piątek, 20 marca 2015

12. Pomożesz mi?

Wracając do zamierzchłych wydarzeń (dokładnie sprzed 2 godzin), ciasto się spaliło. Niall i Jade całkowicie zapomnieli o placku, który spokojnie przypalał się w piekarniku. Dopiero dziwny zapach, który przywędrował aż do pokoju Jade, przywołał ich pamięć. Nie było nawet mowy, o tym, żeby spróbować go jeszcze zjeść.  Jedyną rzeczą, która im pozostała to było wywalenie go do kosza, choć nawet to nie było do końca proste.  Ciasto przyległo całkowicie do brytfanki tak, że trzeba było podważać je nożem.  Ktoś kto będzie musiał ją doszorować, spędzi nad zlewem długi czas. Niall wychodząc z domu dziewczyny, śmiał się sam do siebie, przywołując w myślach wyraz twarzy Jade, kiedy zobaczyła ciasto. Cóż jej mama  z pewnością nie będzie szczęśliwa, kiedy wróci do domu.  Chłopak wsiadając do auta spojrzał jeszcze raz na dom Jade i uśmiechnął się półgębkiem. Jeszcze nie do końca do niego doszło to, że Jade zgodziła się spotkać z Louisem. Miał tylko nadzieje, że jego przyjaciel, będzie potrafił docenić i wykorzystać daną mu szansę. Miał do niego zadzwoni ć, ale postanowił do niego pojechać i powiedzieć mu o tym osobiście. Kiedy dotarł do jego mieszkania, uświadomił sobie, że nawet nie wie, czy Louis w ogóle jest w domu. No nic, najwyżej, wróci się do siebie, pomyślał. Okazało się jednak, że  nie będzie to konieczne.  Louis był widocznie  zaskoczony  i chyba troszkę przestraszony wizytą przyjaciela, który tym razem na pewno niósł ze sobą jakieś wieści. Wpuścił go do środka i zaprosił do kuchni. On sam przysiadł na blacie, czekając na informacje. Niall podsunął sobie krzesło i także usiadł. Położył kluczyki od samochodu na stole i posłał brunetowi długie spojrzenie. W momencie Louis nabrał jeszcze większych wątpliwości, zresztą od początku zakładał, że szanse na spotkanie z dziewczyna są marne. Ale oprócz tego tliła się w nim jeszcze mała iskierka nadziei, jednak teraz nabrał przekonania, że Niall zaraz ją ugasi. 
- No mów - nie wytrzymał wreszcie. 
- Zgodziła się - Niall posłał mu szeroki uśmiech, a on sam rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie mógł w to uwierzyć, nie dochodziło to do niego.  Poczuł ulgę, wielką ulgę, ale też strach, że może jeszcze wszystko zepsuć.
- Jak?  - wykrztusił z siebie.
- Nie wiem jak, ale się zgodziła.
- Boże, Niall dziękuje.  – Louis kręcił głową, wciąż niedowierzając.
- Powiedziała, że mam cię wziąć ze sobą następnym razem.
- Czyli kiedy?
-  Nie wiem, może pojutrze. Jak dla mnie bez różnicy, dla niej chyba też.  - Louis szybko przekalkulował w głowie, czy wystarczy mu tyle czasu na przygotowanie. Tak naprawdę już od dawana był na to gotowy, mógłby jechać choćby teraz.  Mimo wszystko, rzeczywiście wolał mieć jeszcze trochę czasu, by na nowo przemyśleć każdy aspekt tej sytuacji. Ułożyć w głowie to co miał jej do powiedzenia.
- Pojutrze może być.  Powinienem jej coś kupić, kwiatki, pomadki, coś?
- Jeżeli nie chcesz, żeby to wylądowało w koszu, to raczej nie.  To, że zgodziła się z tobą spotkać nie oznacza, że przyjmie cię z otwartym ramionami.  Nawet nie wiesz, jak na manie nawrzeszczała za pierwszym razem. Przez długi czas nie było z nią tak łatwo, zresztą ciągle nie jest. Tylko, że teraz już wiem, jak ją podejść.  W każdym razie ja jej nic nie kupowałem i naprawdę myślę, że gdybyś ty to zrobił, to by to wywaliła.  Nie ubieraj się jakoś specjalnie, bo chyba by to wyśmiała.  Jakieś mowy usprawiedliwiające też możesz sobie odpuścić, bo prawdopodobnie nie dopuści cię do słowa. 
-  To co mam zrobić? – w jego głosie nie było nie było ani odrobiny pewności.
- Nie wiem Lou, myślę  że tak naprawdę na to nie da się przygotować. Mogę ci opowiedzieć, jak było ze mną, ale pewnie ona  i tak przygotuje dla ciebie całkowicie inny zestaw argumentów.  Trudno przewidzieć co zrobi. 
-  Myślisz, że kiedyś mi wybaczy? - Niall spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem.
- Nie wiem nawet czy wybaczy mi i tego boję się najbardziej. Pamiętasz jak się założyliśmy? – oboje przywołali w pamięci dzień, w którym Niall po raz pierwszy pojechał do Jade i  ich wcześniejszą rozmowę, kiedy Louis próbował go przekonać, żeby tego nie robił.
 - Pamiętam – chłopak skinął głową, jednak nie wiedział do czego zmierza przyjaciel.
- Nie założyłem się tylko z tobą. Ona wtedy nie chciała ze mną rozmawiać, więc musiałem ją jakoś przekonać. Zamknęła się nawet w łazience.  Wymyśliłem następny zakład,  miała mi wybaczyć. Na początku to wyśmiała, wiadomo, od początku byłem na przegranej pozycji, ale w końcu udało mi się ją przekonać. Zgodziła się, ale dała mi tylko pół roku. Nie zostało mi za dużo czasu. Nie mam pojęcia, co będzie potem - westchnął kończąc wypowiedź.
- Nie mówiłeś wcześniej.
- Miałbyś kolejny powód do wyśmiania tego wszystkiego.
- Udawałem. Sam przed sobą. Dopiero potem do mnie dotarło, ale długo nie chciałem ci o tym powiedzieć  -  odwrócił wzrok, wstydząc się wszystkiego, co do tej pory robił.
- Louis, byliśmy idiotami.
- Za długo.  – Oboje dobrze o tym wiedzieli.
- Nie możemy teraz tego spieprzyć. Zabiję cię, obiecuję ci, że cię zabiję, jak to spierdolisz. 
- Bez obaw, wtedy sam się zabije  – uśmiechnął się ponuro, po tych słowach milczeli jeszcze długo.
- Musimy jej pomóc uwierzyć, że jej życie ma sens. – Niall wstał, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.  Wychodząc dodał: – Ona tego nie wie.

