodzi? Ja uważam, że rtęciowy jest najlepszy – zaśmiała się.
- Nie, nic. Oczywiście w pełni się z tobą zgadzam .
- Głos, to ty masz
piękny. Chrypisz jak nie wiem co. No, mierz tę temperaturę. - Chłopak włożył termometr pod pachę.
- Ile mam to trzymać?
- Sama nie wiem. Ej, no ale nie przesadzaj. Dziesięć sekund
to jednak za mało. – chłopak westchnął i wsadził termometr z powrotem.
- Teraz wystarczy? –
powiedział, gdy minęły jakieś dwie minuty.
- No może. Pokaż. – Blondyn podał jej termometr.
- Trzydzieści
dziewięć i trzy. Zadowolony? Przysięgam,
wiedziałam, że tak się skończy twoje nieubieranie się. – Dziewczyna popatrzyła na niego z
politowaniem.
- Tak, już zdążyłem zauważyć, że zawsze wszystko wiesz
najlepiej – przewrócił oczami.
- To co przed chwilą
zażyłeś powinno obniżyć gorączkę –
zignorowała jego słowa. – Najlepiej by
teraz było, gdybyś wziął gorącą kąpiel.
– Niall przytaknął i zaczął się zbierać z łóżka. – Zrobię nam coś do jedzenia.
***
Dziewczyna właśnie parzyła herbatę, gdy do kuchni wszedł
Niall. Na stole stały dwa talerze z
jajecznicą i koszyczek z chlebem.
Chłopak podszedł do szafki ze sztucami, z których wyjął widelce, po czym
podszedł do Jade, wziął od niej kubki i położył je na stole.
- Szafki są do mnie przystosowane ale lodówka nie chce ze
mną współpracować. Mogę sięgnąć najwyżej do drugiej półki, więc jest do
jedzenia to, co jest.
- Lubię jajecznicę. W zasadzie w ogóle lubię jeść.
- To akurat chyba nic nadzwyczajnego jeżeli chodzi o waszą
płeć – zaśmiała się Jade.
- Chyba masz rację – przytaknął. – Z mlekiem? – Niall
spojrzał na swoją herbatę.
- Z trzema łyżeczkami cukru. Wszystko według przepisu. – Więc
zapamiętała. Chłopak posłał jej wdzięczny uśmiech. – Lepiej się czujesz?
- Tak, przynajmniej
nie mam już dreszczy i gardło trochę mniej mnie boli.
- To dobrze, chyba spadła ci już gorączka, wyglądasz lepiej.
Tylko pamiętaj o tym lekarstwie, które zostawiłam ci na półce. – Tego dnia
miała poczucie, że tym razem, to nie ona jest od niego zależna tylko on od
niej. Wreszcie miała wrażenie, że jest
do czegoś potrzebna, że tym razem może w czymś pomóc. Wreszcie nie była
bezużyteczna. I było jej z tym dobrze.
***
Dwa dni później z Niall’em było już całkiem w porządku. Może
jeszcze tylko katar, tak, katar to jednak była zmora. Nie mógł nigdzie wyjść
bez zapasu chusteczek. Ale poza tym, naprawdę było dobrze. Jade przywróciła go
do stanu używalności. I trzeba było nazwać szczęściem, że przy tym się nie zaraziła, a przecież mogło być blisko.
Teraz oboje siedzieli na kanapie i oglądali kolejny już serial. Właściwie odkąd
wrócili z kliniki nie ruszyli się z miejsca. Jade usłyszała dzwonek swojego
telefonu, obróciła się, by po niego sięgnąć, ale zapomniała o misce z chipsami,
która była za nią i niechcący ją wywaliła.
- Jeśli myślisz, że to teraz pozbieram, to od razu
uprzedzam, że strasznie mnie dzisiaj bolą nogi. Normalnie jak z kamienia! Kompletnie
mi zdrętwiały. Chyba nic z tego nie będzie – zażartowała Jade. Niall nagle
poczerwieniał, następnie zatkał sobie usta dłonią, wydał dźwięk podobny do
prychnięcia, a potem zwyczajnie wybuchnął śmiechem.
- Boże, Jade nie chcę się z tego śmiać, to okropne.
- Litościwie pozwalam ci się śmiać z mojego kalectwa.
- Jesteś straszna, naprawdę jesteś straszna. Może jeszcze
powiesz, że jeżeli jednak bardzo chcę to mogę użyć twoich nóg jako miotły? - Jade odwróciła głowę być ukryć uśmiech,
który wkradł się na jej twarz. Teraz należało przybrać poważną minę.
