No
dobra, sprawa wyglądała tak: wiedziała, że spał. Właśnie dlatego to powiedziała,
nie mógł usłyszeć. Jednak teraz, z nie
tak dużej, ale jednak, perspektywy czasu, Jade uważała, że podświadomie musiała
liczyć na to, że może jednak nie śpi. Może ma tylko zamknięte oczy, a kiedy wypowie
te słowa on je otworzy. Chyba chciała, żeby usłyszał, ale nie była tego pewna,
dlatego zrobiła to w ten sposób. Takie pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, może będą
mieli to za sobą, a może nie. Ale jego powieki ani nie drgnęły, oddychał tylko
miarowo. Nic się nie zmieniło, wciąż nic nie wiedział. A kolejnego, a nawet
następnego i jeszcze następnego dnia nie wracali do tej sprawy. Tak jakby
zwyczajnie nie istniała, jak gdyby tamta rozmowa, a raczej jej brak, po prostu
się nie wydarzyła. Nie było o czym mówić, nie było do czego wracać.
Niall wciąż nie wiedział, czy Jade zna już
odpowiedź na ich zakład. Być może jeszcze nie podjęła decyzji. Nie zdążyła
wszystkiego przemyśleć, a on próbował wymusić na niej decyzję. Właśnie tak
myślał o tamtej rozmowie, jako o nędznej próbie wymuszenia deklaracji. To było
nierozsądne i trzeba było to przerwać. Naprawdę nie chciał, żeby zabrzmiało to
w ten sposób. Przecież nie tak miało być.
Jeżeli chodzi o Jade to nie przeszło jej
nawet przez myśl, że Niall mógłby próbować cokolwiek na niej wymusić. A odpowiedź
znała już od dłuższego czasu. Musiała sobie ją tylko uświadomić. Nie były
pewna, kiedy właściwie nastąpił przełom. Nie było żadnego impulsu, olśnienia, w
którym mogłaby powiedzieć, że to właśnie ta chwila. Po prostu faktem stało się
to, że im wybaczyła.
***
Jade
wyciągnęła z półki mąkę i położyła ją na blacie koło miski i butelki mleka oraz
całej reszty potrzebnej do przygotowania ciasta czekoladowego, dodatkowo
oblanego masą pysznej czekolady. Odgarnęła włosy z czoła i związała je jeszcze
mocniej niż wcześniej tak, by żaden z nich nie mógł się znaleźć w planowanym
wypieku.
-
Hej. - Dziewczyna odwróciła się na dźwięk głosu Nialla, który właśnie usiadł
wygodnie na blacie kuchni i machał nogami, stukając co chwilę butami.
-
Hej - przywitała się, wiążąc fartuch na szyi, a potem w pasie.
-
Wiesz, że masz nie zamknięte drzwi? - zagadnął i chwycił w dłonie kostkę
margaryny, którą zaczął podrzucać.
-
Tak? Co ty nie powiesz - uśmiechnęła się żartobliwie. - Specjalnie zostawiłam
otwarte dla ciebie - wytłumaczyła, a po chwili przez jego twarz przemknął cień
uśmiechu.
-
A no chyba, że tak - pokiwał głową. - Co robisz? - podwinął rękawy swojego
ulubionego swetra.
-
Ciasto czekoladowe - powiedziała, odbierając mu margarynę i kładąc ją obok
reszty produktów.
-
Pomóc ci? Tylko nie wymagaj ode mnie zbyt wiele - zaznaczył od razu.
-
Wyciągnij jajka z lodówki. To chyba nie jest zbyt wiele, no nie? - zapytała
przekornie, a Niall wstał i zrobił to o co poprosiła.
-
Masz. - Położył je obok miski i oparł się łokciami o blat kuchni.
-
Odsuń się trochę - powiedziała Jade, przesypując mąkę do miski. Jednak o moment
za późno, bo chłopak nie zdążył sie przesunąć, a część mąki po prostu
wylądowała na jego twarzy, a także w nosie. Odwrócił się szybko i zaczął
psikać, kilka razy pod rząd. - 100 lat - roześmiała się Jade.
