piątek, 20 marca 2015

12. Pomożesz mi?

Wracając do zamierzchłych wydarzeń (dokładnie sprzed 2 godzin), ciasto się spaliło. Niall i Jade całkowicie zapomnieli o placku, który spokojnie przypalał się w piekarniku. Dopiero dziwny zapach, który przywędrował aż do pokoju Jade, przywołał ich pamięć. Nie było nawet mowy, o tym, żeby spróbować go jeszcze zjeść.  Jedyną rzeczą, która im pozostała to było wywalenie go do kosza, choć nawet to nie było do końca proste.  Ciasto przyległo całkowicie do brytfanki tak, że trzeba było podważać je nożem.  Ktoś kto będzie musiał ją doszorować, spędzi nad zlewem długi czas. Niall wychodząc z domu dziewczyny, śmiał się sam do siebie, przywołując w myślach wyraz twarzy Jade, kiedy zobaczyła ciasto. Cóż jej mama  z pewnością nie będzie szczęśliwa, kiedy wróci do domu.  Chłopak wsiadając do auta spojrzał jeszcze raz na dom Jade i uśmiechnął się półgębkiem. Jeszcze nie do końca do niego doszło to, że Jade zgodziła się spotkać z Louisem. Miał tylko nadzieje, że jego przyjaciel, będzie potrafił docenić i wykorzystać daną mu szansę. Miał do niego zadzwoni ć, ale postanowił do niego pojechać i powiedzieć mu o tym osobiście. Kiedy dotarł do jego mieszkania, uświadomił sobie, że nawet nie wie, czy Louis w ogóle jest w domu. No nic, najwyżej, wróci się do siebie, pomyślał. Okazało się jednak, że  nie będzie to konieczne.  Louis był widocznie  zaskoczony  i chyba troszkę przestraszony wizytą przyjaciela, który tym razem na pewno niósł ze sobą jakieś wieści. Wpuścił go do środka i zaprosił do kuchni. On sam przysiadł na blacie, czekając na informacje. Niall podsunął sobie krzesło i także usiadł. Położył kluczyki od samochodu na stole i posłał brunetowi długie spojrzenie. W momencie Louis nabrał jeszcze większych wątpliwości, zresztą od początku zakładał, że szanse na spotkanie z dziewczyna są marne. Ale oprócz tego tliła się w nim jeszcze mała iskierka nadziei, jednak teraz nabrał przekonania, że Niall zaraz ją ugasi. 
- No mów - nie wytrzymał wreszcie. 
- Zgodziła się - Niall posłał mu szeroki uśmiech, a on sam rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie mógł w to uwierzyć, nie dochodziło to do niego.  Poczuł ulgę, wielką ulgę, ale też strach, że może jeszcze wszystko zepsuć.
- Jak?  - wykrztusił z siebie.
- Nie wiem jak, ale się zgodziła.
- Boże, Niall dziękuje.  – Louis kręcił głową, wciąż niedowierzając.
- Powiedziała, że mam cię wziąć ze sobą następnym razem.
- Czyli kiedy?
-  Nie wiem, może pojutrze. Jak dla mnie bez różnicy, dla niej chyba też.  - Louis szybko przekalkulował w głowie, czy wystarczy mu tyle czasu na przygotowanie. Tak naprawdę już od dawana był na to gotowy, mógłby jechać choćby teraz.  Mimo wszystko, rzeczywiście wolał mieć jeszcze trochę czasu, by na nowo przemyśleć każdy aspekt tej sytuacji. Ułożyć w głowie to co miał jej do powiedzenia.
- Pojutrze może być.  Powinienem jej coś kupić, kwiatki, pomadki, coś?
- Jeżeli nie chcesz, żeby to wylądowało w koszu, to raczej nie.  To, że zgodziła się z tobą spotkać nie oznacza, że przyjmie cię z otwartym ramionami.  Nawet nie wiesz, jak na manie nawrzeszczała za pierwszym razem. Przez długi czas nie było z nią tak łatwo, zresztą ciągle nie jest. Tylko, że teraz już wiem, jak ją podejść.  W każdym razie ja jej nic nie kupowałem i naprawdę myślę, że gdybyś ty to zrobił, to by to wywaliła.  Nie ubieraj się jakoś specjalnie, bo chyba by to wyśmiała.  Jakieś mowy usprawiedliwiające też możesz sobie odpuścić, bo prawdopodobnie nie dopuści cię do słowa. 
-  To co mam zrobić? – w jego głosie nie było nie było ani odrobiny pewności.
- Nie wiem Lou, myślę  że tak naprawdę na to nie da się przygotować. Mogę ci opowiedzieć, jak było ze mną, ale pewnie ona  i tak przygotuje dla ciebie całkowicie inny zestaw argumentów.  Trudno przewidzieć co zrobi. 
-  Myślisz, że kiedyś mi wybaczy? - Niall spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem.
- Nie wiem nawet czy wybaczy mi i tego boję się najbardziej. Pamiętasz jak się założyliśmy? – oboje przywołali w pamięci dzień, w którym Niall po raz pierwszy pojechał do Jade i  ich wcześniejszą rozmowę, kiedy Louis próbował go przekonać, żeby tego nie robił.
 - Pamiętam – chłopak skinął głową, jednak nie wiedział do czego zmierza przyjaciel.
- Nie założyłem się tylko z tobą. Ona wtedy nie chciała ze mną rozmawiać, więc musiałem ją jakoś przekonać. Zamknęła się nawet w łazience.  Wymyśliłem następny zakład,  miała mi wybaczyć. Na początku to wyśmiała, wiadomo, od początku byłem na przegranej pozycji, ale w końcu udało mi się ją przekonać. Zgodziła się, ale dała mi tylko pół roku. Nie zostało mi za dużo czasu. Nie mam pojęcia, co będzie potem - westchnął kończąc wypowiedź.
- Nie mówiłeś wcześniej.
- Miałbyś kolejny powód do wyśmiania tego wszystkiego.
- Udawałem. Sam przed sobą. Dopiero potem do mnie dotarło, ale długo nie chciałem ci o tym powiedzieć  -  odwrócił wzrok, wstydząc się wszystkiego, co do tej pory robił.
- Louis, byliśmy idiotami.
- Za długo.  – Oboje dobrze o tym wiedzieli.
- Nie możemy teraz tego spieprzyć. Zabiję cię, obiecuję ci, że cię zabiję, jak to spierdolisz. 
- Bez obaw, wtedy sam się zabije  – uśmiechnął się ponuro, po tych słowach milczeli jeszcze długo.
- Musimy jej pomóc uwierzyć, że jej życie ma sens. – Niall wstał, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.  Wychodząc dodał: – Ona tego nie wie.