***

-Lea, debilu odbierz ten telefon  - powiedziała, po raz trzeci wybierając numer przyjaciółki.  Po kilku sygnałach w końcu się doczekała.
- To musi być coś naprawdę poważnego, że dzwonisz trzeci raz w ciągu dwóch minut.  - W jej głosie dało się wyczuć ironie. – No, mała, o co chodzi?
- Trzeba było odebrać za pierwszym razem, filozofia?
- Sorry, miałam wyciszony. I dopiero przed chwilą zobaczyłam, że dzwonisz.  Możesz już przejść do rzeczy?
- Chyba – dziewczyna na chwilę wstrzymała głos. - Zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu – Lea skinęła głową na znak, żeby kontynuowała, po chwili orientując się, że Jade nie mogła tego zobaczyć.
- Czyli, że?
 - Zgodziłam się zobaczyć z Louisem.
- Z  tym Louisem?
- No nie zadawaj głupich pytań. - Jade przewróciła oczami.
- Po prostu próbuję przyswoić ten fakt  – stwierdziła Lea, wciąż niedowierzając w słowa przyjaciółki.
- Czyli, że jednak zrobiłam głupio?
- Nie, nie, nie. To dobrze, w końcu musisz się z tym wszystkim rozprawić.
- Boje się  – wyznała po cichu.
- Jego? To on powinien się bać ciebie. Ty nie masz się czego obawiać. Zresztą, znając ciebie tak łatwo to mu nie odpuścisz. Chłopak ma przerąbane. Naprawdę, ja bym na jego miejscu już srała w gacie. - Po tych słowach Jade , po prostu nie mogła się nie roześmiać. Co jak co, Lea zawsze potrafiła podnieść na duchu. Różnymi, naprawdę różnymi sposobami. - Dam ci radę, słuchaj uważnie. Przestań się w końcu martwić, bo to nie ma żadnego sensu. Weź zastosuj ją do swojego życia.
 - Dzięki za pocieszenie.  Podniosłaś z podłogi moją pewność siebie. Twoje rady jak zwykle są bezcenne - zażartowała.
- Zawsze do usług. Składam wirtualny ukłon. To kiedy ma przyjechać?
- Jutro. Wiesz, on jest inny niż Niall, jest bardziej...  – Lea jej przerwała.
- Wiem jakiego słowa szukasz, jest wredny. To co wtedy powiedział było superchamskie – wspomniała spotkanie w studiu nagraniowym.
- No nie koniecznie tego słowa szukałam, ale rzeczywiście to było chamskie. Ale teraz mam chyba do tej całej sytuacji trochę więcej dystansu.  Żałuję tylko, że nie zareagowałam wtedy, tylko uciekłam.
- No, to teraz masz szansę powiedzieć mu wszystko, czego tam nie zdołałaś. 
- Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz żebym  na niego nawrzeszczała?  Myślałam, że pragniesz pokoju na świecie i zgody między ludźmi. Ostatnio zachęcałaś mnie do zburzenia murów między mną, a Niallem. 
- Ale to jest całkiem inna sytuacja. Niall w porę się opamiętał, zresztą on i tak dostał za swoje. Nie możesz teraz przyjąć Louisa, tak po prostu,  on też musi swoje odpokutować. Ewentualnie potem możecie przejść do umiarkowanie pokojowych stosunków. A Niall… tak jakoś go lubię, wciąż  zachęcam do zburzenia murów - Jade roześmiała się na te słowa.
-  Nawet go nie znasz.
- Co nie zmienia faktu, że go lubię – wytłumaczyła  - Chyba mogę, nie?
- Chyba możesz. - Wciąż się śmiejąc, zakończyła połączenie.

