Niall podszedł do niej
i kucnął przy jej wózku.
- Dasz radę. – Posłał jej pokrzepiający uśmiech. - A ja przypilnuję, żebyś go nie spotkała.
Nawet nie będzie wiedział, że tu jesteś . Nie martw się.
- Jak chcesz to zrobić?
- Dzisiaj nagrywamy solówki, więc on będzie w innym pomieszczeniu
– dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- W takim razie okej.
Kiedy znaleźli się w budynku Jade zobaczyła zagracony korytarz
prowadzący do wielu sal, na których drzwiach były wypisane tabliczki
informujące co gdzie się znajduje. Nie miała pojęcia, że studio nagrań może być
tak wielkie. Niall pokierował ją do jednego z pomieszczeń. Otworzył przed nią
drzwi, a potem wszedł zaraz po niej. W
sali siedziało dwóch mężczyzn.
- Cześć – przywitał się blondyn. – to Jade, pobędzie dzisiaj
trochę z nami. – Mężczyźni wstali, by podejść do brunetki przywitać się.
- Cześć, Jade. Jestem Mark, a to Jake. Ja jestem tekściarzem,
a on dźwiękowcem.
- Miło was poznać, panowie – uśmiechnęła się Jade po
uściśnięciu dłoni.
- Przyjemność jest po naszej stronie. W końcu przyszło nam
spędzić czas z kimś normalnym – powiedział Jake, a Mark przytaknął mu, śmiejąc
się.
- Sugerujecie coś? – wtrącił się Niall z udawaną irytacją -
Jestem nienormalny?
- Skoro tak mówisz, to… no cóż Horan przyznam ci rację. – Kolejne
5 minut minęło na wzajemnych docinkach. Jade próbował się nie śmiać, ale
słysząc to, co do siebie mówią po prostu nie mogła. Zastanawiała się, czy to
zawsze tak wygląda. Po jakimś czasie w końcu się uspokoili.
- No Nialler! Koniec tego, bierzemy się do roboty. Chyba, że
chcesz tu siedzieć do rana – Niall przytaknął na znak, że jest gotów. Podszedł
do dziewczyny.
- Zostawiam cię tu z tymi frajerami, ok?
- Horan słyszałem! – krzyknął Mark, a Jade roześmiała się.
- Może być. – Dziewczyna
została wraz z dwoma mężczyznami w reżyserce, a Niall wszedł do studia
nagraniowego, które było oddzielone grubą szybą. W pomieszczeniu, w którym była, znajdowały
się przeróżne urządzenia do nagrywania, obróbki i miksowania dźwięków. Mark powiedział,
że może zająć miejsce pomiędzy nimi, dzięki temu będzie mogła wszystko lepiej
obserwować.
- Niall możemy zaczynać?
- Chwila! – Chłopak założył słuchawki na uszy i pokazał
kciuk na znak, że jest już gotowy.
- No to ciągniemy to, co wczoraj – Jake zaczął ustawiać
jakieś przyciski, o których Jade nie miała pojęcia do czego służą. Wydawało jej
się, że jest ich cała masa i
zastanawiała się jak Jake może się
w tym połapać.
- Niall, start! – Nie
mogła powiedzieć, że nie ciekawiło jej to.
Coś sprawiało, że mimo tego co wcześniej powiedziała, chciała usłyszeć
jego głos. Nie spodziewała się jednak,
że jest w tym naprawdę dobry, może oczekiwała, że skompromituje się przy niej.
Poniesie małą porażkę, a ona będzie mogła go wyśmiać, zawstydzić. Ale gdy
zaczął śpiewać przekonała się jak bardzo
się myliła. Jego głos był czysty, i niespodziewanie przyjemny, i jakby tajemniczy. I naprawdę, naprawdę mogła
by tego słuchać. Już kiedyś słyszała
jakąś ich piosenkę, ale on nie zapadł jej w pamięć. Dopiero po wypadku
dowiadywała się więcej o zespole. Chciała wiedzieć komu zawdzięcza wózek. Potem przesłuchała kilka ich piosenek, wszystkie kręciły się wokół jednego tematu,
oczywiście pieprzona miłość. Łatwo było
znienawidzić ładne buzie z TV i
przykleić im odpowiednią naklejkę. Ale w końcu zjawił się on u niej w domu i chciał wszystko naprawić. I już wiedziała, że nie jest do końca kimś
kogo sobie wyobraziła. Nie zwracała uwagi na słowa, słuchała tylko jego głosu,
który tak bardzo ją zadziwił. Można by
powiedzieć , że słuchając tego, była jak zaczarowana. Siedziała pośród dwóch mężczyzn, ale oczy
miała wlepione na tego, który stał za szybą.
- Stop! Niall musisz zaśpiewać to trochę wyżej – Mark
przerwał mu.
- Dobra, spróbuję.
- Zacznij od nowa. - Zanim Mark stwierdził, że w końcu ma
wersję, która się nadaje, minęły 2 godziny. Jade nie mogła uwierzyć, że tyle
zajmuję nagranie jednej zwrotki i jakie to musi być męczące: śpiewanie w kółko
jedno i to samo, aż do uzyskania idealnej wersji.
