poniedziałek, 2 marca 2015

11. Wróg

Drobne promyki słońca wpadały przez okno, przebijając  się przez firankę i lekko rozświetlając przyciemniony pokój, po którym było porozrzucanych pełno brudnych ciuchów, które nie zdążyły jeszcze zostać wyprane do powrocie do domu. Jakoś nikomu nie spieszyło się, żeby wrzucić je do pralki. W kącie, leżała otwarta walizka, której także nikt jeszcze nie zdążył odłożyć na miejsce. Ale kto by się tym przejmował? Przy biurku siedziała Jade, kreśląc coś po kartkach, które na nim leżały. Na schodach dało się słyszeć czyjeś kroki, a po chwili donośny głoś Lei, która właśnie wkraczała do pokoju.
- Nie wierzę, że nie poinformowałaś mnie, że wróciliście. - Jade obróciła się w stronę przyjaciółki z ironicznym uśmiechem na twarzy i myślą, że nie pomyliła się co do tego, że do jej domu w niekrótkim czasie zawita Lea.
- Nie wierzę, że nie obliczyłaś tego w tej  swojej mądrej główce, że to już czas żebym wróciła. - Lea pokręciła głową. - Ale jak widać już zdążyłaś się zorientować, że znów tu jestem.
-Gdybym, nie spotkała twojej mamy w sklepie, to dalej tkwiłabym w przekonaniu, że wciąż siedzisz w tej Ameryce.  Jesteś okropną przyjaciółką, nie mówisz mi o takich ważnych rzeczach -zażartowała.
- Naprawdę liczyłam na to, że się domyślisz. Nawet miałam takie swoje małe wyobrażenie, jak czekasz na mnie na lotnisku, a łza kręci ci się w oku, na mój widok. W rękach trzymasz moją ulubioną czekoladę i nie możesz doczekać się aż mnie przytulisz. Ale nie, na lotnisku nie pojawił się nikt o imieniu Lea, kto chciałaby mnie powitać. Doprawdy zrobiło mi się niezmiernie przykro, kiedy cię tam nie zobaczyłam.  - Jade kpiła z przyjaciółki w żywe oczy.
- Zabawne, bardzo zabawne, nie ma co.
- Cóż nie zaprzeczę - dziewczyna roześmiała się.
- Zaczynam zastanawiać się, dlaczego właściwie przyjaźnię się z taki matołem jak ty. - Lea położyła się na łóżku. - Zamierzasz tak w ogóle posprzątać?  - wyciągnęła spod tyłka sweter  i rzuciła w nim Jade -Syf, moja droga, jednym słowem syf.  - Brunetka wzruszyła tylko ramionami.
- Może, kiedyś, w dalekiej przyszłości – wyjaśniła.
- Kiedy, już nic nie będziesz w stanie tu odnaleźć.
- Całkiem możliwe - Jade wyszczerzyła zęby.
- Masz jakieś zdjęcia? - ożywiła się Lea.
-  Na szafce jest aparat - wskazała palcem, a przyjaciółka przeturlała się na drugą stronę łóżka sięgając po niego. – Nie chce się włączyć – odezwała się po chwili mocowania się z urządzeniem. – Jade podniosła brwi i popatrzyła na nią jak na idiotkę.
- Hmm, radziłabym ściągnąć obiektyw zanim zaczniesz przeglądać. To z pewnością pomoże. – Dziewczyna klepnęła się w czoło uświadamiając sobie, czego nie zrobiła. Już po chwili oglądała zdjęcia, co kilka sekund wzdychając, że też chciałaby to zobaczyć. Kiedy napotykała na wspólne zdjęcia Nialla i Jade odwracała aparat w stronę dziewczyny sugestywnie poruszając brwiami. Natomiast Jade przewracała oczami, widząc reakcje przyjaciółki.
- Myślisz, że wcześniej nie widziałam tych zdjęć, iż czujesz potrzebę, żeby mi je pokazać?
- Nie, ale z pewnością miło ci będzie spojrzeć na nie jeszcze raz.  Wyglądacie na nich tak ładnie.
- O Boże, skończ z tymi podtekstami, bo naprawdę roi się od nich.
- Jakimi znowu podtekstami? – oburzyła się Lea .
- Dobrze wiesz o czym mówię.
- Jeżeli sądzisz, że są jakieś podteksty, to może coś  jest na rzeczy?
- Na rzeczy jest to, że jeżeli zaraz nie skończysz to wywalę cię za drzwi i możesz zapomnieć o prezencie. – Lea zrobiła zainteresowaną minę i szeroko się uśmiechnęła.
- Prezent? Kupiłaś mi coś? – Jade podjechała w stronę walizki, zaczęła w niej grzebać i po chwili wyjęła z niej podkoszulkę, którą rzuciła w Leę.
- Proszę –zaśmiała się, widząc, że podkoszulka wylądowała na twarzy przyjaciółki. Lea sięgnęła po nią i rozłożyła, po chwili wybuchła śmiechem. -  O co ci chodzi? – Jade była zdezorientowana.
- Myślę, że ta podkoszulka nie jest dla mnie. 
- Co? - dziewczyna odwróciła koszulkę by pokazać ją Jade.  Na podkoszulku widniał napis I LOVE NEW YORK, NIALL.   - On jest dosłownie nienormalny – wykrztusiła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

