Wracając do zamierzchłych wydarzeń (dokładnie sprzed 2
godzin), ciasto się spaliło. Niall i Jade całkowicie zapomnieli o placku, który
spokojnie przypalał się w piekarniku. Dopiero dziwny zapach, który przywędrował
aż do pokoju Jade, przywołał ich pamięć. Nie było nawet mowy, o tym, żeby
spróbować go jeszcze zjeść. Jedyną
rzeczą, która im pozostała to było wywalenie go do kosza, choć nawet to nie
było do końca proste. Ciasto przyległo
całkowicie do brytfanki tak, że trzeba było podważać je nożem. Ktoś kto będzie musiał ją doszorować, spędzi
nad zlewem długi czas. Niall wychodząc z domu dziewczyny, śmiał się sam do
siebie, przywołując w myślach wyraz twarzy Jade, kiedy zobaczyła ciasto. Cóż
jej mama z pewnością nie będzie
szczęśliwa, kiedy wróci do domu. Chłopak
wsiadając do auta spojrzał jeszcze raz na dom Jade i uśmiechnął się półgębkiem.
Jeszcze nie do końca do niego doszło to, że Jade zgodziła się spotkać z
Louisem. Miał tylko nadzieje, że jego przyjaciel, będzie potrafił docenić i
wykorzystać daną mu szansę. Miał do niego zadzwoni ć, ale postanowił do niego
pojechać i powiedzieć mu o tym osobiście. Kiedy dotarł do jego mieszkania, uświadomił sobie, że nawet nie wie, czy Louis w ogóle jest w domu. No nic,
najwyżej, wróci się do siebie, pomyślał. Okazało się jednak, że nie będzie to konieczne. Louis był widocznie zaskoczony
i chyba troszkę przestraszony wizytą przyjaciela, który tym razem na
pewno niósł ze sobą jakieś wieści. Wpuścił go do środka i zaprosił do kuchni.
On sam przysiadł na blacie, czekając na informacje. Niall podsunął sobie krzesło
i także usiadł. Położył kluczyki od samochodu na stole i posłał brunetowi
długie spojrzenie. W momencie Louis nabrał jeszcze większych wątpliwości,
zresztą od początku zakładał, że szanse na spotkanie z dziewczyna są marne. Ale
oprócz tego tliła się w nim jeszcze mała iskierka nadziei, jednak teraz nabrał
przekonania, że Niall zaraz ją ugasi.
- No mów - nie wytrzymał wreszcie.
- Zgodziła się - Niall posłał mu szeroki uśmiech, a on sam
rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie mógł w to uwierzyć, nie dochodziło to do
niego. Poczuł ulgę, wielką ulgę, ale też
strach, że może jeszcze wszystko zepsuć.
- Jak? - wykrztusił z
siebie.
- Nie wiem jak, ale się zgodziła.
- Boże, Niall dziękuje.
– Louis kręcił głową, wciąż niedowierzając.
- Powiedziała, że mam cię wziąć ze sobą następnym razem.
- Czyli kiedy?
- Nie wiem, może pojutrze.
Jak dla mnie bez różnicy, dla niej chyba też.
- Louis szybko przekalkulował w głowie, czy wystarczy mu tyle czasu na
przygotowanie. Tak naprawdę już od dawana był na to gotowy, mógłby jechać choćby
teraz. Mimo wszystko, rzeczywiście wolał
mieć jeszcze trochę czasu, by na nowo przemyśleć każdy aspekt tej sytuacji. Ułożyć
w głowie to co miał jej do powiedzenia.
- Pojutrze może być.
Powinienem jej coś kupić, kwiatki, pomadki, coś?
- Jeżeli nie chcesz, żeby to wylądowało w koszu, to raczej
nie. To, że zgodziła się z tobą spotkać
nie oznacza, że przyjmie cię z otwartym ramionami. Nawet nie wiesz, jak na manie nawrzeszczała
za pierwszym razem. Przez długi czas nie było z nią tak łatwo, zresztą ciągle
nie jest. Tylko, że teraz już wiem, jak ją podejść. W każdym razie ja jej nic nie kupowałem i
naprawdę myślę, że gdybyś ty to zrobił, to by to wywaliła. Nie ubieraj się jakoś specjalnie, bo chyba by
to wyśmiała. Jakieś mowy
usprawiedliwiające też możesz sobie odpuścić, bo prawdopodobnie nie dopuści cię
do słowa.
- To co mam zrobić? –
w jego głosie nie było nie było ani odrobiny pewności.
- Nie wiem Lou, myślę
że tak naprawdę na to nie da się przygotować. Mogę ci opowiedzieć, jak
było ze mną, ale pewnie ona i tak
przygotuje dla ciebie całkowicie inny zestaw argumentów. Trudno przewidzieć co zrobi.
- Myślisz, że kiedyś
mi wybaczy? - Niall spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem.
- Nie wiem nawet czy wybaczy mi i tego boję się najbardziej.
Pamiętasz jak się założyliśmy? – oboje przywołali w pamięci dzień, w którym
Niall po raz pierwszy pojechał do Jade i ich wcześniejszą rozmowę, kiedy Louis próbował
go przekonać, żeby tego nie robił.
- Pamiętam – chłopak
skinął głową, jednak nie wiedział do czego zmierza przyjaciel.
- Nie założyłem się tylko z tobą. Ona wtedy nie chciała ze
mną rozmawiać, więc musiałem ją jakoś przekonać. Zamknęła się nawet w
łazience. Wymyśliłem następny
zakład, miała mi wybaczyć. Na początku
to wyśmiała, wiadomo, od początku byłem na przegranej pozycji, ale w końcu
udało mi się ją przekonać. Zgodziła się, ale dała mi tylko pół roku. Nie
zostało mi za dużo czasu. Nie mam pojęcia, co będzie potem - westchnął kończąc
wypowiedź.
- Nie mówiłeś wcześniej.
- Miałbyś kolejny powód do wyśmiania tego wszystkiego.
- Udawałem. Sam przed sobą. Dopiero potem do mnie dotarło,
ale długo nie chciałem ci o tym powiedzieć -
odwrócił wzrok, wstydząc się wszystkiego, co do tej pory robił.
- Louis, byliśmy idiotami.
- Za długo. – Oboje
dobrze o tym wiedzieli.
- Nie możemy teraz tego spieprzyć. Zabiję cię, obiecuję ci,
że cię zabiję, jak to spierdolisz.
- Bez obaw, wtedy sam się zabije – uśmiechnął się ponuro, po tych słowach
milczeli jeszcze długo.
- Musimy jej pomóc uwierzyć, że jej życie ma sens. – Niall
wstał, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
Wychodząc dodał: – Ona tego nie wie.
***
-Lea, debilu odbierz ten telefon - powiedziała, po raz trzeci wybierając numer
przyjaciółki. Po kilku sygnałach w końcu
się doczekała.
- To musi być coś naprawdę
poważnego, że dzwonisz trzeci raz w ciągu dwóch minut. - W jej głosie dało się wyczuć ironie. – No,
mała, o co chodzi?
- Trzeba było odebrać za pierwszym
razem, filozofia?
- Sorry, miałam wyciszony. I dopiero
przed chwilą zobaczyłam, że dzwonisz.
Możesz już przejść do rzeczy?
- Chyba – dziewczyna na chwilę
wstrzymała głos. - Zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu – Lea skinęła głową
na znak, żeby kontynuowała, po chwili orientując się, że Jade nie mogła tego
zobaczyć.
- Czyli, że?
- Zgodziłam się zobaczyć z Louisem.
- Z tym Louisem?
- No nie zadawaj głupich pytań. - Jade
przewróciła oczami.
- Po prostu próbuję przyswoić ten
fakt – stwierdziła Lea, wciąż
niedowierzając w słowa przyjaciółki.
- Czyli, że jednak zrobiłam
głupio?
- Nie, nie, nie. To dobrze, w
końcu musisz się z tym wszystkim rozprawić.
- Boje się – wyznała po cichu.
- Jego? To on powinien się bać
ciebie. Ty nie masz się czego obawiać. Zresztą, znając ciebie tak łatwo to mu
nie odpuścisz. Chłopak ma przerąbane. Naprawdę, ja bym na jego miejscu już
srała w gacie. - Po tych słowach Jade , po prostu nie mogła się nie roześmiać.