-
Bardzo śmieszne - wykrztusił, kiedy w końcu doszedł do siebie. Przetarł parę
razy oczy. Miał wrażenie, że nawet do nich dostała się mąka. - Czuję jakbym
miał piasek w oczach.
-
Przecież, to nie było specjalnie. Mówiłam, żebyś się odsunął - zaczęła się
tłumaczyć, widząc jego urażoną minę. - Zniż się. - Jade chwyciła jego twarz i
spojrzała mu w oczy. - Przesadzasz, są czyste. - W tym samym czasie, on zdążył
niezauważenie zanurzyć dłonie w mące i przejechał nimi od włosów do twarzy
Jade.
-
No teraz jesteśmy kwita - powiedział zadowolony z siebie, a Jade była
zaskoczona i nieco oburzona tym, co przed chwilą zrobił.
-
Przyrzekam, jakbyś miał pięć lat. Dosłownie. - Jade starła z twarzy ślady mąki.
Spojrzała na niego, pukając się w czoło, a on uśmiechnięty tylko wzruszył
ramionami i usiadł z powrotem na poprzednim miejscu.
-
No kontynuuj to, co zaczęłaś - polecił i nacisnął guzik, stojącego obok
czajnika.
-
Komentowanie twojej głupoty? - parsknęła.
-
Pieczenie ciasta - skorygował, kiedy do kuchni całkiem nieśpiesznym krokiem
wszedł kot. - Cześć Teodorze - przywitał się Niall, ale ten nawet nie zwrócił
na niego uwagi. - Hmm, najwyraźniej zostałem zignorowany.
Teodor
podszedł do Jade i stanął na dwóch łapach opierając się o uchwyt jednej z
półek. Dziewczyna wyciągnęła rękę i pogłaskała go.
-
Co tam u ciebie, królu złoty? Co być chciał, co? - zapytała drapiąc kota pod
brodą, na co ten zamruczał.
-
Co za podlizywacz - skomentował Niall, a Teodor podszedł do lodówki,
jednoznacznie dając wyjaśnienie swojej wizyty w kuchni. - I żebrak - dodał.
-
Daj mu jakąś szynkę - powiedziała Jade, wbijając jajka do miski, w której
znajdowała się już reszta składników. Otworzyła jedną z małych szafek i
wyciągnęła z niej drewnianą łyżkę, którą zaczęła mieszać całość.
-
Utuczysz go. - Podrobił na mniejsze kawałki szynkę i włożył je do miski
stojącej pod ścianą, za co Teodor zaszczycił go wdzięcznym spojrzeniem. Chłopak
go pogłaskał i podszedł do Jade.
-
No to będzie jeszcze piękniejszy - powiedziała, a Niall zanurzył palec w masie
i go oblizał.
-
Rezerwuję garnek, jak zrobisz polewę.
-
A zrobię? - półuśmiech pojawił się na jej twarzy.
-
A nie? - odpowiedział lekko, przekrzywiając głowę.
-
Nie ma ciasta czekoladowego bez polewy czekoladowej, no nie? - Powoli przelała
masę do wcześniej wyciągniętej tortownicy i delikatnie wyrównała ją łyżką.
-
No właśnie nie ma - uśmiechnął się szeroko. - No więc reszta polewy jest moja.
-
Dobrze będzie twoja, ale zrób herbatę - powiedziała, wsadzając placek do
nagrzanego piekarnika i nastawiła na 50 minut pieczenia. - Trochę tu
posiedzimy, nie ufam temu piekarnikowi, wiecznie mnie oszukuje. Albo sam się
wyłącza, albo przepieka ciasto, no i dlatego właśnie muszę go pilnować.
Siedzieli tak popijając trochę niż bardziej
przesłodzoną herbatę Nialla, ale chyba właśnie to było w tym wszystkim
najlepsze. To było częścią tego, kim razem się stawali. I Jade w normalnych
okolicznościach zapewne nie polubiłaby tej beżowej herbaty, ale wierzcie mi na
słowo, ona całkowicie ją uwielbiała.