***

-Lea, debilu odbierz ten telefon  - powiedziała, po raz trzeci wybierając numer przyjaciółki.  Po kilku sygnałach w końcu się doczekała.
- To musi być coś naprawdę poważnego, że dzwonisz trzeci raz w ciągu dwóch minut.  - W jej głosie dało się wyczuć ironie. – No, mała, o co chodzi?
- Trzeba było odebrać za pierwszym razem, filozofia?
- Sorry, miałam wyciszony. I dopiero przed chwilą zobaczyłam, że dzwonisz.  Możesz już przejść do rzeczy?
- Chyba – dziewczyna na chwilę wstrzymała głos. - Zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu – Lea skinęła głową na znak, żeby kontynuowała, po chwili orientując się, że Jade nie mogła tego zobaczyć.
- Czyli, że?
 - Zgodziłam się zobaczyć z Louisem.
- Z  tym Louisem?
- No nie zadawaj głupich pytań. - Jade przewróciła oczami.
- Po prostu próbuję przyswoić ten fakt  – stwierdziła Lea, wciąż niedowierzając w słowa przyjaciółki.
- Czyli, że jednak zrobiłam głupio?
- Nie, nie, nie. To dobrze, w końcu musisz się z tym wszystkim rozprawić.
- Boje się  – wyznała po cichu.
- Jego? To on powinien się bać ciebie. Ty nie masz się czego obawiać. Zresztą, znając ciebie tak łatwo to mu nie odpuścisz. Chłopak ma przerąbane. Naprawdę, ja bym na jego miejscu już srała w gacie. - Po tych słowach Jade , po prostu nie mogła się nie roześmiać. Co jak co, Lea zawsze potrafiła podnieść na duchu. Różnymi, naprawdę różnymi sposobami. - Dam ci radę, słuchaj uważnie. Przestań się w końcu martwić, bo to nie ma żadnego sensu. Weź zastosuj ją do swojego życia.
 - Dzięki za pocieszenie.  Podniosłaś z podłogi moją pewność siebie. Twoje rady jak zwykle są bezcenne - zażartowała.
- Zawsze do usług. Składam wirtualny ukłon. To kiedy ma przyjechać?
- Jutro. Wiesz, on jest inny niż Niall, jest bardziej...  – Lea jej przerwała.
- Wiem jakiego słowa szukasz, jest wredny. To co wtedy powiedział było superchamskie – wspomniała spotkanie w studiu nagraniowym.
- No nie koniecznie tego słowa szukałam, ale rzeczywiście to było chamskie. Ale teraz mam chyba do tej całej sytuacji trochę więcej dystansu.  Żałuję tylko, że nie zareagowałam wtedy, tylko uciekłam.
- No, to teraz masz szansę powiedzieć mu wszystko, czego tam nie zdołałaś. 
- Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz żebym  na niego nawrzeszczała?  Myślałam, że pragniesz pokoju na świecie i zgody między ludźmi. Ostatnio zachęcałaś mnie do zburzenia murów między mną, a Niallem. 
- Ale to jest całkiem inna sytuacja. Niall w porę się opamiętał, zresztą on i tak dostał za swoje. Nie możesz teraz przyjąć Louisa, tak po prostu,  on też musi swoje odpokutować. Ewentualnie potem możecie przejść do umiarkowanie pokojowych stosunków. A Niall… tak jakoś go lubię, wciąż  zachęcam do zburzenia murów - Jade roześmiała się na te słowa.
-  Nawet go nie znasz.
- Co nie zmienia faktu, że go lubię – wytłumaczyła  - Chyba mogę, nie?