***

Ile miał jeszcze czekać na odpowiedź? Minęło już tyle czasu,  a Niall nie dał mu żadnego znaku. Chyba nie zapomniał… Miał nadzieję, że nie.  Dobrze wiedział że musi uzbroić się w cierpliwość, ale naprawdę było to trudne.  Od kiedy podjął decyzję, coś zrobić z cała tą sytuacją, nie mógł odgonić od siebie wyobrażenia tego jak Jade może zareagować. Bał się, ale jednocześnie był zdeterminowany, nawet jeżeli Niall mu nie pomoże, on sam postara się coś z tym zrobić.  Louis był wściekały na siebie, że tak późno do tego dojrzał, przecież mógł od razu przyłączyć się do przyjaciela. Jednak wolał  odganiać od siebie myśli o  istnieniu kogoś takiego jak Jade. Ale to i tak go dopadło. Nie było ucieczki ani zapomnienia. A on, on potrzebował wybaczenia. I wiedział, że najprawdopodobniej będzie to najcięższa droga z jaką przyjdzie mu się zmierzyć. Nie mógł ignorować tego przez całe życie i nie mógł udawać, że nic się nie dzieje, kiedy jego przyjaciel wciąż się nią opiekował. On też poczuł, że tego potrzebuje, że musi jej pomóc i  podarować swoje wsparcie. Ale nie wiedział czy ona na to pozwoli. Czy będzie tego chciała, czy jest w stanie dać  mu ostatnią szansę.  Nie miał pojęcia jak mógłby ją wykorzystać, ale z całą pewnością zrobiłby wszystko, by jej nie zmarnować.  Chłopak oparł się o blat kuchni czekając, aż woda na herbatę się zagotuje. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, kiedy usłyszał wibracje. Dzwonił Niall. Chłopak szybko odebrał komórkę.
- Louis, wróciliśmy.  Jeszcze z nią nie gadałem – na wstępie rozmowy wypalił Niall.  Chłopak przełknął ślinę. Nie wiedział, czy właśnie mu ulżyło, bo jeszcze nic nie jest stracone, czy też rozczarował się, bo miał nadzieję, że już coś wiadomo.
- W porządku, kiedy z nią porozmawiasz?
- Nie wiem, w ogóle nie mam pojęcia co mam jej  powiedzieć. Chcę ci pomóc, ale nic chcę, żeby ona przy okazji się wkurzyła. Wymyśl coś, bo naprawdę nie wiem jak mam ruszyć ten temat.  – Louis westchnął.
- Cokolwiek powiesz na mój temat ona i tak się wkurzy. Chyba musimy się z tym liczyć.
- Właśnie tego się obawiam. Jutro do niej jadę i mógłbym z nią pogadać, ale jak mam zacząć?
- Nie wiem, może… - próbował coś wymyślić ale nic nie przychodziło mu do głowy. – Nie mam pojęcia.
- Chyba nic nie wymyślimy, może jutro coś mnie olśni.  – Louis pomyślał, że jak na razie to nie zapowiada się dobrze.
- Ok, i tak dzięki , że w ogóle masz zamiar z nią porozmawiać.
-W porządku. Zadzwonię jutro –po tych słowach rozłączył się a Louis wiedział, że czekają go długie niespokojne godziny wyczekiwania.

