niedziela, 4 października 2015

18. Nie, ja nie

Niall był dość częstym gościem w domu Jade, jeżeli nie powiedzieć, że najczęstszym. No może tylko z Leą mógłby konkurować. Ilość odwiedzin w obu przypadkach była podobna. Średnio trzy wizyty tygodniowo, taka była norma. Chłopak zazwyczaj pojawiał się w godzinach wieczornych lub wbrew pozorom, wcale nie w skrajnych przypadkach, w godzinach nocnych. Trudno było się dziwić, odwiedziny w ciągu dnia byłyby nieco problematyczne. W końcu Niall był bardzo zabieganym człowiekiem. Sam rytuał wizyt przebiegał zazwyczaj podobnie. Jade robiła coś na komputerze przy biurku lub leżała już w łóżku czytając książkę, gdy Niall dopiero się pojawiał. I stało się to jakby ich codziennością. Czymś oczywistym czemu nie ma się co dziwić. Tak też, naturalnie przyszło Jade rozpoznawanie kroków Nialla na schodach. Choć reguła oczywiście nie była niezawodna tak, jak na przykład dzisiaj.
- Jade się kąpie - oznajmiła mama Jade, zapraszając chłopaka gestem do środka. - Napijesz się herbaty?
- Poproszę. - Uśmiechnął się do niej, ściągając buty.
- To chodź do kuchni, poczekasz na nią. - Skinął głową i ruszył za kobietą. Usiadł przy stole, a mama Jade nalała mu z dzbanka herbaty i położyła kubek przed nim.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Chyba trochę sobie poczekasz - powiedziała, myjąc talerz.
- Nie szkodzi. -  Podmuchał herbatę i wziął łyk. - Akurat zdążę wypić. Myślałem, żeby w piątek moglibyśmy zrobić ognisko.
- Możecie nawet tutaj za domem. Tam jest już palenisko. - Kobieta wytarła ręce w ściereczkę.
- Tak? To nawet fajnie. I ta przyjaciółka Jade, też by mogła przyjść.
- Powiedz Jade, żeby zaprosiła Leę. 
- Najpierw muszę się zorientować, co powie na ognisko. Na razie rozmawiałem o tym tylko z Louisem. - Kobieta pokiwała głową.
- Mogłabym wam coś przygotować do jedzenia na ten piątek - zaproponowała.
- Nie musi pani, poradzimy sobie.
Niall dopijał właśnie herbatę, kiedy u góry dało się słyszeć otwierane drzwi. Odłożył kubek na stół i wstał z miejsca.
- Wyszła, możesz już do niej iść. - Uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję za herbatę - powiedział jeszcze raz, wychodząc z kuchni.

***

Jade była już u siebie w pokoju przesiadała się właśnie na łóżko.
- Cześć. - powiedział Niall wkraczając do jej sypialni.
- Hej. - Usadowiła się wygodnie na łóżku, a Niall usiadł obok niej.
- Co ty na ognisko w piątek? - zaczął na wstępie.
- Czemu nie? - uśmiechnęła się. Ognisko nie było najgorszą perspektywą. Pomyślała, że to nawet dobry pomysł.
- Twoja mama mówi, że możemy je zrobić u was za domem, więc mogłabyś zaprosić Leę, Louis też będzie. - Sam pomysł zaproszenia Lei, spodobał jej się jeszcze bardziej.
- Ok, zadzwonię do niej jutro. - Zdjęła ręcznik z głowy i zaczęła nim suszyć mokre włosy.
- To załatwione. Kupię coś po drodze do jedzenia. - Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Mam coś przygotować?
- Nie, nie trzeba. Przywiozę wszystko - zapewnił.
- O której powiedzieć Lei, żeby przyszła?
- Nie wiem, może koło szóstej? - bardziej spytał niż stwierdził.
- Może być. A Louis? Dalej jest na nas wściekły?
- Trochę tak, ale już mu powoli przechodzi. Właściwie to on wpadł na pomysł ogniska.
- To w porządku. Ulżyło mi  - powiedziała ironicznie.
- Myślę, że teraz powinienem oczekiwać na jakąś zemstę, więc wiesz, jestem czujny - zażartował. - Ale na tobie, to raczej nie odbije się w żaden sposób.
- Też tak myślę - wyszczerzyła zęby.
- Co nie zmienia faktu, że jesteś winna współudziału.
- Ależ nie wypieram się. Chciałabym jedynie zauważyć, że ty byłeś pomysłodawcą.
- Genialnym pomysłodawcą - poruszył sugestywnie brwiami.
- Nie zaprzeczam - powiedziała poważnym tonem, po czym oboje zaczęli się śmiać.
- Co z twoim palcem? - Niall spojrzał na jej dłonie, na palcu nie było już bandaża.
- Chyba ok. Rana się goi, no i liczę, że może jednak ten paznokieć mi nie zejdzie. 
- Jest trochę czarny, ale z odrobiną szczęścia może rzeczywiście obejdzie się bez tego - powiedział dogłębnie analizując ranę.
- Oby panie doktorze - zaśmiała się, kładąc na łóżku. - Czy wiesz, że moi rodzice uważają, że to nie jest normalne, że jesteś tu tak często? - Niall zdziwił się jej słowami i zastanowił się chwilę, co odpowiedzieć. Przysunął się bliżej niej i spojrzał jej w oczy.
- A ty tak uważasz? - Tym razem to ona na chwilę zamilkła, zastanawiając się, co sama tak naprawdę o tym myśli.
- Nie, ja nie - powiedziała, jakby składała jakąś obietnicę.

