Niall
był dość częstym gościem w domu Jade, jeżeli nie powiedzieć, że najczęstszym.
No może tylko z Leą mógłby konkurować. Ilość odwiedzin w obu przypadkach była
podobna. Średnio trzy wizyty tygodniowo, taka była norma. Chłopak zazwyczaj
pojawiał się w godzinach wieczornych lub wbrew pozorom, wcale nie w skrajnych
przypadkach, w godzinach nocnych. Trudno było się dziwić, odwiedziny w ciągu
dnia byłyby nieco problematyczne. W końcu Niall był bardzo zabieganym człowiekiem.
Sam rytuał wizyt przebiegał zazwyczaj podobnie. Jade robiła coś na komputerze
przy biurku lub leżała już w łóżku czytając książkę, gdy Niall dopiero się
pojawiał. I stało się to jakby ich codziennością. Czymś oczywistym czemu nie ma
się co dziwić. Tak też, naturalnie przyszło Jade rozpoznawanie kroków Nialla na
schodach. Choć reguła oczywiście nie była niezawodna tak, jak na przykład
dzisiaj.
- Jade
się kąpie - oznajmiła mama Jade, zapraszając chłopaka gestem do środka. - Napijesz
się herbaty?
- Poproszę.
- Uśmiechnął się do niej, ściągając buty.
- To
chodź do kuchni, poczekasz na nią. - Skinął głową i ruszył za kobietą. Usiadł
przy stole, a mama Jade nalała mu z dzbanka herbaty i położyła kubek przed nim.
-
Dziękuję.
- Nie ma
za co. Chyba trochę sobie poczekasz - powiedziała, myjąc talerz.
- Nie
szkodzi. - Podmuchał herbatę i wziął
łyk. - Akurat zdążę wypić. Myślałem, żeby w piątek moglibyśmy zrobić ognisko.
-
Możecie nawet tutaj za domem. Tam jest już palenisko. - Kobieta wytarła ręce w
ściereczkę.
- Tak?
To nawet fajnie. I ta przyjaciółka Jade, też by mogła przyjść.
- Powiedz
Jade, żeby zaprosiła Leę.
-
Najpierw muszę się zorientować, co powie na ognisko. Na razie rozmawiałem o tym
tylko z Louisem. - Kobieta pokiwała głową.
-
Mogłabym wam coś przygotować do jedzenia na ten piątek - zaproponowała.
- Nie
musi pani, poradzimy sobie.
Niall
dopijał właśnie herbatę, kiedy u góry dało się słyszeć otwierane drzwi. Odłożył
kubek na stół i wstał z miejsca.
- Wyszła,
możesz już do niej iść. - Uśmiechnęła się do niego.
-
Dziękuję za herbatę - powiedział jeszcze raz, wychodząc z kuchni.
***
Jade
była już u siebie w pokoju przesiadała się właśnie na łóżko.
- Cześć.
- powiedział Niall wkraczając do jej sypialni.
- Hej. -
Usadowiła się wygodnie na łóżku, a Niall usiadł obok niej.
- Co ty
na ognisko w piątek? - zaczął na wstępie.
- Czemu
nie? - uśmiechnęła się. Ognisko nie było najgorszą perspektywą. Pomyślała, że
to nawet dobry pomysł.
- Twoja
mama mówi, że możemy je zrobić u was za domem, więc mogłabyś zaprosić Leę,
Louis też będzie. - Sam pomysł zaproszenia Lei, spodobał jej się jeszcze
bardziej.
- Ok,
zadzwonię do niej jutro. - Zdjęła ręcznik z głowy i zaczęła nim suszyć mokre
włosy.
- To
załatwione. Kupię coś po drodze do jedzenia. - Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Mam
coś przygotować?
- Nie,
nie trzeba. Przywiozę wszystko - zapewnił.
- O
której powiedzieć Lei, żeby przyszła?
- Nie
wiem, może koło szóstej? - bardziej spytał niż stwierdził.
- Może
być. A Louis? Dalej jest na nas wściekły?
- Trochę
tak, ale już mu powoli przechodzi. Właściwie to on wpadł na pomysł ogniska.
- To w
porządku. Ulżyło mi - powiedziała
ironicznie.
- Myślę,
że teraz powinienem oczekiwać na jakąś zemstę, więc wiesz, jestem czujny -
zażartował. - Ale na tobie, to raczej nie odbije się w żaden sposób.
- Też
tak myślę - wyszczerzyła zęby.
- Co nie
zmienia faktu, że jesteś winna współudziału.
