czwartek, 26 listopada 2015

24. Nie ma nic więcej

 Siedział na parapecie okna w jej pokoju, rozmowa znów się nie kleiła. Znów próbował oszukać siebie i ją. Starał się sobie wmówić, że nic się nie stało, że ta sprawa nie miała na niego żadnego wpływu. Niall okazał się świetny nie tylko w odkładaniu najważniejszych spraw w jego życiu w nieskończoność, ale też w maskowaniu swoich uczuć. Bardzo postarał się, by tak było - aż do przesady. Wydawał się być w tym tak dobry, że Jade zaczęła myśleć, że chłopak ją ignoruje. W założeniu wszystko miało pozostać jak dawniej, ale jak mogło to funkcjonować, jeżeli jego ukrywanie uczuć polegało na udawaniu obojętności. Zdecydowanie nie było tak samo. Nic dziwnego więc, kiedy Jade w końcu doszła do wniosku, że Niall zaczyna odchodzić. Z każdym tygodniem widziała jak chłopak coraz bardziej się od niej dystansuje. Już nawet nie próbowali powracać do prawdziwych rozmów, od dawna przestały istnieć. Przepaść rosła i rosła, i nawet nie było wiadomo, czym można by ją załatać.
 Niall nigdy nie wspomniał o tym co widział, a Jade nigdy się do tego nie przyznała.  Czuł, że nie ma prawa w to ingerować. To ona powinna mu powiedzieć o tym co łączy ją z Louisem, ale najwyraźniej nie zamierzała. I to było jeszcze gorsze, bo chłopak myślał, że zasługiwał chociaż na to by o tym wiedzieć. Najwyraźniej ona tak nie uważała.
 Minęły 4 miesiące, a Jade wydawało się, że jest coraz bliżej do końca. Spodziewała się, że niedługo nastąpi moment, kiedy któreś spotkanie z Niallem okaże się tym ostatnim i potem być może zostaną jej tylko grzecznościowe kartki świąteczne, a może i nawet tego nie będzie. Im bardziej się od niej oddalał, tym bardziej wydawał się jej potrzebny.
 Stała oparta o ścianę, wspierając się na kulach. Poruszanie sie za ich pomocą powoli zaczynało wychodzić, dużo ćwiczyła. Spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął - stała. Nie sama, ale stała, to znaczyło tak wiele. Widział to już wiele razy, ale ten widok naprawdę był wspaniały. To jedyna dobra rzecz w ciągu tych miesięcy.
 Znów spuścił wzrok, wlepiając oczy w ekran telefonu. Nie bardzo było o czym rozmawiać wszystkie neutralne tematy się wyczerpały. Czas sprawił, że każde słowa były niezręczne.  Wydawać by się mogło, że została im jeszcze cisza, ale ona była jeszcze gorsza. Ich spotkania stały się jedną wielką niezręcznością z burzą myśli, która nie mogła mieć głosu.
 Jade wzięła głęboki oddech, chciała to zrobić przy nim. Odłożyła kule, opierając je o komodę. Chwiejnie podtrzymywała się ściany.

Wdech

Wydech

Wdech

Wydech

Odepchnęła się. Stała nie trzymając się niczego, jej serce biło tak szybko. A on nie patrzył.
- Niall? - powiedziała trzęsącym się głosem. Chłopak uniósł głowę, na początku niczego nie rejestrując, chwilę potem zamarł. Wstrzymał oddech, ona zrobiła krok. Chłopak natychmiastowo do niej podbiegł, obawiając się, że zaraz upadnie. Zachwiała się, ale nie upadła. Stali tak na przeciwko siebie. Zakryła oczy, trzęsącą się ręką, powstrzymując łzy. On patrzył na nią osłupiały. Trudno powiedzieć, które z nich było w tym momencie bardziej wstrząśnięte. Łzy cisnęły się też do jego oczu, ale on nawet nie próbował ich ukryć. Parzyli na siebie nic nie mówiąc. Nie zastanawiał się na specjalnie, co powinien teraz zrobić tylko przygarnął ją do siebie z całej siły. Jade przez moment stała sztywno w jego objęciach, bojąc się choćby poruszyć. W końcu zaplotła ręce na jego szyi i oparła głowę na jego klatce piersiowej, wreszcie poczuła ulgę.
Lekko pocałował ją w czoło, nic nie powiedziała.
Westchnął.
Delikatnie pocałował ją w policzek, nic nie powiedziała.
Westchnęła.
Nie wytrzymał.
Uniósł jej głowę, skierował swoje usta na jej i przez moment wydawało się, że się waha.  
I wtedy ją pocałował.
I wtedy ona pocałowała jego.
Pięć sekund później Niall wyszedł z pokoju zostawiając ją samą.
Myślał, że ten pocałunek nie miał być jego.

