niedziela, 11 października 2015

19. Tak było lepiej

Chłopak przekręcił kilkakrotnie kluczyk w drzwiach i wszedł do domu. Ściągnął buty i kopnął je w kąt przedpokoju, nie chciało mu się ich układać. Zatrzasnął za sobą wcześniej niezamknięte drzwi. Przechodząc przez kuchnie zgarnął ze sobą butelkę wody i przeszedł do salonu. Pokój był dość duży, ale przy tym przytulny, pomalowany na kolor kawy z mlekiem. Na jednej ze ścian wisiały trzy gitary, zawieszone w równych odstępach obok siebie. W centrum pomieszczenia znajdowała się ogromna liliowa kanapa, na której Niall właśnie się rozłożył. Była pokryta miękką tkaniną, a na jej boku był rozrzucony koc, którego chłopak wcześniej nie zdążył złożyć. Kanapa była zwrócona w stronę kominka, który tak naprawdę nie został użyty ani razu od czasu, kiedy Niall się tu przeprowadził. Nad nim wisiał telewizor, który został właśnie włączony. Włochaty kremowy dywan zajmował powierzchnię pomiędzy kanapą a kominkiem. Stała na nim niewielka ława, którą łatwo było odsunąć. Na suficie znajdowały się pomalowane na biało drewniane belki, pomiędzy którymi w czasie świąt wieszane były światełka. Tuż przed kominkiem mieścił się skórzany brązowy fotel, na którym była położna mała wzorzysta poduszka. W jedną ze ścian wbudowane były dwa regały w całości pokryte przez ogromną kolekcję płyt. W nieczęste słoneczne dni promienie słońca wpadały do pokoju przez przestronne okna, które można było zakryć jasnobrązowymi zasłonami.
  Chłopak co chwilę przełączał pilotem kanały, nie mogąc znaleźć nic konkretnego. Ostatecznie zrezygnowany wyłączył telewizor. Sięgnął po koc i przykrył się nim, na chwilę zamykając oczy. Był wykończony. Zastanawiał się, czy ma jeszcze siłę się umyć. Najwyżej może to załatwić rano. Rozważał opcje przeniesienia się do sypialni, ale nie specjalnie chciało mu się już wstawać. Sięgnął tylko ręką po poduszkę znajdującą się na fotelu i podłożył ją sobie pod głowę. Sen miał przyjść teraz dość łatwo, powinno wystarczyć zamknięcie oczu i odwrócenie się na lewy bok. Nie wystarczyło. Minęły dwie, trzy, pięć, dziesięć i dwadzieścia minut, a on wciąż nie mógł zasnąć. Wlepił oczy w ciemny sufit. Nie mógł przestać myśleć - nie mógł przestać myśleć o Jade, nie od dziś ani nie od wczoraj. Sam nie był pewny kiedy nastąpił ten moment. Wcześniej jeszcze przed pojawieniem się w jej życiu było podobnie, następnie nastał moment ukojenia, kiedy zaczął się u niej pojawiać. Jednak już od dłuższego czasu Jade znów zaczęła nawiedzać myśli i sny chłopaka. Różnica była tylko taka, że dawniej były to wyrzuty sumienia, a teraz to o czym bał się jej powiedzieć. Tak bardzo chciałby mieć to za sobą, wyrzucić z siebie wszystko, odpuścić sobie i jej, ale bał się, że Jade tego nie przyjmie, a on sobie z tym nie poradzi. Realnie myśląc mógł się może łudzić o wybaczenie i nie oczekiwać na nic więcej, bo to powinno wystarczyć. To powinno być wszystkim. Nie powinien chcieć sięgać po więcej i miał tego świadomość. Starał się ignorować głosy z tyłu głowy, podpowiadające mu, że chodzi o coś zupełnie innego niż samo wybaczenie. Czuł się zaplątany, zagubiony, zawstydzony i przestraszony własnymi uczuciami. Miał wrażenie, że stoi w martwym punkcie, z którego nawet nie ma drogi ucieczki. Chciał od tej dziewczyny zdecydowanie zbyt wiele. Chciał żeby dała mu to co on mógłby jej ofiarować, gdyby tylko zechciała. Wiedział, że nie może jej tego powiedzieć. To byłoby jak przerzucenie ciężaru tajemnicy z niego na Jade. Podrzucenie kłopotu, jak gdyby Jade miała ich mało. Tak jakby powiedział: "Masz oddaję ci mój problem, teraz ty się z nim uporaj". Nie mógł jej tego zrobić, tak przynajmniej myślał. I wszystkie te obawy były przyprószone strachem, który go przeszywał i paraliżował. Zamykał mu usta, nie pozwalając się wydobyć żadnemu niepożądanemu słowu. Obawa, że mógłby stracić wszystko na co do tej pory zapracował, nie pozwalała mu się przyznać. Wolał wszystko przemilczeć. Jeżeli nie mógł tego wszystkiego ukryć przed sobą, mógł chociaż skryć to przed Jade. Tak było lepiej.