***

Jade miała wrażenie, że jeszcze nigdy wcześniej nie denerwowała się tak bardzo.  Ręce się jej trzęsły, a w żołądku czuła to niemiłe uczucie, co najmniej jak przed egzaminem na prawo jazdy. I tak było od samego rana, a noc też nie była łatwa. Długo nie mogła zasnąć. W jej głowie przeplatały się wciąż, nowe i nowe scenariusze nadchodzącego dnia. Nie umiała sobie tylko wytłumaczyć, dlaczego właściwie tak reaguje.  Nie powinna się ani bać, ani denerwować, jednak coś nie pozwalało jej zachować spokoju.  Jedyne czego chciała to, to żeby było już po wszystkim. Nie do końca wiedziała, co chce mu powiedzieć i im bliżej było spotkania, tym Jade czuła się bardziej do niego nieprzygotowana. Nie była pewna czy, chce żeby Niall był świadkiem tej rozmowy. Może lepiej by było zostać z Louisem sam na sam. Ale czy to jest jeszcze gorsze? Zastanawiała się, czy chłopak stresuje się tak samo jak ona. Kiedy spotkała go w studiu nagraniowym wydał się taki pewny siebie. Co się zmieniło, że chce się z nią spotkać? Przecież wtedy patrzył na nią z taką pogardą. Dlaczego zmienił zdanie, dlaczego opamiętał się dopiero teraz? W głowie Jade kłębiła się masa pytań, na które nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi. Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi, a po chwili, głos mamy zapraszającej ich do środka, ogarnęła ją panika. Nie wiedziała co powinna zrobić z rękami i ze sobą w ogóle. Czy powinna udawać, ze była czymś zajęta, czy może czekać zwrócona twarzą w stronę drzwi i zmierzyć ich piorunującym wzrokiem? Głos kroków na schodach, wymusił na niej szybką decyzję. Podjechała do biurka, otworzyła jedną z szuflad i zaczęła udawać, że czegoś szuka. W końcu lepiej pokazać im, że wcale nie przejmuje się tym spotkaniem. Skrajna obojętność, to będzie najlepsze rozwiązanie. Na dźwięk uchylonych drzwi odwróciła głowę. Pierwszy wszedł Niall, a zaraz po nim Louis. Jade z trzaskiem zamknęła szufladę i całkowicie odwróciła się w ich stronę, czekając na to, aż coś powiedzą. Nie zamierzała się odezwać pierwsza, ani zapraszać ich, żeby usiedli.
- Cześć - odezwał się Niall.
- Cześć - Louis zreflektował się, że też powinien coś powiedzieć i niepewnie powtórzył słowa Nialla.
- Cześć -  odpowiedziała Jade, po czym zapanowała krępując cisza. Wszyscy wbili wzrok w podłogę, unikając wzajemnych spojrzeń.  Niall odchrząknął, zbierając się do powiedzenia czegoś.
- No to ten, no przyjechaliśmy - podrapał się po głowie, zastanawiając się co jeszcze mógłby powiedzieć.
- Widzę. - Chłopak uśmiechnął się zakłopotany, a Louis, wciąż milczał. - Niall wyjdź.
- Co?
- Idź  do kuchni, ukrój sobie kawałek placka, zrób sobie herbaty i tam poczekaj. - Spojrzał na nią niepewny, czy naprawdę powinien zostawiać ich samych.
- Na pewno? – Dziewczyna posłała mu piorunujące spojrzenie.
- Tak, Niall.

***

Wszedł do kuchni, w której znajdowała się mama Jade. Kobieta odwróciła się w jego stronę, kiedy usłyszała, że wchodzi.
- Czyżbyś został wyproszony? - Wzięła do ręki czajnik elektryczny, podeszła do kranu i nalała do niego wody. Odstawiła go na miejsce, by woda się zagrzała i posłała chłopakowi ciekawe spojrzenie.
- Ta, coś w tym stylu – wyjaśnił.
 - Dziękuję, za dopilnowanie placka, ostatnio  – uśmiechnęła się ironicznie.
- Przepraszam za tamto. Całkowicie o nim zapomniałem.
- Tylko żartuję. Nie szkodzi  - powiedziała, kładąc przed nim kawałek ciasta. – Spróbuj, ten nie jest przypalony. - Zaśmiał się, słysząc jej słowa.
- Dziękuję - ugryzł kawałek ciasta.
-  Twój przyjaciel, zapewnie nie będzie miał zbyt miłej rozmowy. - Kobieta postawiła przed Niallem kubek z herbatą  i przysiadła się po drugiej stronie stołu.
-  Nie chciałem ich tam zostawiać samych, ale Jade kazała mi wyjść. 
-  Może lepiej, że porozmawiają na osobności. Ty też nie chciałeś mieć świadków przy pierwszej rozmowie  – posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Tak bardzo było to widać?
- No cóż, twoja mina nie była zbyt szczęśliwa, kiedy próbowałeś przemówić do Jade, a my staliśmy z tobą pod drzwiami łazienki  – zaśmiała się.
- To była nieco krępująca sytuacja  – wytłumaczył.
- Tak, domyślam się, ale my też trochę baliśmy się tego spotkania. Musieliśmy cię trochę przypilnować. Niall, cieszę się, że trafiłeś do życia Jade.
- Ja też się cieszę. - Oboje się uśmiechnęli.
-  Myślę, że tego potrzebowała. Ona jest trudnym typem człowieka. Nie wielu ludzi dopuszcza do siebie.  Boi się ich i nie wierzy w siebie. Czas od wypadku był dla niej naprawdę ciężki, a dzięki tobie jest trochę lepiej. Nie jest już taka zamknięta w sobie jak wcześniej.  Ona cię potrzebuje. – Chłopak spojrzał na kobietę, uświadamiając sobie coś ważnego.
-  Ja potrzebuję jej bardziej.