W trakcie tych 50 minut, kilka razy musiała
włączać i wyłączać piekarnik, żeby placek miał jakąkolwiek szansę upieczenia. Rzeczywiście
nie należał do najbardziej posłusznych urządzeń użytku domowego. Trzeba było
nazwać ogromnym szczęściem, to że mimo tak zwanej złośliwości przedmiotu
martwego, ciasto było całkowicie jadalne (przynajmniej na takie wyglądało), a w
dodatku zanurzony w nim patyczek, przepisowo okazał się suchy. Wizualnie sprawa
również nie przedstawiała się najgorzej. Jade przygotowała jeszcze polewę.
Oblała nią ciasto, a na krawędziach talerza, na których się znajdowało,
powstały czekoladowe kałuże. Odłożyła placek na bok, żeby polewa zastygła, a na
stole położyła garnek z resztą czekolady i podała Niallowi łyżeczkę.
-
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz to robiłem - powiedział, biorąc łyżeczkę do
buzi. Jade popatrzyła na niego. Choć Niall nie miał tego na myśli, to w tych
słowach było coś przykrego. Coś, co mogło być dla Jade czymś powszechnym, dla
niego już od tak dawna tym nie było. Pewnego dnia dla Nialla zwyczajność życia
po prostu się skończyła i czasami odrobinę mu jej brakowało.
-
Przykro mi - wypowiedziała na głos swoje myśli.
-
Dlaczego? - zdziwił się, nie bardzo wiedział o co jej chodzi.
-
Że straciłeś to. Nie chodzi konkretnie o wylizywanie resztek polewy czekoladowej
- zachichotała. - Ale o to, że ty już nie masz takich prostych rzeczy, które
nieświadomie sprawiają, że życie niekoniecznie wydaje się takie złe. Nie masz
normalniej codzienności. - Chłopak zastanowił się nad jej słowami.
-
Nie mam, ale chyba nie powinienem specjalnie narzekać. Nikt mi tego nie
odebrał, ja się na to zdecydowałem.
Większość ludzi w końcu to traci, bo przecież
w tym wszystkim chodzi o opuszczenie domu. A ja tylko zrobiłem to
wcześniej niż inni.
-
I nie brakuje ci tego? - zamoczyła palec w polewie i spróbowała jej.
-
Brakuje, ale też wiem co dostałem w zamian. W zasadzie nie uświadamiasz sobie
tego, dopóki nie zobaczysz tego u kogoś innego. Dopiero wtedy czuć, że nie ma
czegoś, co do tej pory zwyczajnie sobie było. To nie jest cena sławy, tylko cena
wejścia w dorosłość - powiedział, nabierając na łyżeczkę czekoladę. - Dlaczego
za każdym razem zamaczasz inny palec? - celowo zmienił temat. Zaśmiał się
widząc, jak Jade po kolei używa każdego palca do zanurzenia w czekoladzie.
Dziewczyna, też zaczęła się śmiać, mając świadomość, jak głupio zabrzmi to, co
za chwilę powie.
-
Unikam wymiany śliny.
-
Że co robisz? - Chłopak prawie zakrztusił się przed chwilą wziętym łykiem herbaty.
-
No bo jak jem każdym palcem z osobna, to moja ślina nie znajdzie się w tym
garnku. - To wytłumaczenie brzmiało jak jakiś żart.
-
Ale wiesz, że w takim układzie to i tak zjadasz moją ślinę? - powiedział
ironicznie. Potarł ręką o czoło w geście niezrozumienia.
- Świadomość tego jest nieco odrażająca.
- Ponownie nabrała na palec polewę, pokazując, że tylko sobie żartuje.
- Jak dla mnie perspektywa wymiany śliny
z tobą wcale nie wydaje się taka najgorsza - mrugnął do niej jednym okiem, a
ona zakryła sobie twarz dłońmi.
- Błagam przestań - zaśmiała się, a on
ściągnął jej ręce z twarzy.
- No co? Pomyśl to byłoby urocze. - Poruszył
sugestywnie brwiami. Chociaż wiedziała, że Niall tylko żartuje, zaczerwieniła
się.
-
Niall! - Chłopak zachichotał.