Co jak co, Lea zawsze potrafiła podnieść na duchu. Różnymi, naprawdę różnymi
sposobami. - Dam ci radę, słuchaj uważnie. Przestań się w końcu martwić, bo to
nie ma żadnego sensu. Weź zastosuj ją do swojego życia.
- Dzięki za pocieszenie. Podniosłaś z podłogi moją pewność siebie. Twoje
rady jak zwykle są bezcenne - zażartowała.
- Zawsze do usług. Składam
wirtualny ukłon. To kiedy ma przyjechać?
- Jutro. Wiesz, on jest inny niż
Niall, jest bardziej... – Lea jej
przerwała.
- Wiem jakiego słowa szukasz, jest
wredny. To co wtedy powiedział było superchamskie – wspomniała spotkanie w
studiu nagraniowym.
- No nie koniecznie tego słowa
szukałam, ale rzeczywiście to było chamskie. Ale teraz mam chyba do tej całej
sytuacji trochę więcej dystansu. Żałuję
tylko, że nie zareagowałam wtedy, tylko uciekłam.
- No, to teraz masz szansę
powiedzieć mu wszystko, czego tam nie zdołałaś.
- Czy ja dobrze rozumiem, że
chcesz żebym na niego nawrzeszczała? Myślałam, że pragniesz pokoju na świecie i
zgody między ludźmi. Ostatnio zachęcałaś mnie do zburzenia murów między mną, a
Niallem.
- Ale to jest całkiem inna
sytuacja. Niall w porę się opamiętał, zresztą on i tak dostał za swoje. Nie
możesz teraz przyjąć Louisa, tak po prostu,
on też musi swoje odpokutować. Ewentualnie potem możecie przejść do umiarkowanie
pokojowych stosunków. A Niall… tak jakoś go lubię, wciąż zachęcam do zburzenia murów - Jade roześmiała
się na te słowa.
-
Nawet go nie znasz.
- Co nie zmienia faktu, że go
lubię – wytłumaczyła - Chyba mogę, nie?
- Chyba możesz. - Wciąż się śmiejąc,
zakończyła połączenie.
***
Jade miała wrażenie, że jeszcze
nigdy wcześniej nie denerwowała się tak bardzo.
Ręce się jej trzęsły, a w żołądku czuła to niemiłe uczucie, co najmniej
jak przed egzaminem na prawo jazdy. I tak było od samego rana, a noc też nie
była łatwa. Długo nie mogła zasnąć. W jej głowie przeplatały się wciąż, nowe i
nowe scenariusze nadchodzącego dnia. Nie umiała sobie tylko wytłumaczyć,
dlaczego właściwie tak reaguje. Nie
powinna się ani bać, ani denerwować, jednak coś nie pozwalało jej zachować
spokoju. Jedyne czego chciała to, to
żeby było już po wszystkim. Nie do końca wiedziała, co chce mu powiedzieć i im
bliżej było spotkania, tym Jade czuła się bardziej do niego nieprzygotowana. Nie
była pewna czy, chce żeby Niall był świadkiem tej rozmowy. Może lepiej by było
zostać z Louisem sam na sam. Ale czy to jest jeszcze gorsze? Zastanawiała się,
czy chłopak stresuje się tak samo jak ona. Kiedy spotkała go w studiu nagraniowym
wydał się taki pewny siebie. Co się zmieniło, że chce się z nią spotkać? Przecież
wtedy patrzył na nią z taką pogardą. Dlaczego zmienił zdanie, dlaczego
opamiętał się dopiero teraz? W głowie Jade kłębiła się masa pytań, na które nie
potrafiła odnaleźć odpowiedzi. Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi, a po
chwili, głos mamy zapraszającej ich do środka, ogarnęła ją panika. Nie wiedziała
co powinna zrobić z rękami i ze sobą w ogóle. Czy powinna udawać, ze była czymś
zajęta, czy może czekać zwrócona twarzą w stronę drzwi i zmierzyć ich
piorunującym wzrokiem? Głos kroków na schodach, wymusił na niej szybką decyzję.
Podjechała do biurka, otworzyła jedną z szuflad i zaczęła udawać, że czegoś
szuka. W końcu lepiej pokazać im, że wcale nie przejmuje się tym spotkaniem.
Skrajna obojętność, to będzie najlepsze rozwiązanie. Na dźwięk uchylonych drzwi
odwróciła głowę. Pierwszy wszedł Niall, a zaraz po nim Louis. Jade z trzaskiem
zamknęła szufladę i całkowicie odwróciła się w ich stronę, czekając na to, aż
coś powiedzą. Nie zamierzała się odezwać pierwsza, ani zapraszać ich, żeby
usiedli.
- Cześć - odezwał się Niall.
- Cześć - Louis zreflektował się,
że też powinien coś powiedzieć i niepewnie powtórzył słowa Nialla.
- Cześć - odpowiedziała Jade, po czym zapanowała
krępując cisza. Wszyscy wbili wzrok w podłogę, unikając wzajemnych spojrzeń. Niall odchrząknął, zbierając się do
powiedzenia czegoś.
- No to ten, no przyjechaliśmy -
podrapał się po głowie, zastanawiając się co jeszcze mógłby powiedzieć.
- Widzę. - Chłopak uśmiechnął się
zakłopotany, a Louis, wciąż milczał. - Niall wyjdź.
- Co?
- Idź do kuchni, ukrój sobie kawałek placka, zrób sobie
herbaty i tam poczekaj. - Spojrzał na nią niepewny, czy naprawdę powinien
zostawiać ich samych.
- Na pewno? – Dziewczyna posłała
mu piorunujące spojrzenie.
- Tak, Niall.
***
Wszedł do kuchni, w której
znajdowała się mama Jade. Kobieta odwróciła się w jego stronę, kiedy usłyszała,
że wchodzi.
- Czyżbyś został wyproszony? - Wzięła
do ręki czajnik elektryczny, podeszła do kranu i nalała do niego wody.
Odstawiła go na miejsce, by woda się zagrzała i posłała chłopakowi ciekawe
spojrzenie.
- Ta, coś w tym stylu – wyjaśnił.
- Dziękuję, za dopilnowanie placka, ostatnio – uśmiechnęła się ironicznie.
- Przepraszam za tamto. Całkowicie
o nim zapomniałem.
- Tylko żartuję. Nie szkodzi - powiedziała, kładąc przed nim kawałek
ciasta. – Spróbuj, ten nie jest przypalony. - Zaśmiał się, słysząc jej słowa.
- Dziękuję - ugryzł kawałek
ciasta.
-
Twój przyjaciel, zapewnie nie będzie miał zbyt miłej rozmowy. - Kobieta
postawiła przed Niallem kubek z herbatą
i przysiadła się po drugiej stronie stołu.
-
Nie chciałem ich tam zostawiać samych, ale Jade kazała mi wyjść.
- Może lepiej, że porozmawiają na osobności. Ty też
nie chciałeś mieć świadków przy pierwszej rozmowie – posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Tak bardzo było to widać?
- No cóż, twoja mina nie była zbyt
szczęśliwa, kiedy próbowałeś przemówić do Jade, a my staliśmy z tobą pod
drzwiami łazienki – zaśmiała się.
- To była nieco krępująca sytuacja
– wytłumaczył.
- Tak, domyślam się, ale my też trochę
baliśmy się tego spotkania. Musieliśmy cię trochę przypilnować. Niall, cieszę
się, że trafiłeś do życia Jade.
- Ja też się cieszę. - Oboje się
uśmiechnęli.
- Myślę, że tego potrzebowała. Ona jest trudnym
typem człowieka. Nie wielu ludzi dopuszcza do siebie. Boi się ich i nie wierzy w siebie. Czas od
wypadku był dla niej naprawdę ciężki, a dzięki tobie jest trochę lepiej. Nie
jest już taka zamknięta w sobie jak wcześniej.
Ona cię potrzebuje. – Chłopak spojrzał na kobietę, uświadamiając sobie
coś ważnego.
- Ja potrzebuję jej bardziej.
