Nic się
nie dzieje, po prostu czasami nic się nie dzieje. Tak zwyczajnie przez dłuższy
czas. I pogoda też jest do niczego, i człowiek też jest do niczego. Nie ma co
robić. Wydaje się, że czas płynnie bardzo powoli, kiedy tak obserwuje się każdą
nudną minutę za minutą, a tak naprawdę pędzi jak oszalały. A kolejne dni mijają
jak za pstryknięciem palców. W tym powolno-szybkim tempie, cholernie trudno
jest zdążyć z czymkolwiek. To jakiś dziwny paradoks, którego w żaden sposób nie
da się uniknąć. Próba powstrzymania go i tak była by nieuchronną klęską. W
końcu czas rządzi się swoimi prawami. Nikogo nie musi słuchać, od nikogo nie
jest zależny. Zachodzi natomiast odwrotna reakcja. Tak wiele zależy od czasu.
To takie niesprawiedliwe. Powinny funkcjonować jakieś wyrównane warunki.
Dlaczego z góry mamy być na przegranej pozycji? 1:0 dla czasu. Jest zwycięzcą i
trzeba grać na jego warunkach. Zwłaszcza, kiedy nic się nie dzieje czujemy się
szczególnie okradzieni z kolejnych godzin naszego życia. Czuć tę presje, która
każe coś ze sobą zrobić, zrobić cokolwiek by przestać nie robić nic. Jade od
kilku dni towarzyszyło to przytłaczające uczucie przepuszczania przez palec
kolejnych dni. Była znudzona sobą, swoją powtarzalnością. Schematem, który
powiela każdego dnia. Wzbierała się w niej pewna frustracja, nie dająca o sobie
zapomnieć. Jade czuła potrzebę działania. Nie ważne czym by było, ważne, żeby
odbiegało od rutyny. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni dżinsów telefon,
odblokowała go i weszła w kontakty. Wahała się przez moment, ale po chwili
wybrała numer Nialla. Po kilku sygnałach odebrał.
- Halo?
- Kiedy
przyjedziesz? - Jade postanowiła nie bawić się w żadne grzeczności, związane z
początkiem rozmowy. Chłopak zdziwił sie jej nagłym telefonem i jeszcze
dziwniejszym pytaniem. Gdyby zadał je ktoś inny, z pewnością nie uznałby je za
takie, ale zrobiła to Jade, więc w rzeczy samej, pytanie było dziwne.
- Stało
się coś?
- Nie,
więc kiedy?
- Miałem
zamiar jutro, ale jest jakiś konkretny powód, dla którego chcesz żebym
przyjechał?
- Tak,
nudzę się. - Chłopak roześmiał się, słysząc jej słowa.
- No to
rzeczywiście masz powód.
- Bardzo
konkretnie się nudzę, jestem sfrustrowana i zła, czuję ogromną potrzebę
działania, ogarnęła mną bezczynność i koniecznie muszę coś z tym zrobić i
jesteś mi w tym potrzebny - wypaliła na jednym wydechu.
- Jestem
ci potrzeby do stawienia czoła bezczynności? - W jego głosie zabrzmiała nutka
drwiny.
- Chcę
coś zrobić, chcę zrobić coś szalonego! - powiedziała entuzjastycznie.
- Coś
szalonego?
- Tak, proszę
cię, pomóż mi. - Nieświadomie ściskała kciuki, mając nadzieje że się zgodzi.
- Czy
coś szalonego ma jakąś konkretną postać? - Dziewczyna uśmiechnęła się, wiedząc,
że to pytanie tak naprawdę oznacza zgodę.
- Nie,
to taki plan bez planu. - Chłopak pokiwał głową, spodziewając się takiej
odpowiedzi.
- Ok,
więc może ja mogę mieć jakiś pomysł.
- Mów.
- Nie
byłoby wystarczająco szalone, gdybym ci powiedział - droczył się z nią.
- No
weź, powiedz mi.
- Nie,
przekonasz się wieczorem. Bądź gotowa o siódmej. - Nie miał zamiaru zdradzić
jej swojego planu.
-
Dzisiaj?
- Miało
być na już, no nie? - zaśmiał się chłopak.
- No
tak, ale...
- O
siódmej - powtórzył, przerywając jej.