***

Zostali sami. Oboje niepewni, oboje przestraszeni, oboje zażenowani własną obecnością. Spojrzeli na siebie.  Żadne z nich nie wiedziało, co powinno zrobić. Jade odwróciła głowę w stronę, okna nabrała powietrza w płuca i wypaliła z najgorszą rzeczą jaką mogła powiedzieć.
- Chcesz się zabawić w organizację charytatywną? – znów spojrzała na niego. Był przerażony.
- Jade ja, ja nie…
- Nie chciałeś?  - Chłopak skinął głową.
- Nie chciałem.
- Wydawało mi się, że jednak chciałeś. – Miał wrażenie, jakby go przeszywała wzrokiem.
- Przepraszam  – nie bronił się dłużej.
- Za co?
- Za wypadek, za list, za tchórzostwo, za  tamte słowa, za to wszystko. - Jade zacisnęła usta, jakby jeszcze przed chwilą chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. – Przepraszam, że zajęło mi to tak długo.
- No, nie śpieszyło ci się - wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić. – Nie wiem na co liczysz, może przedstawisz mi listę życzeń?  
- Przyjechałem cię przeprosić. Nie liczę na nic. Chce tylko, żebyś wiedziała, że żałuję. To nie jest tak, że zapomniałem o tym, co zrobiłem. Znaczy chciałem, ale nie mogłem. Nie chcę żyć ze świadomością, że zrobiłem coś złego i nawet nie próbowałem tego naprawić. Niall dojrzał do tego wcześniej, ale ja w końcu też zrozumiałem, że tak nie może być. Wiem, że uważasz mnie za totalnego idiotę i pewnie masz rację, ale ja naprawdę się zmieniłem. Już nie próbuję przed tym uciec. Chcę się z tym uporać  – skończył mówić i spojrzał na nią, miała nieodgadniony wyraz twarzy. Dziewczyna odchrząknęła.
- To bardzo wielkoduszne z twojej strony, że na nic nie liczysz. Spodziewałam się raczej jakiś próśb o wybaczenie, czy czegoś takiego.
- Jestem realistą. – Dziewczyna skinęła głową.
- Mądrze.
- Ale pozwól mi uczestniczyć w twoim życiu. Pozwól mi być jak Niall.
- A już myślałam, że rzeczywiście o nic nie poprosisz  - westchnęła sarkastycznie - Niall, on ma nieco inne cele.
- To oczywiste, że też chcę, żebyś mi wybaczyła, ale wiem, jak małe są szanse, dlatego cię o to nie proszę. Pozwól mi tylko, żebym mógł ci pomóc. Pozwól mi przestać być  twoim najgorszym koszmarem.  - Podszedł do jej wózka i kucnął przy nim. – Proszę cię.
- Kto ci powiedział, że potrzebuję jakiejś pomocy? - Chłopak pokręcił głową, uświadamiając sobie swoją pomyłkę.
- Nie potrzebujesz jej. Ale ja tak , pomożesz mi? -  poprawił się, a ona się rozpłakała. 

poniedziałek, 2 marca 2015

11. Wróg

Drobne promyki słońca wpadały przez okno, przebijając  się przez firankę i lekko rozświetlając przyciemniony pokój, po którym było porozrzucanych pełno brudnych ciuchów, które nie zdążyły jeszcze zostać wyprane do powrocie do domu. Jakoś nikomu nie spieszyło się, żeby wrzucić je do pralki. W kącie, leżała otwarta walizka, której także nikt jeszcze nie zdążył odłożyć na miejsce. Ale kto by się tym przejmował? Przy biurku siedziała Jade, kreśląc coś po kartkach, które na nim leżały. Na schodach dało się słyszeć czyjeś kroki, a po chwili donośny głoś Lei, która właśnie wkraczała do pokoju.
- Nie wierzę, że nie poinformowałaś mnie, że wróciliście. - Jade obróciła się w stronę przyjaciółki z ironicznym uśmiechem na twarzy i myślą, że nie pomyliła się co do tego, że do jej domu w niekrótkim czasie zawita Lea.
- Nie wierzę, że nie obliczyłaś tego w tej  swojej mądrej główce, że to już czas żebym wróciła. - Lea pokręciła głową. - Ale jak widać już zdążyłaś się zorientować, że znów tu jestem.
-Gdybym, nie spotkała twojej mamy w sklepie, to dalej tkwiłabym w przekonaniu, że wciąż siedzisz w tej Ameryce.  Jesteś okropną przyjaciółką, nie mówisz mi o takich ważnych rzeczach -zażartowała.
- Naprawdę liczyłam na to, że się domyślisz. Nawet miałam takie swoje małe wyobrażenie, jak czekasz na mnie na lotnisku, a łza kręci ci się w oku, na mój widok. W rękach trzymasz moją ulubioną czekoladę i nie możesz doczekać się aż mnie przytulisz. Ale nie, na lotnisku nie pojawił się nikt o imieniu Lea, kto chciałaby mnie powitać. Doprawdy zrobiło mi się niezmiernie przykro, kiedy cię tam nie zobaczyłam.  - Jade kpiła z przyjaciółki w żywe oczy.
- Zabawne, bardzo zabawne, nie ma co.
- Cóż nie zaprzeczę - dziewczyna roześmiała się.
- Zaczynam zastanawiać się, dlaczego właściwie przyjaźnię się z taki matołem jak ty. - Lea położyła się na łóżku. - Zamierzasz tak w ogóle posprzątać?  - wyciągnęła spod tyłka sweter  i rzuciła w nim Jade -Syf, moja droga, jednym słowem syf.  - Brunetka wzruszyła tylko ramionami.
- Może, kiedyś, w dalekiej przyszłości – wyjaśniła.
- Kiedy, już nic nie będziesz w stanie tu odnaleźć.
- Całkiem możliwe - Jade wyszczerzyła zęby.
- Masz jakieś zdjęcia? - ożywiła się Lea.
-  Na szafce jest aparat - wskazała palcem, a przyjaciółka przeturlała się na drugą stronę łóżka sięgając po niego. – Nie chce się włączyć – odezwała się po chwili mocowania się z urządzeniem. – Jade podniosła brwi i popatrzyła na nią jak na idiotkę.
- Hmm, radziłabym ściągnąć obiektyw zanim zaczniesz przeglądać. To z pewnością pomoże. – Dziewczyna klepnęła się w czoło uświadamiając sobie, czego nie zrobiła. Już po chwili oglądała zdjęcia, co kilka sekund wzdychając, że też chciałaby to zobaczyć. Kiedy napotykała na wspólne zdjęcia Nialla i Jade odwracała aparat w stronę dziewczyny sugestywnie poruszając brwiami. Natomiast Jade przewracała oczami, widząc reakcje przyjaciółki.
- Myślisz, że wcześniej nie widziałam tych zdjęć, iż czujesz potrzebę, żeby mi je pokazać?
- Nie, ale z pewnością miło ci będzie spojrzeć na nie jeszcze raz.  Wyglądacie na nich tak ładnie.
- O Boże, skończ z tymi podtekstami, bo naprawdę roi się od nich.
- Jakimi znowu podtekstami? – oburzyła się Lea .
- Dobrze wiesz o czym mówię.
- Jeżeli sądzisz, że są jakieś podteksty, to może coś  jest na rzeczy?
- Na rzeczy jest to, że jeżeli zaraz nie skończysz to wywalę cię za drzwi i możesz zapomnieć o prezencie. – Lea zrobiła zainteresowaną minę i szeroko się uśmiechnęła.
- Prezent? Kupiłaś mi coś? – Jade podjechała w stronę walizki, zaczęła w niej grzebać i po chwili wyjęła z niej podkoszulkę, którą rzuciła w Leę.
- Proszę –zaśmiała się, widząc, że podkoszulka wylądowała na twarzy przyjaciółki. Lea sięgnęła po nią i rozłożyła, po chwili wybuchła śmiechem. -  O co ci chodzi? – Jade była zdezorientowana.
- Myślę, że ta podkoszulka nie jest dla mnie. 
- Co? - dziewczyna odwróciła koszulkę by pokazać ją Jade.  Na podkoszulku widniał napis I LOVE NEW YORK, NIALL.   - On jest dosłownie nienormalny – wykrztusiła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

