poniedziałek, 31 sierpnia 2015

17. Policja nie urzadzi pościgu

Nic się nie dzieje, po prostu czasami nic się nie dzieje. Tak zwyczajnie przez dłuższy czas. I pogoda też jest do niczego, i człowiek też jest do niczego. Nie ma co robić. Wydaje się, że czas płynnie bardzo powoli, kiedy tak obserwuje się każdą nudną minutę za minutą, a tak naprawdę pędzi jak oszalały. A kolejne dni mijają jak za pstryknięciem palców. W tym powolno-szybkim tempie, cholernie trudno jest zdążyć z czymkolwiek. To jakiś dziwny paradoks, którego w żaden sposób nie da się uniknąć. Próba powstrzymania go i tak była by nieuchronną klęską. W końcu czas rządzi się swoimi prawami. Nikogo nie musi słuchać, od nikogo nie jest zależny. Zachodzi natomiast odwrotna reakcja. Tak wiele zależy od czasu. To takie niesprawiedliwe. Powinny funkcjonować jakieś wyrównane warunki. Dlaczego z góry mamy być na przegranej pozycji? 1:0 dla czasu. Jest zwycięzcą i trzeba grać na jego warunkach. Zwłaszcza, kiedy nic się nie dzieje czujemy się szczególnie okradzieni z kolejnych godzin naszego życia. Czuć tę presje, która każe coś ze sobą zrobić, zrobić cokolwiek by przestać nie robić nic. Jade od kilku dni towarzyszyło to przytłaczające uczucie przepuszczania przez palec kolejnych dni. Była znudzona sobą, swoją powtarzalnością. Schematem, który powiela każdego dnia. Wzbierała się w niej pewna frustracja, nie dająca o sobie zapomnieć. Jade czuła potrzebę działania. Nie ważne czym by było, ważne, żeby odbiegało od rutyny. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni dżinsów telefon, odblokowała go i weszła w kontakty. Wahała się przez moment, ale po chwili wybrała numer Nialla. Po kilku sygnałach odebrał.
- Halo?
- Kiedy przyjedziesz? - Jade postanowiła nie bawić się w żadne grzeczności, związane z początkiem rozmowy. Chłopak zdziwił sie jej nagłym telefonem i jeszcze dziwniejszym pytaniem. Gdyby zadał je ktoś inny, z pewnością nie uznałby je za takie, ale zrobiła to Jade, więc w rzeczy samej, pytanie było dziwne.
- Stało się coś?
- Nie, więc kiedy?
- Miałem zamiar jutro, ale jest jakiś konkretny powód, dla którego chcesz żebym przyjechał?
- Tak, nudzę się. - Chłopak roześmiał się, słysząc jej słowa.
- No to rzeczywiście masz powód.
- Bardzo konkretnie się nudzę, jestem sfrustrowana i zła, czuję ogromną potrzebę działania, ogarnęła mną bezczynność i koniecznie muszę coś z tym zrobić i jesteś mi w tym potrzebny - wypaliła na jednym wydechu.
- Jestem ci potrzeby do stawienia czoła bezczynności? - W jego głosie zabrzmiała nutka drwiny.
- Chcę coś zrobić, chcę zrobić coś szalonego! - powiedziała entuzjastycznie.
- Coś szalonego?
- Tak, proszę cię, pomóż mi. - Nieświadomie ściskała kciuki, mając nadzieje że się zgodzi.
- Czy coś szalonego ma jakąś konkretną postać? - Dziewczyna uśmiechnęła się, wiedząc, że to pytanie tak naprawdę oznacza zgodę.
- Nie, to taki plan bez planu. - Chłopak pokiwał głową, spodziewając się takiej odpowiedzi.
- Ok, więc może ja mogę mieć jakiś pomysł.  
- Mów.
- Nie byłoby wystarczająco szalone, gdybym ci powiedział -  droczył się z nią.
- No weź, powiedz mi.
- Nie, przekonasz się wieczorem. Bądź gotowa o siódmej. - Nie miał zamiaru zdradzić jej swojego planu.
- Dzisiaj?
- Miało być na już, no nie? - zaśmiał się chłopak.
- No tak, ale...
- O siódmej - powtórzył, przerywając jej.
- Oby to było legalne - zażartowała, najwyraźniej już się pogodziła z tym, że nie dowie się co to będzie.
- Nie martw się, policja nie urządzi pościgu.

***
Jade było już gotowa w pół do siódmej. Niecierpliwe czekała na chłopaka, była ciekawa, co wymyślił. Kiedy w końcu dotarł pod jej dom, nie zdążył jeszcze wyjść z samochodu, a Jade już otwierała przed nim frontowe drzwi.
- Jak miło widzieć, że jest się tak niecierpliwie oczekiwanym - zaśmiał się, zamykając samochód.
- To co jedziemy? - zignorowała go.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - droczył się, na co ona pokręciła głową.
- Raczej nie, już się ubrałam - wyszczerzyła zęby, wskazując na siebie.
- A twoi rodzice wiedzą, że gdzieś jedziemy? - zapytał zapobiegawczo.
- Człowieku, mam osiemnaście lat, nie muszę się o nic pytać ani ich informować - zażartowała.
- Oboje wiemy, że to tak nie działa. Powiedziałaś?
- Jasne, że tak. Za kogo mnie masz? - Niall uśmiechnął się do niej, kręcąc głową.
- Dobra, zamykaj drzwi i jedziemy.
- Mama jest w domu, nie muszę zamykać. - Jade podjechała do samochodu, a Niall pomógł jej w nim usiąść. Po chwili zajął swoje miejsce za kierownicą. Popatrzył na Jade, oczywiście nie zdążyła jeszcze zapiąć pasów i pewnie wcale nie miała takiego zamiaru. Za każdym razem, kiedy gdzieś jechali, dziewczyna notorycznie o nich zapominała. Sięgnął po jej pas i sam ją zapiął, po czym zrobił to samo w swoim przypadku.
- Zrobiłabym to sama. - Chłopak pokręcił głową, nie zgadzając się. Odpalił samochód i zaświecił światła.
- Nie, bo zapomniałabyś. - Wycofał z podjazdu i wyjechał na drogę.
- Wcale nie.
- Zawsze zapominasz.
- Wcale nie zawsze - oburzyła się.
- O tak, masz racje. Zapięłaś się raz, na widok policji - powiedział sarkastycznie.
- Bez przesady. - Włączyła radio i trochę ściszyła dźwięk.
- Po prostu, przyznaj mi rację - zaśmiał się, widząc jej minę.
- Nie zgadzam się z twoją przekoloryzowaną opinią.
- Moja opinia jest w zupełności obiektywna.
- Nie - zaprzeczyła, choć wiedziała, że Niall i tak będzie upierał się przy swojej racji, która swoją drogą była całkiem słuszna.
- Oczywiście, że tak.
- Oczywiście że nie. Lepiej powiedz gdzie jedziemy? - zmieniła temat. Nie mogła się doczekać tego co wymyślił chłopak.
- Ale zdania nie zmieniłem. Dowiesz się, jak dojedziemy.
- Oczywiście. Jak mogłabym się spodziewać innej odpowiedzi.
- Oczywiście, nie mogłaś oczekiwać innej.