Według niego.

***
Jade usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzrokiem spróbowała zlokalizować telefon. Na biurku przy, którym siedziała z całą pewnością go nie było. Odwróciła się, rozglądając. Dostrzegła go na łóżku. Przesunęła się i sięgnęła po niego. Odblokowała komórkę i na ekranie wyświetliło się powiadomienie " Masz wiadomość od: xxleaxx". Otworzyła ją i odczytała.
xxleaxx: Co robisz mały frajerze?
Jade przewróciła oczami.
Jadee12:  NIC FRRAJERZE.
xxleaxx: nudzi mi się, siedzę przed sekretariatem i czekam, aż ktoś przyjdzie.
Jadee12: na uczelni? po co?
xxleaxx: no, muszę podbić legitymacje, zanim jakiś kanar zorientuje się, że jest nieważna.
xxleaxx: to moje drugie podejście, ostatnio okazało się, że sekretariat w poniedziałki jest nieczynny.
xxleaxx: siedzę sama w pustym korytarzu! o zgrozo!
xxleaxx: zostalam sam na sam z kamerą na suficie.
Jedee12:  suuuppperrrrrrr!
Jadee12: suuuu
Jadee12: ppper! :D
xxleaxx: fantastycznie! idziesz jutro ze mną na zakupy?
Jadee12: nie
Jadee12: chce mi się.
xxleaxx: chodź.!
Jade12: czekaj, bo mi niewygodnie na telefonie się pisze.
Dziewczyna otworzyła laptop i szybko włączyła komunikator.
Jadee12: jestem
xxleaxx: chodźże, obiecałaś mi, ze pomozesz mi wybrać sukienknę na wesele Melissy.
Jadee12: twoja kuzynka jest głupia
xxleaxx: tym bardziej musze wyglądać dobrze :P
xxleaxx: masz ze mna iść!!!
Jadee12: masz auto na jutro?
xxleaxx: no, tata mi łaskawie odstapił na jeden dzień.
xxleaxx: no to?
Jadee12:  dobra, to o której?
xxleaxx: 10?
Jadee12: moze być
xxleaxx: suuuu
xxleaxx: ppper!
Jadee12: ale stawiasz mi kody
Jadee12: lody*
Jadee12: CYNAMONOWE
xxleaxx: no nie może byc
xxleaxx: moj Boze jestem taka zaskoczona
xxleaxx: doprawdy!
xxlexx: Jade jesteś taka nieprzewidywalna.
- Cześć. - Dziewczyna odwróciła się. Do pokoju właśnie wszedł Louis.
- Cześć - odpowiedziała i pokazała mu, żeby usiadł. Wróciła spojrzeniem do komputera. - Poczekaj chwilę.
- Ok, nie ma sprawy - powiedział, choć miał wrażenie, że Jade i tak go nie słucha.
Jadee12: idę już,
Jade12:  czekaj sobie na tym korytarzu
Jade12: w towarzystwie jednookiej kamery
Jade12: żegnam frrajerze :)
Dziewczyna zamknęła okno komunikatora, nie czekając na odpowiedź przyjaciółki i znów odwróciła się w stronę Louisa. Chłopak jak zwykle usiał w fotelu. 
- Co tam? - zagadnęła.
- Powiedziałbym, że neutralnie. - Chłopak wzruszył ramionami. - A co u ciebie?
- Jadę jutro z Leą na zakupy. Idziemy wybierać sukienkę.
- Dla ciebie?
- Nie, dla niej. Idzie nie długo na wesele kuzynki - wytłumaczyła.
- Nie byłem na żadnym weselu chyba ze sto lat.
- Ja też. Ostatnim razem, gdy byłam na jednym, chodziłam z bibułą i owijałam nią gości, kiedy tańczyli - przypomniała sobie. - Miałam wtedy chyba ze sześć lat.
- To ja chodziłem z innymi dzieciakami i przebijaliśmy balony koło uszu innych. Myślę, że teraz nie uszłoby nam to na sucho. - Oboje się roześmiali.
- Mhm, z pewnością - zgodziła się.
- Zapomniałem, przyniosłem coś dojedzenia. - Chłopak zamachał siatką, którą wcześniej położył na podłodze. - Chińszczyzna, nie wiem czy lubisz.
- Kto nie lubi? - spytała retorycznie, śmiejąc się. - Chodź zjemy na łóżku - wskazała jedyne wygodne siedzenie w tym pokoju, na którym obydwoje się zmieszczą. 
Louis ze swoją siatką przeniósł się na wskazane miejsce i zaczął wykładać jedzenie. Dziewczyna przełożyła laptop na łóżko i sama się na nie przesiadła. Zaczęła otwierać pudełka, analizując ich zawartość. Zmarszczyła nos na widok pałeczek.
- Idź do kuchni po widelce, kompletnie nie umiem się tym posługiwać.
- Może warto się nauczyć, hmm? - Chłopak zaśmiał się widząc jej minę. - Mogę cię nauczyć - zaproponował.
- Skoro podejmujesz się wyzwania. - Jade wzięła pałeczki do rąk i spróbowała nabrać nimi kawałek kurczaka.
- Może najpierw warto byłoby je rozdzielić. - Nie mógł powstrzymać śmiechu, widząc jej poczynania. Odebrał jej pałeczki i je od siebie odłączył. - Dobra teraz patrz, co robię. Weź jeden do prawej ręki...
- Jestem leworęczna. - przerwała mu.
- No to do lewej. I połóż jedną tak, jak ja mam - spojrzał na nią - Nie, nie tak. Patrz, ma być w zgięciu kciuka i masz nią nie ruszać, ma być nieruchoma. No, a teraz weź drugą tak, jakbyś miała długopis trzymać. - Pokręcił głową, widząc że nie bardzo jej to idzie. Spróbował, więc sam ułożyć jej poprawnie patyczki. W końcu stwierdził, że jest w porządku. - I poruszasz tylko tą drugą pałeczką, no i spróbują teraz coś zjeść. - Jade wzięła jedno pudełko i starała sie operować pałeczkami tak, jak Louis jej wskazywał, jednak ani razu jej się nie udało. - Jade, patrz! Tak, a nie tak - starał się dalej tłumaczyć, jednak dalsze próby wciąż były nieudane. - Dobra, nie. To ja już lepiej pójdę po te widelce - powiedział zrezygnowany.
- No i czy nie proponowałam tego od początku - roześmiała się, a Louis tylko pokręcił głową, wychodząc po widelce. Kiedy wrócił, usiadł z powrotem na łóżku i podał jej jeden. Ostatecznie też postanowił zrezygnować z pałeczek i biorąc się za jedzenie, użył widelca.
- To taki z ciebie znawca pałeczek - ironicznie powiedziała Jade, swobodnie nabierając ryż na widelec.
- Nie używam ich, żeby nie robić ci przykrości pokazem moich zdolności - uśmiechnął się złośliwie. - A ty rzeczywiście jesteś w tym beznadziejna.
- Rzeczywiście, ogromnie ubolewam nad tym, że nie potrafię się nimi posługiwać. To taka olbrzymia strata. - Jade otarła nie istniejącą łzę spod oka.
- Tak też myślałem - roześmiał się. Chwilę jedli w milczeniu po czym Louis znów się odezwał. - Moja mama ma za tydzień urodziny. Jak myślisz, co mógłbym jej kupić? Ja nie mam żadnego pomysłu.
- Nie wiem, a co jej kupiłeś w zeszłym roku? - spytała się, biorąc kolejny kęs.
-  Chyba nowy piekarnik - starał sobie przypomnieć.
- Ach, no to rzeczywiście musiał być genialny prezent - zakpiła.
- Że niby co z nim nie tak?
- Równie dobrze mogłeś jej kupić nowy kibel, cieszyłaby się tak samo - Jade wybuchła niepohamowanym śmiechem. - Albo patelnie. Rzeczy użytku domowego są fatalnymi prezentami - starała się wytłumaczyć.
- No cóż nie wiedziałem. To co mam jej kupić w tym roku? - Grzebał widelcem w prawie już pustym pudełku.
- Biżuteria? Perfumy? Oczywiście, jeżeli wiesz jakie lubi. To na pewno bardziej ucieszy twoją mamę niż piekarnik. 
- To już lepiej biżuteria, bo nie mam pojęcia jakich perfum używa. - Jade pokiwała głową i odłożyła  pudełko z niedojedzonymi resztkami.
- To poszukajmy czegoś w internecie. - Położyła laptop przed nimi i wpisała w wyszukiwarkę hasło "biżuteria". Otworzyła kilka stron i zaczęli je przeglądać. - Coś złotego czy srebrnego?
- Złotego, może wybaczy mi ten piekarnik - zażartował.
- Dobra, to czego szukamy: kolczyki, naszyjnik, pierścionek, bransoletka? - spojrzała na niego.
- Nie wiem, nie znam się. A co ty byś chciała? - Jade zastanowiła się chwilę.
- Ja bym chyba wybrała naszyjnik. Pierścionków nie noszę, u mnie w grę wchodzą tylko czarne bransoletki, a kolczyków mam zdecydowanie więcej niż naszyjników, więc tak, ja bym wybrała naszyjnik. Teraz zastanów się jak jest z tym u twojej mamy. Czy lubi pierścionki i tak dalej.
- Ona nosi dużo pierścionków, ale to odpada bo to chyba trzeba znać rozmiar, czy coś. Wydaje mi się, że w jej przypadku naszyjnik też będzie najlepszy.
- No to szukamy naszyjnika. - zadecydowała Jade.
- Ten jest nawet ładny. - Louis wskazał palcem, stukając w ekran.
- Trochę ciężki - oceniała. - Najlepiej, żeby był praktyczny, jednocześnie elegancki i klasyczny. Wiesz, na każdą okazję.
- Dobra no to ten odpada, jedź dalej - przyznał jej rację.
- A ten? - Jade pokazała mu łańcuszek, przerywany w kilku miejscach, złotymi kuleczkami, z pośród których środkowa była największa. - Co myślisz?
- Wydaje mi się, że ma już coś podobnego - przypomniał sobie.
- No to nie. Podobne odpada - uśmiechnęła się Jade.
Przejrzeli jeszcze parę stron, na których znaleźli kilka potencjalnych prezentów. Dziewczyna zostawiła otwarte karty, gdyby Louis chciał się na któryś zdecydować. Stwierdzili, że przejrzą jeszcze jedną stronę, a jak nic konkretnego nie znajdą, to wybiorą coś z wcześniej znalezionych naszyjników.
- Patrz na ten, jest śliczny. - Jade wskazała kursorem, o którym mówi.
- Właśnie miałem ci powiedzieć, żebyś go pokazała - zaśmiał się Louis.
- Jest śliczny - powtórzyła, powiększając zdjęcie. Na delikatnym łańcuszku w kolorze ciepłego złota uwieńczony był piękny wisiorek. Wyglądał jak malutki wianek z listków wypełniony blado różowym kamieniem szlachetnym. Kwarc różowy, jak pisało w opisie. Żaden inny naszyjnik, który wcześniej oglądali nie mógł się równać z tym na zdjęciu. Ten łączył w sobie wszystko: klasykę, elegancję i zarazem delikatność.
- Tak, ten jest zdecydowanie najładniejszy. - Chłopak pokiwał głową.
- No to chyba, znaleźliśmy prezent - uśmiechnęła się Jade.
- Dobra, zamawiamy - powiedział usatysfakcjonowany dokonanym wyborem. Dziewczyna podsunęła mu laptopa, żeby mógł złożyć zamówienie. Dodał do koszyka naszyjnik i przeszedł do płatności. Sięgnął po portfel, znajdujący się w kieszeni bluzy i wyciągnął z niego kartę, z której przepisał dane. Uzupełnił jeszcze pole na adres i podał swój numer telefonu. - Mają wysłać w ciągu 24 godzin - oznajmił po tym jak zapłacił.
- No to nie musisz się martwić, że nie dojdzie na czas - stwierdziła.
- Dzięki za pomoc, Jade. - Posłał jej wdzięczny uśmiech.
- Nie ma za co. I co, jedziesz do swojej mamy za tydzień?
- Mhm, w niedzielę - wyjaśnił.
- To wiesz, zawsze znów możemy się zaopiekować twoim domem, gdy cię nie będzie. W należyty sposób, oczywiście - zażartowała.
- Tak i tym razem, przeprowadzilibyście całościowy remont domu. Jeden pokój, to zdecydowanie za mało. Koniecznie musicie się rozprawić z całym domem - powiedział ironicznie.
- Właśnie, właśnie do tego zmierzam - roześmiała się.
- Tym razem podziękuję za wasze usługi, ale jak będę potrzebował całkowitej demolki, to będę wiedział do kogo się zgłosić. Obiecuję, że pierwsza dostaniesz klucze.

***
Jade usłyszała trąbienie samochodu, przed domem. To oznaczało, że Lea już na nią czeka. Zdążyła się już przygotować wcześniej, więc teraz narzuciła sobie jeszcze tylko dżinsową kurtkę na ramiona i wyjechała z domu. Zamknęła za sobą drzwi i podjechała do auta ojca Lei. Przyjaciółka wysiadła z niego i pomogła jej się przesiąść na fotel pasażera. Złożyła wózek i położyła go w bagażniku. Wróciła do samochodu i zapięła pasy.
 - Ty też zapnij - powiedziała do Jade, odpalając samochód.
- Już, już - mruknęła, po tym jak Lea skręciła z podjazdu na główną drogę. - Chce mi się spać - ziewnęła.
- Dziecko drogie, tobie zawsze chce się spać - zaśmiała się Lea.
- Też prawda. - Jade zamknęła oczy i oparła głowę na szybie. - Puść jakąś muzykę, bo zasnę - dodała.
- Weź sobie ze schowka wybierz jakąś płytę albo włącz radio. - Jade otworzyła półeczkę, przed sobą i wyciągnęła z niej kilka potencjalnych kandydatów. - Z tym, że wiesz to prehistoryczne kawałki mojego taty, traktuj je z szacunkiem - zażartowała Lea. 
- Uuu, Abba. - Jade wyciągnęła płytę z pudełka i włożyła ją do odtwarzacza. - Posłuchamy sobie.
- Okaz w kolekcji - zaśmiała się Lea.
Chwilę później obie śpiewały na cały głos "Dancing Queen", wkładając w to wykonanie całe siebie. Jade chwyciła nawet za składany parasol udając, że jest to mikrofon. 
You can dance, you can jive
Having the time of your life
See that girl, watch that scene
Dig in the dancing queen

Obie wyły na cały samochód, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, nie tylko w ciągu tej jednej piosenki, ale też przez kilka kolejnych, aż do momentu, kiedy dojechały do centrum handlowego.

- Obiecaj, że nie spędzimy tu całego dnia - powiedziała Jade, kiedy znalazły się już w środku galerii.
- Obiecuję, że nie wyjdziemy do póki nie znajdziemy dla mnie sukienki - zachichotała Lea.
- Dwie godziny maksymalnie - stanowczo zadecydowała brunetka.
- Z hakiem - dodała od siebie Lea. - Wejdziemy tutaj - wskazała wybrany przez siebie sklep, który na nieszczęście Jade nie okazał się jedynym, do którego weszły. Zaglądnęły jeszcze do ośmiu innych, w których Lea też nic sobie nie znalazła. Za to Jade odprawiała modły o to, by każdy następny w końcu okazał się ostatnim, a nie kolejnym. Zdecydowanie nie była entuzjastką zakupów w ogromnych galeriach handlowych. Weszły jeszcze do jednego sklepu, w którym to Lea zarzekała się, że w końcu coś sobie wybierze. Jade brała po kolei każdą zobaczoną sukienkę i pokazywała ją przyjaciółce, mając nadzieję, że coś wreszcie się jej spodoba. Lea natomiast przy większości propozycji kręciła głową, a przy tych, które akurat w miarę się jej podobały, albo okazywało się, że źle leżą, albo, że nie ma już jej rozmiaru.
- Popatrz na tą. - Jade chwyciła za wieszak z szyfonową sukienką w granatowym kolorze, na której w górnej części znajdowały się kremowe haftowane elementy. Sukienka była zwiewna i zdecydowanie w guście Lei.
- Jest świetna - zawyrokowała przyjaciółka, a na twarzy Jade pojawił się błogi uśmiech, że w końcu udało się odnaleźć to czego szukały. Lea przejęła sukienkę i przyjrzała się cenie. Z ulgą przyjęła, że nie wykracza ona poza jej odłożony na ten cel budżet. - A rozmiar? - Jade przeglądnęła wieszaki.
- Jest. Przymierz. - Podała przyjaciółce sukienkę.
- To idę do przymierzalni - powiedziała odchodząc. Chwilę zajęło za nim wróciła, ale najważniejsze było to, że wróciła z sukienką, a nawet z dwiema.
- Biorę ją - postanowiła zadowolona.
- Tą drugą też?
- Nie, to dla ciebie wypatrzyłam. Patrz jaka ładna. - Lea zaprezentowała bordową, lejącą się sukienkę z długimi rękawami z delikatną wstawką z koronki w dekolcie.
- Przecież ja nie noszę sukienek.
- Przymierz tylko - nudziła Lea,  na co Jade ostatecznie przystała. Wjechała do przymierzalni i zajęło to dłuższy moment zanim udało jej się przebrać. Przygładziła włosy, które stały na wszystkie strony i przyglądnęła się sobie w lustrze. Sukienka ładnie na niej leżała i do tego było jej w niej wygodnie, nie tak jak inne, które kiedyś miała. Jednak patrzenie na siebie było w jakiś sposób przykre. Odbijający się w lustrze wózek, zaburzał cały obraz. Jade nie widziała dziewczyny, która ślicznie wygląda w tej sukience, widziała za to inwalidkę. W końcu otworzyła kabinę, by pokazać się przyjaciółce, która czekała przed drzwiami. - Widzisz, jak ładnie w niej wyglądasz? - powiedziała zachwycona Lea. - Proszę powiedz, że chcesz ją kupić.
- Ale po co? Przecież wiesz, że...
- Że nie nosisz sukienek. - dokończyła za nią. - No i co z tego? Może w końcu powinnaś zacząć - namawiała ją. - Zastanawiasz się, jakbyś dokonywała wyboru swojego życia.
- No bo nie wiem, czy mi się przyda. - Jade przeczesała palcami włosy, namyślając się.
- Pewnie, że ci się przyda, choćby na co dzień. To nie sukienka balowa na jeden raz.
- No dobra, ale jak się przebiorę idziemy od razu do kasy, a potem coś zjeść - uśmiechnęła się, z niewiadomego powodu zadowolona, że udało się Lei ją przekonać.
Kiedy w końcu wyszły ze sklepu ze swoimi zakupami, obie były już poważnie głodne. Skierowały się w stronę działu gastronomicznego, gdzie zamówiły sobie pizzę. W czasie oczekiwania zdążyły jeszcze kupić lody. Jade wybrała jak zwykle cynamonowe i do tego jeszcze gałkę kokosowych, Lea natomiast postawiła na swój stały zestaw, czyli smak ciasteczkowy i czekoladowy. Zdążyły je zjeść przed tym nim kelnerka przyniosła ich zamówienie. Po kilku następnych minutach, na ich stoliku została postawiona pizza i dwie szklanki wody. Okazała się dla nich trochę za duża, bo nie mogły jej dokończyć.
- Myślisz, że mu się spodoba? - spytała jakby od niechcenia Jade, biorąc łyk wody.
- Co? - Lea wytarła sobie usta chusteczką, udając, że to pytanie wcale jej nie poruszyło.
- Sukienka.

- O tak, z pewnością. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K