***

Lubiła kiedy Lea u niej nocowała, czasami po prostu potrzebowała mieć kogoś koło siebie. Kogoś kto ją wysłucha i kogoś kogo ona mogłaby posłuchać.  Tym bardziej lubiła, gdy zostawała, kiedy rodziców nie było w domu. Oboje ostatnio często pracowali na noce zmiany. Pomimo tego, że lubiła swoją małą samotność, to w nocy nie uśmiechało jej się zostawać samej w domu.  I choć wiele rzeczy lubiła zatrzymać dla siebie, to czasami po prostu miała potrzebę się wygadać. Mogło by się zdawać, że dwa lata od  niej  starsza Lea wciąż nie umie zachować się poważnie, ale naprawdę potrafiła dobrze słuchać. A nawet kiedy Jade nie chciała rozmawiać miała wrażenie, że Lea  i tak wie o czym myśli.  Lubiła, też słuchać co ona ma do powiedzenia. Dzięki niej nie czuła się taka całkiem wyłączona z życia. Nie wiedziała skąd u niej tyle energii, wydawało się to niepojęte, bo gdyby miała się porównywać z nią, to Jade byłaby osiemdziesięcioletnią babcią, a ona pięcioletnim dzieckiem.  Mogłaby przespać cały dzień i dalej być niewyspana, a przyjaciółce wystarczyła nawet godzina. Nie rozumiała tego, jak ona potrafi cieszyć się z wszystkiego, kiedy Jade cały czas myślałam jakie jej  życie jest bezsensowne. Nie wiedziała  czy to świat się uśmiechał do niej, czy może ona do świata. Jeżeli chodzi o Jade,  to zarówno ona jak i świat mieli krzywe miny. Dlatego tak dla odmiany czasami dobrze było spotkać się z Leą. Zazwyczaj nocowały w domu Jade, znosiły wszystkie poduszki, jakie tylko znajdowały się w każdym pokoju, na jej łóżko i tworzyły fortecę. Do tej pory nie wyszło im to z nawyku. Gasiły światło i zapalały świąteczne światełka, które i tak wisiały na karniszu przez cały rok. Tworzyły odpowiednią atmosferę do rozmów.  Przy okazji nie mogło im zabraknąć  litrów herbaty i co najmniej trzech tabliczek czekolady.  Czasami robiły sobie coś do jedzenia, ale  ich wspólne gotowanie trudno było nazwać udanym. Dlatego zazwyczaj ograniczały się do zakupów zrobionych w sąsiednim sklepie.  Kiedy miały swoje noce, Lea zamieniała się z ironicznego potwora, w kogoś z kim można porozmawiać naprawdę. I chyba właśnie to było to, co najbardziej  podobało  się Jade w tym nocowaniu. Szczera rozmowa. Oczywiście uwielbiała swoją codzienną ironiczną Leę, ale nocną Leę też było miło spotkać. Wreszcie mogła jej opowiedzieć  o tym całym pobycie w Denver i wycieczce do Nowego Jorku, że nie żałuje, że tam pojechała, że jest jakaś poprawa, że oprócz oczywistej rehabilitacji to po porostu dobrze się bawiła, że poznała nowych  ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak ona. Miała tyle do powiedzenia.
- A co z nim? – spytała, a Jade potrzebowałam chwili na zastanowienie.
- Był miły – tak naprawdę, nie wiedziała co ma o nim powiedzieć.
- Już to słyszałam – więc opowiedziała, jej całą historię z książką i wycieczką do Nowego Jorku, że to było coś niesamowitego, coś czego nigdy nie zdoła zapomnieć.  Jak bardzo podobało jej się to, co dla niej zrobił. I te małe rzeczy jak to, że zamówił jej czekoladę, a sobie latte. To, że nie może zapomnieć jego głosu kiedy czytał. Ucieszył ją sam fakt, że podobała mu się jej ukochana książka.
- Ale nie wiem co mam ci o nim powiedzieć. Bo sama tego nie rozumiem.  I to nie jest łatwe, bo miałam go nienawidzić. A teraz nie jestem pewna, czy potrafię i czy tego chce.  Boję się, że zaczynam go lubić. Nie rozumiem samej siebie.  Nie rozumiem jego i tej całej sytuacji między nami. I to wszystko jest takie dziwne. – Jade miała problem. Problem, którego rzeczywiście nie rozumiała, a można nawet by powiedzieć, że nie miała o nim pojęcia. Wiedziała o istnieniu dwóch swoich wrogów, a tak przynajmniej zwykła o nich myśleć. Jednak zapomniała o jednym najważniejszym, tym jedynym prawdziwym, który stanowił realne zagrożenie.  Jednak bardzo trudno było go dostrzec, w końcu kto by się go tam doszukiwał. Niall i Louis przy nim nie stanowili żadnego zagrożenia.  Wrogiem Jade była ona sama. Odebrała sobie radość życia i hodowała w sobie nienawiść do tych dwóch chłopaków, nie zauważyła jednak kiedy zaczęła nienawidzić samą siebie.
- Nie wydaje mi się, żeby był kimś, kto zasługuje na nienawiść. Jade, on popełnił w życiu jeden błąd i nie można go skreślać z tego powodu. A ty zrobiłaś to na samym początku.  Startowałaś z nienawiścią do niego i jemu też nie było z tym łatwo.  Nie ma w tym nic złego, że go lubisz.
- Przez to czuje, jakbym zdradzała samą siebie, to wszystko, co zdążyłam wybudować. Odgrodziłam się od tego, a teraz siedzę w samym środku  - przeczesała włosy ręką i spojrzała na przyjaciółkę, szukając wyjaśnienia.
- Jade, ale ty zbudowałaś jedynie nienawiść.  Nie zapomniałaś o tym, co się wydarzyło, tylko wydaje ci się, że udało ci się od tego odgrodzić a w rzeczywistości wcale tak nie było. Budowałaś swój mur nienawiści i całe szczęście, że Niall się opamiętał, bo jeszcze nie zdążyłaś się całkiem odgrodzić i on może powoli rozebrać tę marną konstrukcję z twoich uczuć.  – Jade miała świadomość, że Lea ma racje, ale nie tak łatwo było się z tą świadomością pogodzić.