***

Ile miał jeszcze czekać na odpowiedź? Minęło już tyle czasu,  a Niall nie dał mu żadnego znaku. Chyba nie zapomniał… Miał nadzieję, że nie.  Dobrze wiedział że musi uzbroić się w cierpliwość, ale naprawdę było to trudne.  Od kiedy podjął decyzję, coś zrobić z cała tą sytuacją, nie mógł odgonić od siebie wyobrażenia tego jak Jade może zareagować. Bał się, ale jednocześnie był zdeterminowany, nawet jeżeli Niall mu nie pomoże, on sam postara się coś z tym zrobić.  Louis był wściekały na siebie, że tak późno do tego dojrzał, przecież mógł od razu przyłączyć się do przyjaciela. Jednak wolał  odganiać od siebie myśli o  istnieniu kogoś takiego jak Jade. Ale to i tak go dopadło. Nie było ucieczki ani zapomnienia. A on, on potrzebował wybaczenia. I wiedział, że najprawdopodobniej będzie to najcięższa droga z jaką przyjdzie mu się zmierzyć. Nie mógł ignorować tego przez całe życie i nie mógł udawać, że nic się nie dzieje, kiedy jego przyjaciel wciąż się nią opiekował. On też poczuł, że tego potrzebuje, że musi jej pomóc i  podarować swoje wsparcie. Ale nie wiedział czy ona na to pozwoli. Czy będzie tego chciała, czy jest w stanie dać  mu ostatnią szansę.  Nie miał pojęcia jak mógłby ją wykorzystać, ale z całą pewnością zrobiłby wszystko, by jej nie zmarnować.  Chłopak oparł się o blat kuchni czekając, aż woda na herbatę się zagotuje. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, kiedy usłyszał wibracje. Dzwonił Niall. Chłopak szybko odebrał komórkę.
- Louis, wróciliśmy.  Jeszcze z nią nie gadałem – na wstępie rozmowy wypalił Niall.  Chłopak przełknął ślinę. Nie wiedział, czy właśnie mu ulżyło, bo jeszcze nic nie jest stracone, czy też rozczarował się, bo miał nadzieję, że już coś wiadomo.
- W porządku, kiedy z nią porozmawiasz?
- Nie wiem, w ogóle nie mam pojęcia co mam jej  powiedzieć. Chcę ci pomóc, ale nic chcę, żeby ona przy okazji się wkurzyła. Wymyśl coś, bo naprawdę nie wiem jak mam ruszyć ten temat.  – Louis westchnął.
- Cokolwiek powiesz na mój temat ona i tak się wkurzy. Chyba musimy się z tym liczyć.
- Właśnie tego się obawiam. Jutro do niej jadę i mógłbym z nią pogadać, ale jak mam zacząć?
- Nie wiem, może… - próbował coś wymyślić ale nic nie przychodziło mu do głowy. – Nie mam pojęcia.
- Chyba nic nie wymyślimy, może jutro coś mnie olśni.  – Louis pomyślał, że jak na razie to nie zapowiada się dobrze.
- Ok, i tak dzięki , że w ogóle masz zamiar z nią porozmawiać.
-W porządku. Zadzwonię jutro –po tych słowach rozłączył się a Louis wiedział, że czekają go długie niespokojne godziny wyczekiwania.

***

Lubiła kiedy Lea u niej nocowała, czasami po prostu potrzebowała mieć kogoś koło siebie. Kogoś kto ją wysłucha i kogoś kogo ona mogłaby posłuchać.  Tym bardziej lubiła, gdy zostawała, kiedy rodziców nie było w domu. Oboje ostatnio często pracowali na noce zmiany. Pomimo tego, że lubiła swoją małą samotność, to w nocy nie uśmiechało jej się zostawać samej w domu.  I choć wiele rzeczy lubiła zatrzymać dla siebie, to czasami po prostu miała potrzebę się wygadać. Mogło by się zdawać, że dwa lata od  niej  starsza Lea wciąż nie umie zachować się poważnie, ale naprawdę potrafiła dobrze słuchać. A nawet kiedy Jade nie chciała rozmawiać miała wrażenie, że Lea  i tak wie o czym myśli.  Lubiła, też słuchać co ona ma do powiedzenia. Dzięki niej nie czuła się taka całkiem wyłączona z życia. Nie wiedziała skąd u niej tyle energii, wydawało się to niepojęte, bo gdyby miała się porównywać z nią, to Jade byłaby osiemdziesięcioletnią babcią, a ona pięcioletnim dzieckiem.  Mogłaby przespać cały dzień i dalej być niewyspana, a przyjaciółce wystarczyła nawet godzina. Nie rozumiała tego, jak ona potrafi cieszyć się z wszystkiego, kiedy Jade cały czas myślałam jakie jej  życie jest bezsensowne. Nie wiedziała  czy to świat się uśmiechał do niej, czy może ona do świata. Jeżeli chodzi o Jade,  to zarówno ona jak i świat mieli krzywe miny. Dlatego tak dla odmiany czasami dobrze było spotkać się z Leą. Zazwyczaj nocowały w domu Jade, znosiły wszystkie poduszki, jakie tylko znajdowały się w każdym pokoju, na jej łóżko i tworzyły fortecę. Do tej pory nie wyszło im to z nawyku. Gasiły światło i zapalały świąteczne światełka, które i tak wisiały na karniszu przez cały rok. Tworzyły odpowiednią atmosferę do rozmów.  Przy okazji nie mogło im zabraknąć  litrów herbaty i co najmniej trzech tabliczek czekolady.  Czasami robiły sobie coś do jedzenia, ale  ich wspólne gotowanie trudno było nazwać udanym. Dlatego zazwyczaj ograniczały się do zakupów zrobionych w sąsiednim sklepie.  Kiedy miały swoje noce, Lea zamieniała się z ironicznego potwora, w kogoś z kim można porozmawiać naprawdę. I chyba właśnie to było to, co najbardziej  podobało  się Jade w tym nocowaniu. Szczera rozmowa. Oczywiście uwielbiała swoją codzienną ironiczną Leę, ale nocną Leę też było miło spotkać. Wreszcie mogła jej opowiedzieć  o tym całym pobycie w Denver i wycieczce do Nowego Jorku, że nie żałuje, że tam pojechała, że jest jakaś poprawa, że oprócz oczywistej rehabilitacji to po porostu dobrze się bawiła, że poznała nowych  ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak ona. Miała tyle do powiedzenia.
- A co z nim? – spytała, a Jade potrzebowałam chwili na zastanowienie.
- Był miły – tak naprawdę, nie wiedziała co ma o nim powiedzieć.
- Już to słyszałam – więc opowiedziała, jej całą historię z książką i wycieczką do Nowego Jorku, że to było coś niesamowitego, coś czego nigdy nie zdoła zapomnieć.  Jak bardzo podobało jej się to, co dla niej zrobił. I te małe rzeczy jak to, że zamówił jej czekoladę, a sobie latte. To, że nie może zapomnieć jego głosu kiedy czytał. Ucieszył ją sam fakt, że podobała mu się jej ukochana książka.
- Ale nie wiem co mam ci o nim powiedzieć. Bo sama tego nie rozumiem.  I to nie jest łatwe, bo miałam go nienawidzić. A teraz nie jestem pewna, czy potrafię i czy tego chce.  Boję się, że zaczynam go lubić. Nie rozumiem samej siebie.  Nie rozumiem jego i tej całej sytuacji między nami. I to wszystko jest takie dziwne. – Jade miała problem. Problem, którego rzeczywiście nie rozumiała, a można nawet by powiedzieć, że nie miała o nim pojęcia. Wiedziała o istnieniu dwóch swoich wrogów, a tak przynajmniej zwykła o nich myśleć. Jednak zapomniała o jednym najważniejszym, tym jedynym prawdziwym, który stanowił realne zagrożenie.  Jednak bardzo trudno było go dostrzec, w końcu kto by się go tam doszukiwał. Niall i Louis przy nim nie stanowili żadnego zagrożenia.  Wrogiem Jade była ona sama. Odebrała sobie radość życia i hodowała w sobie nienawiść do tych dwóch chłopaków, nie zauważyła jednak kiedy zaczęła nienawidzić samą siebie.
- Nie wydaje mi się, żeby był kimś, kto zasługuje na nienawiść. Jade, on popełnił w życiu jeden błąd i nie można go skreślać z tego powodu. A ty zrobiłaś to na samym początku.  Startowałaś z nienawiścią do niego i jemu też nie było z tym łatwo.  Nie ma w tym nic złego, że go lubisz.
- Przez to czuje, jakbym zdradzała samą siebie, to wszystko, co zdążyłam wybudować. Odgrodziłam się od tego, a teraz siedzę w samym środku  - przeczesała włosy ręką i spojrzała na przyjaciółkę, szukając wyjaśnienia.
- Jade, ale ty zbudowałaś jedynie nienawiść.  Nie zapomniałaś o tym, co się wydarzyło, tylko wydaje ci się, że udało ci się od tego odgrodzić a w rzeczywistości wcale tak nie było. Budowałaś swój mur nienawiści i całe szczęście, że Niall się opamiętał, bo jeszcze nie zdążyłaś się całkiem odgrodzić i on może powoli rozebrać tę marną konstrukcję z twoich uczuć.  – Jade miała świadomość, że Lea ma racje, ale nie tak łatwo było się z tą świadomością pogodzić.