- Ależ
nie wypieram się. Chciałabym jedynie zauważyć, że ty byłeś pomysłodawcą.
- Genialnym
pomysłodawcą - poruszył sugestywnie brwiami.
- Nie
zaprzeczam - powiedziała poważnym tonem, po czym oboje zaczęli się śmiać.
- Co z
twoim palcem? - Niall spojrzał na jej dłonie, na palcu nie było już bandaża.
- Chyba
ok. Rana się goi, no i liczę, że może jednak ten paznokieć mi nie zejdzie.
- Jest
trochę czarny, ale z odrobiną szczęścia może rzeczywiście obejdzie się bez tego
- powiedział dogłębnie analizując ranę.
- Oby
panie doktorze - zaśmiała się, kładąc na łóżku. - Czy wiesz, że moi rodzice
uważają, że to nie jest normalne, że jesteś tu tak często? - Niall zdziwił się
jej słowami i zastanowił się chwilę, co odpowiedzieć. Przysunął się bliżej niej
i spojrzał jej w oczy.
- A ty
tak uważasz? - Tym razem to ona na chwilę zamilkła, zastanawiając się, co sama
tak naprawdę o tym myśli.
- Nie,
ja nie - powiedziała, jakby składała jakąś obietnicę.
***
Rozmawiali
długo i coś zepchnęło ich na temat tajemnic. Tajemnic, których sami byli pełni,
a o których jeszcze nie koniecznie mówić potrafili.
- A ty?
Jade, co ty ukrywasz? - Podniosła się do pozycji siedzącej, tuż na przeciw
niego.
- To nie
takie proste. - Odwróciła wzrok.
- Nie
możesz mi powiedzieć?
- Nie
mówię tego nawet sobie - uśmiechnęła się słabo. - A ty możesz mi powiedzieć
swoje?
- Nie
wiem - powiedział szczerze.
-
Dlaczego? - Oboje tak bardzo chcieli tej rozmowy, tyko żadne z nich nie mogło
zacząć.
- Bo
chyba nie jesteś na to gotowa i ja chyba też nie jestem gotowy, żeby ci to
powiedzieć. - Jade bardzo chciała wiedzieć, o co chodzi Naill'owi, ale zdawała
sobie sprawę, że nie może naciskać skoro sama, nie potrafiła wyznać mu własnych
sekretów.
- Kiedyś
mi powiesz? - powiedziała z nadzieją.
- Nie
wiem kiedy, ale kiedyś tak. - To jej wystarczyło.
- Wiesz
jest tyle rzeczy, które chce powiedzieć, ale zwyczajnie nie wiem jak. - Chłopak pokiwał głową.
- Tak,
Jade. Coś o tym wiem i bardzo chciałbym być kimś, komu kiedyś w końcu będziesz
mogła powiedzieć to wszystko.
- Mam
nadzieję, że będziesz - wyszeptała, jednocześnie wyjawiając mu jeden z
sekretów.
Jednak
tym czego bała się najbardziej i skrywała najgłębiej było to, że kiedy skończy
się czas, to on odejdzie.
***
Dziewczyna
jadła obiad, a jej mama krzątała się po kuchni, powoli zbierając się do pracy.
- Jade,
tam pod balkonem macie drewno na to ognisko i są jeszcze długie patyki, jakbyście
chcieli coś piec. A na wypadek gdyby nie wyszło, to grill też tam gdzieś jest.
- Ok -
mruknęła Jade, przeżuwając kurczaka.
- W
lodówce jest przygotowana kiełbasa i tutaj w półce świeży chleb. - Wskazała.
- Mamo,
Niall miał wszystko kupić.
- No to
możesz mu napisać, żeby kiełbasy nie kupował . - Kobieta niespecjalnie przejęła
się słowami córki.
- No
dobra, czegoś jeszcze ma nie kupować? - zapytała sarkastycznie, wyciągając
telefon.
-
Zrobiłam jeszcze sałatkę grecką. - Jade
uśmiechnęła się z zadowoleniem, stwierdzając, że przewidziała to.
- Dzięki
mamo. - Kobieta oparła się o blat i przyglądnęła się Jade przez dłuższą chwilę.
- Co się tak na mnie patrzysz?
- Lubisz Nialla, prawda? - Dziewczyna poczuła, jak
jedzenie staje jej w gardle. Powoli przełknęła i spojrzała na matkę z oburzonym
wyrazem twarzy.
- Mamo!
- krzyknęła Jade.
- No co?
- Nie
będziemy o tym rozmawiać - wzbraniała się.
- Ale...
- Jade nie pozwoliła jej dokończyć.
- Nie,
to nie temat typu matka-córka - dobitnie stwierdziła dziewczyna.
- Ale...
- I tym razem mama nie miała szansy skończyć swojej wypowiedzi.
- Ja
dziękuję, ja wyjeżdżam. - Jade obronnie uniosła ręce. - Nie będę tego słuchać.
- Odłożyła widelec i natychmiast wyjechała z kuchni.
- Wiesz
co Jade, my też go lubimy. - Dziewczyna usłyszała jeszcze zadowolony głos
swojej matki.
***
- Jestem
pierwszy? - spytał Louis, wchodząc do kuchni.
- Tak,
ale powinni za chwilę być. - Jade sięgnęła do jednej z szafek i wyciągnęła z
niej całą masę starych gazet. Louis dziwnie na nią spojrzał. - Podpałka -
wytłumaczyła.
- Aha. - Chłopak pokiwał głową. - Trzeba coś
przygotować, pomóc ci w czymś?
- Możesz
znieść patyki na palenisko, są pod balkonem, i zanieś już tam te gazety.
- Ok.- Chłopak
zabrał ze sobą stos makulatury i skierował się w stronę drzwi frontowych.
- Możesz
tutaj wyjść przez werandę, a nie na około - zaśmiała się Jade, wskazując duże
drzwi w salonie przysłonięte koronkową firanką.
- Nie
wiedziałem, że tutaj też macie wyjście - wytłumaczył się Louis.
- Już
wiesz. - Przekornie się uśmiechnęła. Chłopak podszedł do wskazanych drzwi i
otworzył je sobie łokciem tak, żeby nic mu nie wypadło. Położył gazety koło miejsca,
w którym wcześniej były robione ogniska i poszedł po drewno. Zniósł je na
miejsce, przykucnął i ułożył z patyków odpowiednią konstrukcję. Resztę zostawił
obok, żeby potem je dołożyć. Otrzepał przybrudzone ręce i wytarł je o spodnie.
Wstał i wrócił z powrotem do domu.
- Lea
też będzie, no nie?
- Będzie
- przytaknęła. - Nie za dobrze wam ostatnio poszło - stwierdziła Jade, przywołując jedyne, jak do
tej pory, spotkanie Louisa z jej przyjaciółką.
-
Właśnie. - Chłopak pokiwał głową, zgadzając się. - Zrób coś z tym.
- Znaczy
co masz na myśli? Co mam zrobić?
-
Pogadaj z nią, czy coś. Nie wiem, czy chcę być w złych relacjach z twoją
przyjaciółką - wytłumaczył.
- Ale co
niby miałabym jej powiedzieć?
- Nie
wiem, może, że się co do mnie myli - powiedział z wahaniem.- Niby nie zależy mi na tym, co sobie o mnie myśli,
ale wolałbym nie robić sobie nowych wrogów. Szczególnie wśród twoich
przyjaciół.
- Wiesz
mylić, to ona się nie bardzo myli.
- W
sensie, że mnie obwinia?
- Mhm. No
bądź, co bądź przejechałeś jej najlepszą przyjaciółkę i w dodatku olewałeś ją prawie
przez rok. - Jade powiedziała to z dystansem, ale oboje wiedzieli, że lepiej
nie zagłębiać się w ten temat.
- I co
mam ją teraz za to przepraszać? Bo nie wydaje mi się odpowiednią osobą, do
której te przeprosiny powinny być skierowane.
- No nie,
ale próbuję ci wytłumaczyć jej niechęć do ciebie.
-
Rozumiem. Ale spróbujesz ją jakoś przekonać do mnie? - Jade zastanawiała się nad tym, co powinna
zrobić.
- Już
jestem. - Z korytarza dobiegł głos Lei. Jade i Louis spojrzeli na siebie.
- Jesteś
mi to winna za ten syf w moim pokoju - wyszeptał chłopak tak, by Lea nie usłyszała.
- Chyba
arcydzieło - zaśmiała się Jade.
- To co?
- powiedział w pośpiechu.
- Zgoda
- cicho odpowiedziała Jade, nim jeszcze Lea zdążyła wejść do kuchni.
***
- No to
kiedy goście przybędą? - powiedziała żartobliwie Lea, spodziewając się, że
zastanie jedynie Jade. W tym samym momencie zobaczyła Lousia. Na jego widok
mina jej trochę zrzedła. - O już są... - Tym razem jej głos nie był już taki
entuzjastyczny.
- Hej. -
Chłopak odchrząknął.
- Cześć.
- To co pojawiło się na jej twarzy nie można było nazwać uśmiechem. Był to
raczej grymas.
-
Jeszcze Niall ma przyjechać. - Jade postanowiła przerwać ciszę krępującą całe
towarzystwo. Lea pokiwała głową i usiadła przy stole. - Chcecie coś do picia? -
zaproponowała.
- Nie
dzięki. - Louis i Lea powiedzieli jednocześnie. Po czym oboje na siebie
spojrzeli: chłopak trochę rozbawionym wzrokiem, natomiast Lea tym z rodzaju
piorunujących.
- Jak
chcecie. - Jade wzruszyła ramionami i sama nalała sobie wody.
Obserwowanie
tych dwojga było dla w jakiś sposób zabawne. Nigdy nie przypuszczała, że jej
przyjaciółka może się tak zachowywać. W tym przypadku wydawało się to wręcz
komiczne. Trudno było jej powstrzymać śmiech. Dlatego kiedy nachodziło ją, żeby
się zaśmiać szybko brała łyk wody. Louis natomiast wydawał się być całkiem
obojętny, ale Jade dobrze wiedziała, co się kryję pod tą obojętnością. Chłopak
wolałby się znajdować choćby w neutralnych stosunkach z Leą. Jade zastanawiała
się, jak w takim razie przetrwają wspólny wieczór, skoro nie potrafią ze sobą
zamienić nawet dwóch zdań. Stwierdziła, że z tą rozmową nie ma co czekać i
będzie trzeba z nią pogadać jeszcze dzisiaj. Nie musiała dłużej wymyślać
neutralnych tematów do rozmowy, bo do kuchni właśnie wkroczył Niall, cały
obładowany zakupami.
- Louis
idź do mnie do samochodu i przynieś jeszcze jedną siatkę. - Położył zakupy na
blacie kuchni i odwrócił się. - Cześć wszystkim - przywitał się, kiedy Louis
właśnie wychodził po resztę rzeczy tym samym, uwalniając się od towarzystwa Leii.
- Cześć
- odpowiedziała Jade. - To właśnie jest Lea - skinęła głową na przyjaciółkę,
która w tej samej chwili wstała, by przywitać się z chłopakiem.
- Niall.
- Podał jej rękę i uśmiechnął się do niej. Jade właśnie przeglądała
przywiezione zakupy.
- Lea. - Odwzajemniła uścisk dłoni. - Jade dużo
mi o tobie mówiła. - Słysząc to dziewczyna przewróciła oczami, natomiast jej
przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła.
- Tak? -
zaśmiał się Niall.
- Nie -
odpowiedziała Jade za Leę, przedrzeźniającym głosem.
- Już
się cieszyłem - zażartował Niall, a Louis wniósł kolejną siatkę z zakupami i
położył ją na stole.
- Niall
przeczytałeś sms'a, którego ci wysłałam? - retorycznie zapytała Jade, dobrze
znając odpowiedź.
-
Jakiego sms'a?
- No, że
masz nie kupować kiełbasy. - Chłopak wyciągnął telefon i sprawdził wiadomości.
- No,
teraz przeczytałem - przyznał, na co Louis parsknął śmiechem.
- To mamy dużo nadprogramowej kiełbasy dzięki
tobie.
- O ile
pamiętam umawialiśmy się, że to ty masz nic nie kupować - tłumaczył się.
- No i
nic nie kupowałam, ale mama mnie w tym wyręczyła.
- Dobra
chodźmy robić to ognisko, najwyżej zamrozisz resztę - powiedział Louis, biorąc
pod pachy butelki z napojami i kierując się w stronę werandy. Niall natomiast
wziął swoją reklamówkę z kiełbasami i wymownie popatrzył się na Jade, wychodząc
za przyjacielem. Dziewczyna cicho się zaśmiała, widząc jego minę. W końcu
odwróciła się w stronę przyjaciółki.
- Lea,
przestań patrzeć na Louisa, jakby ci kogoś zamordował. Weź tą sałatkę i mówię
ci, daj spokój. Dla mnie jest w porządku i dla ciebie też powinno tak być.
***
- No weź,
podłuż więcej tych gazet - krzyknął Louis. - Niech wreszcie zacznie palić się
porządnie. W takim tempie zanim włożymy tam ziemniaki będzie po północy.
- Jak
chcesz, to sam spróbuj - powiedział nieco urażony Niall. Na te słowa chłopak
szybko się poderwał z miejsca i sam podjął próbę rozpalenia ogniska. Nie poszło
mu jednak tak sprawnie, jak się spodziewał.
- Jak
coś to jest jeszcze grill. Może pójdzie łatwiej - roześmiała się Jade.
- Bardzo
śmieszne - stwierdził Louis. W końcu po kilku nieudanych próbach, przy
wzajemnej współpracy, chłopakom udało się rozpalić ognisko na dobre. Lea w tym
czasie zdążyła znaleźć jakieś długie patyki i nabić na nie kiełbasy. Rozdała je
i każdy włożył swój do ognia.
- Kurde,
spadła mi. - Wszyscy patrzyli teraz na pusty patyk Jade. - Weźcie ją uratujcie.
- Niall podał jej swój kijek i nabił z powrotem kiełbasę, która spadła do
ognia. Podmuchał w nią, aby pozbyć się popiołu, który na niej pozostał. Jade
podała mu jego patyk, żeby się wymienić.
- Dobra
ja wezmę już tą.
- Dzięki
- uśmiechnęła się do niego. Chwilę piekli swoje kiełbasy w milczeniu.
-
Potrzymaj. - Lea podała patyk Jade. - Pójdę po keczup i musztardę.
- Mi to
dajesz? Ja nawet nie umiem utrzymać jednej kiełbasy - zażartowała Jade.
- Daj,
ja potrzymam - odezwał się Louis. Lea spojrzała na niego zaskoczona, ale
podałam mu patyk.
-
Dziękuję.
- Nie ma
sprawy. - Wzruszył obojętnie ramionami.
-
Postępy, postępy - skomentowała Jade, podśmiewając się, kiedy Lea znikła za
drzwiami domu.
- O czymś
nie wiem? - zapytał Niall.
- Nie
lubią się - wyznała konspiracyjnie Jade.
- Aaa -
powiedział przeciągle chłopak. - No więc Louis wyciągasz jako pierwszy rękę? - Przyjaciel nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ
Lea właśnie wróciła. Położyła na wcześniej przeniesionym stole, musztardę i
keczup. Podeszła do Lousia, żeby odebrać swój patyk.
- Myślę,
że już gotowe. - powiedział, podając jej
go.
- Moja
chyba też. - Niall dogłębnie przyjrzał się swojej kiełbasie. Ostatecznie
wszyscy postanowili zakończyć stanie przy ognisku, stwierdzając, że każda jest
już wystarczająco upieczona. Wrzucili jeszcze kilka ziemniaków do ognia i
siedli przy stole. Jade zaczęła obierać swoją kiełbasę ze skórki. Trochę jej na
to zeszło, co chwilę parzyła sobie palce. Niall spojrzał na nią już jedząc
swoją porcję. Odłożył ją na chwilę i bez słów wziął talerz Jade. Szybko obrał
jej kawałek i oddał jej go. Jade tylko się uśmiechnęła.
***
Niall i
Louis siedzieli przy ognisku,
przypiekając kromki chleba i głośno śmiejąc się z czegoś. Zdążyło się
już ściemnieć, tylko ciepłe płomienie oświetlały ich sylwetki. Dziewczyny
zostały przy stoliku i piły gorącą herbatę, którą Lea przed chwilą przyniosła w
termosie. Zaświeciły latarkę i położyły ją na środku stołu.
- To co,
odpuścisz mu? - spytała Jade.
- Mhm -
odmruknęła.
-
Znaczy, że tak?
- Tak.
- Na
pewno? - spytała z powątpiewaniem.
- Jade,
to twoja sprawa. Nie powinnam się wtrącać, więc też nie będę się na niego dłużej
wściekać. To nie miało sensu - przyznała Lea, biorąc łyk herbaty. - Muszę
dosłodzić - stwierdziła i dosypała sobie łyżeczkę cukru, dokładnie mieszając.
- To dobrze. - uśmiechnęła się Jade. - A Niall,
jakie wrażenia? - Obie spojrzały na chłopaka, który właśnie pokazywał coś
Louisowi na telefonie.
- Niezmienione. - Zamilkła na chwilę. - Czasami
wydaje mi się, że jesteś ślepa, Jade. - Dziewczyna pokręciła głową.
- O co
ci chodzi? - Nie wiedziała, do czego zmierza przyjaciółka.
- Nawet
nie widzisz tego, jak on się o ciebie troszczy. - Lea obróciła kubek w rękach.
- Z boku wszystko widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz