niedziela, 18 października 2015

20. Możesz zostać?

 Jade pomachała jeszcze swojemu ojcu, który właśnie wyjeżdżał z parkingu i wjechała do poczekalni w klinice rehabilitacyjnej. Na korytarzu pod salą było już kilka osób, które Jade jedynie kojarzyła z zajęć. Nie chcąc za bardzo sie wychylać, posłała im lekki uśmiech i skierowała się do przebieralni. Położyła swoją torbę na ławce i wyciągnęła z niej ubrania i butelkę wody. Przebrała się w legginsy i luźną szarą podkoszulkę. Zebrała wszystkie włosy i ściągnęła gumkę z dłoni, zawiązując je w wysoki kucyk. Miała jeszcze kilkanaście minut do rozpoczęcia zajęć, które postanowiła tu przeczekać. Sięgnęła po telefon z zamiarem wyciszenia go, kiedy drzwi pomieszczenia otworzyły się. Jade odwróciła głowę, by zobaczyć kto to, gdy do środka wjechała Ellie.
- Cześć - przywitała się, kładąc swój plecak, koło torby Jade.
- Cześć. - Uśmiechnęła się.
- Jesteś wcześniej ode mnie, co za postępy - zażartowała dziewczyna.
- Prawdziwy sukces mojego życia - skomentowała Jade, śmiejąc się.
- No tak, należą ci się oklaski. - Ellie demonstracyjnie klasnęła kilka razy, po czym wyciągnęła z plecaka swoje rzeczy i zaczęła się przebierać. - Poczekasz na mnie? - spytała, przekładając podkoszulek przez głowę.
- I tak miałam zamiar tu zostać, aż zaczną się zajęcia - zgodziła się.
- O to w taki sposób, nikogo tu nie poznasz. Nie mówiąc o tym, że powinnaś znać tych ludzi od roku.
- Nienawidzę się przedstawiać, głupio mi - wytłumaczyła swoje zniechęcenie.
- A o to się nie martw, ja cię z wszystkimi poznam. Bez obaw.
- Nie o to mi chodziło - nerwowo zaśmiała się Jade.
- Co ty nie powiesz. Nie zgadłabym - powiedziała ironicznie i zmieniła temat. - Jak tam ten chłopak, kolego nie kolega? - zagadnęła, wspominając ich pierwszą rozmowę.
- Kolega - tylko tyle powiedziała Jade, ale to była wystarczająca odpowiedź.
- A więc jednak kolega. - Ellie uśmiechnęła się, mając wrażenie, że w jakiś sposób wpłynęła na ten stan rzeczy. Jade pokiwała głową twierdząco.
- Miałaś wtedy rację.
- Och, ja rzadko kiedy się mylę - żartobliwie zaznaczyła.
- Z pewnością - roześmiała się Jade, a Ellie jej zawtórowała.
- Widzisz, jak dobrze było mnie poznać! Pomyśl tylko o korzyściach, które mogą wyniknąć z zawarcia znajomości z resztą grupy. - Dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami.
- Zapewne niewyobrażalne. - Jade dokładnie zawiązała buty i spojrzała na koleżankę, która też była już gotowa.
- To co, jedziemy?
- Poważnie? - Brunetka ze stresu poruszała kołami wózka w tył i w przód.
- Nie martw się, nikt cię tam nie zlinczuje. - Ellie poklepała ją zachęcająco po plecach i sama ruszyła w stronę wyjścia. Jade wzruszyła ramionami, przecież nie miała nic do stracenia. Pojechała więc za blondynką. W drzwiach minęły się z dwoma dziewczynami, które właśnie przyjechały. Przywitały się, wymieniając się uśmiechami i szybkim "hej". - Ależ to było straszne, powiedzieć "cześć" do dziewczyn, które mijasz od roku - szepnęła Ellie do ucha Jade, nie ukrywając, że bawi ją ta cała sytuacja.
- Tak, aż serce podeszło mi do gardła - powiedziała sarkastycznie, natomiast Ellie podjechała do grupy osób pod tablicą korkową i pokazała Jade, żeby też to zrobiła.
- To Jade, gdyby ktoś z was jeszcze nie zdążył się zorientować - przedstawiła ją swoim znajomym, kiedy pojawiła się u jej boku.
 -  Cześć - przywitała się Jade, posyłając im delikatny uśmiech i przyglądając im się. Było ich pięciu, dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Czwórka z nich była w mniej więcej podobnym wieku do Jade, ale jeden chłopak na pewno był młodszy, wyglądał może na 15 lat, Jade wcześniej go nie widziała. Jak się okazało, był tu nowy. Nie wydawał się jednak zagubiony i szybko znalazł sobie znajomych. Miał na imię Jude, przedstawił się również Ellie, jako że się jeszcze nie poznali. Reszta, która już wcześniej kojarzyła Jade, miło ją powitała, żartując przy tym, że fajnie ją poznać na tak wczesnym etapie rehabilitacji. Alex i Lauren były bardzo do siebie podobne. Obie miały zielone oczy i brązowe włosy, przy czym ta pierwsza miała je znacznie dłuższe. Nawet ich postury były podobne. Jade już wcześniej zauważyła, że są nierozłączne.
- Jesteście siostrami? - spytała Jade, którą od dłuższego czasu to ciekawiło.
- Nie - obie się zaśmiały. - Poznałyśmy się dopiero tutaj. Ale dużo osób też myśli, że jesteśmy siostrami.
- To takie nasze bliźniaczki zajęciowe - wtrącił Luke, brunet o pociągłej twarzy, z ładnym uśmiechem i dużymi zębami. - I do tego papużki nierozłączki - zażartował.
- Nie ma takiej siły, żeby je rozdzieliła - dodał czarnowłosy, chłopak, który przedstawił się jako Elliott.
Rozmowa z nimi, wcale nie była wymuszona. Łatwość z jaką łapało się z nimi kontakt, uświadomiła Jade, jak bardzo myliła się co do tych ludzi. Odsuwanie się od nich, było jedną z głupszych rzeczy, które Jade zrobiła w swoim życiu. Rozmawiali jak wszyscy normalni ludzie - o codziennych sprawach, żartowali i śmiali się. Umawiali się na spotkania poza zajęciami, oni się ze sobą przyjaźnili. Unikanie ich przez cały poprzedni rok, było zwyczajną pomyłką. Jade po raz pierwszy poczuła się tu dobrze, poczuła, że ktoś może ją tu zrozumieć. Ellie spojrzała na nią z uśmiechem, jakby chciała powiedzieć "Przecież mówiłam, nie ma źle".
***
Zajęcia skończyły się już jakieś 15 minut temu i wszyscy zdążyli się już stąd ulotnić. Została jedynie Jade, czekając na swojego tatę, który znów się poważnie spóźniał. Znudzona, kolejny raz zaczęła przeglądać korkowe tablice na ścianach. Wtedy zobaczyła chłopaka z narzuconym na głowę kapturem, który właśnie wchodził do środka. Z daleka go nie poznała, ale kiedy podszedł bliżej zorientowała się, że to Niall.
- Co tu robisz? - spytała, kiedy stanął przed nią.                                                    
- Przyjechałem po ciebie. Twój  tata do mnie dzwonił, że musi zostać na noc w pracy i żebym cię odebrał - wytłumaczył, chwytając za rączki wózka i kierując się z powrotem w stronę wyjścia.
- Aha - skomentowała krótko Jade.
 Kiedy stanęli przed samochodem, chłopak przeniósł ją na siedzenie, przy czym od razu zapiął jej pasy. Wrzucił jeszcze na tył wózek, a potem wsiadł do środka. Rozglądnął się, wycofał z parkingu i wjechał na drogę. Początkowo prowadził normalną trasą, a potem skręcił w nieznanym Jade kierunku. To nawet nie była droga, którą jechała kiedyś z Lousiem.
- Gdzie jedziesz?
- Do mnie - powiedział po prostu, zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Chcesz coś zabrać z domu, zanim mnie odwieziesz?
- Nie, na odwrót. Chcę cię zabrać do domu - uśmiechnął się.
- Po co? - spytała podejrzliwie.
- Bo jeszcze u mnie nie byłaś - stwierdził, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A moja mama o tym wie?
- Twój tata wie, więc pewnie jej przekaże. - Poprawił sobie okulary.
- No na pewno przekaże, on ma sklerozę. Muszę jej napisać. - Jade wyciągnęła telefon z kieszeni dżinsów i wysłała do mamy krótkiego sms-a. Spojrzała na chłopaka obok. Grzywka lekko opadała mu na czoło, nie tak jak zwykle, kiedy jego włosy były podniesione do góry. Policzki miał lekko zaróżowione, zapewne jeszcze z powodu zimna, które panowało na dworze. Jade nieświadomie się uśmiechnęła, po czym obróciła głowę, z powrotem wracając do widoku przedniej szyby. W samochodzie nie rozmawiali za wiele. Ciszę między nimi wypełniała muzyka lecąca z radia. I gdyby zapytać się jakie to były piosenki, żadne z nich nie byłoby w stanie odpowiedzieć. Ich myśli krążyły gdzieś indziej.
- Prawie jesteśmy - oznajmił, kiedy zbliżali się do jego domu. Dwie minuty później byli już na miejscu. Dom chłopaka z całą pewnością nie był pałacem. Nie miał niewiadomo ilu pięter i olbrzymiej powierzchni, a wokół nie roztaczał się, powalający swoją wielkością ogród, który zapierałby dech w piersi. Ale było tu przyjemnie. Budynek był biały, parterowy z drewnianą werandą wokół domu. Niall wyciągnął klucze z kieszeni bluzy i otworzył drzwi, zapraszając Jade do środka, po czym sam wszedł. Dziewczyna ściągnęła kurtkę oraz buty, pozostając w różowych skarpetkach w kropki, na których widok chłopak dyskretnie się uśmiechnął. Powiesił ubrania na wieszaku i poprowadził Jade w głąb domu.
- Jesteś głodna? - zapytał, zapraszając ją do kuchni. Jade pokiwała twierdząco głową. - Zamawiamy czy gotujemy?
- Możemy gotować, jeżeli nie masz pustej lodówki.
- Tak się składa, że nie mam - zaśmiał się, otwierając lodówkę, której wnętrze rzeczywiście było pełne.
- Do wyboru do koloru - skomentowała z podziwem.
- To co robimy? - oboje zastanowili się przez chwilę.
- Kurczaka z ziemniakami i jakąś sałatkę? Chyba, że masz jakiś lepszy pomysł? - zaproponowała.
- Może być. - położył mały worek z ziemniakami na stół i wyłożył z lodówki filety drobiowe. Podzielili się zadaniami. Niall zajął się mięsem, a Jade resztą. Stał przy piecu, pilnując, żeby kurczak się nie przypalił, dziewczyna natomiast kroiła ziemniaki w plasterki.
- Niall, daj mi jakąś foremkę, przyprawy i oliwę. 
- Pilnuję kurczaka, wyciągnij sobie. Forma jest w piekarniku, a przyprawy w półce obok, po lewej stronie. - Wskazał palcem i postawił na stole oliwę, która akurat była w zasięgu jego ręki. Kiedy Jade odnalazła potrzebne rzeczy, przesypała do formy ziemniaki i skropiła je obficie oliwą. Ilość przypraw, które posiadał Niall nie była powalająca, więc tylko posypała całość ziołami prowansalskimi i solą, po czy wszystko dokładanie wymieszała. Nastawiła piekarnik na odpowiednią temperaturę i wsadziła brytfannę do środka, ustawiając na 40 minut pieczenia. Zrobienie kolacji poszło im nawet dość sprawnie, bez zbędnych wpadek. Musieli tylko trochę podgrzać mięso, bo zdążyło wystygnąć zanim ziemniaki się upiekły. Przyjemnie było patrzeć na Nialla starającego się coś ugotować, to miało swój urok. Działało to też w drugą stronę, widok Jade krzątającej się po jego kuchni, wydawał się być taki naturalny, że mógłby się do tego przyzwyczaić. - Moglibyśmy otworzyć restaurację. Niczego nie przypaliliśmy - zażartował chłopak, biorąc łyk soku.
- No moglibyśmy, gdyby jeszcze to mięso nie było w połowie surowe, to tak, z pewnością moglibyśmy - powiedziała z całą powagą.
- Jest surowe? - spytał jakby zawstydzony, a Jade spojrzała na niego wymownie, pozostawiając go przez chwile w niepewności.
- Nie jest. - Jej oczy się śmiały, za to jego wyrażały nic innego jak zdziwienie. - Tylko żartowałam. - Wzięła kawałek kurczaka do ust, a chłopak pokręcił głową, w duchu śmiejąc się.
- Więc co, jednak jadalne?
- Jadalne - powtórzyła za nim. - Odwieziesz mnie jak zjemy? - zmieniła temat.
- A śpieszy ci się?
- Nie, ale robi się późno - wyjaśniła, zerkając na zegarek, który wskazywał ósmą wieczór.
- Nie możesz tu zostać?- spytał, a zaraz potem ugryzł się w język, unikając jej wzroku. Jade na chwilę zamilkła, miała wrażenie jakby jej serce na moment stanęło. Zaraz potem otrząsnęła się z głupich myśli. "Pyta się jak przyjaciółki, pyta się jak przyjaciółki, nie łódź się." powtarzała sobie w głowie.
- Masz dla mnie jakąś dobrą wymówkę? - uśmiechnęła się, zgadzając się na jego propozycje.
- Co? - odchrząknął.
- No wiesz, co mam powiedzieć mamie, tak, żeby nie myślała, że zaraz zrzucimy z siebie wszystkie ubrania - zabawnie poruszyła brwiami.
- Och, jakbyśmy wcześniej nie mieszkali ze sobą miesiąc - powiedział ironicznie.
- Ale to inna sytuacja.
- Powiedz mamie, że wierzę wstrzemięźliwość przedmałżeńską - zażartował, posyłając jej zadziorny uśmiech.
- To ją na pewno uspokoi - zaśmiała się.

***

Mamę udało sie przekonać. I jak się wydawało Jade, nawet bez zbędnych podejrzeń przyjęła wiadomość o nocowaniu u Nialla. Po kolacji postanowili się przenieść do salonu z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu. Zabrali ze sobą paczkę chipsów i dużą butelkę coli, którą chłopak postawił na ławie.
- Rozłóżmy tę kanapę, będzie wygodniej - zaproponował.
- Zapomniałam zabrać torby z zajęć - wypaliła Jade, która właśnie sobie o tym przypomniała.
- To nic, jutro po nią podjedziemy - powiedział nieprzejęty Niall, rozkładając kanapę.
- To ok.
- Jak chcesz możesz się teraz ukąpać, a potem coś pooglądamy - zaproponował. - Aha, nie masz się w co przebrać. - Jade skinęła głową, a on podrapał się w głowę. - To czekaj przyniosę ci coś.
Poszedł do swojego pokoju i otworzył szafę. Przeglądnął jej zawartość i  wybrał dla niej białą podkoszulkę i spodnie dresowe, po czym wrócił do salonu.
- Masz. - Podał jej ubranie.
- Dzięki.
- Pokażę ci, gdzie jest łazienka. - Poprowadził ją do wskazanego pomieszczenia.
Jade wjechała do środka i zamknęła za sobą drzwi. Postawiła na półce ubrania do przebrania i podjechała do lustra. Przyjrzała się swojemu odbiciu i zaraz spuściła wzrok. Kiedy skończyła się myć, sięgnęła po wcześniej przygotowany ręcznik i owinęła go wokół ciała, drugim osuszyła mokre włosy. Sprawnie przesiadła się na wózek i wzięła do rąk koszulkę Nialla. I choć nie chciała być tak żałosna, to przyłożyła ją do twarzy, wdychając jego zapach. Zamknęła oczy. Zawstydziła się na myśl, że Niall mógłby to zobaczyć. Co by sobie pomyślał? Wziąłby ją za jakąś idiotkę, to byłoby straszne. W końcu włożyła podkoszulek oraz spodnie i wyjechała z łazienki. W salonie oświetlonym tylko stojącą lampą, która dawała ciepłe światło, czekał Niall, który przeglądał coś na swoim laptopie. Spojrzał na nią kiedy usłyszał, że się pojawiła. Widocznie też zdążył się już ukąpać, bo miał mokre włosy, z których kapało mu na czoło. Dziewczyna usiadła na kanapie, obok niego, a on podał jej miękki koc, który chętnie przyjęła.
- Nie wiem, czy możemy tak blisko siebie siedzieć - powiedział, zamykając laptopa.
- Bo?
- Żeby nie kusić losu, celibat do ślubu i te sprawy - zaśmiał się.
- To chyba potrzebujemy deski, żeby wyraźnie zaznaczyć przestrzeń między nami.
- Chyba pójdę i poszukam, czy gdzieś nie mam. - Choć oboje się z tego śmiali, to gdzieś w nich tkwiło pragnienie bliskość, o której tylko mogli pomarzyć. Ta rozmowa choć żartobliwa, była niejako absurdem. Gdyby tylko mogli bez skrępowania i strachu połączyć swoje dłonie, przeżyliby bliskość z jaką nigdy wcześniej nie mieli styczności.
- Tak powinieneś. - Jade stuknęła ramieniem jego ramię, a on zrobił to samo.
- Pogadajmy - powiedział, obracając się do niej przodem. Jade przełknęła ślinę. Rozmowy z nim były czymś, czego jednocześnie bała się i czego pragnęła. Dawały jej wytchnie, a z drugiej strony powodowały mętlik. Powodowały, że czuła, iż zbliżają się do prawdy, a innym razem miała znowu wrażenie, że ta prawda jest jeszcze gdzieś bardzo daleko. Czym innym było ciągłe żartowanie i przekomarzanie się z nim, a czym innym taka rozmowa. Tu odkrywali siebie, próbując nawzajem zgadnąć, o co chodzi.
- Dobrze. - Nie wiedzieć czemu ściszyła głos. Oboje przez jakiś czas się nie odzywali, zastanawiając się, od czego tym razem zacząć.
- Nie idzie nam. - Uśmiechnął się, ale ten uśmiech był smutny. Jade pokiwała głową, unikając jego wzroku. Rozglądnęła się więc po ścianach. Zwróciła uwagę na gitary, które na nich wisiały. Bardzo chciała, żeby teraz ściągnął jedną z nich i po prostu coś dla niej zagrał. Nie odważyła się jednak poprosić. Nałożyła sobie na plecy koc i szczelnie się nim owinęła. Trzęsła się, choć tak naprawdę nie z zimna.
- Nie patrz na mnie. - Nie mogła znieść jego wzroku, który czuła na sobie. Skoro ona nie mogła na siebie patrzeć, czemu on mógł?
- Dlaczego? - zmarszczył czoło, zmartwiony.
- Bo czuję się skrępowana - wyznała.
- Nie czujesz się przy mnie dobrze. - Jego głos był tak smutny, jak jeszcze nigdy.
- Nie o to chodzi. Nie czuję się dobrze przy sobie - wyszeptała, patrząc na swoje ręce.
- Jade, to takie głupie. - Chwycił jej dłonie, chcąc uzyskać jej uwagę. I pragnął jej powiedzieć, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widział, ale nie mogło mu to przejść przez gardło. Wstydził się. - Uwierz mi na słowo, jesteś ostatnią osobą, która powinna się tak czuć. - Spojrzała na niego, a jego oczy nie kłamały. I kiedy przyjrzała mu się lepiej wyczytała na jego twarzy strach, który towarzyszył mu każdego dnia.
- Czego się boisz? - odwrócił głowę, jakby chciał uniknąć odpowiedzi na to pytanie. - Niall, powiedz mi.
- Boję się, że... - zawahał się przez chwilę. - Że mi nie wybaczysz. - Milczała, a on nie mógł znieść tej ciszy. I kiedy miała już odpowiedzieć, on wstał. - Nie, po prostu zapomnij, że ci to powiedziałem. - Prawie się potknął o nogę krzesła. Włączył telewizor i przełączył kilka kanałów. Zatrzymał się na jednym z nich, w którym właśnie leciał film, którego nawet nie znał. - Oglądnijmy to. - Pogłośnił i wrócił na kanapę. Jade chciała coś powiedzieć, ale on wyglądał, jakby nie chciał słuchać. Siedzieli, więc tak w milczeniu. Niall rozłożył się i oparł głowę na poduszce. Jade natomiast siedziała wyprostowana, zastanawiając się, co właściwie przed chwilą się stało. Minęła godzina, dziewczyna nie mogła się powstrzymać od zerknięcia na niego. Był piękny. Nie tak zwyczajnie, był piękny na swój sposób. Ciarki przeszły jej po plechach, kiedy tak na niego patrzyła. Schyliła się delikatnie w stronę leżącego chłopaka.
- Wybaczyłam ci, wybaczyłam wam - wyszeptała prosto do jego ucha. Szkoda, że spał.

niedziela, 11 października 2015

19. Tak było lepiej

Chłopak przekręcił kilkakrotnie kluczyk w drzwiach i wszedł do domu. Ściągnął buty i kopnął je w kąt przedpokoju, nie chciało mu się ich układać. Zatrzasnął za sobą wcześniej niezamknięte drzwi. Przechodząc przez kuchnie zgarnął ze sobą butelkę wody i przeszedł do salonu. Pokój był dość duży, ale przy tym przytulny, pomalowany na kolor kawy z mlekiem. Na jednej ze ścian wisiały trzy gitary, zawieszone w równych odstępach obok siebie. W centrum pomieszczenia znajdowała się ogromna liliowa kanapa, na której Niall właśnie się rozłożył. Była pokryta miękką tkaniną, a na jej boku był rozrzucony koc, którego chłopak wcześniej nie zdążył złożyć. Kanapa była zwrócona w stronę kominka, który tak naprawdę nie został użyty ani razu od czasu, kiedy Niall się tu przeprowadził. Nad nim wisiał telewizor, który został właśnie włączony. Włochaty kremowy dywan zajmował powierzchnię pomiędzy kanapą a kominkiem. Stała na nim niewielka ława, którą łatwo było odsunąć. Na suficie znajdowały się pomalowane na biało drewniane belki, pomiędzy którymi w czasie świąt wieszane były światełka. Tuż przed kominkiem mieścił się skórzany brązowy fotel, na którym była położna mała wzorzysta poduszka. W jedną ze ścian wbudowane były dwa regały w całości pokryte przez ogromną kolekcję płyt. W nieczęste słoneczne dni promienie słońca wpadały do pokoju przez przestronne okna, które można było zakryć jasnobrązowymi zasłonami.
  Chłopak co chwilę przełączał pilotem kanały, nie mogąc znaleźć nic konkretnego. Ostatecznie zrezygnowany wyłączył telewizor. Sięgnął po koc i przykrył się nim, na chwilę zamykając oczy. Był wykończony. Zastanawiał się, czy ma jeszcze siłę się umyć. Najwyżej może to załatwić rano. Rozważał opcje przeniesienia się do sypialni, ale nie specjalnie chciało mu się już wstawać. Sięgnął tylko ręką po poduszkę znajdującą się na fotelu i podłożył ją sobie pod głowę. Sen miał przyjść teraz dość łatwo, powinno wystarczyć zamknięcie oczu i odwrócenie się na lewy bok. Nie wystarczyło. Minęły dwie, trzy, pięć, dziesięć i dwadzieścia minut, a on wciąż nie mógł zasnąć. Wlepił oczy w ciemny sufit. Nie mógł przestać myśleć - nie mógł przestać myśleć o Jade, nie od dziś ani nie od wczoraj. Sam nie był pewny kiedy nastąpił ten moment. Wcześniej jeszcze przed pojawieniem się w jej życiu było podobnie, następnie nastał moment ukojenia, kiedy zaczął się u niej pojawiać. Jednak już od dłuższego czasu Jade znów zaczęła nawiedzać myśli i sny chłopaka. Różnica była tylko taka, że dawniej były to wyrzuty sumienia, a teraz to o czym bał się jej powiedzieć. Tak bardzo chciałby mieć to za sobą, wyrzucić z siebie wszystko, odpuścić sobie i jej, ale bał się, że Jade tego nie przyjmie, a on sobie z tym nie poradzi. Realnie myśląc mógł się może łudzić o wybaczenie i nie oczekiwać na nic więcej, bo to powinno wystarczyć. To powinno być wszystkim. Nie powinien chcieć sięgać po więcej i miał tego świadomość. Starał się ignorować głosy z tyłu głowy, podpowiadające mu, że chodzi o coś zupełnie innego niż samo wybaczenie. Czuł się zaplątany, zagubiony, zawstydzony i przestraszony własnymi uczuciami. Miał wrażenie, że stoi w martwym punkcie, z którego nawet nie ma drogi ucieczki. Chciał od tej dziewczyny zdecydowanie zbyt wiele. Chciał żeby dała mu to co on mógłby jej ofiarować, gdyby tylko zechciała. Wiedział, że nie może jej tego powiedzieć. To byłoby jak przerzucenie ciężaru tajemnicy z niego na Jade. Podrzucenie kłopotu, jak gdyby Jade miała ich mało. Tak jakby powiedział: "Masz oddaję ci mój problem, teraz ty się z nim uporaj". Nie mógł jej tego zrobić, tak przynajmniej myślał. I wszystkie te obawy były przyprószone strachem, który go przeszywał i paraliżował. Zamykał mu usta, nie pozwalając się wydobyć żadnemu niepożądanemu słowu. Obawa, że mógłby stracić wszystko na co do tej pory zapracował, nie pozwalała mu się przyznać. Wolał wszystko przemilczeć. Jeżeli nie mógł tego wszystkiego ukryć przed sobą, mógł chociaż skryć to przed Jade. Tak było lepiej.
Według niego.

***
Jade usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzrokiem spróbowała zlokalizować telefon. Na biurku przy, którym siedziała z całą pewnością go nie było. Odwróciła się, rozglądając. Dostrzegła go na łóżku. Przesunęła się i sięgnęła po niego. Odblokowała komórkę i na ekranie wyświetliło się powiadomienie " Masz wiadomość od: xxleaxx". Otworzyła ją i odczytała.
xxleaxx: Co robisz mały frajerze?
Jade przewróciła oczami.
Jadee12:  NIC FRRAJERZE.
xxleaxx: nudzi mi się, siedzę przed sekretariatem i czekam, aż ktoś przyjdzie.
Jadee12: na uczelni? po co?
xxleaxx: no, muszę podbić legitymacje, zanim jakiś kanar zorientuje się, że jest nieważna.
xxleaxx: to moje drugie podejście, ostatnio okazało się, że sekretariat w poniedziałki jest nieczynny.
xxleaxx: siedzę sama w pustym korytarzu! o zgrozo!
xxleaxx: zostalam sam na sam z kamerą na suficie.
Jedee12:  suuuppperrrrrrr!
Jadee12: suuuu
Jadee12: ppper! :D
xxleaxx: fantastycznie! idziesz jutro ze mną na zakupy?
Jadee12: nie
Jadee12: chce mi się.
xxleaxx: chodź.!
Jade12: czekaj, bo mi niewygodnie na telefonie się pisze.
Dziewczyna otworzyła laptop i szybko włączyła komunikator.
Jadee12: jestem
xxleaxx: chodźże, obiecałaś mi, ze pomozesz mi wybrać sukienknę na wesele Melissy.
Jadee12: twoja kuzynka jest głupia
xxleaxx: tym bardziej musze wyglądać dobrze :P
xxleaxx: masz ze mna iść!!!
Jadee12: masz auto na jutro?
xxleaxx: no, tata mi łaskawie odstapił na jeden dzień.
xxleaxx: no to?
Jadee12:  dobra, to o której?
xxleaxx: 10?
Jadee12: moze być
xxleaxx: suuuu
xxleaxx: ppper!
Jadee12: ale stawiasz mi kody
Jadee12: lody*
Jadee12: CYNAMONOWE
xxleaxx: no nie może byc
xxleaxx: moj Boze jestem taka zaskoczona
xxleaxx: doprawdy!
xxlexx: Jade jesteś taka nieprzewidywalna.
- Cześć. - Dziewczyna odwróciła się. Do pokoju właśnie wszedł Louis.
- Cześć - odpowiedziała i pokazała mu, żeby usiadł. Wróciła spojrzeniem do komputera. - Poczekaj chwilę.
- Ok, nie ma sprawy - powiedział, choć miał wrażenie, że Jade i tak go nie słucha.
Jadee12: idę już,
Jade12:  czekaj sobie na tym korytarzu
Jade12: w towarzystwie jednookiej kamery
Jade12: żegnam frrajerze :)
Dziewczyna zamknęła okno komunikatora, nie czekając na odpowiedź przyjaciółki i znów odwróciła się w stronę Louisa. Chłopak jak zwykle usiał w fotelu. 
- Co tam? - zagadnęła.
- Powiedziałbym, że neutralnie. - Chłopak wzruszył ramionami. - A co u ciebie?
- Jadę jutro z Leą na zakupy. Idziemy wybierać sukienkę.
- Dla ciebie?
- Nie, dla niej. Idzie nie długo na wesele kuzynki - wytłumaczyła.
- Nie byłem na żadnym weselu chyba ze sto lat.
- Ja też. Ostatnim razem, gdy byłam na jednym, chodziłam z bibułą i owijałam nią gości, kiedy tańczyli - przypomniała sobie. - Miałam wtedy chyba ze sześć lat.
- To ja chodziłem z innymi dzieciakami i przebijaliśmy balony koło uszu innych. Myślę, że teraz nie uszłoby nam to na sucho. - Oboje się roześmiali.
- Mhm, z pewnością - zgodziła się.
- Zapomniałem, przyniosłem coś dojedzenia. - Chłopak zamachał siatką, którą wcześniej położył na podłodze. - Chińszczyzna, nie wiem czy lubisz.
- Kto nie lubi? - spytała retorycznie, śmiejąc się. - Chodź zjemy na łóżku - wskazała jedyne wygodne siedzenie w tym pokoju, na którym obydwoje się zmieszczą. 
Louis ze swoją siatką przeniósł się na wskazane miejsce i zaczął wykładać jedzenie. Dziewczyna przełożyła laptop na łóżko i sama się na nie przesiadła. Zaczęła otwierać pudełka, analizując ich zawartość. Zmarszczyła nos na widok pałeczek.
- Idź do kuchni po widelce, kompletnie nie umiem się tym posługiwać.
- Może warto się nauczyć, hmm? - Chłopak zaśmiał się widząc jej minę. - Mogę cię nauczyć - zaproponował.
- Skoro podejmujesz się wyzwania. - Jade wzięła pałeczki do rąk i spróbowała nabrać nimi kawałek kurczaka.
- Może najpierw warto byłoby je rozdzielić. - Nie mógł powstrzymać śmiechu, widząc jej poczynania. Odebrał jej pałeczki i je od siebie odłączył. - Dobra teraz patrz, co robię. Weź jeden do prawej ręki...
- Jestem leworęczna. - przerwała mu.
- No to do lewej. I połóż jedną tak, jak ja mam - spojrzał na nią - Nie, nie tak. Patrz, ma być w zgięciu kciuka i masz nią nie ruszać, ma być nieruchoma. No, a teraz weź drugą tak, jakbyś miała długopis trzymać. - Pokręcił głową, widząc że nie bardzo jej to idzie. Spróbował, więc sam ułożyć jej poprawnie patyczki. W końcu stwierdził, że jest w porządku. - I poruszasz tylko tą drugą pałeczką, no i spróbują teraz coś zjeść. - Jade wzięła jedno pudełko i starała sie operować pałeczkami tak, jak Louis jej wskazywał, jednak ani razu jej się nie udało. - Jade, patrz! Tak, a nie tak - starał się dalej tłumaczyć, jednak dalsze próby wciąż były nieudane. - Dobra, nie. To ja już lepiej pójdę po te widelce - powiedział zrezygnowany.
- No i czy nie proponowałam tego od początku - roześmiała się, a Louis tylko pokręcił głową, wychodząc po widelce. Kiedy wrócił, usiadł z powrotem na łóżku i podał jej jeden. Ostatecznie też postanowił zrezygnować z pałeczek i biorąc się za jedzenie, użył widelca.
- To taki z ciebie znawca pałeczek - ironicznie powiedziała Jade, swobodnie nabierając ryż na widelec.
- Nie używam ich, żeby nie robić ci przykrości pokazem moich zdolności - uśmiechnął się złośliwie. - A ty rzeczywiście jesteś w tym beznadziejna.
- Rzeczywiście, ogromnie ubolewam nad tym, że nie potrafię się nimi posługiwać. To taka olbrzymia strata. - Jade otarła nie istniejącą łzę spod oka.
- Tak też myślałem - roześmiał się. Chwilę jedli w milczeniu po czym Louis znów się odezwał. - Moja mama ma za tydzień urodziny. Jak myślisz, co mógłbym jej kupić? Ja nie mam żadnego pomysłu.
- Nie wiem, a co jej kupiłeś w zeszłym roku? - spytała się, biorąc kolejny kęs.
-  Chyba nowy piekarnik - starał sobie przypomnieć.
- Ach, no to rzeczywiście musiał być genialny prezent - zakpiła.
- Że niby co z nim nie tak?
- Równie dobrze mogłeś jej kupić nowy kibel, cieszyłaby się tak samo - Jade wybuchła niepohamowanym śmiechem. - Albo patelnie. Rzeczy użytku domowego są fatalnymi prezentami - starała się wytłumaczyć.
- No cóż nie wiedziałem. To co mam jej kupić w tym roku? - Grzebał widelcem w prawie już pustym pudełku.
- Biżuteria? Perfumy? Oczywiście, jeżeli wiesz jakie lubi. To na pewno bardziej ucieszy twoją mamę niż piekarnik. 
- To już lepiej biżuteria, bo nie mam pojęcia jakich perfum używa. - Jade pokiwała głową i odłożyła  pudełko z niedojedzonymi resztkami.
- To poszukajmy czegoś w internecie. - Położyła laptop przed nimi i wpisała w wyszukiwarkę hasło "biżuteria". Otworzyła kilka stron i zaczęli je przeglądać. - Coś złotego czy srebrnego?
- Złotego, może wybaczy mi ten piekarnik - zażartował.
- Dobra, to czego szukamy: kolczyki, naszyjnik, pierścionek, bransoletka? - spojrzała na niego.
- Nie wiem, nie znam się. A co ty byś chciała? - Jade zastanowiła się chwilę.
- Ja bym chyba wybrała naszyjnik. Pierścionków nie noszę, u mnie w grę wchodzą tylko czarne bransoletki, a kolczyków mam zdecydowanie więcej niż naszyjników, więc tak, ja bym wybrała naszyjnik. Teraz zastanów się jak jest z tym u twojej mamy. Czy lubi pierścionki i tak dalej.
- Ona nosi dużo pierścionków, ale to odpada bo to chyba trzeba znać rozmiar, czy coś. Wydaje mi się, że w jej przypadku naszyjnik też będzie najlepszy.
- No to szukamy naszyjnika. - zadecydowała Jade.
- Ten jest nawet ładny. - Louis wskazał palcem, stukając w ekran.
- Trochę ciężki - oceniała. - Najlepiej, żeby był praktyczny, jednocześnie elegancki i klasyczny. Wiesz, na każdą okazję.
- Dobra no to ten odpada, jedź dalej - przyznał jej rację.
- A ten? - Jade pokazała mu łańcuszek, przerywany w kilku miejscach, złotymi kuleczkami, z pośród których środkowa była największa. - Co myślisz?
- Wydaje mi się, że ma już coś podobnego - przypomniał sobie.
- No to nie. Podobne odpada - uśmiechnęła się Jade.
Przejrzeli jeszcze parę stron, na których znaleźli kilka potencjalnych prezentów. Dziewczyna zostawiła otwarte karty, gdyby Louis chciał się na któryś zdecydować. Stwierdzili, że przejrzą jeszcze jedną stronę, a jak nic konkretnego nie znajdą, to wybiorą coś z wcześniej znalezionych naszyjników.
- Patrz na ten, jest śliczny. - Jade wskazała kursorem, o którym mówi.
- Właśnie miałem ci powiedzieć, żebyś go pokazała - zaśmiał się Louis.
- Jest śliczny - powtórzyła, powiększając zdjęcie. Na delikatnym łańcuszku w kolorze ciepłego złota uwieńczony był piękny wisiorek. Wyglądał jak malutki wianek z listków wypełniony blado różowym kamieniem szlachetnym. Kwarc różowy, jak pisało w opisie. Żaden inny naszyjnik, który wcześniej oglądali nie mógł się równać z tym na zdjęciu. Ten łączył w sobie wszystko: klasykę, elegancję i zarazem delikatność.
- Tak, ten jest zdecydowanie najładniejszy. - Chłopak pokiwał głową.
- No to chyba, znaleźliśmy prezent - uśmiechnęła się Jade.
- Dobra, zamawiamy - powiedział usatysfakcjonowany dokonanym wyborem. Dziewczyna podsunęła mu laptopa, żeby mógł złożyć zamówienie. Dodał do koszyka naszyjnik i przeszedł do płatności. Sięgnął po portfel, znajdujący się w kieszeni bluzy i wyciągnął z niego kartę, z której przepisał dane. Uzupełnił jeszcze pole na adres i podał swój numer telefonu. - Mają wysłać w ciągu 24 godzin - oznajmił po tym jak zapłacił.
- No to nie musisz się martwić, że nie dojdzie na czas - stwierdziła.
- Dzięki za pomoc, Jade. - Posłał jej wdzięczny uśmiech.
- Nie ma za co. I co, jedziesz do swojej mamy za tydzień?
- Mhm, w niedzielę - wyjaśnił.
- To wiesz, zawsze znów możemy się zaopiekować twoim domem, gdy cię nie będzie. W należyty sposób, oczywiście - zażartowała.
- Tak i tym razem, przeprowadzilibyście całościowy remont domu. Jeden pokój, to zdecydowanie za mało. Koniecznie musicie się rozprawić z całym domem - powiedział ironicznie.
- Właśnie, właśnie do tego zmierzam - roześmiała się.
- Tym razem podziękuję za wasze usługi, ale jak będę potrzebował całkowitej demolki, to będę wiedział do kogo się zgłosić. Obiecuję, że pierwsza dostaniesz klucze.

***
Jade usłyszała trąbienie samochodu, przed domem. To oznaczało, że Lea już na nią czeka. Zdążyła się już przygotować wcześniej, więc teraz narzuciła sobie jeszcze tylko dżinsową kurtkę na ramiona i wyjechała z domu. Zamknęła za sobą drzwi i podjechała do auta ojca Lei. Przyjaciółka wysiadła z niego i pomogła jej się przesiąść na fotel pasażera. Złożyła wózek i położyła go w bagażniku. Wróciła do samochodu i zapięła pasy.
 - Ty też zapnij - powiedziała do Jade, odpalając samochód.
- Już, już - mruknęła, po tym jak Lea skręciła z podjazdu na główną drogę. - Chce mi się spać - ziewnęła.
- Dziecko drogie, tobie zawsze chce się spać - zaśmiała się Lea.
- Też prawda. - Jade zamknęła oczy i oparła głowę na szybie. - Puść jakąś muzykę, bo zasnę - dodała.
- Weź sobie ze schowka wybierz jakąś płytę albo włącz radio. - Jade otworzyła półeczkę, przed sobą i wyciągnęła z niej kilka potencjalnych kandydatów. - Z tym, że wiesz to prehistoryczne kawałki mojego taty, traktuj je z szacunkiem - zażartowała Lea. 
- Uuu, Abba. - Jade wyciągnęła płytę z pudełka i włożyła ją do odtwarzacza. - Posłuchamy sobie.
- Okaz w kolekcji - zaśmiała się Lea.
Chwilę później obie śpiewały na cały głos "Dancing Queen", wkładając w to wykonanie całe siebie. Jade chwyciła nawet za składany parasol udając, że jest to mikrofon. 
You can dance, you can jive
Having the time of your life
See that girl, watch that scene
Dig in the dancing queen

Obie wyły na cały samochód, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, nie tylko w ciągu tej jednej piosenki, ale też przez kilka kolejnych, aż do momentu, kiedy dojechały do centrum handlowego.

- Obiecaj, że nie spędzimy tu całego dnia - powiedziała Jade, kiedy znalazły się już w środku galerii.
- Obiecuję, że nie wyjdziemy do póki nie znajdziemy dla mnie sukienki - zachichotała Lea.
- Dwie godziny maksymalnie - stanowczo zadecydowała brunetka.
- Z hakiem - dodała od siebie Lea. - Wejdziemy tutaj - wskazała wybrany przez siebie sklep, który na nieszczęście Jade nie okazał się jedynym, do którego weszły. Zaglądnęły jeszcze do ośmiu innych, w których Lea też nic sobie nie znalazła. Za to Jade odprawiała modły o to, by każdy następny w końcu okazał się ostatnim, a nie kolejnym. Zdecydowanie nie była entuzjastką zakupów w ogromnych galeriach handlowych. Weszły jeszcze do jednego sklepu, w którym to Lea zarzekała się, że w końcu coś sobie wybierze. Jade brała po kolei każdą zobaczoną sukienkę i pokazywała ją przyjaciółce, mając nadzieję, że coś wreszcie się jej spodoba. Lea natomiast przy większości propozycji kręciła głową, a przy tych, które akurat w miarę się jej podobały, albo okazywało się, że źle leżą, albo, że nie ma już jej rozmiaru.
- Popatrz na tą. - Jade chwyciła za wieszak z szyfonową sukienką w granatowym kolorze, na której w górnej części znajdowały się kremowe haftowane elementy. Sukienka była zwiewna i zdecydowanie w guście Lei.
- Jest świetna - zawyrokowała przyjaciółka, a na twarzy Jade pojawił się błogi uśmiech, że w końcu udało się odnaleźć to czego szukały. Lea przejęła sukienkę i przyjrzała się cenie. Z ulgą przyjęła, że nie wykracza ona poza jej odłożony na ten cel budżet. - A rozmiar? - Jade przeglądnęła wieszaki.
- Jest. Przymierz. - Podała przyjaciółce sukienkę.
- To idę do przymierzalni - powiedziała odchodząc. Chwilę zajęło za nim wróciła, ale najważniejsze było to, że wróciła z sukienką, a nawet z dwiema.
- Biorę ją - postanowiła zadowolona.
- Tą drugą też?
- Nie, to dla ciebie wypatrzyłam. Patrz jaka ładna. - Lea zaprezentowała bordową, lejącą się sukienkę z długimi rękawami z delikatną wstawką z koronki w dekolcie.
- Przecież ja nie noszę sukienek.
- Przymierz tylko - nudziła Lea,  na co Jade ostatecznie przystała. Wjechała do przymierzalni i zajęło to dłuższy moment zanim udało jej się przebrać. Przygładziła włosy, które stały na wszystkie strony i przyglądnęła się sobie w lustrze. Sukienka ładnie na niej leżała i do tego było jej w niej wygodnie, nie tak jak inne, które kiedyś miała. Jednak patrzenie na siebie było w jakiś sposób przykre. Odbijający się w lustrze wózek, zaburzał cały obraz. Jade nie widziała dziewczyny, która ślicznie wygląda w tej sukience, widziała za to inwalidkę. W końcu otworzyła kabinę, by pokazać się przyjaciółce, która czekała przed drzwiami. - Widzisz, jak ładnie w niej wyglądasz? - powiedziała zachwycona Lea. - Proszę powiedz, że chcesz ją kupić.
- Ale po co? Przecież wiesz, że...
- Że nie nosisz sukienek. - dokończyła za nią. - No i co z tego? Może w końcu powinnaś zacząć - namawiała ją. - Zastanawiasz się, jakbyś dokonywała wyboru swojego życia.
- No bo nie wiem, czy mi się przyda. - Jade przeczesała palcami włosy, namyślając się.
- Pewnie, że ci się przyda, choćby na co dzień. To nie sukienka balowa na jeden raz.
- No dobra, ale jak się przebiorę idziemy od razu do kasy, a potem coś zjeść - uśmiechnęła się, z niewiadomego powodu zadowolona, że udało się Lei ją przekonać.
Kiedy w końcu wyszły ze sklepu ze swoimi zakupami, obie były już poważnie głodne. Skierowały się w stronę działu gastronomicznego, gdzie zamówiły sobie pizzę. W czasie oczekiwania zdążyły jeszcze kupić lody. Jade wybrała jak zwykle cynamonowe i do tego jeszcze gałkę kokosowych, Lea natomiast postawiła na swój stały zestaw, czyli smak ciasteczkowy i czekoladowy. Zdążyły je zjeść przed tym nim kelnerka przyniosła ich zamówienie. Po kilku następnych minutach, na ich stoliku została postawiona pizza i dwie szklanki wody. Okazała się dla nich trochę za duża, bo nie mogły jej dokończyć.
- Myślisz, że mu się spodoba? - spytała jakby od niechcenia Jade, biorąc łyk wody.
- Co? - Lea wytarła sobie usta chusteczką, udając, że to pytanie wcale jej nie poruszyło.
- Sukienka.

- O tak, z pewnością. 

niedziela, 4 października 2015

18. Nie, ja nie

Niall był dość częstym gościem w domu Jade, jeżeli nie powiedzieć, że najczęstszym. No może tylko z Leą mógłby konkurować. Ilość odwiedzin w obu przypadkach była podobna. Średnio trzy wizyty tygodniowo, taka była norma. Chłopak zazwyczaj pojawiał się w godzinach wieczornych lub wbrew pozorom, wcale nie w skrajnych przypadkach, w godzinach nocnych. Trudno było się dziwić, odwiedziny w ciągu dnia byłyby nieco problematyczne. W końcu Niall był bardzo zabieganym człowiekiem. Sam rytuał wizyt przebiegał zazwyczaj podobnie. Jade robiła coś na komputerze przy biurku lub leżała już w łóżku czytając książkę, gdy Niall dopiero się pojawiał. I stało się to jakby ich codziennością. Czymś oczywistym czemu nie ma się co dziwić. Tak też, naturalnie przyszło Jade rozpoznawanie kroków Nialla na schodach. Choć reguła oczywiście nie była niezawodna tak, jak na przykład dzisiaj.
- Jade się kąpie - oznajmiła mama Jade, zapraszając chłopaka gestem do środka. - Napijesz się herbaty?
- Poproszę. - Uśmiechnął się do niej, ściągając buty.
- To chodź do kuchni, poczekasz na nią. - Skinął głową i ruszył za kobietą. Usiadł przy stole, a mama Jade nalała mu z dzbanka herbaty i położyła kubek przed nim.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Chyba trochę sobie poczekasz - powiedziała, myjąc talerz.
- Nie szkodzi. -  Podmuchał herbatę i wziął łyk. - Akurat zdążę wypić. Myślałem, żeby w piątek moglibyśmy zrobić ognisko.
- Możecie nawet tutaj za domem. Tam jest już palenisko. - Kobieta wytarła ręce w ściereczkę.
- Tak? To nawet fajnie. I ta przyjaciółka Jade, też by mogła przyjść.
- Powiedz Jade, żeby zaprosiła Leę. 
- Najpierw muszę się zorientować, co powie na ognisko. Na razie rozmawiałem o tym tylko z Louisem. - Kobieta pokiwała głową.
- Mogłabym wam coś przygotować do jedzenia na ten piątek - zaproponowała.
- Nie musi pani, poradzimy sobie.
Niall dopijał właśnie herbatę, kiedy u góry dało się słyszeć otwierane drzwi. Odłożył kubek na stół i wstał z miejsca.
- Wyszła, możesz już do niej iść. - Uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję za herbatę - powiedział jeszcze raz, wychodząc z kuchni.

***

Jade była już u siebie w pokoju przesiadała się właśnie na łóżko.
- Cześć. - powiedział Niall wkraczając do jej sypialni.
- Hej. - Usadowiła się wygodnie na łóżku, a Niall usiadł obok niej.
- Co ty na ognisko w piątek? - zaczął na wstępie.
- Czemu nie? - uśmiechnęła się. Ognisko nie było najgorszą perspektywą. Pomyślała, że to nawet dobry pomysł.
- Twoja mama mówi, że możemy je zrobić u was za domem, więc mogłabyś zaprosić Leę, Louis też będzie. - Sam pomysł zaproszenia Lei, spodobał jej się jeszcze bardziej.
- Ok, zadzwonię do niej jutro. - Zdjęła ręcznik z głowy i zaczęła nim suszyć mokre włosy.
- To załatwione. Kupię coś po drodze do jedzenia. - Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Mam coś przygotować?
- Nie, nie trzeba. Przywiozę wszystko - zapewnił.
- O której powiedzieć Lei, żeby przyszła?
- Nie wiem, może koło szóstej? - bardziej spytał niż stwierdził.
- Może być. A Louis? Dalej jest na nas wściekły?
- Trochę tak, ale już mu powoli przechodzi. Właściwie to on wpadł na pomysł ogniska.
- To w porządku. Ulżyło mi  - powiedziała ironicznie.
- Myślę, że teraz powinienem oczekiwać na jakąś zemstę, więc wiesz, jestem czujny - zażartował. - Ale na tobie, to raczej nie odbije się w żaden sposób.
- Też tak myślę - wyszczerzyła zęby.
- Co nie zmienia faktu, że jesteś winna współudziału.
- Ależ nie wypieram się. Chciałabym jedynie zauważyć, że ty byłeś pomysłodawcą.
- Genialnym pomysłodawcą - poruszył sugestywnie brwiami.
- Nie zaprzeczam - powiedziała poważnym tonem, po czym oboje zaczęli się śmiać.
- Co z twoim palcem? - Niall spojrzał na jej dłonie, na palcu nie było już bandaża.
- Chyba ok. Rana się goi, no i liczę, że może jednak ten paznokieć mi nie zejdzie. 
- Jest trochę czarny, ale z odrobiną szczęścia może rzeczywiście obejdzie się bez tego - powiedział dogłębnie analizując ranę.
- Oby panie doktorze - zaśmiała się, kładąc na łóżku. - Czy wiesz, że moi rodzice uważają, że to nie jest normalne, że jesteś tu tak często? - Niall zdziwił się jej słowami i zastanowił się chwilę, co odpowiedzieć. Przysunął się bliżej niej i spojrzał jej w oczy.
- A ty tak uważasz? - Tym razem to ona na chwilę zamilkła, zastanawiając się, co sama tak naprawdę o tym myśli.
- Nie, ja nie - powiedziała, jakby składała jakąś obietnicę.

***
Rozmawiali długo i coś zepchnęło ich na temat tajemnic. Tajemnic, których sami byli pełni, a o których jeszcze nie koniecznie mówić potrafili.
- A ty? Jade, co ty ukrywasz? - Podniosła się do pozycji siedzącej, tuż na przeciw niego.
- To nie takie proste. - Odwróciła wzrok.
- Nie możesz mi powiedzieć?
- Nie mówię tego nawet sobie - uśmiechnęła się słabo. - A ty możesz mi powiedzieć swoje?
- Nie wiem - powiedział szczerze.
- Dlaczego? - Oboje tak bardzo chcieli tej rozmowy, tyko żadne z nich nie mogło zacząć.
- Bo chyba nie jesteś na to gotowa i ja chyba też nie jestem gotowy, żeby ci to powiedzieć. - Jade bardzo chciała wiedzieć, o co chodzi Naill'owi, ale zdawała sobie sprawę, że nie może naciskać skoro sama, nie potrafiła wyznać mu własnych sekretów.
- Kiedyś mi powiesz? - powiedziała z nadzieją.
- Nie wiem kiedy, ale kiedyś tak. - To jej wystarczyło.
- Wiesz jest tyle rzeczy, które chce powiedzieć, ale zwyczajnie nie wiem jak.  - Chłopak pokiwał głową.
- Tak, Jade. Coś o tym wiem i bardzo chciałbym być kimś, komu kiedyś w końcu będziesz mogła powiedzieć to wszystko.
- Mam nadzieję, że będziesz - wyszeptała, jednocześnie wyjawiając mu jeden z sekretów.
Jednak tym czego bała się najbardziej i skrywała najgłębiej było to, że kiedy skończy się czas, to on odejdzie.

***

Dziewczyna jadła obiad, a jej mama krzątała się po kuchni, powoli zbierając się do pracy.
- Jade, tam pod balkonem macie drewno na to ognisko i są jeszcze długie patyki, jakbyście chcieli coś piec. A na wypadek gdyby nie wyszło, to grill też tam gdzieś jest.
- Ok - mruknęła Jade, przeżuwając kurczaka.
- W lodówce jest przygotowana kiełbasa i tutaj w półce świeży chleb. - Wskazała.
- Mamo, Niall miał wszystko kupić.
- No to możesz mu napisać, żeby kiełbasy nie kupował . - Kobieta niespecjalnie przejęła się słowami córki.
- No dobra, czegoś jeszcze ma nie kupować? - zapytała sarkastycznie, wyciągając telefon.
- Zrobiłam jeszcze sałatkę grecką. -  Jade uśmiechnęła się z zadowoleniem, stwierdzając, że przewidziała to.
- Dzięki mamo. - Kobieta oparła się o blat i przyglądnęła się Jade przez dłuższą chwilę. - Co się tak na mnie patrzysz?
-  Lubisz Nialla, prawda? - Dziewczyna poczuła, jak jedzenie staje jej w gardle. Powoli przełknęła i spojrzała na matkę z oburzonym wyrazem twarzy.
- Mamo! - krzyknęła Jade.
- No co?
- Nie będziemy o tym rozmawiać - wzbraniała się.
- Ale... - Jade nie pozwoliła jej dokończyć.
- Nie, to nie temat typu matka-córka - dobitnie stwierdziła dziewczyna.
- Ale... - I tym razem mama nie miała szansy skończyć swojej wypowiedzi.
- Ja dziękuję, ja wyjeżdżam. - Jade obronnie uniosła ręce. - Nie będę tego słuchać. - Odłożyła widelec i natychmiast wyjechała z kuchni.
- Wiesz co Jade, my też go lubimy. - Dziewczyna usłyszała jeszcze zadowolony głos swojej matki.

***

- Jestem pierwszy? - spytał Louis, wchodząc do kuchni.
- Tak, ale powinni za chwilę być. - Jade sięgnęła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej całą masę starych gazet. Louis dziwnie na nią spojrzał. - Podpałka - wytłumaczyła.
- Aha.  - Chłopak pokiwał głową. - Trzeba coś przygotować, pomóc ci w czymś?
- Możesz znieść patyki na palenisko, są pod balkonem, i zanieś już tam te gazety.
- Ok.- Chłopak zabrał ze sobą stos makulatury i skierował się w stronę drzwi frontowych.
- Możesz tutaj wyjść przez werandę, a nie na około - zaśmiała się Jade, wskazując duże drzwi w salonie przysłonięte koronkową firanką.
- Nie wiedziałem, że tutaj też macie wyjście - wytłumaczył się Louis.
- Już wiesz. - Przekornie się uśmiechnęła. Chłopak podszedł do wskazanych drzwi i otworzył je sobie łokciem tak, żeby nic mu nie wypadło. Położył gazety koło miejsca, w którym wcześniej były robione ogniska i poszedł po drewno. Zniósł je na miejsce, przykucnął i ułożył z patyków odpowiednią konstrukcję. Resztę zostawił obok, żeby potem je dołożyć. Otrzepał przybrudzone ręce i wytarł je o spodnie. Wstał i wrócił z powrotem do domu.  
- Lea też będzie, no nie?
- Będzie - przytaknęła. - Nie za dobrze wam ostatnio poszło -  stwierdziła Jade, przywołując jedyne, jak do tej pory, spotkanie Louisa z jej przyjaciółką.
- Właśnie. - Chłopak pokiwał głową, zgadzając się. - Zrób coś z tym.
- Znaczy co masz na myśli? Co mam zrobić?
- Pogadaj z nią, czy coś. Nie wiem, czy chcę być w złych relacjach z twoją przyjaciółką - wytłumaczył.
- Ale co niby miałabym jej powiedzieć?
- Nie wiem, może, że się co do mnie myli - powiedział z wahaniem.-  Niby nie zależy mi na tym, co sobie o mnie myśli, ale wolałbym nie robić sobie nowych wrogów. Szczególnie wśród twoich przyjaciół.
- Wiesz mylić, to ona się nie bardzo myli.
- W sensie, że mnie obwinia?
- Mhm. No bądź, co bądź przejechałeś jej najlepszą przyjaciółkę i w dodatku olewałeś ją prawie przez rok. - Jade powiedziała to z dystansem, ale oboje wiedzieli, że lepiej nie zagłębiać się w ten temat.
- I co mam ją teraz za to przepraszać? Bo nie wydaje mi się odpowiednią osobą, do której te przeprosiny powinny być skierowane.
- No nie, ale próbuję ci wytłumaczyć jej niechęć do ciebie.
- Rozumiem. Ale spróbujesz ją jakoś przekonać do mnie? -  Jade zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić.
- Już jestem. - Z korytarza dobiegł głos Lei. Jade i Louis spojrzeli na siebie.
- Jesteś mi to winna za ten syf w moim pokoju - wyszeptał chłopak tak, by Lea nie usłyszała.
- Chyba arcydzieło - zaśmiała się Jade.
- To co? - powiedział w pośpiechu.
- Zgoda - cicho odpowiedziała Jade, nim jeszcze Lea zdążyła wejść do kuchni.

***

- No to kiedy goście przybędą? - powiedziała żartobliwie Lea, spodziewając się, że zastanie jedynie Jade. W tym samym momencie zobaczyła Lousia. Na jego widok mina jej trochę zrzedła. - O już są... - Tym razem jej głos nie był już taki entuzjastyczny.
- Hej. - Chłopak odchrząknął.
- Cześć. - To co pojawiło się na jej twarzy nie można było nazwać uśmiechem. Był to raczej grymas.
- Jeszcze Niall ma przyjechać. - Jade postanowiła przerwać ciszę krępującą całe towarzystwo. Lea pokiwała głową i usiadła przy stole. - Chcecie coś do picia? - zaproponowała.
- Nie dzięki. - Louis i Lea powiedzieli jednocześnie. Po czym oboje na siebie spojrzeli: chłopak trochę rozbawionym wzrokiem, natomiast Lea tym z rodzaju piorunujących.
- Jak chcecie. - Jade wzruszyła ramionami i sama nalała sobie wody.
Obserwowanie tych dwojga było dla w jakiś sposób zabawne. Nigdy nie przypuszczała, że jej przyjaciółka może się tak zachowywać. W tym przypadku wydawało się to wręcz komiczne. Trudno było jej powstrzymać śmiech. Dlatego kiedy nachodziło ją, żeby się zaśmiać szybko brała łyk wody. Louis natomiast wydawał się być całkiem obojętny, ale Jade dobrze wiedziała, co się kryję pod tą obojętnością. Chłopak wolałby się znajdować choćby w neutralnych stosunkach z Leą. Jade zastanawiała się, jak w takim razie przetrwają wspólny wieczór, skoro nie potrafią ze sobą zamienić nawet dwóch zdań. Stwierdziła, że z tą rozmową nie ma co czekać i będzie trzeba z nią pogadać jeszcze dzisiaj. Nie musiała dłużej wymyślać neutralnych tematów do rozmowy, bo do kuchni właśnie wkroczył Niall, cały obładowany zakupami.
- Louis idź do mnie do samochodu i przynieś jeszcze jedną siatkę. - Położył zakupy na blacie kuchni i odwrócił się. - Cześć wszystkim - przywitał się, kiedy Louis właśnie wychodził po resztę rzeczy tym samym, uwalniając się od towarzystwa Leii.
- Cześć - odpowiedziała Jade. - To właśnie jest Lea - skinęła głową na przyjaciółkę, która w tej samej chwili wstała, by przywitać się z chłopakiem.
- Niall. - Podał jej rękę i uśmiechnął się do niej. Jade właśnie przeglądała przywiezione zakupy.
-  Lea. - Odwzajemniła uścisk dłoni. - Jade dużo mi o tobie mówiła. - Słysząc to dziewczyna przewróciła oczami, natomiast jej przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła.
- Tak? - zaśmiał się Niall.
- Nie - odpowiedziała Jade za Leę, przedrzeźniającym głosem.
- Już się cieszyłem - zażartował Niall, a Louis wniósł kolejną siatkę z zakupami i położył ją na stole.
- Niall przeczytałeś sms'a, którego ci wysłałam? - retorycznie zapytała Jade, dobrze znając odpowiedź.
- Jakiego sms'a?
- No, że masz nie kupować kiełbasy. - Chłopak wyciągnął telefon i sprawdził wiadomości.
- No, teraz przeczytałem - przyznał, na co Louis parsknął śmiechem.
-  To mamy dużo nadprogramowej kiełbasy dzięki tobie.
- O ile pamiętam umawialiśmy się, że to ty masz nic nie kupować - tłumaczył się.
- No i nic nie kupowałam, ale mama mnie w tym wyręczyła.
- Dobra chodźmy robić to ognisko, najwyżej zamrozisz resztę - powiedział Louis, biorąc pod pachy butelki z napojami i kierując się w stronę werandy. Niall natomiast wziął swoją reklamówkę z kiełbasami i wymownie popatrzył się na Jade, wychodząc za przyjacielem. Dziewczyna cicho się zaśmiała, widząc jego minę. W końcu odwróciła się w stronę przyjaciółki.
- Lea, przestań patrzeć na Louisa, jakby ci kogoś zamordował. Weź tą sałatkę i mówię ci, daj spokój. Dla mnie jest w porządku i dla ciebie też powinno tak być.

***

- No weź, podłuż więcej tych gazet - krzyknął Louis. - Niech wreszcie zacznie palić się porządnie. W takim tempie zanim włożymy tam ziemniaki będzie po północy.
- Jak chcesz, to sam spróbuj - powiedział nieco urażony Niall. Na te słowa chłopak szybko się poderwał z miejsca i sam podjął próbę rozpalenia ogniska. Nie poszło mu jednak tak sprawnie, jak się spodziewał.
- Jak coś to jest jeszcze grill. Może pójdzie łatwiej - roześmiała się Jade.
- Bardzo śmieszne - stwierdził Louis. W końcu po kilku nieudanych próbach, przy wzajemnej współpracy, chłopakom udało się rozpalić ognisko na dobre. Lea w tym czasie zdążyła znaleźć jakieś długie patyki i nabić na nie kiełbasy. Rozdała je i każdy włożył swój do ognia.
- Kurde, spadła mi. - Wszyscy patrzyli teraz na pusty patyk Jade. - Weźcie ją uratujcie. - Niall podał jej swój kijek i nabił z powrotem kiełbasę, która spadła do ognia. Podmuchał w nią, aby pozbyć się popiołu, który na niej pozostał. Jade podała mu jego patyk, żeby się wymienić.
- Dobra ja wezmę już tą.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego. Chwilę piekli swoje kiełbasy w milczeniu.
- Potrzymaj. - Lea podała patyk Jade. - Pójdę po keczup i musztardę.
- Mi to dajesz? Ja nawet nie umiem utrzymać jednej kiełbasy - zażartowała Jade.
- Daj, ja potrzymam - odezwał się Louis. Lea spojrzała na niego zaskoczona, ale podałam mu patyk.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - Wzruszył obojętnie ramionami.
- Postępy, postępy - skomentowała Jade, podśmiewając się, kiedy Lea znikła za drzwiami domu.
- O czymś nie wiem? - zapytał Niall.
- Nie lubią się - wyznała konspiracyjnie Jade.
- Aaa - powiedział przeciągle chłopak. - No więc Louis wyciągasz jako pierwszy rękę?  - Przyjaciel nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Lea właśnie wróciła. Położyła na wcześniej przeniesionym stole, musztardę i keczup. Podeszła do Lousia, żeby odebrać swój patyk.
- Myślę, że już gotowe.  - powiedział, podając jej go.
- Moja chyba też. - Niall dogłębnie przyjrzał się swojej kiełbasie. Ostatecznie wszyscy postanowili zakończyć stanie przy ognisku, stwierdzając, że każda jest już wystarczająco upieczona. Wrzucili jeszcze kilka ziemniaków do ognia i siedli przy stole. Jade zaczęła obierać swoją kiełbasę ze skórki. Trochę jej na to zeszło, co chwilę parzyła sobie palce. Niall spojrzał na nią już jedząc swoją porcję. Odłożył ją na chwilę i bez słów wziął talerz Jade. Szybko obrał jej kawałek i oddał jej go. Jade tylko się uśmiechnęła.

***

Niall i Louis siedzieli przy ognisku,  przypiekając kromki chleba i głośno śmiejąc się z czegoś. Zdążyło się już ściemnieć, tylko ciepłe płomienie oświetlały ich sylwetki. Dziewczyny zostały przy stoliku i piły gorącą herbatę, którą Lea przed chwilą przyniosła w termosie. Zaświeciły latarkę i położyły ją na środku stołu.
- To co, odpuścisz mu? - spytała Jade.
- Mhm - odmruknęła.
- Znaczy, że tak?
- Tak.
- Na pewno? - spytała z powątpiewaniem.
- Jade, to twoja sprawa. Nie powinnam się wtrącać, więc też nie będę się na niego dłużej wściekać. To nie miało sensu - przyznała Lea, biorąc łyk herbaty. - Muszę dosłodzić - stwierdziła i dosypała sobie łyżeczkę cukru, dokładnie mieszając.
-  To dobrze. - uśmiechnęła się Jade. - A Niall, jakie wrażenia? - Obie spojrzały na chłopaka, który właśnie pokazywał coś Louisowi na telefonie.
-  Niezmienione. - Zamilkła na chwilę. - Czasami wydaje mi się, że jesteś ślepa, Jade. - Dziewczyna pokręciła głową.
- O co ci chodzi? - Nie wiedziała, do czego zmierza przyjaciółka.
- Nawet nie widzisz tego, jak on się o ciebie troszczy. - Lea obróciła kubek w rękach. - Z boku wszystko widać.


Szablon by S1K