***

W jego świecie nie istniały ani proste rozwiązania ani proste odpowiedzi. Dobrze o tym wiedział i tym trudniej było mu się zmierzyć z niektórymi sprawami. Przeprowadził z Jade już tyle rozmów i można było, by się spodziewać, że powinien już rozgryźć jej tok myślenia, ale tak nie było. Nigdy, przenigdy nie był pewny jak zareaguje. Jade wciąż stanowiła dla niego niewyjaśnioną zagadkę. Żadna rozmowa nie przypomniała poprzedniej Nie było sposobu, by domyślić się jak będzie tym razem.  Zdążył już sobie nawet odpuścić tworzenie planów swoich wypowiedzi, bo w przypadku Jade na nic się one zdawały. Dziewczyna potrafiła doprowadzić rozmowę do takiego punktu, że żadna przygotowana odpowiedź nie była odpowiednia. I czasami po prostu brakowało mu słów. Nie było najmniejszego sensu, owijania sprawy w bawełnę, bo ona w ciągu chwili potrafiła prześwietlić  go tym swoim szalenie czekoladowym wzrokiem. Musiał przyznać sam przed sobą, że czasami zwyczajnie się jej bał. Choć chwilami miał wrażenie, że udaje mu się przechwycić władze nad sytuacją, to dobrze wiedział, że to jednak Jade trzyma w ręku berło. On sam może tylko czekać  na ułaskawienie, które być może wcale nie zostanie mu dane. I aktualnie właśnie to było jego największym strachem.  To, że Jade nigdy nie zdoła mu wybaczyć. Dlatego tak dobrze rozumiał Louisa. Obaj pragnęli tego samego. Tylko nikt nie wiedział, czy Jade miała w sobie wystarczająco siły, by uporać się z podwójnym zestawem własnej goryczy.
   Niall nie miał pojęcia jakim cudem zdoła przekonać dziewczynę, by zgodziła się spotkać z Louisem.  Całą drogę do jej domu, stresował się nadchodzącą rozmową. Czuł się jakby znów jechał tam po raz pierwszy, jakby znów musiał zaczynać wszystko od nowa. Uśmiechnął się tylko pod nosem, na myśl o tym, że przynajmniej teraz nie będzie musiał błagać ją o rozmowę pod drzwiami łazienki pod czujnym okiem jej rodziców. Z perspektywy czasu ta cała sytuacja wydała mu się zabawna. Kiedy dotarł pod dom dziewczyny, tak samo jak za pierwszym razem przysiadł na masce samochodu.  Zwiesił głowę i zaplótł ręce na piersi, próbując się uspokoić. W końcu podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek, po chwili oczekiwania drzwi lekko się uchyliły.
- Niall wejdź – chłopak usłyszał głos mamy Jade, która przed chwilą wyglądnęła przez okno, sprawdzając kto przyjechał – Mam ręce w cieście i nie chcę pobrudzić klamki. – wyjaśniła. Wszedł do środka i w przedpokoju zostawił buty. Poszedł do kuchni, do której mama dziewczyny zdążyła szybko wrócić.
- Dzień dobry! - Kobieta na jego widok posłała mu szeroki uśmiech, a Niall miał wrażenie, że ona naprawdę  go lubi.
-  Jade jest u siebie. – Chłopak skinął głową i odwrócił się w stronę schodów. - Poczekaj chwilkę. Muszę  teraz wyjść, za minutę wstawię ciasto do piekarnika i za godzinę powinno być już gotowe, więc proszę wyłącz je.
- Nie wiem jak wyłączyć piekarnik - przyznał z zażenowaniem. Kobieta roześmiała się na jego słowa.
- Jak wszyscy faceci. Chodź, popatrz przekręcacz tylko ten guzik i już! – Niall pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Ok, chyba potrafię. Wyłączyć za godzinę.

***

Wszedł do pokoju, w którym siedziała odwrócona do niego tyłem Jade. Chrząknął, by zwrócić   jej uwagę, a ona na ten dźwięk odwróciła się do niego.
- Jak ci się podoba moja nowa podkoszulka? - wskazała palcem na ubranie, jeszcze nie tak dawno porysowane przez Nialla, które właśnie miała na sobie.  Chłopak, widząc to zaczął głośno się śmiać. - Bawi cię coś?
- Nie, uważam, że to dzieło sztuki - wykrztusił, wciąż nie mogąc przestać się śmiać.
- Doprawdy?
- Też jesteś zachwycona, co? - dziewczyna pokręciła głową z udawaną dezaprobatą.
- „Kocham Nialla”? może powinnam ją oddać tobie?
- Nie wyglądałbym w niej tak dobrze jak ty.
- Niall, to miał być prezent dla Lei.  – Przez chwilę na twarzy Nialla było widać zdekoncentrowanie, ale po chwili zastąpił go swoim pewnym uśmiechem.
- Kupię jej nową podkoszulkę, nie martw się.
- Ta, szkoda, że wcześniej zdążyłam jej wręczyć tą. Zapewniam cię, miała kupę śmiechu.
- Jestem pewny, że jej też się bardzo podobała – Jade przewróciła oczami.
- Z pewnością.  A teraz czemu zawdzięczam twoją wizytę? – Niall nie był najlepszy w przechodzeniu do rzeczy, więc zanim powiedział to, co miał powiedzieć, musiał wspomnieć o tysiącu innych rzeczy. Trudno było jednak nie zauważyć, że chłopak do czegoś zmierza.  Tylko, że szło mu to wyjątkowo powoli. A jeszcze nawet nie zdążył wspomnieć ani słowem o Louisie. Jade robiła się coraz bardziej znudzona jego gadaniną, a jego monolog wcale nie zdawał się zdążać ku końcowi.
- Przyśpiesz trochę, zaczynam się trochę gubić w tej twojej paplaninie. – Jej słowa spowodowały tylko to, że Niall zaczął tłumaczyć  od początku. Ale słuchając tego drugi raz Jade domyśliła się o co może mu chodzić. Pozwoliła mu dalej mówić, ale tak naprawdę po chwili przestała go słuchać. Na początku czuła wzburzenie, ale potem zaczęła się zastanawiać, tym razem mając do całej tej sprawy większy dystans. I w końcu postanowiła, kiedy Niall myślał, że jeszcze nie zdążył nic powiedzieć.
- Ok, przywieź go tu – przerwała mu, a on popatrzył na nią zaskoczony.
- Kogo?
- Louisa. Przecież o to ci chodzi. - a Niall był jeszcze bardziej zszokowany niż przed chwilą, ale oprócz tego zwyczajnie szczęśliwy.
- Tak, właśnie o to mi chodzi. 
Szablon by S1K