***
Niall zatrzymał samochód i zgasił światła. Stanęli przed jakimś dużym domem na przedmieściach Londynu.  Było już ciemno, ale budynek był dobrze oświetlony i można było dostrzec, że jest bardzo okazały.
- Kogo to dom? - Chłopak wyszedł z samochodu. Wyciągnął z bagażnika wózek inwalidzki i rozłożył go przed drzwiami Jade. Otworzył je i przeniósł na niego dziewczynę.
- Nie wiem - zażartował.
- Bardzo śmieszne. - Jade zatrzasnęła mocno za sobą drzwi samochodu i przypadkiem przytrzasnęła sobie palec.
- Ała! - krzyknęła. Oboje spojrzeli na jej dłoń. Z palca wskazującego obficie lała się krew, a paznokieć w jednej chwili zrobił się fioletowy. Bolało strasznie, Jade czuła pulsujący ból, który promieniował na całą rękę. W jej oczach automatycznie wezbrały się łzy.
- Jezu Jade, co ty zrobiłaś? - krzyknął zestresowany Niall. Jade włożyła palec do buzi, mając nadzieję, że choć trochę przestanie boleć.
- Chyba rozwaliłam sobie palec. - Jej głos się trząsł, a po policzkach już spływały łzy. Chłopak uklęknął przed nią i sięgnął po jej dłoń.
- Pokaż mi. - Skóra była rozcięta, nie wyglądało to najlepiej. Niall wyciągnął chusteczkę i obwinął ją wokół palca. - Trzymaj tak. - Wstał i chwycił za rączki wózka. Pojechał do wejścia domu i szybko otworzył drzwi. Wjechali do kuchni. Umywalka była za wysoko, by Jade mogła do niej dosięgnąć, więc Niall podniósł ją i usadził na blacie. Odkręcił wodę w kranie i wsadził jej rękę pod strumień zimnej wody. Sam zaczął szukać apteczki po wszystkich szafkach. - Cholera, gdzie on trzyma lekarstwa?! - wykrzyczał, nie mogąc ich zlokalizować.
- Niall, sprawdź w łazience - spojrzał zdziwiony na Jade, jednak po chwili wyleciał z kuchni. Przeszukał szafki w łazience i w końcu udało mu się znaleźć apteczkę. Szybko wrócił do Jade.
- Mam. - Wyciągnął spirytus salicylowy i zalał nim jej palec. Dziewczyna się skrzywiła, czując niemiłe szczypanie. Krew nie sączyła się już tak bardzo, a Niall mógł lepiej przyjrzeć się ranie. Palec był rozcięty, ale wyglądało na to, że nie do tego stopnia, żeby trzeba było go szyć. - Zabandażuję. - Dziewczyna skinęła głową, pociągając nosem.
- Ok.
- Będziesz żyć. - Niall zaśmiał się nerwowo.
- Na to liczę - zażartowała. Chłopak starannie owinął bandaż wokół jej palca. 
- Zawiążę ci na nadgarstku, to nie będzie spadać. - Kiedy skończył odciął resztę bandaża nożyczkami. - Bardzo boli? - spojrzał na nią zmartwiony.
- Trochę tak. - Jade wytarła zapłakaną twarz.
- Musisz zażyć coś przeciwbólowego. - Chłopak przeszukał apteczkę i podał jej lek, który znalazł. Wyciągnął z szafki szklankę i nalał do niej wody. - Masz popij. 
Dziewczyna przełknęła środek i wzięła kilka łyków.

- Dziękuję. - Chłopak się do niej uśmiechnął.
- Trochę poboli i chyba paznokieć ci zejdzie. Nie wyglądał ciekawie.
- Nie fajnie - uśmiechnęła się krzywo.
- Nie fajnie - powtórzył. - Dalej masz ochotę zrobić coś szalonego, czy to już dość wrażeń na dziś?
- Chcę, tylko daj mi trochę ochłonąć.
- W porządku. Mam podmuchać palec? Może przestanie boleć? - zażartował na co ona się roześmiała.
- Nie dziękuję. Czemu szukałeś apteczki w kuchni?
- Bo ja trzymam swoją właśnie tam, więc myślałem, że tutaj też ją znajdę - wytłumaczył.
- To powiesz mi gdzie jesteśmy? - spojrzała na niego wyczekująco.
- W domu Louisa.
- Co? Co my tu robimy?  - powiedziała zaskoczona, a Niall przybrał tajemniczą minę.
- Zaraz zobaczysz.
***
Niall nic nie mówiąc poszedł do samochodu i  przyniósł z niego duże pudło. Jade podążyła za Niallem, który wszedł do jednego z pokoi, który okazał się sypialnią Louisa. Położył na łóżku pudło i odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Jesteś gotowa? - spytał z niewiadomego powodu bardzo zadowolony z siebie.
- Na co?
- Na mały remoncik. - Nie wiedziała o co mu chodzi, otworzyła więc pudło, które musiało stanowić rozwiązanie. W środku znajdował się zestaw półlitrowych farb w różnych kolorach, zestaw pędzli oraz wałek. Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Chyba sobie żartujesz.
- Nie, nie bardzo - uśmiechnął się ironicznie.
- Poważnie? - uniosła brwi.
- Całkowicie poważnie.
- Gdzie jest Louis?
- Pojechał do swojej mamy na trzy dni. - wyjaśnił.
- Dlaczego masz jego klucze? - Jade prowadziła dalsze dochodzenie.
- Powiedzmy, że doglądam rezydencji - wyszczerzył zęby.
- On nas zabije.
-  Jest duże prawdopodobieństwo - powiedział śmiertelnie poważnym tonem, ale jego oczy się śmiały.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Właściwie była pewna, że to całkiem zły pomysł.
- Jade coś szalonego - przypomniał, a ona pokiwała głową.
- Racja - wzięła pędzel do ręki. - Zróbmy to.

***

- Są jakieś zasady?  - spytała Jade.
- Tu nie może być zasad - uśmiechnął sie półgębkiem.
-  Cokolwiek, jakkolwiek chcę?
- Jasne - przytaknął, podając jej farbę, którą przed chwilą otworzył. Wzięła ją, podjechała do jednej ze ścian i zamoczyła pędzel w pojemniku. Trzymała go tak przez dłuższą chwilę, zastanawiając się co by namalować. - To nie musi być nic konkretnego - dodał Niall, kiedy zobaczył jak się wacha.
- Wiem, ale i tak muszę się zastanowić.
- Ok. - Chłopak włączył muzykę, również wziął pędzel oraz puszkę i podszedł do ściany. Zanurzył go w farbie i bez zastanowienia machnął na ścianie wielki zygzak. Następnie kolejny i kolejny, prostą kreskę i ślimaka. Wymienił farbę na inny kolor i namalował coś, co miało przypominać ludzika, ale zdecydowanie nie wyszło. Dla rozwiania wątpliwości domalował jeszcze włosy. Jade obserwowała jego zamaszyste ruchy, śmiejąc się. W końcu sama maznęła na ścianie wielką poziomą kreskę, na której namalowała jeszcze szlaczek. Sięgnęła po kolejną puszkę i przejechała pędzlem falistym ruchem po całej długości ściany. Powtórzyła ten sam ruch w kilku barwach na różnych wysokościach, powstało coś na kształt falistej tęczy, na czele z czarnym kolorem. Niall przestał na chwilę malować i zaczął ją obserwować, ale ona nawet tego nie zauważyła. Wyglądała jakby była w transie, na jej twarzy gościł jakiś szaleńczy uśmiech. W tej chwili nie istniało dla niej nic oprócz tego fragmentu pokoju i pędzla. W końcu przeniosła się na kolejną ścianę i zaczęła coś malować, co powoli zaczynało nabierać jakiś kształt. Jej ruchy wyglądały na wyuczone, a kolejne elementy zaczynały się łączyć. Na ścianie ostatecznie powstała dość dużych rozmiarów myszka Miki.
- Ładna - odezwał się Niall, a Jade odwróciła się, jakby zaskoczona jego obecnością.
- Wiem - powiedziała po chwili ciszy.
- Skromność - zażartował.
- To schemat rysowania. Znam go na pamięć, więc nie może wyglądać źle - wytłumaczyła się.
- Chyba, że tak - powiedział, przejeżdżając cały pokój pędzlem. Jade znów wymieniła farbę i przeniosła sie na kolejną ścianę. Tym razem to, co oboje malowali było kompletną improwizacją, nie mającą jakiegokolwiek znaczenia. Ale Jade czuła, jak w tej chwili uchodzą z niej te wszystkie złe emocje, poczuła jak się powoli uwalnia. Dało jej to pewne poczucie wolności i radość, której nie potrafiłaby opisać. Radość, którą kolejny raz podarował jej Niall. Chłopak był skupiony na tworzeniu swojej abstrakcji, Jade podjechała do niego i szybkim ruchem przejechała pędzlem po całej długości jego pleców.
- Ej! - wykrzyknął, kiedy to poczuł. Odwrócił się od niej, a farba którą miał na pędzlu wylądowała na jej twarzy poprzez jego ruch.
- Ty chamie. - Otarła twarz z farby. - Przegiąłeś!
- To nawet nie było celowe - tłumaczył się, ale kolejna porcja farby wylądowała tym razem na jego twarzy. - To była twoja wina! Ja się tylko odwróciłem, idiotko. - Tym razem celowo przejechał farbą po jej dżinsach. Jade zmierzyła go wściekłym wzrokiem, po czym nawzajem zaczęli się okładać pędzlami tak, że nawet włosy nie pozostały suche.
- Koniec - ogłosiła Jade, rzucając pędzel na podłogę jakby składała broń.
- Dobrze - powiedział Niall, a zaraz potem przejechał pędzlem po jej policzku. - Wygrałem!
- To nawet nie był gra. - Jade przetarła ręką twarz starając się pozbyć farby, ale w efekcie jedynie ją rozmazała.
- I tak wygrałem - wyszczerzył zęby i też rzucił pędzel na podłogę. Jade przewróciła oczami, nie komentując tego. - Chyba nie mamy już gdzie malować.
- Chyba tak - przyznała mu racje.
- Zostawiamy jakieś znamię zbrodni?
- Cały ten pokój jest zbrodnią - zaśmiała się.
- Jako dobrzy przestępcy i szanujący się artyści powinniśmy zostawić jakiś znak rozpoznawczy. Wiesz taką wizytówkę. - Jade podjechała do ściany i w wolnym miejscu maznęła wielką literę J.
- To moja wizytówka - zaprezentowała. Niall skinął głową i obok domalował literę N.
- Teraz mamy wspólną.
- Prezentuje się całkiem porządnie. - Oboje się roześmiali.
- Dobra, robota wykonana. Zbieramy się.
- A co z farbami?
- Zostaw, Louis posprząta.

***

Zanim wsiedli z powrotem do auta, ogarnęli się trochę w łazience. Doprowadzili ręce i twarze do względnego porządku. Niall zmienił jeszcze opatrunek Jade. Zamknęli dokładnie posiadłość Louisa i w końcu ruszyli do domu.
- Zastanawiam się, jak doprowadzę później do porządku siedzenia.
- No, może być z tym problem - przyznała Jade.
- Jeśli ta farba zejdzie, to będzie sukces.
- Możesz się już o to zacząć modlić - zaśmiała się.
- Boli cię jeszcze palec? - zmienił temat.
- Czuję, jakby bolały mnie wszystkie palce w tej ręce.
- To tak ból promieniuje. Tam w schowku mam coś przeciwbólowego, możesz jeszcze zażyć - wskazał palcem, o czym mówił.
- Nie, nie trzeba. Nie jest tak źle. - Chwilę milczeli, aż w końcu Niall się odezwał.
- Podobało ci się? - Dziewczyna spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
- Tak, ale Louis zdecydowanie powinien za to dokonać na nas mordu.
- Liczę, że ujdzie nam to jakoś płazem.
- Obyś się nie przeliczył - powiedziała ironicznym tonem. - Tak czy siak, nie żałuję - wyznała, a on uśmiechnął się szeroko.
- Jade zrobiłaś dziś coś szalonego - ogłosił.
- Właśnie! Zrobiłam coś szalonego.

***
Trzy dni później Niall znowu odwiedził Jade. Siedzieli na jej łóżku i wybierali film, który mogliby obejrzeć. Obok nich wylegiwał się Teodor, który głośno mruczał, zadowolony z głaskania go przez Jade.
- Masz coś? - spytała dziewczyna.
- Jeszcze nie, szukam. Nie mogę znaleźć nic ciekawego. - Sięgnął po garść chipsów przed sobą i wpakował je do budzi.
- To najwyżej obejrzyjmy coś starego - zaproponowała Jade znudzona tak długim szukaniem.
- Dobra, no to co? - Jade już miała odpowiadać, gdy oboje usłyszeli ciężkie kroki na schodach i spojrzeli na siebie.
- To nie Lea - nerwowo zażartowała Jade, a do pokoju wkroczył Louis, z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi. Niall i Jade złapali krótki kontakt wzrokowy i spojrzeli na Louisa.
- Czy was do cholery, popierdoliło?!





niedziela, 16 sierpnia 2015

16. Coś zaczyna się dziać

 Lea mieszkała dokładanie dwa domy dalej od Jade, w białym parterowym domu, ogrodzonym zielonym płotem, z niedużym ogrodem i huśtawką na werandzie. Częste odwiedziny u siebie nawzajem nie stanowiły więc problemu. Zazwyczaj to Lea częściej bywała u Jade, ale odwrotne wizyty też nie należały do rzadkości. Dziewczyny siedziały właśnie przy stole w kuchni w towarzystwie Charliego, pięcioletniego brata Lei. Przygotowywały sałatkę, zawierającą wszystkie możliwe owoce jakie udało im się znaleźć w supermarkecie.
- Właściwie, co twoi rodzice powiedzieli na tego kota? - spytała Lea, krojąc na kawałki melona.
- Tata, trochę poburczał, że nie chce żadnego kota w domu, ale potem dał sobie spokój, a mamy nawet nie musiałam specjalnie przekonywać. - Brunetka wzięła kawałek melona i wsadziła go sobie do budzi.
- Jade, masz kota? - wtrącił się Charlie, zachwycony słowami, które przed chwilą usłyszał.
- Tak - dziewczyna pokiwała głową, biorąc kolejny kawałek owocu.
- Jak ma na imię? Mogę przyjść go zobaczyć?
- Teodor. Jasne, wpadaj, kiedy chcesz. - zaśmiała się Jade.
- Jejku, dzięki! - wykrzyknął zachwycony Charlie, który sam nie miał w domu żadnego zwierzątka. chwili powrócił do dłubania łyżeczką w kiwi.
- Nie podrywaj mojego brata. Widzę jakim wzrokiem na niego patrzysz, ty mały pedofilu. - Lea uniosła sugestywnie brwi.
- Tak, ten brak dwójek w jego uzębieniu, jest szczególnie pociągający, i co tu dużo mówić, po prostu szukam partnera w jego wieku. Czyż on nie jest idealnym kandydatem? - Chłopiec zdawał się tym razem nie być zainteresowany wymianą zadań między dziewczynami.
- Wiem, co chodzi ci po głowie, ale on jest mój, a ja nie oddam mojego jedynego brata, byle dziewczynie z niższych sfer - zażartowała Lea, jednocześnie delikatnie odbierając z rąk Charliego ostry nóż, do którego zdążył się dobrać.
- Cóż zapracuję na jego miłość i nawet ty nie będziesz w stanie zniszczyć naszego płomiennego  uczucia. - Jade demonstracyjnie pogłaskała chłopca po policzku, na co ten wystawił język, udając obrzydzenie. Przyjaciółki nie mogły powstrzymać śmiechu. Lea aż zgięła się w pół, dosłownie wyjąc pod stołem.
- Myślę, że Charlie mimo wszystko, może nie być tobą zainteresowany.
- Twoje słowa ranią boleśnie me serce. - Jade otarła nieistniejącą łzę ze swojego policzka.
- Ale myślę, że kto inny już tak, jeśli wiesz, co mam na myśli. - Lea wyszczerzyła zęby w ogromnym uśmiechu.
- Lea...
- Co Lea? Co Lea? Zachowujesz się jakbyś była co najmniej ślepa. - Poirytowana dziewczyna znów odebrała z rąk brata kolejny nóż, który tym razem wyciągnął z szuflady.
- Nie prawda, tylko...
- No właśnie tylko co? Nawet nie masz dobrej argumentacji. - Jade rzeczywiście jej nie miała.
- Niall miał w portfelu moje zdjęcie - wyznała.
- Co? - Lea, aż wybałuszyła oczy.
- Słyszałaś.
- Mówiłam ci, że nie mylę się co do niego.  On wie, że ty wiesz, o tym zdjęciu? - spytała zaciekawiona.
- Nie wie, ostatnio kazał mi zapłacić za pizzę pieniędzmi z jego portfela, ale chyba całkowicie zapomniał, że ma tam moje zdjęcia, a ja potem nie przyznałam się, że o tym wiem. 
- Było ci głupio ruszyć temat?
- Tak, co niby miałam powiedzieć?
- Na przykład "Niall widziałam moje zdjęcie w twoim portfelu", proste. - Lea stwierdziła dla niej oczywistą rzecz.
- Bardzo śmieszne, zresztą daj spokój. Skończmy ten temat. - Dziewczyna przesypała banany, które właśnie skończyła kroić, do miski. - Właściwie czemu się tak ostatnio zachowywałaś przy Louisie? - zmieniła temat.
- Jak się zachowywałam? - Lea wzruszyła ramionami, udając że nie wie o co chodzi.
- Nienormalnie, jak na twoje standardy. - wytłumaczyła dziewczyna.
- A jakie niby są moje standardy? - z oburzeniem spytała Lea.
- No zawsze jesteś miła, i na starcie zachowujesz się jakby ten ktoś był od lat twoim dobrym kumplem. A przy Lousie odwaliłaś coś, czego jeszcze nigdy w życiu u ciebie nie widziałam.
- No po prostu nie mogę przeboleć, że przy Niallu upierałaś się tak długo z tą nienawiścią do niego, a Louisowi tak jakbyś trochę odpuściła. - Jade pokręciła głową z niedowierzaniem, słysząc słowa przyjaciółki.
- I mówi to osoba, która ciągle nakłania mnie do zgody?
- Niall musiał nie wiadomo ile się napracować, żebyś zaczęła go znosić, a jemu tak po prostu odpuszczasz. No trochę sprawiedliwości!
- Ja pierniczę, co ty gadasz? I wcale mu nie odpuściłam. Po prostu nie staram się z nim kłócić na każdym możliwym kroku. Zrozum, że teraz mam do tego inne podejście. Poza tym, ty postawiłaś Nialla na jakiś dziwnym piedestale, a nawet go nie znasz. - Tym razem to Jade była zirytowana.
- Dobra nie chcę się kłócić. To bez sensu. - Lea przesypała do miski resztę owoców.
- Przecież to ty mówiłaś, że mam dać im szansę.
- Wiem, ale ta cała sytuacja wydaje mi się trochę niesprawiedliwa.
- Nieprawda, staram się ich traktować na równi, ale nie umniejszam przy tym tego, co zrobił Niall, i nie zapominam o tym, kiedy pojawił się Louis, a o co tym mnie najwyraźniej posądzasz. - W głosie Jade było słychać żal.
- Dobra, Jade. Przepraszam, masz rację. - Dziewczyna z uśmiechem pojednawczo wyciągnęła rękę, na co Jade udała chwilowe wahanie, po czym jednak podała jej dłoń ściskając ją celowo z całej siły. - Nie bolało tak bardzo jakbyś chciała, żeby mnie zabolało - zaśmiała się Lea.
- Masz zrobić to jeszcze raz tylko mocniej? - zagroziła z uśmiechem.
- Postaram się być grzeczniejsza dla Louisa - obiecała Lea. - Choć on sam nie wydaje się być zbyt przejęty moimi zdaniem na jego temat.

***

Wracając do domu, Jade zauważyła na chodniku zaparkowany samochód ciotki Alex. Dziewczyna przewróciła oczami na samą myśl o spotkaniu z nią. Niechętnie wjechała do przedpokoju, gdzie ściągnęła buty i  na komodzie zostawiła kurtkę. Wiedziała że niezauważalne przemknięcie do jej pokoju będzie niemożliwe. Wewnętrznie więc przygotowała się na to, co miało za chwilę nastąpić.
- Cześć wszystkim - niechętnie się przywitała wjeżdżając do salonu. Rodzice się do niej uśmiechnęli, a ciotka już wstawała, żeby ją uściskać.
- Jade, jak miło cię znowu widzieć! - Ciotka, wypowiadając te słowa, zamknęła ją w szczelnym uścisku, nie zamierzając jej wypuścić przez jeszcze dobrą minutę.
 - Cześć, ciociu. - Jade grzecznie, ale stanowczo uwolniła sie z objęć kobiety.
- Jadłaś coś dzisiaj? - Było to pierwsze pytanie ze standardowego zestawu, serwowanego przez ciotkę. Jade w głowie powtórzyła sobie po kolei pytania, które zaraz nastąpią.
- Jadłam obiad - uśmiechnęła się sztucznie, tym razem oczekując na pytanie o to, co było na obiad.
- Co było na obiad? - Jade przeszło przez myśl "błagam zmień w końcu zestaw pytań".
- Kurczak, ziemniaki i surówka - grzecznie opowiedziała. Najbardziej denerwujące było jednak to, że ciotka miała do domu swój własny pęk kluczy i mogła tu wparować o każdej chwili dnia i nocy. W dodatku czuła się tu jak u siebie.
- A jak tam idzie ci rehabilitacja? - Jade właśnie przewróciła oczami, bo ciotka nawet nie postarała się zmienić kolejności zadawanych pytań.
- Wszystko w porządku. - Nie miała zamiaru rozwijać swojej wypowiedzi.
- Bardzo się cieszę. - Jade uśmiechnęła się, z zamiarem wycofania na co ciotka natychmiastowo zareagowała. - Jade usiądź z nami, specjalnie dla ciebie upiekłam ciasto.
- Sernik? - ktoś inny niż ciotka Alex, wyczułby w tym słowie ironię, ale ona wyraźnie się ucieszyła.
- Tak, twój ulubiony. - Jade przysunęła się do stołu, wzięła talerzyk i nabrała sobie najmniejszy możliwy kawałek ciasta, którego swoją drogą naprawdę nie znosiła. W końcu nieruszenie go nie miało by szansy przejść, więc Jade wzięła do ręki łyżeczkę i zaczęła nią dłubać w serniku, przy okazji odkładając na bok rodzynki. - Dobre?
- Tak jak zawsze. - Jade użyła swojej standardowej odpowiedzi, zastanawiając się, ile jeszcze razy będzie przerabiać tę samą sytuację. Przynajmniej ciotka nie miała w zwyczaju proponować dokładki.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Ciotka przesiedziała u nich w domu, jeszcze dwie godziny i wcale by się nie zbierała, gdyby nie musiała iść do pracy na nocną zmianę. Trudno było wytrzymać, jej towarzystwo i ciągłe pytania. Jade jednak wiedziała, że nie może powiedzieć tego co myśli, bo jej ojciec obraziłby się na nią na całe wieki. Dziewczyna więc posłusznie odpowiadała na wszystkie absurdalne pytania. A kiedy kobieta w końcu wyszła, oczywiście twierdząc, że nie muszą jej odprowadzać do drzwi, ponieważ ma własne klucze, którymi wymachiwała na prawo i lewo, Jade mogła w końcu odetchnąć z ulgą.  Dziewczyna zebrała ze stołu talerzyki i zabrała je do kuchni, w której jej mama już zmywała filiżanki.
- Mamo, ja jej nie znoszę. - Kobieta odwróciła się w jej stronę, przerywając zmywanie.
- Uwierz, Jade nie jesteś jedyna - powiedziała, posyłając jej porozumiewawczy uśmiech.

***
Niall wszedł do jej pokoju lekko zamykając za sobą drzwi. Pomieszczenie oświetlała tylko lampka, stojąca  na biurku. Jade leżała już w łóżku, czytając książkę. Nawet nie zwróciła uwagi na pojawienie się chłopaka. Spojrzał na nią i po chwili usiadł na łóżku, przysunął się do Jade i przy okazji ściągając jej okulary do czytania z nosa.
- Hej - powiedział i ubrał sobie jej okulary na nos.
- Hej. - Jade odłożyła książkę na półkę i odebrała Niallowi okulary, które odłożyła w to samo miejsce.
- Widzę, że Teodorowi się tu dobrze powodzi - wskazał głową na kota, który spał u stóp dziewczyny.
- Tak, myślę że całkiem nieźle. - Dziewczyna odchrząknęła, szukając w głowie tematu do rozmowy. - Była dzisiaj u mnie ciotka Alex.
- Ta od sernika? - spytał, a Jade zaczęła się śmiać.
- Tak, właśnie ta. Ona naprawdę jest straszna.
- Ale przetrwałaś jakoś?
- Przetrwałam, ale było naprawdę ciężko. Przysięgam. Musiałam zjeść ten sernik - zażartowała.
- Dzielna dziewczynka. - Niall żartobliwie poklepał ją po głowie, jak psa, kiedy ten dobrze wykona polecenie. Oboje się roześmiali.
- Nie masz pojęcia! - Chwilę milczeli, a potem chłopak, nic nie mówiąc, podał Jade płytę.
- Co to jest? - spytała obracając ją w rękach.
- Mój ulubiony album.
- Dlaczego mi go dajesz? - Była zdziwiona.
- Ty powiedziałaś mi o swojej ulubionej książce, ja daję ci mój ulubiony album - wyjaśnił.
- Elliot Smith, Either/ Or - przeczytała i odchrząknęła. - Dziękuję.
- Może też ją trochę polubisz. - Był nieco przestraszony, że może jej się nie spodobać.
- Mogę teraz posłuchać? - spojrzała na niego, czekając na odpowiedź. Chłopak odebrał z jej rąk płytę i podszedł do wieży, stojącej pod ścianą. Wyciągnął ją lekko z opakowania i włożył do odtwarzacza, ustawiając na piosenkę numer cztery, po czym wrócił z powrotem na łóżko.
- To moja ulubiona piosenka - powiedział nim jeszcze zabrzmiały pierwsze słowa "Between the bars". - Dwie minuty i dwadzieścia jeden sekund, na nabranie oddechu.
          Do dna, kochanie, nie zaśnij dzisiejszej nocy,
Rzeczy, które mogłaś zrobić, nie zrobisz ich, ale mogłabyś
Potencjał, który w sobie masz, którego nigdy nie zobaczysz,
Obietnice, które jedynie złożysz.

Wypij teraz ze mną i zapomnij o presji dni
Rób, co mówię, a ja sprawię, że poczujesz się lepiej i odpędzę je
Te obrazy tkwiące w twojej głowie.

Jade zamknęła oczy wsłuchując się w piosenkę, a Niall ją obserwował, zastanawiając się, co teraz myśli. Dokładnie analizował jej twarz:
 jej oczy,
 jej rzęsy,
 jej nos,
 jej piegi,
 jej usta.
W tym momencie wydawała mu się piękniejsza niż kiedykolwiek. Kiedy piosenka się skończyła, dziewczyna otworzyła oczy, natrafiając na jego niebieskie tęczówki. Patrzyli na siebie i zwyczajnie nic nie mówili. Chyba po raz pierwszy cisza między nimi im nie przeszkadzała. Niall nie musiał pytać. Podobało jej się, wiedział to.
-Ta piosenka ma jakąś historię? - spytała zaciekawiona, w końcu przerywając milczenie.
- Kiedyś wszedłem na czat, nudziło mi się. I trafiłem na takiego chłopaka. Napisał mi, że muszę być rozczarowany, że nie jest dziewczyną, bo w końcu zużyłem na niego tyle minek, a ja mu odpisałem, że raczej nie bardzo. Chyba się trochę zdziwił, ale gadaliśmy dalej. Dobitnie mi wyjaśnił, że właśnie marnuję swoje życie, i że powinienem to zmienić. W końcu zmieniłem, jak wiesz. A potem wysłał mi tą piosenkę, napisał, że oczyszcza umysł. Puściłem ją, a potem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. Nigdy mi się nie znudziła. Koniec historii. - uśmiechnął się do niej.
- Naprawdę jest piękna. - stwierdziła.
- Naprawdę zależało mi, żeby ci się spodobała - wyznał cicho, a ona spojrzała na niego, szukając na jego twarzy wyjaśnienia. Było tam, ale ona jeszcze nie potrafiła go odczytać.
- Dziękuję za płytę - powiedziała jeszcze raz.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
- Niall, jest. Właśnie oddałeś mi kawałek siebie.

***

- Jade ostatnio mówiła, że możemy przyjechać do niej razem - odezwał się Louis, nalewając sobie kawę. Wziął łyka i postawił ją na blacie.
- A chcesz? - Niall spojrzał na niego zdziwiony. W końcu jeszcze ostatnio Louis był temu całkiem  przeciwny.
- Raz możemy pojechać razem. - Chłopak obojętnie wzruszył ramionami.
- W takim razie kiedy? - Niall postanowił nie komentować jego zmiany zdania. A skoro Jade chciała, żeby przyjechali razem, niech tak będzie.
- Pojutrze?- zaproponował.
- Ja mogę dopiero za trzy dni.
- Dobra, no to za trzy dni - zgodził się Lou, który akurat miał tak zorganizowany czas, że łatwiej mu było się dopasować.
- Jedziemy jednym autem czy osobno? - Niall wziął kubek i też nalał sobie kawy.
- Osobno, bo nie wiem, czy nie będę musiał wcześniej wrócić.
 - W porządku. To tak może o szóstej, moglibyśmy już tam być. - Wziął łyk kawy, która okazała sie za mocna. Dolał sobie więcej mleka.
- Dobra, może być.

***
Pierwszy pojawił się Louis, Niall dojechał jakieś 20 minut później. Otworzył drzwi, które specjalnie były niezamknięte. W końcu czekali na niego. Chłopak wszedł do przedpokoju, ściągnął buty i przeszedł do salonu, gdzie na kanapie siedzieli już Jade i Louis. Ze skupieniem oglądali odcinek "Przyjaciół".
- Hej. -Odwrócili się, słysząc Nialla.
- Cześć - przywitała się Jade.
- Spóźnienie! - wykrzyczał Louis, wskazując palcem na przyjaciela.
- Tak, przepraszam za spóźnienie, proszę pani - powiedział sarkastycznie i usiadł między nimi. - To co robimy?
- Oglądamy. - odpowiedziała Jade, nie odwracając głowy od ekranu.
- I mamy zamiar oglądać "Przyjaciół" przez najbliższe ile?
- Dziesięć minut, do końca odcinaka - wyjaśniła. Chłopak pokiwał głową, włączając się do oglądania. 
- W zasadzie możemy obejrzeć jeszcze jeden odcinek - stwierdził Niall, kiedy skończyli, na co Lou i Jade się roześmiali.
- Wydawało się, że nie chcesz oglądać - zagadnęła dziewczyna.
- Zmieniłem zdanie.
- To co jeszcze jeden? - spytał Louis, na co pozostała dwójka przytaknęła. Chłopak podszedł do laptopa połączonego kablem HDMI do telewizora i włączył kolejny odcinek. Wrócił na kanapę i usiadł. Pod koniec oglądania, Niall wypatrzył w komodzie, na której stał telewizor, kilka gier planszowych.
- Zagrajmy w coś, jak się skończy - odezwał się i wskazał głową na gry.
- Dobrze - odpowiedziała Jade.
Trzy minuty później Niall już siedział na podłodze koło komody i wyciągał wszystkie gry, które się tam znajdowały. Rozłożył je koło siebie i zaczął przeglądać. Louis usiadł koło niego i zaczął robić to samo.
- Myślę, że Twister odpada - zażartowała Jade, widząc grę, którą Niall właśnie trzymał w rękach. Niall i Louis oderwali oczy od gier i spojrzeli na siebie, a zaraz potem na Jade, która wyraźnie nie potrafiła powstrzymać śmiechu, widząc ich miny. W końcu cała trójka się roześmiała, do tego stopnia, że trudno było im przestać.
- Wiesz, że masz przerażające poczucie humoru?  - powiedział Louis, wciąż jeszcze próbując przestać się śmiać.
- Myślę, że gdzieś już coś takiego słyszałam - spojrzała na Nialla, który kiedyś powiedział jej mniej więcej to samo. Chłopak najwyraźniej również sobie o tym przypomniał, bo też na nią spojrzał i uśmiechnął się.
- To co wybieramy? - Lou poklepał ręką po pudełkach, żeby zwrócić ich uwagę.
- Nie wiem, co chcecie.
- No to mamy, oczywiście oprócz Twistera: chińczyka, monopol, chirurga, mafie, kalambury, karty, puzzle, bierki, cluedo i statki - przeczytał Niall. - Więc co?
- To weźmy monopol i cluedo, najwyżej zagramy w oba - stwierdził Louis, a Jade i Niall się z nim zgodzili. Pozbierał resztę i odłożył na miejsce.
- To chodźmy do kuchni, tam się z tym rozłożymy. - Dziewczyna ruszyła w stronę kuchni. Blondyn poszedł za nią, a jego przyjaciel wziął pod pachę wybrane gry i też do nich dołączył.
- Porozkładajcie to, a ja zrobię nam herbatę. - Jade wyciągnęła już z szafki trzy kubki i wzięła czajnik, by nalać do niego wody.
- Ja jestem bankierem - ogłosił Niall.
- Dobra, ale ja rozdaje karty - zarezerwowała Jade, biorąc do ręki pudełko z herbatą. Nigdy nie zależało jej, żeby zostać bankierem, jeżeli natomiast chodziło o rozdawanie kart zawsze starała się, żeby ta funkcja przypadła jej. Dzięki temu wiedziała, którą posiadłość najlepiej kupić, która jej się najbardziej opłaca, na której zarobi najwięcej.
- Czyli co, ja zostaje bez funkcji? - Louis nie był tym zadowolony.
- Możesz rozdawać domki - zaproponował Niall.
- Pewnie zanim dojdziemy do domków, to zdąży na się znudzić.
- No to rzeczywiście, w takim układzie zostajesz bez funkcji. Jesteś zwykłym graczem - roześmiała się Jade.
- Fajnie, dzięki, tacy z was koledzy - zażartował. - Należy mi się przynajmniej wybór najlepszego pionka. - Chłopak zaczął grzebać w przegródce z pionkami.
- Chyba się poświęcimy. Wybieraj - powiedziała Jade po kolei, stawiając kubki na stole.
- Biorę samolot. - Wziął łyka i poczuł jak przepływa mu przez gardło herbata z mlekiem posłodzona przynajmniej trzema łyżeczkami cukru. Jak przepływa mu przez gardło słynna herbata Nialla. Jak przepływa mu przez gardło herbata zrobiona przez Jade. W tym momencie uświadomił sobie, że do tej pory musiał być ślepy, żeby nie zauważyć, że pomiędzy tą dwójką coś właśnie zaczyna się dziać. 

___________________________________________________________________-

Przepraszam, za w ten sposób dodany rodział. Normalalnie bloger dzisiaj działa jakby był conajmniej niedorwozwinięty. Nie mogę go ogarnąć. Stawia przede mną trudości nie do przejścia. Mam nadzieje, że przynajmniej nie wykasowało mi jakiejś istotnej części rodziału. 
W każdym razie miłego czytania :)
Mam również nadziję, że w tym rodziale pojawiła się wystarczająca ilość Nilalla :P

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

15. Lubię twoje imię

- Właściwie dlaczego nie chcesz żebyśmy jeździli do niej razem? - odezwał się Niall, odkładając na stół butelkę piwa. Louis wzruszył tylko ramionami, nie przerywając oglądania meczu. - Nie no, poważnie się pytam, przecież możemy odwiedzać Jade razem, jaki masz problem, bo nie bardzo rozumiem.  - chłopak posłał przyjacielowi wymowne spojrzenie, oczekując sensownej odpowiedzi. Louis wziął łyk piwa i połknął go dopiero po chwili, jakby w tym czasie zastanawiał się nad tym, co odpowiedzieć. Nie odrywając wzroku od ekranu telewizora, zaczął mówić:
- Ty ją znasz, a ja dopiero poznaję. - Zamilkł na chwilę, jakby te słowa były wystarczającym wytłumaczeniem. Ukradkiem spojrzał na Nialla, który najwyraźniej dalej nic nie rozumiał. - Też chcę mieć swój czas na poznanie jej, a przy tobie to nie takie proste. Śmiejecie się z czegoś o czym ja nie mam pojęcia, rozmawiacie o rzeczach, o których też nie mam pojęcia. Czuję się przy was jak piąte koło u wozu, więc wybacz, że nie chcę tam jeździć z tobą.  - Wziął kolejny łyk piwa i dodał: - Przy tobie czuję, że nie powinienem tam być.
- Aha. - Chłopak nie bardzo wiedział, co mógłby jeszcze dodać oprócz uniwersalnego "aha". W zasadzie Louis miał rację i teraz nie trudno było go zrozumieć.
- Wytworzyliście sobie jakąś dziwną strefę, do której ja jakoś nie potrafię się przebić.
- I postanowiłeś stworzyć własną nić porozumienia - stwierdził Niall, na co Louis pokiwał głową, zgadzając się.
- Właśnie, coś w tym stylu.
- Przyjmuję to wytłumaczenie - zaśmiał się Niall, biorąc butelkę piwa z powrotem do rąk.
- Jest! Wiedziałem, że to będzie dobre wytłumaczenie! - powiedział triumfalnie, nie powstrzymując śmiechu.
- To kiedy jedziesz do Jade?
- Chyba jutro, jak wszystko dobrze pójdzie. Już jej mówiłem. - Odstawił pustą butelkę na podłogę. -  Co za ćmok - krzyknął w stronę telewizora, na co Niall szybko się obrócił, żeby zorientować się co właśnie przegapił. -  Debil, ja nie mogę, co za debil.
- Dostanie żółtą kartkę - stwierdził Niall po obejrzeniu powtórki sytuacji. - Nie wiem, czy wyrobie się do końca tego tygodnia, żeby pojechać do Jade. 
- Wiem widziałem grafik. Przerąbany tydzień co?
- Taa. - Chłopak dopił ostatni łyk piwa i sięgnął po nowe butelki, stojące obok kanapy. Podał jedną przyjacielowi i otworzył swoją.
- Jade mówiła ci coś o mnie? - zapytał Louis niby od niechcenia.
- Nie, milczy na grób na twój temat, ale chyba nie jesteście na jakiejś wojennej stopie?
- Nie raczej nie. Raczej na stopie "nie zapomnij, że mnie przejechałeś".
- Czyli norma. - Obaj się roześmiali.

***

Bez niespodzianek, londyńskie niebo znów było zachmurzone. Nie było widać ani jednej gwiazdy, księżyc również nie był łaskawy się pokazać. Przynajmniej nie padało. Było po drugiej w nocy, kiedy Niall właśnie wychodził z mieszkania Louisa, niezbyt równym krokiem. Chłopak wzdrygnął się lekko, gdy poczuł na karku zimny powiew wiatru. Szkoda, że nie wziął ze sobą bluzy. Mógłby założyć teraz kaptur. Na szczęście taksówka już czekała, miał do pokonania tylko kilka kroków. Lekko chwiejąc się na boki dotarł do samochodu i pokracznie do niego wsiadł. Wypowiedział do taksówkarza kilka sylab, które zapewne miały oznaczać przywitanie, ale wcale tak nie brzmiały. Mężczyzna tylko skinął głową i też coś odburknął, trudno powiedzieć co. Niall nie bez wysiłku starał się zapiąć pasy. Po kilku nieudanych próbach, wreszcie osiągnął swój cel. Odetchnął z ulgą i usadowił się wygodnie. Samochód ruszył, wyjeżdżając z podjazdu Louisa.
- Zna pan adres? - niezbyt wyraźnie zapytał.
- Ta. - Taksówkarz nie miał najmniejszego problemu z odczytem znaczenia słów chłopaka. Lata pracy, dają efekty.
- Niebo znów zachmurzone - grzecznościowo zagadał Niall.
- Mhm.
- Jutro pewnie znów będzie padać - ciągnął rozmowę.
- Ta. - Kierowca najwyraźniej nie był skory po pogawędki, więc Niall postanowił dać sobie z nią spokój. Siedzieli teraz w ciszy. Ta bezczynność znudziła się jednak chłopakowi, który wygrzebał z tylnej kieszeni dżinsów telefon i zaczął przeglądać w nim zdjęcia, po chwili jednak przerzucił się na kontakty. Nie zastanowił się specjalnie kiedy wybrał numer Jade. Przyłożył komórkę do ucha i nasłuchiwał sygnału. Znudzony przełożył telefon do drugiej ręki i oparł głowę o szybę. W tej samej chwili w słuchawce rozbrzmiał rozespany głos dziewczyny, który Nialla wcale nie przejął.
- Halo?
- Jak się masz Jade? - odezwał się nad wyraz radośnie.
- Co z tobą? Jest po drugiej, idioto.
- Jak się masz Jade? - tym razem zabrzmiało jak jedno długie słowo, intonacja jednak dalej pozostała ta sama. 
- W porządku, jak się masz Niall? - spytała, na pewno w tej chwili przewracając oczami.
- Wspaniale, Jade, powiedz jak ty się masz? - Tym razem taksówkarz przewrócił oczami.
- Jesteś pijany - stwierdziła oczywistą rzecz. - Ile wypiłeś?
- Nie za wiele - zawiesił na chwile głos. - ale też nie za mało, Jade - roześmiał się radośnie.
- Jesteś w domu?
- Nieee, Jade - przeciągnął Niall.
- Gdzie jesteś?
- W taksówce. - W słuchawce dało się słyszeć westchnienie ulgi. - Martwisz się, Jade? - Na twarz chłopaka wpełzał rozmarzony uśmiech.
- Martwię się - przyznała. Wiedziała, że jutro nie będzie pamiętał tego, co powiedziała, dlatego teraz nie bała się przyznać do prawdy.
-  Był mecz Jade. Wygraliśmy!
- Wiem, tata oglądał  - wytłumaczyła. - Przestań cały czas powtarzać moje imię - powiedziała bez większego przekonania.  Zdając sobie sprawę, że Niall prawdopodobnie nie weźmie sobie tego do serca.
- Lubię twoje imię, Jade. Jest takie ładne.
- Co nie znaczy, że musisz używać go za każdym razem, gdy się do mnie zwracasz.
- Ale mogę, Jade. - powiedział przekornie, celowo kładąc akcent na jej imię.
- Niall, zacznę robić to samo jak nie przestaniesz. 
- Nie ma sprawy Jade.
- Więc dzwonisz tak tylko, bez powodu? - powiedziała nie podejmując się jednak tej chorej zabawy.
- Tak tylko - przyznał Niall, nieświadomie przerywając swoją grę. - Ale nie rozłączaj się - dodał w obawie, że dziewczyna ma taki zamiar.
- Nie zamierzałam.
- Porozmawiaj ze mną, Jade.
- Co właśnie robię twoim zdaniem?
- Słyszałem, że Louis jutro do ciebie przyjeżdża - puścił mimo uszu jej słowa.
- Mów wyraźnie, nie rozumiem, co mówisz. - Bełkot chłopaka rzeczywiście był dość trudny do przetworzenia.
- Słyszałem, że Louis do ciebie jutro przyjeżdża - powtórzył, siląc się na wyraźne mówienie.
- No przyjeżdża.
- Ja nie wiem kiedy przyjadę - stwierdził smutnym tonem.
- Wiem mówiłeś już.
- Jade, chciałabyś żebym do ciebie przyjechał?
- Co? Powtórz.
- Czy chciałabyś, żebym do ciebie przyjechał? - spytał z nadzieją w głosie. Natomiast taksówkarz któryś już raz z rzędu przewrócił oczami.
- Tak.
- Co? Powtórz.
- Tak, chciałabym. - Nie było nic do stracenia, przecież był pijany, nie będzie tego pamiętał, powtarzała sobie.
- Ja też naprawdę bardzo bym chciał - powiedział szczerze.
Po 15 minutach taksówka stanęła na podjeździe Nialla, chłopak podziękował za przewóz i wręczył kierowcy zaokrągloną sumę podaną na liczniku i siląc się na zwrot "reszty nie trzeba". Wygramolił się z samochodu i powłóczystym chodem i z telefonem przy uchu, ruszył stronę drzwi wejściowych. 
- Jade, halo jesteś jeszcze tam? Zapłaciłem. Stoję pod domem.
- Jestem. - Chłopak usłyszał jak ziewa.
- Otwieram dom - oznajmił.
- Aha, dzięki za informacje.
Niall w trakcie jakże skomplikowanego otwierania drzwi, niechcący upuścił telefon i zaklął. Omal się nie przewrócił przy próbie jego podniesienia. W końcu mu się udało, zarówno otworzyć dom jaki i podnieść komórkę.
- Halo, Jade nadal tam jesteś? - spytał z nadzieją, że połączenie nie zostało przerwane.
- Co ty wyrabiasz? - odetchnął z ulga, słysząc jej głos.
- Spadł mi telefon.
- Idź od razu do łóżka, zanim zdążysz zrobić coś głupiego - poradziła dziewczyna.
- Właśnie idę.
- Najpierw zamknij dom. - Była pewna, że o tym zapomniał.
- Tak właśnie, racja. - Wrócił sie do drzwi i przekręcił zamek. Następnie znów ruszył do sypialni. O dziwno udało mu się tam trafić, nie zaliczając żadnej doniczki ani wazonu. - Dziękuję Jade.
- Trafiłeś do łóżka? - zignorowała jego słowa.
- Tak, udało się.
- Cieszę się - zaśmiała się.
- Ja też.
- Idź spać, Niall. - Chłopakowi zdawało się, że słyszy troskę w jej głosie i, w istocie, nie mylił się.
- Dziękuję, że odprowadziłaś mnie do domu. - uśmiechnął się do telefonu.
- Dobranoc, Niall. - Nie tylko on się teraz uśmiechał.
- Dobranoc, Jade.


                          ***
Jade włączyła właśnie czajnik, kiedy w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Odłożyła na stół kubek, który trzymała w ręce i ruszyła otworzyć. Odblokowała zamek i nacisnęła klamkę, wpuszczając Louisa do domu.
- Hej - odezwał się chłopak.
- Hej - Jade z powrotem zamknęła drzwi i odwróciła się do niego. - Chodź do kuchni. 
Louis szybko ściągnął niespecjalnie czyste adidasy i przeszedł do kuchni, za Jade. Odsunął sobie jedno z krzeseł i usiadł przy stole, na którym położył klucze do samochodu. Para unosząca się nad czajnikiem oznaczała,  że woda właśnie się zagotowała. 
- Coś do picia? - spytała dziewczyna, automatycznie wyciągając drugi kubek.
- Może być herbata. - Schował zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy.
- Chcesz coś do tej herbaty?
- Plasterek cytryny.
- Ok - pokiwała głową. Sięgnęła po torebkę herbaty i słoik z kawą. Podjechała do lodówki, z której wyciągnęła cytrynę i mleko.
- Będziesz teraz pić kawę? Jest dość późno, nie będziesz mogła potem spać. - zdziwił się.
- Kawa na mnie nie działa, ale lubię jej smak. - wytłumaczyła, wkładając mleko do mikrofalówki. Jade zalała wodą oba kubki, a po kuchni rozniósł sie intensywny aromat kawy, w którym ginął zapach herbaty. Ukroiła kawałek cytryny i wrzuciła go do kubka Louisa. Z mikrofalówki wyciągnęła mleko, które po chwili spieniała i wlała do swojej kawy. Sięgnęła do półki, w której znajdowały się przyprawy, odnalazła cynamon i delikatnie poprószyła nim swój napój. Włożyła do obu kubków łyżeczki i postawiła je na stole.
- Co dodałaś do kawy? - sięgnął po herbatę i cukierniczkę.
- Cynamon.
- Cynamon?- zapytał sceptycznie, dodając łyżeczkę cukru do napoju i dokładanie mieszając.
- Tak lepiej smakuje - stwierdziła z przekonaniem, Louis jednak wydawał się w to powątpiewać. - Masz. Spróbuj. - Przesunęła kubek w jego stronę. Chłopak wydał się zdziwiony tym gestem, ale wziął łyka.
- Racja nie najgorsze. Ja bym posłodził, ale nie najgorsze. - Jade roześmiała się jednocześnie kręcąc głową.
- Ja nie słodzę - powiedziała odbierając swoją kawę. - I mam obsesję cynamonową. Jadłeś kiedyś lody cynamonowe? - Louis pokręcił głową. - Nie? Musisz kiedyś spróbować. Są najlepsze.
- Jak mnie kiedyś na nie zabierzesz, to czemu nie? - powiedział z przekornym uśmiechem.
- Oczywiście nie ma sprawy - powiedziała ironicznie, jednocześnie pukając się w czoło.
- W takim razie załatwione, jesteśmy umówieni. - zażartował.

***

 Przenieśli się wraz ze swoimi kubkami do jej pokoju. Jak zwykle Jade usiadła na łóżku, Louis natomiast w fotelu w kącie pokoju. Dziewczyna otworzyła swojego laptopa, i zaczęła coś w nim przeglądać. Chłopak sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z nich telefon, którym zaczął się bawić. Kiedy w końcu oderwali oczy od komputera i komórki, a ich spojrzenia się spotkały, stało się jasne, że to co robią jest bezsensowne i robią to tylko po to, by zabić czas.
- No dobra, to co teraz? - odezwała się Jade. Chłopak wzruszył ramionami.
- Film?
- Znasz jakiś fajny? - od niechcenia zaczęła się bawić włosami, starając się zrobić warkocza.
- Nie wiem, zależy co lubisz. - Wstał i usiadł koło niej. - Daj zrobię ci tego warkocza. - Jade spojrzała na niego zdziwiona. - No, siadaj przede mną.
- Serio? - zaśmiała się.
- Czemu nie? Nudzi nam się, prawda?
- Ok. - Dziewczyna obojętnie skinęła głową.
- Masz szczotkę?  - Odwróciła głowę w jej poszukiwaniu.
- Tak, na komodzie koło lampki - wskazała palcem. Chłopak zabrał szczotkę i zgarnął wszystkie włosy Jade na jej plecy. Zaczął je delikatnie czesać.
- Możesz je jeszcze poczesać. - powiedziała, kiedy odłożył szczotkę.
- Wiedziałem, że to powiesz - zaśmiał się, a ona się uśmiechnęła.
- To przyjemne. - Louis czesał ją jeszcze przez kilka minut, a potem zaplótł jej włosy.
- Masz gumkę? - Jadę ściągnęła ją z ręki i podała mu, a on zawiązał jej włosy.
- Nie wierzyłam, dopóki nie skończyłeś - powiedziała biorąc do ręki warkocz. - Naprawdę umiesz zapleść włosy! Jak to się stało? - zaśmiała się.
- Mam trzy siostry - wytłumaczył.
- A no tak, mogłam się domyślić. Nic o tobie nie wiem.
- Gdybyś tylko chciała mogłabyś wiedzieć. Wujek Google dużo rzeczy, by ci wyśpiewał.
- Ale ty skromny jesteś.
- Cóż nie da się ukryć.
- Ale mam lepsze źródło informacji przed sobą niż Google. To co? Przecież się nudzimy, opowiedz mi coś sobie - zaproponowała.
- Ok, to co chcesz wiedzieć?  - przeniósł się i usiadł po turecku na przeciwko niej.
- Nie wiem, przedstaw mi się, opowiedz o sobie.
- Dobra, poważnie nie wiem od czego zacząć.
- No dalej, byle co. - dawała zachęcające znaki rękoma.
-  Już ok. No to, mieszkałem w takim wiesz, przysłowiowym domu kobiet. Mama i trzy młodsze siostry, więc te warkocze to właśnie stąd.
- Przydatna umiejętność, swoją drogą - uśmiechnęła się ironicznie.
- Ta, właśnie. Umiem też zrobić pranie, nie unicestwiając przy tym ubrań. Mama dokładnie mnie  przeszkoliła.
- A tata? - przerwała mu.
- Tata się ulotnił, jak Lilly miała rok. Chyba stwierdził, że ma nas dość.
- Wredny facet - stwierdziła Jade.
- O tak, całkiem wredny - zaśmiał się ale było widać, że to co chce pokazać, nie jest naprawdę tym co myśli. - W każdym razie teraz go z nami nie ma, nie specjalnie mnie to interesuję, gdzie jest.
- Nie specjalnie mnie to dziwi - pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Zmieńmy temat, mój ojciec zdecydowanie nie jest dobrym materiałem na rozmowę.
- Nie ma sprawy. - Jade wzruszyła ramionami.
- Nie umiem opowiadać o sobie. Kiepsko mi to idzie. - Zrobił przepraszającą minę.
- A jak macie wywiady to co? - spytała znienacka.
-  To mam ułożone odpowiedzi na wcześniej ułożone pytania. Nie wiele rzeczy, które mówię są tak naprawdę moimi słowami. Ludzie wiedzą o nas tyle, na ile pozwoli im nasz sztab PR -  wytłumaczył.
- I myślą, że wiedzą o was wszystko - dopowiedziała.
- A tu popatrz taka niespodzianka. Ktoś kogo myślą że znają praktycznie nie istnieje. Wierzą w jakąś przesłodzoną historyjkę, albo w aferę, która wcale nie miała miejsca. To co jest w gazetach to historie stworzone w ramach promocji. Im większy rozgłos, tym lepiej. Im większa afera, tym większe zainteresowanie. Ludźmi jest łatwo manipulować, można wmówić im całkiem nierealne rzeczy, a oni i tak w to uwierzą.  
- A wy macie cokolwiek do powiedzenia? - spytała, zdziwiona tym co przed chwilą usłyszała.
- Oprócz wyuczonych odpowiedzi, nie wiele. - Na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia.
- Jak to jest, że paparazzi przyłapują sławy gdzie tylko się da, a was nie?
- Chcesz wiedzieć jak to się dzieje, że nikt o tobie nie wie? - uśmiechnął się ironicznie.
- Tak się zastanawiam, przecież wiesz jak to funkcjonuje w gazetach. Wystarczy, że ktoś z kimś wyjdzie, a wszędzie o tym piszą - wytłumaczyła się.
- Takie rzeczy nie dzieją się przez przypadek, to wszystko jest kontrolowane. To nie jest tak, że ktoś otwiera gazetę, widzi tam siebie i myśli "O Boże zostałem przyłapany". To po postu PR działa.  Nie będzie tak jak w filmach, że nagle pod twój dom zleci się grono hien, oczekujących ujawnienia naszych relacji. Świat o tobie nie wie, bo jesteś osobą prywatną, poza tym zaszkodziłabyś naszemu staranie wykreowanemu wizerunkowi - stwierdził sarkastycznie, czując ogromną pogardę dla tego całego systemu. - To naprawdę jest równo popieprzone.
- Aż trudno uwierzyć, że w taki sposób to wszystko funkcjonuje, to chore.
- Cóż, prawda od dawna leży w gruzach.

***

Louis i Jade jeszcze rozmawiali, kiedy na schodach dało się słyszeć kroki.
- Mhm, idzie Lea - stwierdziła Jade.
- Kto to? - spytał.
- Moja przyjaciółka.
- I poznałaś to po krokach? - zaśmiał się.
- Posłuchaj tylko, to charakterystyczny chód. - Zabawnie poruszyła brwiami.
- Hej. - W drzwiach właśnie stanęła Lea. Jej wzrok spoczął na Louisie. Wydawała się nieco zmieszana. Zresztą nie było się czemu dziwić. W końcu miała na sobie spodnie od piżamy. - Nie wiedziałem, że będziesz miała gościa - powiedziała z naciskiem na to ostanie słowo, jak gdyby mówiła "tego gościa". Chłopak wstał z łóżka, aby sie przywitać.
- Cześć, jestem Louis - lekko sie uśmiechnął i poddał jej rękę, którą ona automatycznie uścisnęła.
- Wiem - oboje zmierzyli się wzrokiem. Nie wiedzieć czemu zwykle miły głos dziewczyny tym razem, brzmiał jakoś inaczej. - Lea.
- Możecie już usiąść, formalnościom stało się zadość - wtrąciła się Jade, na której słowa Louis wrócił na swoje poprzednie miejsce, a Lea usiadła w fotelu. Chłopak przyglądnął się jej ze swojej pozycji, przekrzywił głowę, jakby analizując z kim ma do czynienia. Doszedł do pewnego wniosku, kiedy dziewczyna się odezwała.
- Co się gapisz? - Jej głos brzmiał odrobinę wrogo.
- Nie lubisz mnie - znów przekrzywił głowę. - Ale mnie nie znasz.
- Co? - zdziwiła się.
- Nie szkodzi, nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się, bagatelizując jej zaskoczenie.

***

W piątek wieczorem, Niallowi w końcu udało się wybrać do Jade. Właśnie stali w drzwiach lodówki i analizowali jej wnętrze.
- Praktycznie nic nie ma - stwierdziła Jade - Nic nie zdziałamy.
- No.
- To co robimy? - zamknęła z hukiem drzwi lodówki.
- Możemy głodować albo zamówić pizzę - przekornie się uśmiechnął.
- Hmm, w takim razie pizza. Na komodzie w przedpokoju jest ulotka z numerem do pizzerii, idź po nią. - Chłopak pokiwał głową i po chwili wrócił z karteczką.
- To kto dzwoni? Ja nie lubię zamawiać - zaznaczył od razu.
- Ja też nie, na pewno nie będę dzwonić.
- No dobra, ja to zrobię. Tylko jaką bierzemy? - powiedział ugodowo.
- Jedną dużą, obojętnie jaką byle bez ananasa, szynki i cebuli - uśmiechnęła się.
- To rzeczywiście byle jaka - powiedział ironicznie, wykręcając numer. - Dzień dobry, poproszę jedną dużą funghi, na adres - zamilkł na chwilę. - Aha, to przepraszam - rozłączył się.
- Co? - Dziewczyna zdziwiona uniosła brwi.
- Źle wykręciłem numer - wyjaśnił. Dziewczyna się roześmiała, a on tylko pokręcił głową i ponownie przepisał numer. Za drugim razem udało mu się złożyć zamówienie. - Jade jaki to jest numer domu? - powiedział, odkładając na chwilę słuchawkę.
- 553A.
- 553A - chłopak powtórzył do telefonu. - Dobrze, dziękuję - znów się rozłączył. - Będzie za pół godziny.

***

W domu rozbrzmiał dźwięk domofonu. Siedząca przed telewizorem Jade, ruszyła otwierać drzwi. Niall wyszedł przed chwilą do łazienki, skąd właśnie dobywał się jego głos.
- W kurtce mam portfel. Wyciągnij go i zapłać - krzyczał głośniej, niż było to konieczne.
- Ok - Jade celowo odkrzyknęła tak samo donośnie. Otworzyła drzwi, w których już stał dostawca.
- Cześć - przywitała się z chłopakiem, który był mniej więcej w jej wieku.
- Hej.
Dziewczyna sięgnęła do kieszeni kurtki Nialla i wyciągnęła z niego portfel, z którego wydobyła dwadzieścia funtów. Dostawca przyjął je i wygrzebał resztę z tylnej kieszeni swoich dżinsów i podał je dziewczynie wraz z pizzą.

- Dziękuję, do widzenia  - powiedziała. Chłopak skinął głową i mruknął coś na pożegnanie, po czym Jade zatrzasnęła drzwi. Odłożyła pizzę na komodę i znów otworzyła portfel Nialla, by wsypać do niego resztę. Tym razem jednak zobaczyła coś na co wcześniej nie zwróciła uwagi, a co teraz przyprawiło ją o szybsze bicie serca i dziwne uczucie, które rozeszło się po jej ciele. Między przegródkami portfela znajdowało się jej zdjęcie.



Szablon by S1K