- Nie no, proszę
bardzo. Nie krępuj się. Użyj sobie, użyj. – Chłopak popatrzył na poważny
wyraz twarzy Jade, której jednak nie
udało się go długo utrzymać. Zaczęła się histerycznie śmiać, a on z nią.
- Masz bardzo wyrafinowany poczucie humoru, Jade.
- I chlubię się tym.
Nigdy nie przyszło by
mu na myśl, że będzie kiedyś drwił razem z nią z jej kalectwa. To wykraczało
poza wszelki normy, ale widocznie Jade była właśnie taka. Niezaprzeczalnie nieprzewidywalna.
__________________________________________________________________________________
Jest to prawdopodobnie przedostatni rozdział, który dodaje. Nie oznacza to, że następny jest ostatnim. I nie znaczy , że przestaje pisać. Odpowiedzią są wasze komentarze. Jedno słowo trudno nazwać opinią. A ich potrzebuję. Pewnie sądzicie, że w tym miejscu powinnam podziękować za to, że w ogóle coś piszecie. Ale uwierzcie, że to to jedno słowo nic nie wnosi. Nie mówi, co się wam podobało i nie mówi, co wam nie pasuje.
Dziękuję L i JoannieK za komentarze, które można nazwać komentarzami.
Hej :) Nawet nie pamiętam czy wcześniej komentowałam czy też nie, ale jak zobaczyłam notkę to od razu wzięłam się do pisania .
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity, tak jak zresztą wszystkie poprzednie . Jak dla mnie to może trochę za szybko się go czyta . Chodzi oczywiście o to że piszesz tak ciekawie, że niemożna doczekać się kolejnego . Ogólnie miałaś i nadal masz zajebisty pomysł na tego bloga i mimo wszystko nadal bym kontynuowała historię Jade i Niall'a . Masz ogromny talent z głową pełną pomysłów , którego za wszelką cenę nie możesz zaprzepaścić .
Ojć ale się rozpisałam :)
Do nn .
Rozdział jest boski :D Poczucie humoru Jade jest świetne :) Jestem tak strasznie ciekawa co się będzie działo, że nie mogę usiedzieć na miejscu xD
OdpowiedzUsuńBtw, jestem tu nowa i bardzo nie chcę, żeby ta historia skończyła się :(
Już się nie mogę doczekać next!
Całuski :***
Patrycja xx
Genielny:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńtutaj : http://welcome-in-hell-zayn-malik.blogspot.com/2014/12/liebster-award.html ♥
OdpowiedzUsuńHej
OdpowiedzUsuńNiedawno natknełam się na twój blog i bardzo mi się spodobał. Fabuła jest nietypowa z czego sie bardzo ciesze bo znudziły mi się te typowe ff o "bad boya". Nie ukrywam jestem bardzo ciekawa jak się potoczy ta historia. Sama wiem że cięszko prowadzić bloga a brak komentarzy strasznie zniechęca do dalszego pisania. Ale nie powinnaś się poddawać nawet dla małego grona (w którym jestem ja) odbiorców.
Jakbyś chciała pogadać albo coś pisz
@PrimEverdeen74
Ooo dziękuję, że dziękujesz :) jak zwykle cudowny rozdział i czuję się szczęśliwa bo pierwszy raz ktoś podziękował za mój mało ważny komentarz :) wiesz codziennie wchodzę na Twojego bloga by sprawdzić czy jest rozdział, a jak jest to cieszę się wtedy jak małe dziecko lizakiem. Jednym słowem jestem uzależniona od Twojego bloga i życzę Ci żebyś miała dużo weny i ciekawych pomysłów i pamiętaj zawsze masz moje wsparcie duchowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
JoannaK <3
Twoj opowiadanie jest swietne serio. Nie czytałam w życiu lepszego . Bardzo dobrze , że akcja nie toczy się tak szybko ;) Z tego co widzę to brak jakikolwiek literówkek bądź błędów , a z Polaka jestem dobra :) Masz po prostu DAR , TALENT nwm jak inaczej to nazwać :* a te dialogi to pp prostu cud miód i orzeszki :D Czekam na następne serio ;) Nie przejmuj się małąiilością komentarzy , jak zapewne wiesz nadzwyczajnie w świecie nie chce się nikomu komentować , a tym bardziej długich komentarzy , bo ludzie są leniwi i tyle !! Życzę weny i pasji do dalszego pisania tego opowiadania :) znniecierpliwością czekam na tyłku do 9 rozdziału :) wspieram psychicznie i duchowo <3 twoja wieczna czytelniczka :*
OdpowiedzUsuń