-
Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. To takie śmieszne. - Jade nie zdążyła
nic odpowiedzieć, bo do kuchni weszła jej mama obładowana torbami z zakupami.
Niall szybko poderwał się z miejsca i pomógł jej.
-
Dziękuję - powiedziała, kładąc resztę zakupów koło lodówki. - Jedliście już
coś? - Kobieta odgarnęła włosy, opadające jej na twarz i spojrzała na nich.
-
Nie, jeszcze nie - odpowiedziała Jade.
-
To zaraz coś zrobię, tylko się przebiorę - powiedziała, wychodząc z kuchni.
Nawet gdyby nie byli głodni, zjedzenie kolacji
i tak nie zostałoby im odpuszczone, więc nie próbowali odmówić. Poczekali przed
telewizorem, oglądając jakiś latami ciągnący się serialowy tasiemiec, a potem
zjedli to co mieli zjeść. Jade odkroiła spory kawałek, właściwie to była prawie
połowa ciasta i przełożyła ją na talerz, który podała Niallowi. Zabrała ze sobą
jeszcze dwie łyżeczki, po czym przenieśli się z tym ekwipunkiem do jej pokoju.
Chłopak odłożył ciasto na biurko po czym oznajmił, że musi iść do samochodu, bo
czegoś zapomniał. Nie minęły nawet dwie minuty, kiedy z tajemniczą miną wrócił
do pokoju.
-
No? Co tym razem? - Jade spojrzała na niego wyczekująco. Oczywiście, że znów
coś wykombinował, zastanawiające było tylko co.
-
Myślę, że będziesz musiała mnie dziś przenocować - powiedział, stawiając na
biurku butelkę wódki.
***
-
Poważnie? - Jade wpatrywała się w szklaną butelkę z ogromnym wahaniem.
-
Jak najbardziej, całkowicie poważnie. - Uśmiechnął się, unosząc prawy kącik
ust. Usiadł na łóżku, czekając na jej decyzję. Nie miał zamiaru jej do niczego
przymuszać.
-
Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Jade miała wrażenie, że przezroczysty napój
stanowi jakieś nieodgadnione zagrożenie.
-
Jade, czy wszystkie pomysły zawsze muszą być dobre? - zapytał retorycznie.
-
Nigdy nie piłam wódki.
-
Cóż nie specjalnie mnie tym zaskoczyłaś. - Skrzyżował ręce na piersi i zrobił
wszechwiedzącą minę.
-
I nigdy nie byłam pijana - dodała.
-
Żadna nowość, tego też się spodziewałem.
-
Zaczynam myśleć, że wyobrażasz sobie, że jestem święta w tych sprawach -
stwierdziła.
-
A nie jest tak? - uśmiechnął się ironicznie. - Jade wcale nie musisz się
upijać.
-
Ale po co mamy to robić?
-
Bo przecież kiedyś i tak by to się stało. A ja nie chce, żebyś wylądowała na
jakiejś imprezie, nie znając swoich ograniczeń. - Zabrzmiało to bardzo
poważnie, ale Jade nawet nie potrafiła sobie wyobrazić siebie w takiej
sytuacji. To było śmieszne!
-
Czy ja wyglądam na osobę, która chodzi na jakieś imprezy? - To co mówił było
tak mało realne.
-
Nie uwierzę, że nigdy na żadnej nie będziesz. A po dzisiejszej nocy będziesz
wiedziała po ilu masz dość.
-
Więc zrobimy to w ramach eksperymentu? - spojrzała na niego ironicznie.
-
Możemy to tak nazwać. - Wahała się jeszcze przez moment: tak? nie? tak? nie?
-
No dobra, przynieś dwie szklanki. - Na te słowa Niall wybuchnął śmiechem.
-
Jade mam nadzieję, że nie wyobrażasz sobie tego w ten sposób, że naleję ci do
pełna całą szklankę. - Udał, że ociera twarz z łez. Dziewczyna też zaczęła się
śmiać, kiedy uświadomiła sobie, jak Niall musiał to zinterpretować.