  
***

 Chciał otworzyć drzwi z impetem, a potem kopnąć je z całej siły, ale jak na złość okazały się zamknięte. To trochę zahamowało jego agresywne zapędy. Nacisnął dzwonek i włożył ręce do kieszeni. Nie czekał długo, Louis otworzył drzwi, kiwając głową, żeby wszedł. Chłopak od razu skierował się do kuchni, więc Niall nie bawił się w żadne zdejmowanie butów, tylko poszedł za nim. Jego przyjaciel usiadł na blacie kuchni i wziął do ręki garść orzeszków ziemnych, stojących w misce obok.
- No co? - spytał obojętnie, nie spodziewając po co Niall tak naprawę przyjechał.
- Miałeś w dupie co się z nią dzieje. Dalej byś miał. - Jego głos zadrżał ze złości. - Zawsze musisz wszystko spieprzyć. Pomogłem ci, a teraz ty mi ją zabierasz. - Louis teatralnie pokiwał głową, przesypując orzeszki z ręki do ręki i przerwał Niallowi.
- Z tą różnicą, że nie zabieram.
- Przecież widziałem... - Louis się zaśmiał, domyślając się co chłopak chce powiedzieć.
- Byłeś tam wtedy, tak? - Niall skinął głową. -  Więc od kilku miesięcy żyjesz w błędnym przekonaniu. - Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo bawi go ta sytuacja. Może dlatego, że wiedział więcej niż ta dwójka. Oni jeszcze dużo musieli sobie powiedzieć, a on? On już wszystko wiedział. - To ja ją pocałowałem. Ona tego nie chciała. Nie powiedziałem ci, bo umówiłem się z Jade, że nigdy nie będziemy do tego wracać. Koniec, tyle, nie ma nic więcej. Nie wiem, Niall co jeszcze sobie dopowiedziałeś, ale to tyle. - Niall właśnie uświadomił sobie jak długo miał do niej żal o coś czego nie zrobiła. Osądził ich, nie rozważając żadnych innych możliwości. Stworzył fikcję. Wymyślił ją sobie, a potem w nią uwierzył.  - Zastanawiam się tylko, ile jeszcze zajmie ci zauważenie, że dla niej liczysz się tylko ty.   


***

 Chłopak stanął w drzwiach jej pokoju. Leżała na łóżku z głową wlepioną w poduszkę. Odchrząknął, a ona zaraz zerwała się do pozycji siedzącej, jakby wystraszona. Włosy wciąż jeszcze w luźnym kucyku odstawały jej na wszystkie strony. Nawet w tak słabym świetle, dawanym przez małą lampkę na krańcu biurka, było widać, że płakała.
 Nic nie mówił wciąż stał u progu drzwi. Dziewczyna przełknęła ślinę i w końcu odważyła się odezwać.
- Wiedziałeś o tamtym pocałunku - stwierdziła zachrypniętym głosem. Niall skinął głową i zrobił dwa kroki w przód. - Wiesz, że się nie liczył? - tym razem spytała, nerwowo bawiąc się bransoletką na jej ręce.
- Teraz już wiem. - Usiadł tuż przy niej, a ona spuściła wzrok. - Pytanie, co zamierzamy z tym faktem zrobić? - Jade wzruszyła ramionami, choć tak naprawdę nic w tej chwili nie było jej obojętne. - Dlaczego musisz być taka trudna?
- Nawzajem Niall. - Przez twarz Jade przeszedł cień uśmiechu.
- Tak, mamy ogromny talent do komplikowania sytuacji - zgodził się. - Nic nie może być łatwe, prawda? - Spojrzał na nią, a po jej twarzy znów skapywały łzy.
- Przepraszam - wyszeptała, a on pokręcił głową.
- Jade, nie płacz. Dziś chyba nie zmierzamy ku katastrofie. - Mieli nadzieję, że oboje mówią o tym samym, ale niepewność wciąż odbierała im mowę. - Możemy już przestać udawać? - pokiwała głową.
- Już dłużej nie potrafię - przyznała.
- Ale to dobrze - uśmiechnął się tym jedynym w swoim rodzaju uśmiechu. W uśmiechu przeznaczonym tylko dla niej.
- Bałam się, że odejdziesz. - W końcu wyznała swój sekret.
- Bałem się, że tego chcesz. - Wziął jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. - Bałem się zrobić też to. I wiele innych rzeczy. - Umierała, a może ożywała na samą myślą o tym co właśnie się dzieje.
- Dalej się boisz? - spytała wstrzymując oddech.
- A powinienem? - Zbliżył się do niej jeszcze bardziej, a coraz mniejsza przestrzeń między nimi wcale nie była nieprzyjemna.
- Nie - powiedziała cicho, bo najważniejsze rzeczy wypowiadała szeptem.

Nareszcie ona rozumiała jego, a on rozumiał ją.




Tak, pocałował ją.  



Epilog

8 miesięcy później

Louis wstał z fotela i otworzył drzwi balkonowe.
- Jade, na pewno jesteś gotowa? - Niall spojrzał na dziewczynę z wahaniem. Nic nie odpowiedziała tylko skinęła głową. Ruszył, więc ze swojego miejsca pod ścianą i podszedł do wózka stojącego w kącie pokoju tuż koło fotela. Chwycił za rączki i wyjechał nim na balkon. Jade wstała z łóżka i sięgnęła po laskę stojącą pod ścianą. Jeszcze nie szybko, ale wystarczająco stabilnie i sprawnie, weszła na balkon. Spojrzeli po sobie, wiedząc, że w ich głowach tli się ta sama myśl: w trójkę rozpoczęli historię wózka, a teraz w trójkę ją kończyli. Dziewczyna czuła jak serce jej przyspiesza. Czuła, że już za chwilę pozbędzie się ciężaru. Uśmiechnęła się do nich, dając im znak, że jest już gotowa. Niall i Louis razem podnieśli wózek, przekładając go przez barierkę. Chwycili go za jego krańce, a Jade odstawiwszy laskę, złapała za jego środek. Louis spojrzał w dół.
- To będzie raczej symboliczny upadek - roześmiał się.
- Nie szkodzi - zapewniła Jade.
- Na trzy? - spytał Niall, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu.
- Na trzy - potwierdziła.

Raz

Dwa

Trzy.

 "Chciałem powiedzieć, że kiedyś razem wywalimy przez okno ten wózek. Jeszcze zobaczysz."  - różnicą okazał się tylko balkon.  

1 komentarz:

  1. Oh Jezu! Morze łez w moim pokoju. Po prostu nie mogłaś lepiej tego rozegrać. Szczerze mówiąc, gdzieś w połowie tej histori przez głowę przeszło mi podobne zakończenie, chodzi mi konkretnie o pierwszy samodzielny krok. Wiadomo liczyłam na ckliwy, romantyczny epilog. Ale okazało się, że wcale go nie potrzebuję. Chciałaś obiektywnej opini, więc taką Ci daję. Prawdę powiedziawszy liczyłam na jakieś potknięcie, żeby wyglądało to wiarygodniej, ale oczywiście ty stworzyła coś pięknego i ponownie wzbudziła we mnie te dziwne emocje, których nie umiem nazwać. Dziękuję Ci, że mógłam przeczytać tą historię, jest piękna.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K