- No możecie się zbierać, w końcu mamy to.
- Ok, to lecimy – powiedział Niall. A Mark i Jake przytuli
na pożegnanie Jade.
- Pa chłopaki – uśmiechnęła się do nich, a blondyn machnął
ręką na odchodne. Wyszli
z pomieszczenia i znów znaleźli się na korytarzu.
- Chcesz jakąś kawę albo coś? - spytał Niall.
- Tak, może być kawa. Chciałam jeszcze skorzystać z ubikacji.
Jest tu gdzieś? – Jade rozglądnęła się wokół siebie.
- Czwarte drzwi na
prawo. Poczekać na ciebie tutaj?
- Nie. Możesz iść po kawę.
-Będę tu za kwadrans. Tylko się nie zgub. – Brunetka skinęła głową i udała się w stronę
ubikacji. Jednak kiedy wróciła, Nialla
jeszcze nie było. Nagle światła w korytarzu zaczęły migać, aby po chwili
całkiem zgasnąć. Dziewczynę ogarnęła ciemność.
Fantastycznie, jest sama w ciemnym korytarzu
i w dodatku na wózku. Pomyślała, że czuje się, jakby była bohaterką jakiegoś durnego horroru. Po chwili usłyszała otwieranie drzwi jednego
z pomieszczeń.
- Jest tu ktoś? - dało się słyszeć czyjeś kroki.
- Tak. Szlag by to trafił, znów musieli wyłączyć prąd! –
Jade usłyszała męski głos, w którym rozbrzmiewała pretensja.
- Masz telefon albo coś, żeby tu poświecić?
- Mam, ale padł mi jakieś 15 minut temu, więc nic z tego nie
będzie.
- A ja oczywiście
zapomniałam swojego wziąć z domu…
- Czyżby skleroza? – zażartował nieznajomy, a dziewczyna
zaśmiała się.
- Zapewne to właśnie to . Myślałam, żeby spróbować wyjść z
tego korytarza, ale tu gdzieś koło mnie są jakieś sprzęty, a ja nie chcę ich
rozwalić. Mógłbyś je przesunąć?
- A sama nie możesz się ruszyć i tego zrobić? – powiedział
żartobliwym tonem.
- No właśnie, tak jakby nie mogę. – Jade ogarnęła irytacja.
- Dlaczego?
- O, to zabawna
historia. Tak się składa, że siedzę sobie na takim wygodnym fotelu, innym
znanym jako wózek inwalidzki, i owszem mogłabym to zrobić, ale musiałabym się
bardzo, ale to bardzo wysilić, żeby to poprzesuwać. Mogło by się również
zdarzyć, że spadłabym i prawdopodobnie utknęłabym na podłodze, czekając na
zbawienie. – Dziewczyna pokusiła się o sarkazm, ale chłopak nic nie
odpowiedział. – Zabrakło ci inteligentnych odpowiedzi? Nie martw się, nie zarazisz się kalectwem. – Nie wiedziała, co w nią wstąpiło, ale czuła
potrzeba wyżycia się na kimś. Co z tego, że nawet go nie znała? Chłopak jednak
znów nic nie odpowiedział, podszedł tylko i odsunął rzeczy, które znajdowały
się wokół niej. – Dziękuję. – Teraz
zawstydziła się swoimi poprzednimi słowami.
- Nie ma za co. – Dopiero
teraz przemówił .W tej samej chwili prąd znów został włączony. Korytarz
rozświetlił się blaskiem lamp, a Jade zobaczyła z kim rozmawia. Była porażona
tym kogo zobaczyła. To on stał przed
nią. Louis Tomilnson , ten, z którym spotkania obawiała się odkąd tu przyszła.
Jeszcze przed chwilą prowadził z nią rozmowę. Miał wzrok wlepiony w podłogę. Po chwili
podniósł głowę i spojrzał na nią. Mierzyli się wzorkiem, dopóki nie usłyszeli
czyichś kroków. Odwrócili się i zobaczyli Nialla, trzymającego w rękach dwie
kawy i idącego w ich stronę. On też był zszokowany tym, co ujrzał.
- Co tu robisz? -
spytał blondyn, kiedy do nich dołączył.
- To co zawsze Niall, ale widzę, że ty bawisz się w
organizację charytatywną.
- Louis zamknij mordę! – Chłopak zdenerwował się. Jego przyjaciel zachowywał się jak dupek, a
Jade musiała tego słuchać. Było mu wstyd, wiedział że brunetka długo nie
zapomni tego okropnego spotkania. Teraz wyrzucał sobie, że się nie pośpieszył.
Może gdyby przyszedł tu wcześniej, Louis nie zdążyłby się pojawić. Chciał coś jeszcze mu powiedzieć, ale Jade
ruszyła wózkiem w stronę wyjścia. Obejrzał się jeszcze na Louisa i zmierzył go
wściekłym wzrokiem, a potem pobiegł za dziewczyną. Tomlinson został sam na korytarzu, odwrócił
się w stronę ściany i oparł o nią ręce. Wziął głęboki oddech, by się uspokoić,
ale to nic nie dało. Był zdenerwowany,
poirytowany, wściekły i rozczarowany,
rozczarowany sobą...
***
Próbowała, naprawdę próbowała nie płakać, ale kiedy
usłyszała słowa Louisa, po prostu nie mogła. Przynajmniej on nie zobaczył jej
łez. Jade udało się wyjść zanim zaczęła płakać. Chciała być twarda, chciała mu
coś powiedzieć, ale nie udało się. Wystarczyło kilka jego słów, by ją zranić. „Widzę, że bawisz się w organizację
charytatywną” echem powtarzało się w jej
głowie. Poczuła się nic nie warta.
Zatrzymała się przy samochodzie Nialla, zaraz potem chłopak
znalazł się przy niej. Nie chciała, żeby na nią patrzył. Miała wrażenie jakby
doznała największego upokorzenia w jej życiu. Blondyn widząc jej łzy, starł je
dłonią z policzka i mocno ją przytulił. O dziwo Jade nie odepchnęła go tylko jeszcze
bardziej do niego przylgnęła. Potrzebowała tego, by ktoś okazał jej trochę
otuchy i wsparcia, a on właśnie to
zrobił. Wziął ją na ręce i posadził bezpiecznie w aucie. Przez całą drogę
powrotną milczeli. Jade nie chciała rozmawiać, a on to rozumiał. Obwiniał
siebie za to co się stało. Słyszał jak cały czas pociąga nosem i próbuje się
uspokoić, ale nie może. Nowe łzy napływają jej do oczu. Kiedy znaleźli się pod domem dziewczyny znów
wziął ją na ręce, ale tym razem nie posadził jej na wózku tylko wniósł do domu,
w którym jeszcze nikogo nie było. Wszedł do pokoju Jade i położył ją na łóżku. Brunetka obróciła się
na bok i schowała głowę do poduszki. Niall domyślił się, że teraz potrzebuje
samotności. Pogłaskał ją po włosach i powiedział:
- Przepraszam Jade. – Po tych słowach wstał i wyszedł z
pokoju.
***
Są rzeczy, których nie można przewidzieć, i owe spotkanie
właśnie do takich rzeczy należało. Nie spodziewał się tego. Po tym jak zostawił list w szpitalu, nie miał
zamiaru zobaczyć jej nigdy więcej. Chciał
zapomnieć, wymazać pamięci. Ale los czasami płata nam figle i my nie mamy nic
do powiedzenia w tej kwestii. W jego głowie powstawało wiele myśli, które
zaczynały się od gdyby, ale „gdyby” nigdy nic nie zmienia. Pozostawia tylko, niesmak świadomości, że coś mogło potoczyć się
inaczej. Wtedy na korytarzu, w momencie, w którym wspomniała, że jest na
wózku domyślił się, że to musi być ona. Bał się. Przerażała go myśli, jak Jade zareaguje, gdy
dowie się, że rozmawia właśnie z nim.
Miał świadomość, że dla niej jest potworem i tchórzem i choć próbował
wymazać wszystko, co było związane z nią,
to w podświadomości myślał o sobie właśnie w ten sposób. Potwór i tchórz, cholerny tchórz nic
więcej. Zasłaniał swoje prawdziwe emocje
arogancją. To dlatego tak zareagował, przecież nie chciał tego powiedzieć. Zrobił to. Wiedział, że rani ją po raz
kolejny. Nigdy nie chciał nikomu wyrządzić
krzywdy, ale „nigdy”, tak naprawdę nigdy
nie jest pewne. Czuł się jak ostatni
dureń, który przejmuję się tylko sobą i wiedział, że to jest nie w porządku .
Jednak jeszcze nie był gotowy na to, aby zmierzyć się z prawdą. Na początku
wyśmiał pomysł Nialla i miał nadzieję,
że przyjaciel zrezygnuje ze swojego planu, ale nie udało się go przekonać. Choć nie przyznawał się do tego nawet przed
sobą, podziwiał blondyna za jego decyzję. Widział jaki jest zdeterminowany w
tym co robi. Założył się z nim i myślał, że wygra, ale nagle uświadomił sobie,
że tak naprawdę to on będzie przegranym bez względu na to co się wydarzy, bo
Niall przynajmniej podjął próbę. Miał
świadomość, że przyjacielowi wcale nie zależy na ich zakładzie, tak naprawdę to
nie on był ważny. Ważna była ona, ważne było jej wybaczenie i oto toczyła się
walka. Niall skupił się właśnie na niej,
ale nie na obsesyjnym myśleniu jak wygrać.
Bo wiedział, że tak naprawdę zdobędzie wszystko, jeśli tylko ona zdoła
mu wybaczyć. Louis uświadomił sobie że, jeśli nic nie zrobi to właśnie on
będzie największym przegranym.