- Oby to
było legalne - zażartowała, najwyraźniej już się pogodziła z tym, że nie dowie
się co to będzie.
- Nie
martw się, policja nie urządzi pościgu.
***
Jade
było już gotowa w pół do siódmej. Niecierpliwe czekała na chłopaka, była
ciekawa, co wymyślił. Kiedy w końcu dotarł pod jej dom, nie zdążył jeszcze
wyjść z samochodu, a Jade już otwierała przed nim frontowe drzwi.
- Jak
miło widzieć, że jest się tak niecierpliwie oczekiwanym - zaśmiał się,
zamykając samochód.
- To co
jedziemy? - zignorowała go.
- Nie
zaprosisz mnie do środka? - droczył się, na co ona pokręciła głową.
- Raczej
nie, już się ubrałam - wyszczerzyła zęby, wskazując na siebie.
- A twoi
rodzice wiedzą, że gdzieś jedziemy? - zapytał zapobiegawczo.
- Człowieku, mam osiemnaście lat, nie muszę się o
nic pytać ani ich informować - zażartowała.
- Oboje wiemy, że to tak nie działa. Powiedziałaś?
- Jasne, że tak. Za kogo mnie masz? - Niall
uśmiechnął się do niej, kręcąc głową.
- Dobra, zamykaj drzwi i jedziemy.
- Mama jest w domu, nie muszę zamykać. - Jade
podjechała do samochodu, a Niall pomógł jej w nim usiąść. Po chwili zajął swoje
miejsce za kierownicą. Popatrzył na Jade, oczywiście nie zdążyła jeszcze zapiąć
pasów i pewnie wcale nie miała takiego zamiaru. Za każdym razem, kiedy gdzieś
jechali, dziewczyna notorycznie o nich zapominała. Sięgnął po jej pas i sam ją
zapiął, po czym zrobił to samo w swoim przypadku.
- Zrobiłabym to sama. - Chłopak pokręcił głową, nie
zgadzając się. Odpalił samochód i zaświecił światła.
- Nie, bo zapomniałabyś. - Wycofał z podjazdu i
wyjechał na drogę.
- Wcale nie.
- Zawsze zapominasz.
- Wcale nie zawsze - oburzyła się.
- O tak, masz racje. Zapięłaś się raz, na widok
policji - powiedział sarkastycznie.
- Bez przesady. - Włączyła radio i trochę ściszyła
dźwięk.
- Po prostu, przyznaj mi rację - zaśmiał się, widząc
jej minę.
- Nie zgadzam się z twoją przekoloryzowaną opinią.
- Moja opinia jest w zupełności obiektywna.
- Nie - zaprzeczyła, choć wiedziała, że Niall i tak
będzie upierał się przy swojej racji, która swoją drogą była całkiem słuszna.
- Oczywiście, że tak.
- Oczywiście że nie. Lepiej powiedz gdzie jedziemy?
- zmieniła temat. Nie mogła się doczekać tego co wymyślił chłopak.
- Ale zdania nie zmieniłem. Dowiesz się, jak
dojedziemy.
- Oczywiście. Jak mogłabym się spodziewać innej
odpowiedzi.
- Oczywiście, nie mogłaś oczekiwać innej.
***
Niall zatrzymał samochód i zgasił światła. Stanęli
przed jakimś dużym domem na przedmieściach Londynu. Było już ciemno, ale budynek był dobrze
oświetlony i można było dostrzec, że jest bardzo okazały.
- Kogo to dom? - Chłopak wyszedł z samochodu.
Wyciągnął z bagażnika wózek inwalidzki i rozłożył go przed drzwiami Jade. Otworzył
je i przeniósł na niego dziewczynę.
- Nie wiem - zażartował.
- Bardzo śmieszne. - Jade zatrzasnęła mocno za sobą
drzwi samochodu i przypadkiem przytrzasnęła sobie palec.
- Ała! - krzyknęła. Oboje spojrzeli na jej dłoń. Z
palca wskazującego obficie lała się krew, a paznokieć w jednej chwili zrobił
się fioletowy. Bolało strasznie, Jade czuła pulsujący ból, który promieniował
na całą rękę. W jej oczach automatycznie wezbrały się łzy.
- Jezu Jade, co ty zrobiłaś? - krzyknął zestresowany
Niall. Jade włożyła palec do buzi, mając nadzieję, że choć trochę przestanie
boleć.