***
Zostali sami. Oboje niepewni,
oboje przestraszeni, oboje zażenowani własną obecnością. Spojrzeli na
siebie. Żadne z nich nie wiedziało, co
powinno zrobić. Jade odwróciła głowę w stronę, okna nabrała powietrza w płuca i
wypaliła z najgorszą rzeczą jaką mogła powiedzieć.
- Chcesz się zabawić w organizację
charytatywną? – znów spojrzała na niego. Był przerażony.
- Jade ja, ja nie…
- Nie chciałeś? - Chłopak skinął głową.
- Nie chciałem.
- Wydawało mi się, że jednak
chciałeś. – Miał wrażenie, jakby go przeszywała wzrokiem.
- Przepraszam – nie bronił się dłużej.
- Za co?
- Za wypadek, za list, za
tchórzostwo, za tamte słowa, za to
wszystko. - Jade zacisnęła usta, jakby jeszcze przed chwilą chciała coś
powiedzieć, ale się powstrzymała. – Przepraszam, że zajęło mi to tak długo.
- No, nie śpieszyło ci się -
wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić. – Nie wiem na co liczysz, może
przedstawisz mi listę życzeń?
- Przyjechałem cię przeprosić. Nie
liczę na nic. Chce tylko, żebyś wiedziała, że żałuję. To nie jest tak, że
zapomniałem o tym, co zrobiłem. Znaczy chciałem, ale nie mogłem. Nie chcę żyć
ze świadomością, że zrobiłem coś złego i nawet nie próbowałem tego naprawić.
Niall dojrzał do tego wcześniej, ale ja w końcu też zrozumiałem, że tak nie
może być. Wiem, że uważasz mnie za totalnego idiotę i pewnie masz rację, ale ja
naprawdę się zmieniłem. Już nie próbuję przed tym uciec. Chcę się z tym uporać – skończył mówić i spojrzał na nią, miała nieodgadniony
wyraz twarzy. Dziewczyna odchrząknęła.
- To bardzo wielkoduszne z twojej
strony, że na nic nie liczysz. Spodziewałam się raczej jakiś próśb o wybaczenie,
czy czegoś takiego.
- Jestem realistą. – Dziewczyna
skinęła głową.
- Mądrze.
- Ale pozwól mi uczestniczyć w
twoim życiu. Pozwól mi być jak Niall.
- A już myślałam, że rzeczywiście
o nic nie poprosisz - westchnęła
sarkastycznie - Niall, on ma nieco inne cele.
- To oczywiste, że też chcę, żebyś
mi wybaczyła, ale wiem, jak małe są szanse, dlatego cię o to nie proszę. Pozwól
mi tylko, żebym mógł ci pomóc. Pozwól mi przestać być twoim najgorszym koszmarem. - Podszedł do jej wózka i kucnął przy nim. – Proszę
cię.
- Kto ci powiedział, że
potrzebuję jakiejś pomocy? - Chłopak pokręcił głową, uświadamiając sobie swoją
pomyłkę.
- Nie potrzebujesz jej. Ale ja tak
, pomożesz mi? - poprawił się, a ona się
rozpłakała.
Heeej. przepraszam, że znowu cię zawodzę z terminem dodania komentarza i masz prawo się na mnie złościć. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że najpierw popsuł mi się komputer a potem nie było internetu. No więc z całego serca, znowu cię przepraszam.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Strasznie się cieszę, że w końcu Jade i Lou się spotkali. Zachował się wcześniej jak zimny drań i chociaż go lubię, to mam nadzieję, że nie pójdzie mu tak łatwo. Podoba mi się sposób w jaki go tu przedstawiasz. Chodzi mi o to, że to Lou potrzebuje takiego jakby 'wybawienia' dla siebie, ale też chce pomóc Jade. Jestem strasznie ciekawa rozwoju wypadków. Co jeszcze... relacja mamy Jade i Horana >>>>>>>> mega mi się to podoba. No i oczywiście jak zawsze shippuję go i Jade. Słów krytyki mi brakuje i jest to całkiem obiektywne. Nie powtarzasz się, a opowiadanie nie jest infantylne dlatego bardzo doceniam Ciebie jako pisarkę. Jeszcze raz przepraszam, wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale w żadnym wypadku nie chcę Cię zawieść. Kocham mocno <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń