-
Właściwie dlaczego nie chcesz żebyśmy jeździli do niej razem? - odezwał się
Niall, odkładając na stół butelkę piwa. Louis wzruszył tylko ramionami, nie
przerywając oglądania meczu. - Nie no, poważnie się pytam, przecież możemy
odwiedzać Jade razem, jaki masz problem, bo nie bardzo rozumiem. - chłopak posłał przyjacielowi wymowne spojrzenie,
oczekując sensownej odpowiedzi. Louis wziął łyk piwa i połknął go dopiero po
chwili, jakby w tym czasie zastanawiał się nad tym, co odpowiedzieć. Nie
odrywając wzroku od ekranu telewizora, zaczął mówić:
- Ty ją
znasz, a ja dopiero poznaję. - Zamilkł na chwilę, jakby te słowa były
wystarczającym wytłumaczeniem. Ukradkiem spojrzał na Nialla, który najwyraźniej
dalej nic nie rozumiał. - Też chcę mieć swój czas na poznanie jej, a przy tobie
to nie takie proste. Śmiejecie się z czegoś o czym ja nie mam pojęcia,
rozmawiacie o rzeczach, o których też nie mam pojęcia. Czuję się przy was jak
piąte koło u wozu, więc wybacz, że nie chcę tam jeździć z tobą. - Wziął kolejny łyk piwa i dodał: - Przy
tobie czuję, że nie powinienem tam być.
- Aha. -
Chłopak nie bardzo wiedział, co mógłby jeszcze dodać oprócz uniwersalnego
"aha". W zasadzie Louis miał rację i teraz nie trudno było go
zrozumieć.
-
Wytworzyliście sobie jakąś dziwną strefę, do której ja jakoś nie potrafię się
przebić.
- I
postanowiłeś stworzyć własną nić porozumienia - stwierdził Niall, na co Louis
pokiwał głową, zgadzając się.
-
Właśnie, coś w tym stylu.
- Przyjmuję
to wytłumaczenie - zaśmiał się Niall, biorąc butelkę piwa z powrotem do rąk.
- Jest!
Wiedziałem, że to będzie dobre wytłumaczenie! - powiedział triumfalnie, nie
powstrzymując śmiechu.
- To
kiedy jedziesz do Jade?
- Chyba
jutro, jak wszystko dobrze pójdzie. Już jej mówiłem. - Odstawił pustą butelkę
na podłogę. - Co za ćmok - krzyknął w
stronę telewizora, na co Niall szybko się obrócił, żeby zorientować się co
właśnie przegapił. - Debil, ja nie mogę,
co za debil.
-
Dostanie żółtą kartkę - stwierdził Niall po obejrzeniu powtórki sytuacji. - Nie
wiem, czy wyrobie się do końca tego tygodnia, żeby pojechać do Jade.
- Wiem
widziałem grafik. Przerąbany tydzień co?
- Taa. -
Chłopak dopił ostatni łyk piwa i sięgnął po nowe butelki, stojące obok kanapy.
Podał jedną przyjacielowi i otworzył swoją.
- Jade mówiła
ci coś o mnie? - zapytał Louis niby od niechcenia.
- Nie,
milczy na grób na twój temat, ale chyba nie jesteście na jakiejś wojennej
stopie?
- Nie
raczej nie. Raczej na stopie "nie zapomnij, że mnie przejechałeś".
- Czyli
norma. - Obaj się roześmiali.
***
Bez
niespodzianek, londyńskie niebo znów było zachmurzone. Nie było widać ani
jednej gwiazdy, księżyc również nie był łaskawy się pokazać. Przynajmniej nie
padało. Było po drugiej w nocy, kiedy Niall właśnie wychodził z mieszkania
Louisa, niezbyt równym krokiem. Chłopak wzdrygnął się lekko, gdy poczuł na
karku zimny powiew wiatru. Szkoda, że nie wziął ze sobą bluzy. Mógłby założyć
teraz kaptur. Na szczęście taksówka już czekała, miał do pokonania tylko kilka
kroków. Lekko chwiejąc się na boki dotarł do samochodu i pokracznie do niego
wsiadł. Wypowiedział do taksówkarza kilka sylab, które zapewne miały oznaczać
przywitanie, ale wcale tak nie brzmiały. Mężczyzna tylko skinął głową i też coś
odburknął, trudno powiedzieć co. Niall nie bez wysiłku starał się zapiąć pasy.
Po kilku nieudanych próbach, wreszcie osiągnął swój cel. Odetchnął z ulgą i
usadowił się wygodnie. Samochód ruszył, wyjeżdżając z podjazdu Louisa.
- Zna
pan adres? - niezbyt wyraźnie zapytał.
- Ta. -
Taksówkarz nie miał najmniejszego problemu z odczytem znaczenia słów chłopaka.
Lata pracy, dają efekty.
- Niebo
znów zachmurzone - grzecznościowo zagadał Niall.
- Mhm.
- Jutro
pewnie znów będzie padać - ciągnął rozmowę.
- Ta. -
Kierowca najwyraźniej nie był skory po pogawędki, więc Niall postanowił dać
sobie z nią spokój. Siedzieli teraz w ciszy. Ta bezczynność znudziła się jednak
chłopakowi, który wygrzebał z tylnej kieszeni dżinsów telefon i zaczął
przeglądać w nim zdjęcia, po chwili jednak przerzucił się na kontakty. Nie
zastanowił się specjalnie kiedy wybrał numer Jade. Przyłożył komórkę do ucha i
nasłuchiwał sygnału. Znudzony przełożył telefon do drugiej ręki i oparł głowę o
szybę. W tej samej chwili w słuchawce rozbrzmiał rozespany głos dziewczyny,
który Nialla wcale nie przejął.
- Halo?
- Jak
się masz Jade? - odezwał się nad wyraz radośnie.
- Co z
tobą? Jest po drugiej, idioto.
- Jak
się masz Jade? - tym razem zabrzmiało jak jedno długie słowo, intonacja jednak
dalej pozostała ta sama.
- W
porządku, jak się masz Niall? - spytała, na pewno w tej chwili przewracając
oczami.
-
Wspaniale, Jade, powiedz jak ty się masz? - Tym razem taksówkarz przewrócił
oczami.
- Jesteś
pijany - stwierdziła oczywistą rzecz. - Ile wypiłeś?
- Nie za
wiele - zawiesił na chwile głos. - ale też nie za mało, Jade - roześmiał się
radośnie.
- Jesteś
w domu?
- Nieee,
Jade - przeciągnął Niall.
- Gdzie
jesteś?
- W
taksówce. - W słuchawce dało się słyszeć westchnienie ulgi. - Martwisz się,
Jade? - Na twarz chłopaka wpełzał rozmarzony uśmiech.
-
Martwię się - przyznała. Wiedziała, że jutro nie będzie pamiętał tego, co
powiedziała, dlatego teraz nie bała się przyznać do prawdy.
- Był mecz Jade. Wygraliśmy!
- Wiem,
tata oglądał - wytłumaczyła. - Przestań
cały czas powtarzać moje imię - powiedziała bez większego przekonania. Zdając sobie sprawę, że Niall prawdopodobnie
nie weźmie sobie tego do serca.
- Lubię
twoje imię, Jade. Jest takie ładne.
- Co nie
znaczy, że musisz używać go za każdym razem, gdy się do mnie zwracasz.
- Ale
mogę, Jade. - powiedział przekornie, celowo kładąc akcent na jej imię.
- Niall,
zacznę robić to samo jak nie przestaniesz.
- Nie ma
sprawy Jade.
- Więc
dzwonisz tak tylko, bez powodu? - powiedziała nie podejmując się jednak tej
chorej zabawy.
- Tak
tylko - przyznał Niall, nieświadomie przerywając swoją grę. - Ale nie rozłączaj
się - dodał w obawie, że dziewczyna ma taki zamiar.
- Nie zamierzałam.
-
Porozmawiaj ze mną, Jade.
- Co
właśnie robię twoim zdaniem?
-
Słyszałem, że Louis jutro do ciebie przyjeżdża - puścił mimo uszu jej słowa.
- Mów
wyraźnie, nie rozumiem, co mówisz. - Bełkot chłopaka rzeczywiście był dość
trudny do przetworzenia.
-
Słyszałem, że Louis do ciebie jutro przyjeżdża - powtórzył, siląc się na
wyraźne mówienie.
- No
przyjeżdża.
- Ja nie
wiem kiedy przyjadę - stwierdził smutnym tonem.
- Wiem
mówiłeś już.
- Jade,
chciałabyś żebym do ciebie przyjechał?
- Co?
Powtórz.
- Czy
chciałabyś, żebym do ciebie przyjechał? - spytał z nadzieją w głosie. Natomiast
taksówkarz któryś już raz z rzędu przewrócił oczami.
- Tak.
- Co?
Powtórz.
- Tak,
chciałabym. - Nie było nic do stracenia, przecież był pijany, nie będzie tego pamiętał,
powtarzała sobie.
- Ja też
naprawdę bardzo bym chciał - powiedział szczerze.
Po 15
minutach taksówka stanęła na podjeździe Nialla, chłopak podziękował za przewóz
i wręczył kierowcy zaokrągloną sumę podaną na liczniku i siląc się na zwrot
"reszty nie trzeba". Wygramolił się z samochodu i powłóczystym chodem
i z telefonem przy uchu, ruszył stronę drzwi wejściowych.
- Jade,
halo jesteś jeszcze tam? Zapłaciłem. Stoję pod domem.
- Jestem.
- Chłopak usłyszał jak ziewa.
- Otwieram
dom - oznajmił.
- Aha,
dzięki za informacje.
Niall w
trakcie jakże skomplikowanego otwierania drzwi, niechcący upuścił telefon i
zaklął. Omal się nie przewrócił przy próbie jego podniesienia. W końcu mu się
udało, zarówno otworzyć dom jaki i podnieść komórkę.
- Halo,
Jade nadal tam jesteś? - spytał z nadzieją, że połączenie nie zostało
przerwane.
- Co ty
wyrabiasz? - odetchnął z ulga, słysząc jej głos.
- Spadł
mi telefon.
- Idź od
razu do łóżka, zanim zdążysz zrobić coś głupiego - poradziła dziewczyna.
-
Właśnie idę.
- Najpierw
zamknij dom. - Była pewna, że o tym zapomniał.
- Tak
właśnie, racja. - Wrócił sie do drzwi i przekręcił zamek. Następnie znów ruszył
do sypialni. O dziwno udało mu się tam trafić, nie zaliczając żadnej doniczki
ani wazonu. - Dziękuję Jade.
-
Trafiłeś do łóżka? - zignorowała jego słowa.
- Tak,
udało się.
- Cieszę
się - zaśmiała się.
- Ja
też.
- Idź
spać, Niall. - Chłopakowi zdawało się, że słyszy troskę w jej głosie i, w
istocie, nie mylił się.
-
Dziękuję, że odprowadziłaś mnie do domu. - uśmiechnął się do telefonu.
-
Dobranoc, Niall. - Nie tylko on się teraz uśmiechał.
-
Dobranoc, Jade.
***
Jade
włączyła właśnie czajnik, kiedy w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
Odłożyła na stół kubek, który trzymała w ręce i ruszyła otworzyć. Odblokowała
zamek i nacisnęła klamkę, wpuszczając Louisa do domu.
- Hej -
odezwał się chłopak.
- Hej -
Jade z powrotem zamknęła drzwi i odwróciła się do niego. - Chodź do kuchni.
Louis
szybko ściągnął niespecjalnie czyste adidasy i przeszedł do kuchni, za Jade.
Odsunął sobie jedno z krzeseł i usiadł przy stole, na którym położył klucze do
samochodu. Para unosząca się nad czajnikiem oznaczała, że woda właśnie się zagotowała.
- Coś do
picia? - spytała dziewczyna, automatycznie wyciągając drugi kubek.
- Może
być herbata. - Schował zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy.
- Chcesz
coś do tej herbaty?
-
Plasterek cytryny.
- Ok -
pokiwała głową. Sięgnęła po torebkę herbaty i słoik z kawą. Podjechała do
lodówki, z której wyciągnęła cytrynę i mleko.
-
Będziesz teraz pić kawę? Jest dość późno, nie będziesz mogła potem spać. -
zdziwił się.
- Kawa
na mnie nie działa, ale lubię jej smak. - wytłumaczyła, wkładając mleko do
mikrofalówki. Jade zalała wodą oba kubki, a po kuchni rozniósł sie intensywny
aromat kawy, w którym ginął zapach herbaty. Ukroiła kawałek cytryny i wrzuciła
go do kubka Louisa. Z mikrofalówki wyciągnęła mleko, które po chwili spieniała
i wlała do swojej kawy. Sięgnęła do półki, w której znajdowały się przyprawy,
odnalazła cynamon i delikatnie poprószyła nim swój napój. Włożyła do obu kubków
łyżeczki i postawiła je na stole.
- Co
dodałaś do kawy? - sięgnął po herbatę i cukierniczkę.
-
Cynamon.
-
Cynamon?- zapytał sceptycznie, dodając łyżeczkę cukru do napoju i dokładanie
mieszając.
- Tak
lepiej smakuje - stwierdziła z przekonaniem, Louis jednak wydawał się w to
powątpiewać. - Masz. Spróbuj. - Przesunęła kubek w jego stronę. Chłopak wydał
się zdziwiony tym gestem, ale wziął łyka.
- Racja
nie najgorsze. Ja bym posłodził, ale nie najgorsze. - Jade roześmiała się
jednocześnie kręcąc głową.
- Ja nie
słodzę - powiedziała odbierając swoją kawę. - I mam obsesję cynamonową. Jadłeś
kiedyś lody cynamonowe? - Louis pokręcił głową. - Nie? Musisz kiedyś spróbować.
Są najlepsze.
- Jak
mnie kiedyś na nie zabierzesz, to czemu nie? - powiedział z przekornym
uśmiechem.
- Oczywiście
nie ma sprawy - powiedziała ironicznie, jednocześnie pukając się w czoło.
- W
takim razie załatwione, jesteśmy umówieni. - zażartował.
***
Przenieśli się wraz ze swoimi kubkami do jej pokoju.
Jak zwykle Jade usiadła na łóżku, Louis natomiast w fotelu w kącie pokoju.
Dziewczyna otworzyła swojego laptopa, i zaczęła coś w nim przeglądać. Chłopak
sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z nich telefon, którym zaczął się
bawić. Kiedy w końcu oderwali oczy od komputera i komórki, a ich spojrzenia się
spotkały, stało się jasne, że to co robią jest bezsensowne i robią to tylko po
to, by zabić czas.
- No
dobra, to co teraz? - odezwała się Jade. Chłopak wzruszył ramionami.
- Film?
- Znasz
jakiś fajny? - od niechcenia zaczęła się bawić włosami, starając się zrobić
warkocza.
- Nie
wiem, zależy co lubisz. - Wstał i usiadł koło niej. - Daj zrobię ci tego warkocza.
- Jade spojrzała na niego zdziwiona. - No, siadaj przede mną.
- Serio?
- zaśmiała się.
- Czemu
nie? Nudzi nam się, prawda?
- Ok. -
Dziewczyna obojętnie skinęła głową.
- Masz
szczotkę? - Odwróciła głowę w jej
poszukiwaniu.
- Tak,
na komodzie koło lampki - wskazała palcem. Chłopak zabrał szczotkę i zgarnął
wszystkie włosy Jade na jej plecy. Zaczął je delikatnie czesać.
- Możesz
je jeszcze poczesać. - powiedziała, kiedy odłożył szczotkę.
-
Wiedziałem, że to powiesz - zaśmiał się, a ona się uśmiechnęła.
- To
przyjemne. - Louis czesał ją jeszcze przez kilka minut, a potem zaplótł jej
włosy.
- Masz
gumkę? - Jadę ściągnęła ją z ręki i podała mu, a on zawiązał jej włosy.
- Nie
wierzyłam, dopóki nie skończyłeś - powiedziała biorąc do ręki warkocz. -
Naprawdę umiesz zapleść włosy! Jak to się stało? - zaśmiała się.
- Mam
trzy siostry - wytłumaczył.
- A no
tak, mogłam się domyślić. Nic o tobie nie wiem.
- Gdybyś
tylko chciała mogłabyś wiedzieć. Wujek Google dużo rzeczy, by ci wyśpiewał.
- Ale ty
skromny jesteś.
- Cóż
nie da się ukryć.
- Ale
mam lepsze źródło informacji przed sobą niż Google. To co? Przecież się
nudzimy, opowiedz mi coś sobie - zaproponowała.
- Ok, to
co chcesz wiedzieć? - przeniósł się i
usiadł po turecku na przeciwko niej.
- Nie
wiem, przedstaw mi się, opowiedz o sobie.
- Dobra,
poważnie nie wiem od czego zacząć.
- No
dalej, byle co. - dawała zachęcające znaki rękoma.
- Już ok. No to, mieszkałem w takim wiesz,
przysłowiowym domu kobiet. Mama i trzy młodsze siostry, więc te warkocze to
właśnie stąd.
-
Przydatna umiejętność, swoją drogą - uśmiechnęła się ironicznie.
- Ta,
właśnie. Umiem też zrobić pranie, nie unicestwiając przy tym ubrań. Mama
dokładnie mnie przeszkoliła.
- A
tata? - przerwała mu.
- Tata
się ulotnił, jak Lilly miała rok. Chyba stwierdził, że ma nas dość.
- Wredny
facet - stwierdziła Jade.
- O tak,
całkiem wredny - zaśmiał się ale było widać, że to co chce pokazać, nie jest
naprawdę tym co myśli. - W każdym razie teraz go z nami nie ma, nie specjalnie
mnie to interesuję, gdzie jest.
- Nie
specjalnie mnie to dziwi - pokiwała głową ze zrozumieniem.
-
Zmieńmy temat, mój ojciec zdecydowanie nie jest dobrym materiałem na rozmowę.
- Nie ma
sprawy. - Jade wzruszyła ramionami.
- Nie
umiem opowiadać o sobie. Kiepsko mi to idzie. - Zrobił przepraszającą minę.
- A jak
macie wywiady to co? - spytała znienacka.
- To mam ułożone odpowiedzi na wcześniej
ułożone pytania. Nie wiele rzeczy, które mówię są tak naprawdę moimi słowami.
Ludzie wiedzą o nas tyle, na ile pozwoli im nasz sztab PR - wytłumaczył.
- I myślą,
że wiedzą o was wszystko - dopowiedziała.
- A tu
popatrz taka niespodzianka. Ktoś kogo myślą że znają praktycznie nie istnieje.
Wierzą w jakąś przesłodzoną historyjkę, albo w aferę, która wcale nie miała
miejsca. To co jest w gazetach to historie stworzone w ramach promocji. Im
większy rozgłos, tym lepiej. Im większa afera, tym większe zainteresowanie.
Ludźmi jest łatwo manipulować, można wmówić im całkiem nierealne rzeczy, a oni
i tak w to uwierzą.
- A wy
macie cokolwiek do powiedzenia? - spytała, zdziwiona tym co przed chwilą
usłyszała.
- Oprócz
wyuczonych odpowiedzi, nie wiele. - Na jego twarzy widniał grymas
niezadowolenia.
- Jak to
jest, że paparazzi przyłapują sławy gdzie tylko się da, a was nie?
- Chcesz
wiedzieć jak to się dzieje, że nikt o tobie nie wie? - uśmiechnął się
ironicznie.
- Tak się
zastanawiam, przecież wiesz jak to funkcjonuje w gazetach. Wystarczy, że ktoś z
kimś wyjdzie, a wszędzie o tym piszą - wytłumaczyła się.
- Takie
rzeczy nie dzieją się przez przypadek, to wszystko jest kontrolowane. To nie
jest tak, że ktoś otwiera gazetę, widzi tam siebie i myśli "O Boże
zostałem przyłapany". To po postu PR działa. Nie będzie tak jak w filmach, że nagle pod
twój dom zleci się grono hien, oczekujących ujawnienia naszych relacji. Świat o
tobie nie wie, bo jesteś osobą prywatną, poza tym zaszkodziłabyś naszemu staranie
wykreowanemu wizerunkowi - stwierdził sarkastycznie, czując ogromną pogardę dla
tego całego systemu. - To naprawdę jest równo popieprzone.
- Aż
trudno uwierzyć, że w taki sposób to wszystko funkcjonuje, to chore.
- Cóż,
prawda od dawna leży w gruzach.
***
Louis i
Jade jeszcze rozmawiali, kiedy na schodach dało się słyszeć kroki.
- Mhm,
idzie Lea - stwierdziła Jade.
- Kto
to? - spytał.
- Moja
przyjaciółka.
- I
poznałaś to po krokach? - zaśmiał się.
-
Posłuchaj tylko, to charakterystyczny chód. - Zabawnie poruszyła brwiami.
- Hej. -
W drzwiach właśnie stanęła Lea. Jej wzrok spoczął na Louisie. Wydawała się nieco
zmieszana. Zresztą nie było się czemu dziwić. W końcu miała na sobie spodnie od
piżamy. - Nie wiedziałem, że będziesz miała gościa - powiedziała z naciskiem na
to ostanie słowo, jak gdyby mówiła "tego gościa". Chłopak wstał z
łóżka, aby sie przywitać.
- Cześć,
jestem Louis - lekko sie uśmiechnął i poddał jej rękę, którą ona automatycznie
uścisnęła.
- Wiem -
oboje zmierzyli się wzrokiem. Nie wiedzieć czemu zwykle miły głos dziewczyny
tym razem, brzmiał jakoś inaczej. - Lea.
- Możecie
już usiąść, formalnościom stało się zadość - wtrąciła się Jade, na której słowa
Louis wrócił na swoje poprzednie miejsce, a Lea usiadła w fotelu. Chłopak
przyglądnął się jej ze swojej pozycji, przekrzywił głowę, jakby analizując z
kim ma do czynienia. Doszedł do pewnego wniosku, kiedy dziewczyna się odezwała.
- Co się
gapisz? - Jej głos brzmiał odrobinę wrogo.
- Nie
lubisz mnie - znów przekrzywił głowę. - Ale mnie nie znasz.
- Co? -
zdziwiła się.
- Nie
szkodzi, nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się, bagatelizując jej zaskoczenie.
***
W piątek
wieczorem, Niallowi w końcu udało się wybrać do Jade. Właśnie stali w drzwiach
lodówki i analizowali jej wnętrze.
-
Praktycznie nic nie ma - stwierdziła Jade - Nic nie zdziałamy.
- No.
- To co
robimy? - zamknęła z hukiem drzwi lodówki.
- Możemy
głodować albo zamówić pizzę - przekornie się uśmiechnął.
- Hmm, w
takim razie pizza. Na komodzie w przedpokoju jest ulotka z numerem do pizzerii,
idź po nią. - Chłopak pokiwał głową i po chwili wrócił z karteczką.
- To kto
dzwoni? Ja nie lubię zamawiać - zaznaczył od razu.
- Ja też
nie, na pewno nie będę dzwonić.
- No
dobra, ja to zrobię. Tylko jaką bierzemy? - powiedział ugodowo.
- Jedną
dużą, obojętnie jaką byle bez ananasa, szynki i cebuli - uśmiechnęła się.
- To
rzeczywiście byle jaka - powiedział ironicznie, wykręcając numer. - Dzień dobry,
poproszę jedną dużą funghi, na adres - zamilkł na chwilę. - Aha, to przepraszam
- rozłączył się.
- Co? -
Dziewczyna zdziwiona uniosła brwi.
- Źle
wykręciłem numer - wyjaśnił. Dziewczyna się roześmiała, a on tylko pokręcił
głową i ponownie przepisał numer. Za drugim razem udało mu się złożyć
zamówienie. - Jade jaki to jest numer domu? - powiedział, odkładając na chwilę
słuchawkę.
- 553A.
- 553A -
chłopak powtórzył do telefonu. - Dobrze, dziękuję - znów się rozłączył. - Będzie
za pół godziny.
***
W domu
rozbrzmiał dźwięk domofonu. Siedząca przed telewizorem Jade, ruszyła otwierać
drzwi. Niall wyszedł przed chwilą do łazienki, skąd właśnie dobywał się jego
głos.
- W
kurtce mam portfel. Wyciągnij go i zapłać - krzyczał głośniej, niż było to
konieczne.
- Ok -
Jade celowo odkrzyknęła tak samo donośnie. Otworzyła drzwi, w których już stał
dostawca.
- Cześć
- przywitała się z chłopakiem, który był mniej więcej w jej wieku.
- Hej.
Dziewczyna sięgnęła do kieszeni kurtki Nialla i wyciągnęła z niego portfel, z
którego wydobyła dwadzieścia funtów. Dostawca przyjął je i wygrzebał resztę z
tylnej kieszeni swoich dżinsów i podał je dziewczynie wraz z pizzą.
-
Dziękuję, do widzenia - powiedziała. Chłopak
skinął głową i mruknął coś na pożegnanie, po czym Jade zatrzasnęła drzwi.
Odłożyła pizzę na komodę i znów otworzyła portfel Nialla, by wsypać do niego
resztę. Tym razem jednak zobaczyła coś na co wcześniej nie zwróciła uwagi, a co
teraz przyprawiło ją o szybsze bicie serca i dziwne uczucie, które rozeszło się
po jej ciele. Między przegródkami portfela znajdowało się jej zdjęcie.
Hej hej hej!!! mam nadzieję, że nie straciłaś nadziei na komentarz?? Jak zwykle jestem Ci winna przeprosiny, że nie dodałam go w czasie, w którym obiecałam wcześniej. Ale oczywiście jak to ja, albo dopada mnie skleroza, albo jak się już dorwę do komputera to coś mi przeszkadza.... ehhh zalatane wakacje. no ale w końcu trzeba korzystać z tak pięknej pogody i wolnego czasu ;)))
OdpowiedzUsuńMimo, że na rozdziały też zawsze czeka się niekrótko to jest mega warto. Każdy z nich jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Cieszę się bardzo, że w końcu pojawia się Lou i to coraz częściej. Reakcja Lei na Louisa >>>>>>>>>>>>> bezcenne. Chociaż skrycie mam takie marzenie, że może i z nich coś będzie?? Bo Nialla i Jade shippuję i to najbardziej. Ugh byłabym wniebowzięta gdyby Niall i Jade spędzali więcej czasu razem, ale oczywiście to nie ja piszę to ff. Tak ogólnie to ja jestem mega zadowolona z pracy, którą wykonujesz. I mam nadzieję, że Tobie samej się podoba ;) Pozdrawiam serdecznie, udanych wakacji i wgl :D