- Chyba rozwaliłam sobie palec. - Jej głos się
trząsł, a po policzkach już spływały łzy. Chłopak uklęknął przed nią i sięgnął
po jej dłoń.
- Pokaż mi. - Skóra była rozcięta, nie wyglądało to
najlepiej. Niall wyciągnął chusteczkę i obwinął ją wokół palca. - Trzymaj tak.
- Wstał i chwycił za rączki wózka. Pojechał do wejścia domu i szybko otworzył drzwi.
Wjechali do kuchni. Umywalka była za wysoko, by Jade mogła do niej dosięgnąć,
więc Niall podniósł ją i usadził na blacie. Odkręcił wodę w kranie i wsadził
jej rękę pod strumień zimnej wody. Sam zaczął szukać apteczki po wszystkich
szafkach. - Cholera, gdzie on trzyma lekarstwa?! - wykrzyczał, nie mogąc ich
zlokalizować.
- Niall, sprawdź w łazience - spojrzał zdziwiony na
Jade, jednak po chwili wyleciał z kuchni. Przeszukał szafki w łazience i w
końcu udało mu się znaleźć apteczkę. Szybko wrócił do Jade.
- Mam. - Wyciągnął spirytus salicylowy i zalał nim
jej palec. Dziewczyna się skrzywiła, czując niemiłe szczypanie. Krew nie
sączyła się już tak bardzo, a Niall mógł lepiej przyjrzeć się ranie. Palec był
rozcięty, ale wyglądało na to, że nie do tego stopnia, żeby trzeba było go szyć.
- Zabandażuję. - Dziewczyna skinęła głową, pociągając nosem.
- Ok.
- Będziesz żyć. - Niall zaśmiał się nerwowo.
- Na to liczę - zażartowała. Chłopak starannie
owinął bandaż wokół jej palca.
-
Zawiążę ci na nadgarstku, to nie będzie spadać. - Kiedy skończył odciął resztę
bandaża nożyczkami. - Bardzo boli? - spojrzał na nią zmartwiony.
-
Trochę tak. - Jade wytarła zapłakaną twarz.
-
Musisz zażyć coś przeciwbólowego. - Chłopak przeszukał apteczkę i podał jej lek,
który znalazł. Wyciągnął z szafki szklankę i nalał do niej wody. - Masz popij.
Dziewczyna przełknęła środek i wzięła kilka łyków.
-
Dziękuję. - Chłopak się do niej uśmiechnął.
-
Trochę poboli i chyba paznokieć ci zejdzie. Nie wyglądał ciekawie.
-
Nie fajnie - uśmiechnęła się krzywo.
-
Nie fajnie - powtórzył. - Dalej masz ochotę zrobić coś szalonego, czy to już
dość wrażeń na dziś?
-
Chcę, tylko daj mi trochę ochłonąć.
-
W porządku. Mam podmuchać palec? Może przestanie boleć? - zażartował na co ona
się roześmiała.
-
Nie dziękuję. Czemu szukałeś apteczki w kuchni?
-
Bo ja trzymam swoją właśnie tam, więc myślałem, że tutaj też ją znajdę -
wytłumaczył.
-
To powiesz mi gdzie jesteśmy? - spojrzała na niego wyczekująco.
-
W domu Louisa.
-
Co? Co my tu robimy? - powiedziała
zaskoczona, a Niall przybrał tajemniczą minę.
-
Zaraz zobaczysz.
***
Niall
nic nie mówiąc poszedł do samochodu i przyniósł z niego duże pudło. Jade podążyła za
Niallem, który wszedł do jednego z pokoi, który okazał się sypialnią Louisa.
Położył na łóżku pudło i odwrócił się w stronę dziewczyny.
-
Jesteś gotowa? - spytał z niewiadomego powodu bardzo zadowolony z siebie.
-
Na co?
-
Na mały remoncik. - Nie wiedziała o co mu chodzi, otworzyła więc pudło, które
musiało stanowić rozwiązanie. W środku znajdował się zestaw półlitrowych farb w
różnych kolorach, zestaw pędzli oraz wałek. Popatrzyła na niego zdziwiona.
-
Chyba sobie żartujesz.
-
Nie, nie bardzo - uśmiechnął się ironicznie.
-
Poważnie? - uniosła brwi.
-
Całkowicie poważnie.
-
Gdzie jest Louis?
-
Pojechał do swojej mamy na trzy dni. - wyjaśnił.
-
Dlaczego masz jego klucze? - Jade prowadziła dalsze dochodzenie.
-
Powiedzmy, że doglądam rezydencji - wyszczerzył zęby.
-
On nas zabije.
- Jest duże prawdopodobieństwo - powiedział
śmiertelnie poważnym tonem, ale jego oczy się śmiały.
-
Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Właściwie była pewna, że to całkiem zły
pomysł.
-
Jade coś szalonego - przypomniał, a ona pokiwała głową.
-
Racja - wzięła pędzel do ręki. - Zróbmy to.
***
-
Są jakieś zasady? - spytała Jade.
-
Tu nie może być zasad - uśmiechnął sie półgębkiem.
-
Cokolwiek, jakkolwiek chcę?
-
Jasne - przytaknął, podając jej farbę, którą przed chwilą otworzył. Wzięła ją,
podjechała do jednej ze ścian i zamoczyła pędzel w pojemniku. Trzymała go tak
przez dłuższą chwilę, zastanawiając się co by namalować. - To nie musi być nic
konkretnego - dodał Niall, kiedy zobaczył jak się wacha.
-
Wiem, ale i tak muszę się zastanowić.
-
Ok. - Chłopak włączył muzykę, również wziął pędzel oraz puszkę i podszedł do
ściany. Zanurzył go w farbie i bez zastanowienia machnął na ścianie wielki
zygzak. Następnie kolejny i kolejny, prostą kreskę i ślimaka. Wymienił farbę na
inny kolor i namalował coś, co miało przypominać ludzika, ale zdecydowanie nie
wyszło. Dla rozwiania wątpliwości domalował jeszcze włosy. Jade obserwowała
jego zamaszyste ruchy, śmiejąc się. W końcu sama maznęła na ścianie wielką
poziomą kreskę, na której namalowała jeszcze szlaczek. Sięgnęła po kolejną
puszkę i przejechała pędzlem falistym ruchem po całej długości ściany.
Powtórzyła ten sam ruch w kilku barwach na różnych wysokościach, powstało coś
na kształt falistej tęczy, na czele z czarnym kolorem. Niall przestał na chwilę
malować i zaczął ją obserwować, ale ona nawet tego nie zauważyła. Wyglądała
jakby była w transie, na jej twarzy gościł jakiś szaleńczy uśmiech. W tej
chwili nie istniało dla niej nic oprócz tego fragmentu pokoju i pędzla. W końcu
przeniosła się na kolejną ścianę i zaczęła coś malować, co powoli zaczynało
nabierać jakiś kształt. Jej ruchy wyglądały na wyuczone, a kolejne elementy
zaczynały się łączyć. Na ścianie ostatecznie powstała dość dużych rozmiarów
myszka Miki.
-
Ładna - odezwał się Niall, a Jade odwróciła się, jakby zaskoczona jego
obecnością.
-
Wiem - powiedziała po chwili ciszy.
-
Skromność - zażartował.
-
To schemat rysowania. Znam go na pamięć, więc nie może wyglądać źle -
wytłumaczyła się.
-
Chyba, że tak - powiedział, przejeżdżając cały pokój pędzlem. Jade znów
wymieniła farbę i przeniosła sie na kolejną ścianę. Tym razem to, co oboje
malowali było kompletną improwizacją, nie mającą jakiegokolwiek znaczenia. Ale
Jade czuła, jak w tej chwili uchodzą z niej te wszystkie złe emocje, poczuła
jak się powoli uwalnia. Dało jej to pewne poczucie wolności i radość, której
nie potrafiłaby opisać. Radość, którą kolejny raz podarował jej Niall. Chłopak
był skupiony na tworzeniu swojej abstrakcji, Jade podjechała do niego i szybkim
ruchem przejechała pędzlem po całej długości jego pleców.
-
Ej! - wykrzyknął, kiedy to poczuł. Odwrócił się od niej, a farba którą miał na
pędzlu wylądowała na jej twarzy poprzez jego ruch.
-
Ty chamie. - Otarła twarz z farby. - Przegiąłeś!
-
To nawet nie było celowe - tłumaczył się, ale kolejna porcja farby wylądowała
tym razem na jego twarzy. - To była twoja wina! Ja się tylko odwróciłem,
idiotko. - Tym razem celowo przejechał farbą po jej dżinsach. Jade zmierzyła go
wściekłym wzrokiem, po czym nawzajem zaczęli się okładać pędzlami tak, że nawet
włosy nie pozostały suche.
-
Koniec - ogłosiła Jade, rzucając pędzel na podłogę jakby składała broń.
-
Dobrze - powiedział Niall, a zaraz potem przejechał pędzlem po jej policzku. -
Wygrałem!
-
To nawet nie był gra. - Jade przetarła ręką twarz starając się pozbyć farby,
ale w efekcie jedynie ją rozmazała.
-
I tak wygrałem - wyszczerzył zęby i też rzucił pędzel na podłogę. Jade
przewróciła oczami, nie komentując tego. - Chyba nie mamy już gdzie malować.
-
Chyba tak - przyznała mu racje.
-
Zostawiamy jakieś znamię zbrodni?
-
Cały ten pokój jest zbrodnią - zaśmiała się.
-
Jako dobrzy przestępcy i szanujący się artyści powinniśmy zostawić jakiś znak
rozpoznawczy. Wiesz taką wizytówkę. - Jade podjechała do ściany i w wolnym
miejscu maznęła wielką literę J.
-
To moja wizytówka - zaprezentowała. Niall skinął głową i obok domalował literę
N.
-
Teraz mamy wspólną.
-
Prezentuje się całkiem porządnie. - Oboje się roześmiali.
-
Dobra, robota wykonana. Zbieramy się.
-
A co z farbami?
-
Zostaw, Louis posprząta.
***
Zanim
wsiedli z powrotem do auta, ogarnęli się trochę w łazience. Doprowadzili ręce i
twarze do względnego porządku. Niall zmienił jeszcze opatrunek Jade. Zamknęli
dokładnie posiadłość Louisa i w końcu ruszyli do domu.
-
Zastanawiam się, jak doprowadzę później do porządku siedzenia.
-
No, może być z tym problem - przyznała Jade.
-
Jeśli ta farba zejdzie, to będzie sukces.
-
Możesz się już o to zacząć modlić - zaśmiała się.
-
Boli cię jeszcze palec? - zmienił temat.
-
Czuję, jakby bolały mnie wszystkie palce w tej ręce.
-
To tak ból promieniuje. Tam w schowku mam coś przeciwbólowego, możesz jeszcze
zażyć - wskazał palcem, o czym mówił.
-
Nie, nie trzeba. Nie jest tak źle. - Chwilę milczeli, aż w końcu Niall się
odezwał.
-
Podobało ci się? - Dziewczyna spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
-
Tak, ale Louis zdecydowanie powinien za to dokonać na nas mordu.
-
Liczę, że ujdzie nam to jakoś płazem.
-
Obyś się nie przeliczył - powiedziała ironicznym tonem. - Tak czy siak, nie
żałuję - wyznała, a on uśmiechnął się szeroko.
-
Jade zrobiłaś dziś coś szalonego - ogłosił.
-
Właśnie! Zrobiłam coś szalonego.
***
Trzy
dni później Niall znowu odwiedził Jade. Siedzieli na jej łóżku i wybierali
film, który mogliby obejrzeć. Obok nich wylegiwał się Teodor, który głośno
mruczał, zadowolony z głaskania go przez Jade.
-
Masz coś? - spytała dziewczyna.
-
Jeszcze nie, szukam. Nie mogę znaleźć nic ciekawego. - Sięgnął po garść chipsów
przed sobą i wpakował je do budzi.
-
To najwyżej obejrzyjmy coś starego - zaproponowała Jade znudzona tak długim
szukaniem.
-
Dobra, no to co? - Jade już miała odpowiadać, gdy oboje usłyszeli ciężkie kroki
na schodach i spojrzeli na siebie.
-
To nie Lea - nerwowo zażartowała Jade, a do pokoju wkroczył Louis, z całej siły
zatrzaskując za sobą drzwi. Niall i Jade złapali krótki kontakt wzrokowy i
spojrzeli na Louisa.
-
Czy was do cholery, popierdoliło?!