***
Rozmawiali długo i coś zepchnęło ich na temat tajemnic. Tajemnic, których sami byli pełni, a o których jeszcze nie koniecznie mówić potrafili.
- A ty? Jade, co ty ukrywasz? - Podniosła się do pozycji siedzącej, tuż na przeciw niego.
- To nie takie proste. - Odwróciła wzrok.
- Nie możesz mi powiedzieć?
- Nie mówię tego nawet sobie - uśmiechnęła się słabo. - A ty możesz mi powiedzieć swoje?
- Nie wiem - powiedział szczerze.
- Dlaczego? - Oboje tak bardzo chcieli tej rozmowy, tyko żadne z nich nie mogło zacząć.
- Bo chyba nie jesteś na to gotowa i ja chyba też nie jestem gotowy, żeby ci to powiedzieć. - Jade bardzo chciała wiedzieć, o co chodzi Naill'owi, ale zdawała sobie sprawę, że nie może naciskać skoro sama, nie potrafiła wyznać mu własnych sekretów.
- Kiedyś mi powiesz? - powiedziała z nadzieją.
- Nie wiem kiedy, ale kiedyś tak. - To jej wystarczyło.
- Wiesz jest tyle rzeczy, które chce powiedzieć, ale zwyczajnie nie wiem jak.  - Chłopak pokiwał głową.
- Tak, Jade. Coś o tym wiem i bardzo chciałbym być kimś, komu kiedyś w końcu będziesz mogła powiedzieć to wszystko.
- Mam nadzieję, że będziesz - wyszeptała, jednocześnie wyjawiając mu jeden z sekretów.
Jednak tym czego bała się najbardziej i skrywała najgłębiej było to, że kiedy skończy się czas, to on odejdzie.

***

Dziewczyna jadła obiad, a jej mama krzątała się po kuchni, powoli zbierając się do pracy.
- Jade, tam pod balkonem macie drewno na to ognisko i są jeszcze długie patyki, jakbyście chcieli coś piec. A na wypadek gdyby nie wyszło, to grill też tam gdzieś jest.
- Ok - mruknęła Jade, przeżuwając kurczaka.
- W lodówce jest przygotowana kiełbasa i tutaj w półce świeży chleb. - Wskazała.
- Mamo, Niall miał wszystko kupić.
- No to możesz mu napisać, żeby kiełbasy nie kupował . - Kobieta niespecjalnie przejęła się słowami córki.
- No dobra, czegoś jeszcze ma nie kupować? - zapytała sarkastycznie, wyciągając telefon.
- Zrobiłam jeszcze sałatkę grecką. -  Jade uśmiechnęła się z zadowoleniem, stwierdzając, że przewidziała to.
- Dzięki mamo. - Kobieta oparła się o blat i przyglądnęła się Jade przez dłuższą chwilę. - Co się tak na mnie patrzysz?
-  Lubisz Nialla, prawda? - Dziewczyna poczuła, jak jedzenie staje jej w gardle. Powoli przełknęła i spojrzała na matkę z oburzonym wyrazem twarzy.
- Mamo! - krzyknęła Jade.
- No co?
- Nie będziemy o tym rozmawiać - wzbraniała się.
- Ale... - Jade nie pozwoliła jej dokończyć.
- Nie, to nie temat typu matka-córka - dobitnie stwierdziła dziewczyna.
- Ale... - I tym razem mama nie miała szansy skończyć swojej wypowiedzi.
- Ja dziękuję, ja wyjeżdżam. - Jade obronnie uniosła ręce. - Nie będę tego słuchać. - Odłożyła widelec i natychmiast wyjechała z kuchni.
- Wiesz co Jade, my też go lubimy. - Dziewczyna usłyszała jeszcze zadowolony głos swojej matki.

***

- Jestem pierwszy? - spytał Louis, wchodząc do kuchni.
- Tak, ale powinni za chwilę być. - Jade sięgnęła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej całą masę starych gazet. Louis dziwnie na nią spojrzał. - Podpałka - wytłumaczyła.
- Aha.  - Chłopak pokiwał głową. - Trzeba coś przygotować, pomóc ci w czymś?
- Możesz znieść patyki na palenisko, są pod balkonem, i zanieś już tam te gazety.
- Ok.- Chłopak zabrał ze sobą stos makulatury i skierował się w stronę drzwi frontowych.
- Możesz tutaj wyjść przez werandę, a nie na około - zaśmiała się Jade, wskazując duże drzwi w salonie przysłonięte koronkową firanką.
- Nie wiedziałem, że tutaj też macie wyjście - wytłumaczył się Louis.
- Już wiesz. - Przekornie się uśmiechnęła. Chłopak podszedł do wskazanych drzwi i otworzył je sobie łokciem tak, żeby nic mu nie wypadło. Położył gazety koło miejsca, w którym wcześniej były robione ogniska i poszedł po drewno. Zniósł je na miejsce, przykucnął i ułożył z patyków odpowiednią konstrukcję. Resztę zostawił obok, żeby potem je dołożyć. Otrzepał przybrudzone ręce i wytarł je o spodnie. Wstał i wrócił z powrotem do domu.  
- Lea też będzie, no nie?
- Będzie - przytaknęła. - Nie za dobrze wam ostatnio poszło -  stwierdziła Jade, przywołując jedyne, jak do tej pory, spotkanie Louisa z jej przyjaciółką.
- Właśnie. - Chłopak pokiwał głową, zgadzając się. - Zrób coś z tym.
- Znaczy co masz na myśli? Co mam zrobić?
- Pogadaj z nią, czy coś. Nie wiem, czy chcę być w złych relacjach z twoją przyjaciółką - wytłumaczył.
- Ale co niby miałabym jej powiedzieć?
- Nie wiem, może, że się co do mnie myli - powiedział z wahaniem.-  Niby nie zależy mi na tym, co sobie o mnie myśli, ale wolałbym nie robić sobie nowych wrogów. Szczególnie wśród twoich przyjaciół.
- Wiesz mylić, to ona się nie bardzo myli.
- W sensie, że mnie obwinia?
- Mhm. No bądź, co bądź przejechałeś jej najlepszą przyjaciółkę i w dodatku olewałeś ją prawie przez rok. - Jade powiedziała to z dystansem, ale oboje wiedzieli, że lepiej nie zagłębiać się w ten temat.
- I co mam ją teraz za to przepraszać? Bo nie wydaje mi się odpowiednią osobą, do której te przeprosiny powinny być skierowane.
- No nie, ale próbuję ci wytłumaczyć jej niechęć do ciebie.
- Rozumiem. Ale spróbujesz ją jakoś przekonać do mnie? -  Jade zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić.
- Już jestem. - Z korytarza dobiegł głos Lei. Jade i Louis spojrzeli na siebie.
- Jesteś mi to winna za ten syf w moim pokoju - wyszeptał chłopak tak, by Lea nie usłyszała.
- Chyba arcydzieło - zaśmiała się Jade.
- To co? - powiedział w pośpiechu.
- Zgoda - cicho odpowiedziała Jade, nim jeszcze Lea zdążyła wejść do kuchni.

***

- No to kiedy goście przybędą? - powiedziała żartobliwie Lea, spodziewając się, że zastanie jedynie Jade. W tym samym momencie zobaczyła Lousia. Na jego widok mina jej trochę zrzedła. - O już są... - Tym razem jej głos nie był już taki entuzjastyczny.
- Hej. - Chłopak odchrząknął.
- Cześć. - To co pojawiło się na jej twarzy nie można było nazwać uśmiechem. Był to raczej grymas.
- Jeszcze Niall ma przyjechać. - Jade postanowiła przerwać ciszę krępującą całe towarzystwo. Lea pokiwała głową i usiadła przy stole. - Chcecie coś do picia? - zaproponowała.
- Nie dzięki. - Louis i Lea powiedzieli jednocześnie. Po czym oboje na siebie spojrzeli: chłopak trochę rozbawionym wzrokiem, natomiast Lea tym z rodzaju piorunujących.
- Jak chcecie. - Jade wzruszyła ramionami i sama nalała sobie wody.
Obserwowanie tych dwojga było dla w jakiś sposób zabawne. Nigdy nie przypuszczała, że jej przyjaciółka może się tak zachowywać. W tym przypadku wydawało się to wręcz komiczne. Trudno było jej powstrzymać śmiech. Dlatego kiedy nachodziło ją, żeby się zaśmiać szybko brała łyk wody. Louis natomiast wydawał się być całkiem obojętny, ale Jade dobrze wiedziała, co się kryję pod tą obojętnością. Chłopak wolałby się znajdować choćby w neutralnych stosunkach z Leą. Jade zastanawiała się, jak w takim razie przetrwają wspólny wieczór, skoro nie potrafią ze sobą zamienić nawet dwóch zdań. Stwierdziła, że z tą rozmową nie ma co czekać i będzie trzeba z nią pogadać jeszcze dzisiaj. Nie musiała dłużej wymyślać neutralnych tematów do rozmowy, bo do kuchni właśnie wkroczył Niall, cały obładowany zakupami.
- Louis idź do mnie do samochodu i przynieś jeszcze jedną siatkę. - Położył zakupy na blacie kuchni i odwrócił się. - Cześć wszystkim - przywitał się, kiedy Louis właśnie wychodził po resztę rzeczy tym samym, uwalniając się od towarzystwa Leii.
- Cześć - odpowiedziała Jade. - To właśnie jest Lea - skinęła głową na przyjaciółkę, która w tej samej chwili wstała, by przywitać się z chłopakiem.
- Niall. - Podał jej rękę i uśmiechnął się do niej. Jade właśnie przeglądała przywiezione zakupy.
-  Lea. - Odwzajemniła uścisk dłoni. - Jade dużo mi o tobie mówiła. - Słysząc to dziewczyna przewróciła oczami, natomiast jej przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła.
- Tak? - zaśmiał się Niall.
- Nie - odpowiedziała Jade za Leę, przedrzeźniającym głosem.
- Już się cieszyłem - zażartował Niall, a Louis wniósł kolejną siatkę z zakupami i położył ją na stole.
- Niall przeczytałeś sms'a, którego ci wysłałam? - retorycznie zapytała Jade, dobrze znając odpowiedź.
- Jakiego sms'a?
- No, że masz nie kupować kiełbasy. - Chłopak wyciągnął telefon i sprawdził wiadomości.
- No, teraz przeczytałem - przyznał, na co Louis parsknął śmiechem.
-  To mamy dużo nadprogramowej kiełbasy dzięki tobie.
- O ile pamiętam umawialiśmy się, że to ty masz nic nie kupować - tłumaczył się.
- No i nic nie kupowałam, ale mama mnie w tym wyręczyła.
- Dobra chodźmy robić to ognisko, najwyżej zamrozisz resztę - powiedział Louis, biorąc pod pachy butelki z napojami i kierując się w stronę werandy. Niall natomiast wziął swoją reklamówkę z kiełbasami i wymownie popatrzył się na Jade, wychodząc za przyjacielem. Dziewczyna cicho się zaśmiała, widząc jego minę. W końcu odwróciła się w stronę przyjaciółki.
- Lea, przestań patrzeć na Louisa, jakby ci kogoś zamordował. Weź tą sałatkę i mówię ci, daj spokój. Dla mnie jest w porządku i dla ciebie też powinno tak być.

***

- No weź, podłuż więcej tych gazet - krzyknął Louis. - Niech wreszcie zacznie palić się porządnie. W takim tempie zanim włożymy tam ziemniaki będzie po północy.
- Jak chcesz, to sam spróbuj - powiedział nieco urażony Niall. Na te słowa chłopak szybko się poderwał z miejsca i sam podjął próbę rozpalenia ogniska. Nie poszło mu jednak tak sprawnie, jak się spodziewał.
- Jak coś to jest jeszcze grill. Może pójdzie łatwiej - roześmiała się Jade.
- Bardzo śmieszne - stwierdził Louis. W końcu po kilku nieudanych próbach, przy wzajemnej współpracy, chłopakom udało się rozpalić ognisko na dobre. Lea w tym czasie zdążyła znaleźć jakieś długie patyki i nabić na nie kiełbasy. Rozdała je i każdy włożył swój do ognia.
- Kurde, spadła mi. - Wszyscy patrzyli teraz na pusty patyk Jade. - Weźcie ją uratujcie. - Niall podał jej swój kijek i nabił z powrotem kiełbasę, która spadła do ognia. Podmuchał w nią, aby pozbyć się popiołu, który na niej pozostał. Jade podała mu jego patyk, żeby się wymienić.
- Dobra ja wezmę już tą.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego. Chwilę piekli swoje kiełbasy w milczeniu.
- Potrzymaj. - Lea podała patyk Jade. - Pójdę po keczup i musztardę.
- Mi to dajesz? Ja nawet nie umiem utrzymać jednej kiełbasy - zażartowała Jade.
- Daj, ja potrzymam - odezwał się Louis. Lea spojrzała na niego zaskoczona, ale podałam mu patyk.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - Wzruszył obojętnie ramionami.
- Postępy, postępy - skomentowała Jade, podśmiewając się, kiedy Lea znikła za drzwiami domu.
- O czymś nie wiem? - zapytał Niall.
- Nie lubią się - wyznała konspiracyjnie Jade.
- Aaa - powiedział przeciągle chłopak. - No więc Louis wyciągasz jako pierwszy rękę?  - Przyjaciel nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Lea właśnie wróciła. Położyła na wcześniej przeniesionym stole, musztardę i keczup. Podeszła do Lousia, żeby odebrać swój patyk.
- Myślę, że już gotowe.  - powiedział, podając jej go.
- Moja chyba też. - Niall dogłębnie przyjrzał się swojej kiełbasie. Ostatecznie wszyscy postanowili zakończyć stanie przy ognisku, stwierdzając, że każda jest już wystarczająco upieczona. Wrzucili jeszcze kilka ziemniaków do ognia i siedli przy stole. Jade zaczęła obierać swoją kiełbasę ze skórki. Trochę jej na to zeszło, co chwilę parzyła sobie palce. Niall spojrzał na nią już jedząc swoją porcję. Odłożył ją na chwilę i bez słów wziął talerz Jade. Szybko obrał jej kawałek i oddał jej go. Jade tylko się uśmiechnęła.

***

Niall i Louis siedzieli przy ognisku,  przypiekając kromki chleba i głośno śmiejąc się z czegoś. Zdążyło się już ściemnieć, tylko ciepłe płomienie oświetlały ich sylwetki. Dziewczyny zostały przy stoliku i piły gorącą herbatę, którą Lea przed chwilą przyniosła w termosie. Zaświeciły latarkę i położyły ją na środku stołu.
- To co, odpuścisz mu? - spytała Jade.
- Mhm - odmruknęła.
- Znaczy, że tak?
- Tak.
- Na pewno? - spytała z powątpiewaniem.
- Jade, to twoja sprawa. Nie powinnam się wtrącać, więc też nie będę się na niego dłużej wściekać. To nie miało sensu - przyznała Lea, biorąc łyk herbaty. - Muszę dosłodzić - stwierdziła i dosypała sobie łyżeczkę cukru, dokładnie mieszając.
-  To dobrze. - uśmiechnęła się Jade. - A Niall, jakie wrażenia? - Obie spojrzały na chłopaka, który właśnie pokazywał coś Louisowi na telefonie.
-  Niezmienione. - Zamilkła na chwilę. - Czasami wydaje mi się, że jesteś ślepa, Jade. - Dziewczyna pokręciła głową.
- O co ci chodzi? - Nie wiedziała, do czego zmierza przyjaciółka.
- Nawet nie widzisz tego, jak on się o ciebie troszczy. - Lea obróciła kubek w rękach. - Z boku wszystko widać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K