- Chyba możesz. - Wciąż się śmiejąc, zakończyła połączenie.

***

Jade miała wrażenie, że jeszcze nigdy wcześniej nie denerwowała się tak bardzo.  Ręce się jej trzęsły, a w żołądku czuła to niemiłe uczucie, co najmniej jak przed egzaminem na prawo jazdy. I tak było od samego rana, a noc też nie była łatwa. Długo nie mogła zasnąć. W jej głowie przeplatały się wciąż, nowe i nowe scenariusze nadchodzącego dnia. Nie umiała sobie tylko wytłumaczyć, dlaczego właściwie tak reaguje.  Nie powinna się ani bać, ani denerwować, jednak coś nie pozwalało jej zachować spokoju.  Jedyne czego chciała to, to żeby było już po wszystkim. Nie do końca wiedziała, co chce mu powiedzieć i im bliżej było spotkania, tym Jade czuła się bardziej do niego nieprzygotowana. Nie była pewna czy, chce żeby Niall był świadkiem tej rozmowy. Może lepiej by było zostać z Louisem sam na sam. Ale czy to jest jeszcze gorsze? Zastanawiała się, czy chłopak stresuje się tak samo jak ona. Kiedy spotkała go w studiu nagraniowym wydał się taki pewny siebie. Co się zmieniło, że chce się z nią spotkać? Przecież wtedy patrzył na nią z taką pogardą. Dlaczego zmienił zdanie, dlaczego opamiętał się dopiero teraz? W głowie Jade kłębiła się masa pytań, na które nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi. Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi, a po chwili, głos mamy zapraszającej ich do środka, ogarnęła ją panika. Nie wiedziała co powinna zrobić z rękami i ze sobą w ogóle. Czy powinna udawać, ze była czymś zajęta, czy może czekać zwrócona twarzą w stronę drzwi i zmierzyć ich piorunującym wzrokiem? Głos kroków na schodach, wymusił na niej szybką decyzję. Podjechała do biurka, otworzyła jedną z szuflad i zaczęła udawać, że czegoś szuka. W końcu lepiej pokazać im, że wcale nie przejmuje się tym spotkaniem. Skrajna obojętność, to będzie najlepsze rozwiązanie. Na dźwięk uchylonych drzwi odwróciła głowę. Pierwszy wszedł Niall, a zaraz po nim Louis. Jade z trzaskiem zamknęła szufladę i całkowicie odwróciła się w ich stronę, czekając na to, aż coś powiedzą. Nie zamierzała się odezwać pierwsza, ani zapraszać ich, żeby usiedli.
- Cześć - odezwał się Niall.
- Cześć - Louis zreflektował się, że też powinien coś powiedzieć i niepewnie powtórzył słowa Nialla.
- Cześć -  odpowiedziała Jade, po czym zapanowała krępując cisza. Wszyscy wbili wzrok w podłogę, unikając wzajemnych spojrzeń.  Niall odchrząknął, zbierając się do powiedzenia czegoś.
- No to ten, no przyjechaliśmy - podrapał się po głowie, zastanawiając się co jeszcze mógłby powiedzieć.
- Widzę. - Chłopak uśmiechnął się zakłopotany, a Louis, wciąż milczał. - Niall wyjdź.
- Co?
- Idź  do kuchni, ukrój sobie kawałek placka, zrób sobie herbaty i tam poczekaj. - Spojrzał na nią niepewny, czy naprawdę powinien zostawiać ich samych.
- Na pewno? – Dziewczyna posłała mu piorunujące spojrzenie.
- Tak, Niall.

***

Wszedł do kuchni, w której znajdowała się mama Jade. Kobieta odwróciła się w jego stronę, kiedy usłyszała, że wchodzi.
- Czyżbyś został wyproszony? - Wzięła do ręki czajnik elektryczny, podeszła do kranu i nalała do niego wody. Odstawiła go na miejsce, by woda się zagrzała i posłała chłopakowi ciekawe spojrzenie.
- Ta, coś w tym stylu – wyjaśnił.
 - Dziękuję, za dopilnowanie placka, ostatnio  – uśmiechnęła się ironicznie.
- Przepraszam za tamto. Całkowicie o nim zapomniałem.
- Tylko żartuję. Nie szkodzi  - powiedziała, kładąc przed nim kawałek ciasta. – Spróbuj, ten nie jest przypalony. - Zaśmiał się, słysząc jej słowa.
- Dziękuję - ugryzł kawałek ciasta.
-  Twój przyjaciel, zapewnie nie będzie miał zbyt miłej rozmowy. - Kobieta postawiła przed Niallem kubek z herbatą  i przysiadła się po drugiej stronie stołu.
-  Nie chciałem ich tam zostawiać samych, ale Jade kazała mi wyjść. 
-  Może lepiej, że porozmawiają na osobności. Ty też nie chciałeś mieć świadków przy pierwszej rozmowie  – posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Tak bardzo było to widać?
- No cóż, twoja mina nie była zbyt szczęśliwa, kiedy próbowałeś przemówić do Jade, a my staliśmy z tobą pod drzwiami łazienki  – zaśmiała się.
- To była nieco krępująca sytuacja  – wytłumaczył.
- Tak, domyślam się, ale my też trochę baliśmy się tego spotkania. Musieliśmy cię trochę przypilnować. Niall, cieszę się, że trafiłeś do życia Jade.
- Ja też się cieszę. - Oboje się uśmiechnęli.
-  Myślę, że tego potrzebowała. Ona jest trudnym typem człowieka. Nie wielu ludzi dopuszcza do siebie.  Boi się ich i nie wierzy w siebie. Czas od wypadku był dla niej naprawdę ciężki, a dzięki tobie jest trochę lepiej. Nie jest już taka zamknięta w sobie jak wcześniej.  Ona cię potrzebuje. – Chłopak spojrzał na kobietę, uświadamiając sobie coś ważnego.
-  Ja potrzebuję jej bardziej.

***

Zostali sami. Oboje niepewni, oboje przestraszeni, oboje zażenowani własną obecnością. Spojrzeli na siebie.  Żadne z nich nie wiedziało, co powinno zrobić. Jade odwróciła głowę w stronę, okna nabrała powietrza w płuca i wypaliła z najgorszą rzeczą jaką mogła powiedzieć.
- Chcesz się zabawić w organizację charytatywną? – znów spojrzała na niego. Był przerażony.
- Jade ja, ja nie…
- Nie chciałeś?  - Chłopak skinął głową.
- Nie chciałem.
- Wydawało mi się, że jednak chciałeś. – Miał wrażenie, jakby go przeszywała wzrokiem.
- Przepraszam  – nie bronił się dłużej.
- Za co?
- Za wypadek, za list, za tchórzostwo, za  tamte słowa, za to wszystko. - Jade zacisnęła usta, jakby jeszcze przed chwilą chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. – Przepraszam, że zajęło mi to tak długo.
- No, nie śpieszyło ci się - wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić. – Nie wiem na co liczysz, może przedstawisz mi listę życzeń?  
- Przyjechałem cię przeprosić. Nie liczę na nic. Chce tylko, żebyś wiedziała, że żałuję. To nie jest tak, że zapomniałem o tym, co zrobiłem. Znaczy chciałem, ale nie mogłem. Nie chcę żyć ze świadomością, że zrobiłem coś złego i nawet nie próbowałem tego naprawić. Niall dojrzał do tego wcześniej, ale ja w końcu też zrozumiałem, że tak nie może być. Wiem, że uważasz mnie za totalnego idiotę i pewnie masz rację, ale ja naprawdę się zmieniłem. Już nie próbuję przed tym uciec. Chcę się z tym uporać  – skończył mówić i spojrzał na nią, miała nieodgadniony wyraz twarzy. Dziewczyna odchrząknęła.
- To bardzo wielkoduszne z twojej strony, że na nic nie liczysz. Spodziewałam się raczej jakiś próśb o wybaczenie, czy czegoś takiego.
- Jestem realistą. – Dziewczyna skinęła głową.
- Mądrze.
- Ale pozwól mi uczestniczyć w twoim życiu. Pozwól mi być jak Niall.
- A już myślałam, że rzeczywiście o nic nie poprosisz  - westchnęła sarkastycznie - Niall, on ma nieco inne cele.
- To oczywiste, że też chcę, żebyś mi wybaczyła, ale wiem, jak małe są szanse, dlatego cię o to nie proszę. Pozwól mi tylko, żebym mógł ci pomóc. Pozwól mi przestać być  twoim najgorszym koszmarem.  - Podszedł do jej wózka i kucnął przy nim. – Proszę cię.
- Kto ci powiedział, że potrzebuję jakiejś pomocy? - Chłopak pokręcił głową, uświadamiając sobie swoją pomyłkę.
- Nie potrzebujesz jej. Ale ja tak , pomożesz mi? -  poprawił się, a ona się rozpłakała. 

2 komentarze:

  1. Heeej. przepraszam, że znowu cię zawodzę z terminem dodania komentarza i masz prawo się na mnie złościć. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że najpierw popsuł mi się komputer a potem nie było internetu. No więc z całego serca, znowu cię przepraszam.
    Co do rozdziału. Strasznie się cieszę, że w końcu Jade i Lou się spotkali. Zachował się wcześniej jak zimny drań i chociaż go lubię, to mam nadzieję, że nie pójdzie mu tak łatwo. Podoba mi się sposób w jaki go tu przedstawiasz. Chodzi mi o to, że to Lou potrzebuje takiego jakby 'wybawienia' dla siebie, ale też chce pomóc Jade. Jestem strasznie ciekawa rozwoju wypadków. Co jeszcze... relacja mamy Jade i Horana >>>>>>>> mega mi się to podoba. No i oczywiście jak zawsze shippuję go i Jade. Słów krytyki mi brakuje i jest to całkiem obiektywne. Nie powtarzasz się, a opowiadanie nie jest infantylne dlatego bardzo doceniam Ciebie jako pisarkę. Jeszcze raz przepraszam, wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale w żadnym wypadku nie chcę Cię zawieść. Kocham mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K