-
Nie, nie jestem aż tak niezorientowana! Chodzi o to, że my nie mamy tych małych
kieliszków - wytłumaczyła.
-
No już myślałem - powiedział i podśmiewując się wyszedł z pokoju.
***
Wrócił z czterema szklankami i kartonem soku
pod pachą. Cudem żadna z nich nie ucierpiała po drodze. Nogą zamknął za sobą
drzwi. Ostrożnie położył wszystko na podłodze, stwierdzając, że tam będzie im
najwygodniej. Pomógł Jade przesiąść się z wózka i usiadł na przeciwko niej,
przy okazji niechcący przewrócił szklankę, ale na szczęście się nie rozbiła.
-
Po co cztery szklanki?
-
Żeby mieć w czym przepić - powiedział, odpieczętowując butelkę. - To co gotowa?
- Uniósł brew i uśmiechnął się ironiczne.
-
Chyba tak. - Wzruszyła ramionami. Sięgnęła po leżący na skraju łóżka koc i
okryła nim plecy, robiło się coraz zimniej. Chłopak nalał trochę alkoholu do
obu szklanek, a do dwóch pozostałych grejpfrutowy sok.
-
Na raz, dwa, trzy? - Podał jej szklankę.
-
Ok. - Dziewczyna powąchała napój i lekko się skrzywiła, Niall nie mógł ukryć
uśmiechu, widząc to.
-
No to: Raz, twa, trzy - powiedział, obserwując ją. Na trzy jednak nie
zadziałało, bo żadne z nich nie wypiło. Niall w ostatniej chwili powstrzymał
się, widząc, że dziewczyna tego nie zrobi. Jade dosłownie śmiała się do
szklanki.
-
Przepraszam, nie mogę przestać się śmiać, to takie głupie. - Ręka w której
trzymała alkohol, trzęsła się jej ze śmiechu.
-
Uspokoiłaś się już? - odezwał po chwili.
-
Jeszcze chwila, chwila moment. - Uniosła palec wskazujący do góry, dając znać,
żeby jeszcze poczekał. - Chyba, że chcesz, żebym to na ciebie wypluła.
-
Spokojnie poczekam - zaśmiał się. Odłożył szklankę na podłogę, wiedząc, że to
trochę potrwa.
-
Dobra już jest, ok. Już możemy.
-
No to lepiej ty mów. - Dziewczyna pokiwała głową, zgadzając się.
-
Raz, dwa, trzy. - Tym razem oboje wzięli łyk. Jade mocno przymrużyła oczy,
czując płomienie przepływające jej przez gardło. Było gorzkie i naprawdę
paliło. Wzdrygnęła się i szybko popiła wódkę sokiem. Niall, roześmiał się
widząc jej reakcję, a sam niespiesznie sięgnął po sok i upił łyka. - Dlaczego
ludzie to tak uwielbiają?
-
I co, Jade, smaczne? - zażartował, ignorując jej wcześniejsze słowa.
-
Miałam wrażenie, że za chwilę mi nosem wycieknie.
-
No widzisz? Wiedziałem, że ci zasmakuje - zaśmiał się, lekko klepiąc ją
plecach.
Drugi kieliszek, a raczej kieliszkowa porcja w
pełnowymiarowej szklance nie była już taka szokująca. Gardło dalej paliło, ale
nic poza tym. Za to na dole dało się słyszeć, że wrócił ojciec Jade. A
świadomość tego spowodowała, że Niall zaczął panikować. Przecież ten mężczyzna
za chwilę tu przyjedzie i oskarży go, że próbuje upić jego córkę.
-
Gdzie to chowamy? Może po prostu pod łóżko? - rozglądnął się po pomieszczeniu w
poszukiwaniu skrytki.
-
Przestań! Uspokój się, on tu nie wejdzie. - Chciało jej się śmiać, kiedy
wyglądał na tak zestresowanego.
-
Nie? - zdziwił się, a dziewczyna pokiwała głową.
-
Jest obrażony i przejdzie mu dopiero za jakiś tydzień. Na pewno teraz nie
wejdzie. - Wcale nie wyglądało na to, żeby się tym przejmowała.
- O co?
-
Bo coś tam powiedziałam o ciotce Alex, no i wystarczyło. - Obojętnie wzruszyła ramionami.
-
A to jest jego siostra, tak?
-
Tak, a on jest strasznie przewrażliwiony na punkcie rodziny od jego strony. Także
tego, no nie odzywamy się. Ale przejdzie mu.
-
Coś ty mu nagadała? - zaśmiał się.
-
No nie ważne, jemu nie trzeba wiele powiedzieć, żeby się wkurzył. Wiesz, o
jedno słowo za dużo. - nabrała na łyżeczkę kawałek ciasta i zjadła.
-
Ale nie specjalnie rozpaczasz z tego stanu rzeczy - stwierdził.
-
Nie mam powodu - wyszczerzyła zęby, a Niall zaczął nalewać trzecią
kolejkę. - To nie pierwszy i nie ostatni
raz.
***
Po czwartej kolejce zaczynało się robić
wesoło. Niall trzymał się jeszcze bardzo dobrze, ale po Jade było widać, że
jest już pod wpływem. Głośno się śmiała i mówiła rzeczy, które niespecjalnie
chciałaby pamiętać.
-
Ale jedz coś, żebyś potem nie wymiotowała - instruował ją, a Jade posłusznie
napychała się niekoniecznie najlepiej do wódki dopasowaną przekąską, czyli
ciastem czekoladowym.
-
No jej, jem. Nie widzisz? - Język już powoli zaczynał się jej plątać.
Co dopiero mówić o tym, co się działo po
siódmej kolejce. Tym razem to Niall wpadł w dobry humor, natomiast Jade była
już w stanie, którego z całą pewnością pamiętać nie będzie. Zmieniła nawet
pozycję, już nie trzymała się prosto. A faza siedzenia z opieraniem się o
ścianę także minęła. Jade leżała płasko rozłożona na podłodze.
-
Jade myślę, że właśnie to jest twoje dość - zawyrokował Niall. - Właściwie to
powinno być jakieś dwa kieliszki temu.
-
Sam masz dość - powiedziała chichocząc. - Popatrz jak śmiesznie wyglądasz,
widzisz? - wycelowała w niego palcem.
-
Twoja głowa do najmocniejszych nie należy - zaśmiał się.
-
Posłuchaj mnie - powiedziała poważnie, ale też niezbyt wyraźnie, co w efekcie
zabrzmiało bardzo zabawnie. - Powiem ci coś w tajemnicy.
-
Słucham - zachęcił ją do mówienia.
-
Znam te wasze piosenki - wyszeptała konspiracyjnie i wybuchła śmiechem, jakby
właśnie powiedziała coś niesamowicie zabawnego. A on też nie mógł powstrzymać
się od śmiechu, widząc to jak Jade się zachowuje. - Zaśpiewać ci? - zaproponowała i nie czekając
na jego odpowiedź zaczęła coś nucić. Na początku całkiem cicho i dość nie
śmiało. W trakcie za to zaczynała się rozkręcać. Co z tego, że fałszowała
niemiłosiernie, a słowa były nieskładne
i nie pasowały do siebie? Jade najwyraźniej nieźle się bawiła, co chwilę pytając
Nialla "jak to dalej leciało? ". Zaczynało się robić coraz głośniej.
-
Jezu, Jade ciszej. Obudzisz swoich rodziców. - Zatkał jej buzie ręką, co ją
jeszcze bardziej rozśmieszyło. Chcą odepchnąć jego dłoń polizała jej wewnętrzną
stronę, co rzeczywiście zadziałało natychmiastowo jej oderwaniem. Jade znów się
zaśmiała.- Dziewczynko, jesteś porypana - zażartował.
Niall
stwierdził, że w tym momencie najlepiej będzie skończyć tę libację alkoholową.