***

W jego świecie nie istniały ani proste rozwiązania ani proste odpowiedzi. Dobrze o tym wiedział i tym trudniej było mu się zmierzyć z niektórymi sprawami. Przeprowadził z Jade już tyle rozmów i można było, by się spodziewać, że powinien już rozgryźć jej tok myślenia, ale tak nie było. Nigdy, przenigdy nie był pewny jak zareaguje. Jade wciąż stanowiła dla niego niewyjaśnioną zagadkę. Żadna rozmowa nie przypomniała poprzedniej Nie było sposobu, by domyślić się jak będzie tym razem.  Zdążył już sobie nawet odpuścić tworzenie planów swoich wypowiedzi, bo w przypadku Jade na nic się one zdawały. Dziewczyna potrafiła doprowadzić rozmowę do takiego punktu, że żadna przygotowana odpowiedź nie była odpowiednia. I czasami po prostu brakowało mu słów. Nie było najmniejszego sensu, owijania sprawy w bawełnę, bo ona w ciągu chwili potrafiła prześwietlić  go tym swoim szalenie czekoladowym wzrokiem. Musiał przyznać sam przed sobą, że czasami zwyczajnie się jej bał. Choć chwilami miał wrażenie, że udaje mu się przechwycić władze nad sytuacją, to dobrze wiedział, że to jednak Jade trzyma w ręku berło. On sam może tylko czekać  na ułaskawienie, które być może wcale nie zostanie mu dane. I aktualnie właśnie to było jego największym strachem.  To, że Jade nigdy nie zdoła mu wybaczyć. Dlatego tak dobrze rozumiał Louisa. Obaj pragnęli tego samego. Tylko nikt nie wiedział, czy Jade miała w sobie wystarczająco siły, by uporać się z podwójnym zestawem własnej goryczy.
   Niall nie miał pojęcia jakim cudem zdoła przekonać dziewczynę, by zgodziła się spotkać z Louisem.  Całą drogę do jej domu, stresował się nadchodzącą rozmową. Czuł się jakby znów jechał tam po raz pierwszy, jakby znów musiał zaczynać wszystko od nowa. Uśmiechnął się tylko pod nosem, na myśl o tym, że przynajmniej teraz nie będzie musiał błagać ją o rozmowę pod drzwiami łazienki pod czujnym okiem jej rodziców. Z perspektywy czasu ta cała sytuacja wydała mu się zabawna. Kiedy dotarł pod dom dziewczyny, tak samo jak za pierwszym razem przysiadł na masce samochodu.  Zwiesił głowę i zaplótł ręce na piersi, próbując się uspokoić. W końcu podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek, po chwili oczekiwania drzwi lekko się uchyliły.
- Niall wejdź – chłopak usłyszał głos mamy Jade, która przed chwilą wyglądnęła przez okno, sprawdzając kto przyjechał – Mam ręce w cieście i nie chcę pobrudzić klamki. – wyjaśniła. Wszedł do środka i w przedpokoju zostawił buty. Poszedł do kuchni, do której mama dziewczyny zdążyła szybko wrócić.
- Dzień dobry! - Kobieta na jego widok posłała mu szeroki uśmiech, a Niall miał wrażenie, że ona naprawdę  go lubi.
-  Jade jest u siebie. – Chłopak skinął głową i odwrócił się w stronę schodów. - Poczekaj chwilkę. Muszę  teraz wyjść, za minutę wstawię ciasto do piekarnika i za godzinę powinno być już gotowe, więc proszę wyłącz je.
- Nie wiem jak wyłączyć piekarnik - przyznał z zażenowaniem. Kobieta roześmiała się na jego słowa.
- Jak wszyscy faceci. Chodź, popatrz przekręcacz tylko ten guzik i już! – Niall pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Ok, chyba potrafię. Wyłączyć za godzinę.

***

Wszedł do pokoju, w którym siedziała odwrócona do niego tyłem Jade. Chrząknął, by zwrócić   jej uwagę, a ona na ten dźwięk odwróciła się do niego.
- Jak ci się podoba moja nowa podkoszulka? - wskazała palcem na ubranie, jeszcze nie tak dawno porysowane przez Nialla, które właśnie miała na sobie.  Chłopak, widząc to zaczął głośno się śmiać. - Bawi cię coś?
- Nie, uważam, że to dzieło sztuki - wykrztusił, wciąż nie mogąc przestać się śmiać.
- Doprawdy?
- Też jesteś zachwycona, co? - dziewczyna pokręciła głową z udawaną dezaprobatą.
- „Kocham Nialla”? może powinnam ją oddać tobie?
- Nie wyglądałbym w niej tak dobrze jak ty.
- Niall, to miał być prezent dla Lei.  – Przez chwilę na twarzy Nialla było widać zdekoncentrowanie, ale po chwili zastąpił go swoim pewnym uśmiechem.
- Kupię jej nową podkoszulkę, nie martw się.
- Ta, szkoda, że wcześniej zdążyłam jej wręczyć tą. Zapewniam cię, miała kupę śmiechu.
- Jestem pewny, że jej też się bardzo podobała – Jade przewróciła oczami.
- Z pewnością.  A teraz czemu zawdzięczam twoją wizytę? – Niall nie był najlepszy w przechodzeniu do rzeczy, więc zanim powiedział to, co miał powiedzieć, musiał wspomnieć o tysiącu innych rzeczy. Trudno było jednak nie zauważyć, że chłopak do czegoś zmierza.  Tylko, że szło mu to wyjątkowo powoli. A jeszcze nawet nie zdążył wspomnieć ani słowem o Louisie. Jade robiła się coraz bardziej znudzona jego gadaniną, a jego monolog wcale nie zdawał się zdążać ku końcowi.
- Przyśpiesz trochę, zaczynam się trochę gubić w tej twojej paplaninie. – Jej słowa spowodowały tylko to, że Niall zaczął tłumaczyć  od początku. Ale słuchając tego drugi raz Jade domyśliła się o co może mu chodzić. Pozwoliła mu dalej mówić, ale tak naprawdę po chwili przestała go słuchać. Na początku czuła wzburzenie, ale potem zaczęła się zastanawiać, tym razem mając do całej tej sprawy większy dystans. I w końcu postanowiła, kiedy Niall myślał, że jeszcze nie zdążył nic powiedzieć.
- Ok, przywieź go tu – przerwała mu, a on popatrzył na nią zaskoczony.
- Kogo?
- Louisa. Przecież o to ci chodzi. - a Niall był jeszcze bardziej zszokowany niż przed chwilą, ale oprócz tego zwyczajnie szczęśliwy.
- Tak, właśnie o to mi chodzi. 

3 komentarze:

  1. Hej kochana! Na wstępie chciałam przeprosić, że nie dodałam komentarza wcześniej, ale tyle się dzieje, że nie dopiero teraz wygospodarowałam chwilę. Cieszę, się, że jest ten nowy rozdział, bo muszę ci się przyznać, że wręcz przeciwnie do tego co napisałaś do mnie na tt, nie zapomniałam o tym ff. Jest jednym z moich ulubionych i co chwilę sprawdzam z utęsknieniem, czy może pojawiło się coś nowego ;)

    Przechodząc konkretnie do rozdziału, to nie wiem czy mam jakiekolwiek słowa krytyki, zachwyciłaś mnie dosłownie wszystkim. Powiem Ci, że uwielbiam Leę i mam takie samo nastawienie jak ona co do Jade i Nialla ;) mam nadzieję, że im się uda.... hahahah z ta koszulką to mnie po prostu rozwaliłaś! genialny pomysł. No i tak jak obiecałaś zaczyna pojawiać się Louis. To jak Jade zareagowała i jak wyczytała to co chciał powiedzieć Horan... zaszokowałaś mnie jej pozytywnym odbiorem... bądź co bądź to jednak musi być trudne. Nie mogę się doczekać ich konfrontacji, bo wierzę, że rozwiniesz tę akcję nieźle!
    Jedyną uwagą jest to, z czyjej perspektywy piszesz. Oczywiście jeśli jest ci tak lepiej pisać, to nic nie zmieniaj. Ale zawsze lepiej się czyta fanfictions, czy różne opowiadania, kiedy wydarzenia są opisywane myślami bohaterów. Wtedy utożsamiasz się tak jakby z nimi i można poznać ich emocje. Moim zdaniem to byłoby ciekawsze. Zastanów się nad tym proszę, ale to oczywiście tylko i wyłącznie Twoja decyzja.

    Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie.
    Pozdrawiam serdecznie. Udanego tygodnia.
    @olciiiiaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie napisałam ci odpowiedź i cholera jasna cała mi się usuneła, ale spróbuję ją jakoś odtworzyć.
    Nie masz za co przepraszac,po prostu martwiłam sie, że może nie spodobał ci się rozdział, a naprawde chciałam poznać twoją opinię. Co do pisania z perspektywy bohaterów, to przepraszam ale nie zrobię, tego. Od początku miałam zamysł pisania w trzeciej osobie i teraz nie będę tego zmieniać. Jestem w środu oppowiadania i nię będe zmieniać narracji. Uważam, że narracja pierwszoosobowa jest dużo łatwiejsza niż trzecioosobowa, ale niestety przekonałam się o tym po czasie, A chce dociągnąć to opowiadanie do końca tak jak je zaczęłam. Uważam, że myło by to, hmm nie wiem jakiego słowa uzyć, może... nie profesjonale gdybym tak nagle zmieniła perspektywę... Nie mówie nie narracji pierwszoosobowej, ale zdecydowanie nie pojawi się ona w tym ff. Być może w moim następnym opowadaniu, w każdy razie kiedyś na pewno... Bardzo się ciesze że podobał ci się rozdział i przepraszam za masę błędów w komentarzu....

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że nie jesteś zła, bo jak napisałam swój komentarz, a potem zobaczyłam twojego tweeta to miałam lekkie wyrzuty sumienia ;/ oczywiście twoją decyzję co do narracji w pełni rozumiem ;) z niecierpliwością czekam na nexta, bo kjdgfiergf serio nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń!
    uwielbiam to ff i serio jesteś mega pomysłowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K