Dalsze posunięcia mogłyby sie źle skończyć. Podniósł Jade i położył ją na łóżku
w nadziei, że być może zaśnie. Jade jednak nie miała takich zamiarów. Co chwilę
wygłaszała jakieś głośne kwestie w stylu "Widzisz jak się dobrze trzymam,
wcale nie jestem pijana." Na co Niall, oczywiście, potakiwał. Próbowała
się też kilka razy podnosić do pozycji siedzącej i w dziwaczny sposób
wymachiwała rękami, w czasie, kiedy chłopak chował dowody zbrodni. W końcu
Niall, nie wiedząc już co powinien zrobić, bezradny wobec jej ciągłych podskoków
i wymachów, położył się obok niej. Przysunął ją do siebie i objął ją szczelnie
w pasie, uniemożliwiając Jade nagłe ruchy. I na jakiś czas rzeczywiście to
podziałało, nawet już nic nie mówiła. Zamknął oczy, licząc na to, że teraz oboje
zasną. I udało im się to zrobić na jakiś czas. Jednak niezbyt długi.
- Niall? Chyba mi
trochę nie dobrze. - Do chłopka powoli docierały jej słowa.
- Co?
- Niedobrze mi -
wymamrotała.
- Będziesz rzygać? -
szybko podniósł się z do pozycji siedzącej.
- Nie wiem. - Chłopak
nie czekał dłużej, tylko cicho wyszedł do łazienki. Po czym, po krótkim
poszukiwaniu, wrócił z znalezionym pod umywalką wiaderkiem.
- Masz, jak coś to do
tego. - Położył przedmiot obok niej. Jade zastanawiała się przez dłuższy czas,
czy będzie wymiotować, czy też nie.
- Chyba jednak nie
będę rzygać - stwierdziła.
- To dobrze - powiedział,
ale nie wyglądało na to, że Jade czuję się choćby odrobinę lepiej. - Dalej jest
źle?
- Mhm, boli mnie
brzuch - powiedziała płaczliwym głosem.
A on położył się obok niej tak jak poprzednim
razem. Niepewnym ruchem podwinął lekko jej podkoszulkę i położył zimną rękę na
jej brzuchu, zaczął go masować okrężnymi ruchami. Momentalnie na jej skórze
pojawiła się gęsia skórka. Leżeli tak w milczeniu, Jade próbowała zapomnieć o
tym że jest jej nie dobrze, a dotyk Nialla trochę pomagał. Chłopak nieświadomie
westchnął kilka razy, jakby chciał coś powiedzieć.
- Co, Niall? - spytała
zmęczona dzisiejszą nocą. Nie odpowiedział przez dłuższy moment.
- Nic, Jade -
zawiesił głos. - Tylko cię kocham. - Tak, tego też nie będzie pamiętała.
***
Rano ciężko było
nawet otworzyć oczy. Powieki wydawały się takie ciężkie i jeszcze ten pulsujący
ból z tyłu głowy.
- Chcę umrzeć -
powiedziała, wciąż leżąc w łóżku.
- Domyślam się. - Do
jej uszu dobiegł głos Nialla, który już wstał i właśnie ubierał sweter.
- To był najgorszy z twoich
najgorszych pomysłów. - Powoli podniosła się do pozycji półleżącej i przetarła
oczy. Sięgnęła ręką po wózek, przybliżając go do siebie. - Wiesz, jak jest mi
nie dobrze?
- Kac morderca -
stwierdził Niall. - Pójdę ci zrobić wodę z cytryną. Może trochę pomoże. - Dziewczyna
pokiwała głową, przesiadając się na wózek. Kiedy Niall poszedł do kuchni, Jade
pojechała do łazienki ukąpać się. Myła się tak, jakby chciała wymazać
poprzednią noc, której i tak nie bardzo pamiętała. Popatrzyła na swoje odbicie
w lustrze, wyglądała okropnie. Dokładnie umyła zęby, ale wciąż czuła na języku
okropny smak alkoholu, z którym nie dało się nic zrobić.
Kiedy wróciła do pokoju, Niall już tam czekał.
Podał jej dwie tabletki przeciwbólowe i wodę z cytryną. Połknęła je i dobrze
popiła. Spojrzała na chłopaka, patrzył się na nią.
- Co? Stało się coś? Uch,
nic nie pamiętam. - Wciąż nie odwracał od niej wzroku.
- Nie, nic Jade. Nic
się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz